Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2020, 13:09   #103
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
- Dobra, zagadam z paroma osobami, pomyślimy, zobaczymy co da się zrobić. Jak coś to oddzwonimy. - obiecał Vlad.
Nie wiedział na ile wiążące jest słowo szalonego maniaka, ale to mu póki co musiało wystarczyć.
-Będę zatem czekał na kontakt. Do usłyszenia. - Pożegnał się.
Teraz przyszła pora na Fou. Silver dawno pogodził się z perspektywą oddania Pentariusa, zwłaszcza że i tak nie zamierzał go nosić. Aura artefaktu osłabiała by również jego, co mu niezbyt odpowiadało.
Silver wystukał numer. Zajęło chwilę, po czym uruchomił się ekran komunikatora, pokazując twarz Fou Lou. Była to ogromna różnica w porównaniu ze zwykłym telefonem do Vlada.
- A więc? - spytał, nie zdradzając ekscytacji w głosie.
-Spotkałem June, ale nie była chętna do rozmowy. - Przyznał, nie pozwalając sobie na grymasy. - Zanim przejdziemy do interesów, mam dla Ciebie darmową wskazówkę. Swoimi występami rozsiewa jakiś rodzaj magicznego uroku, nie wiem czy działa przez media, ale mała introspekcja w wolnej chwili na pewno Ci nie zaszkodzi.
Wyciągnął z szufladki amulet.
-Autografu dla Ciebie nie mam, więc zgodnie z umową dostaniesz Pentarius w zamian za informacje o które Cię prosiłem.
- Hmm...dobra rada. Oczywiście, zgoda. Gdzie chcesz się spotkać? Pars, czy jesteś już w drodze na inną orbitę? - spytał.
-Właśnie układam plan dalszej podróży. Najpierw zahaczę o siedzibę Golda, potem będę leciał na Eden. - Odparł, analizując co miał do zrobienia. Bez odpowiedzi od Vlada to były jego najbliższe cele. - Mogę więc zaczekać na was tutaj, albo umówimy się w jednym z tych dwóch punktów. Jak się najlepiej złoży.
- Hmm...mógłbym dostać się do Ciebie w dwa dni. W przeciwnym wypadku umówmy się na Eden. - zaproponował. - Niestety też mam swoje obowiązki.
-Dwa dni mogę zaczekać, żaden kłopot. - Teraz miał dużo czasu, choć pozostawianie Drake’a w stanie zawieszenia mu się nie uśmiechało. Niemniej informacje od Fou mogły się przydać w szukaniu leku, więc im prędzej mógł je dostać, tym lepiej.
Zastanawiał się, czy June postanowi mu podziękować, czy jednak jej ego weźmie górę. Przerysowanie kręgu przerwało jego analizę na jej temat, nie był więc pewien oceny charakteru. W sumie negacja magii mogła też mieć wpływ na wyleczenie kronikarza (w końcu nadmagia była jej swoistą odmianą), ciekawe czy Meredith robiła postępy w kwestii rozgryzania genomu Tsara, w końcu badała go od prawie dwóch miesięcy. W świetle rewelacji sprzed tygodnia Silver zaczynał podejrzewać, czemu Opus nie chciał oddać mu ciała do przebadania.
- W takim razie pakuję się i wylatuję. Zobaczymy się wkrótce. - kiwnął głową Fou, po czym rozłączył się.
Lou umiał dotrzymać słowa, kolejna cecha która wyróżniała go na tle innych Mandingo. Pozostali pozwoliliby osobistej antypatii wygrać z obietnicą. Marnował się u nich, ale cóż poradzić. Silver oczywiście mógł ponowić swoją propozycję, jednak szansa że mnich ją przyjmie raczej pozostawała niewielka.
-Zbieram sugestie. Jeśli macie coś, czemu chcecie poświęcić uwagę, właśnie jest okazja byśmy się tam skierowali. - Rozesłał oficerom wiadomość przez interfejs. Owszem pracowali dla niego, ale byli też jego przyjaciółmi i nie zamierzał olewać ich potrzeb. Nawet proste odwiedziny u członka rodziny miały swoje znaczenie, zwłaszcza gdy całe lata spędzało się poza domem.
-Znasz kogoś na Pars, kto byłby wart zwerbowania? - Nadał zapytanie do Pi.
Odpowiedź nadeszła dość szybko.
- Nie. Jest dziura, gdzie zlatują się piraci i najemnicy, jeśli szukasz szczęścia. - wiadomość zawierała namiary do jednego z barów niedaleko opuszczonej sekcji miasta, gdzie Silver spotkał Pi.
Rekrutować szumowiny? No chyba jednak nie… fakt, Francis był ex-piratem, ale dostał oficjalne ułaskawienie i mimo pewnych braków w wymowie był człowiekiem cywilizowanym. W takiej podrzędnej spelunie kręciły się raczej napakowane tępaki z wytrzeszczem i świry w czerwonym spandeksie. Aczkolwiek, mógł wykorzystać to miejsce w nieco innym celu.
-Czy ktoś ma ochotę na rozróbę? - Nadał ponownie do oficerów.
- Bo tłukł mnie cały dzień, ale jak potrzebujesz ochrony, to moja praca. - odpowiedział Jack. Nikt inny nie odpisał na pytanie, walka, tym bardziej na powierzchni planet, nie była czymś, co uważali za rozrywkę. No, może poza jedną panią, która jednak się nie zgłosiła.
Silver miał nadzieję na grupowy wypad i małą zadymę dla oczyszczenia myśli, jednak jego ekipa najwidoczniej miała inne plany. Nie było sensu ciągnąć samego Jacka i to jeszcze w sytuacji, gdy niezbyt miał na to ochotę. Niemniej dalej potrzebował uspokoić tę gonitwę, którą miał w głowie…
Potęga potrafiła być uzależniająca i najwidoczniej nie tyczyło się to tylko jej fizycznych przejawów. Młody Armstrong czuł, jak jego umysł wyrywa się do przodu, jakby chciał wrócić do tego transcendentnego stanu bycia ponad czasem, co oczywiście było niemożliwe ot tak i przyprawiało go o niemały ból głowy, gdy zastanawiał się co z tym fantem zrobić. Będzie też trzeba znaleźć jakiś sposób by w przyszłości ten “głód” nie powracał po każdorazowym użyciu, ale najważniejsze było zaradzić na to co tu i teraz.
Skoro nie mógł zastosować taktyki z rozpraszaniem uwagi, pozostało uciec się do bardziej klasycznej metody, jaką była medytacja z kryształami. Wprawdzie odprawiał ten rytuał wiele razy w ostatnim czasie, ale używał go wtedy jako podstawy do czegoś więcej. Tym razem miało być inaczej. Rozstawił kamienie w standardowej konfiguracji i usiadł pośrodku. Pozwolił swojej świadomości płynąć nieskrępowanej ograniczeniami ciała, nie myśleć a czuć, nie przeć pod prąd a unosić się na fali. Równie swobodnie płynęła jego moc, on jedynie reagował gdy wyczuwał właściwy moment. Nie wiedział co dzieje się wokół niego, choć czuł że kamienie się przemieszczają. Gdy wreszcie otworzył oczy, kryształy kończyły krążyć wokół jego głowy i zaczęły powoli opadać, by gładko wylądować z powrotem na swoich miejscach. Nie był pewien ile czasu minęło i nieszczególnie interesowało go to w tym momencie, jego umysł wyciszył się i uspokoił, to było najważniejsze.
Wtedy właśnie niemożliwie głośno zaburczało mu w brzuchu, całkowicie psując atmosferę triumfu z racji odniesionego sukcesu, ale cóż poradzić... Wysiłek umysłowy pobudzał apetyt, Silver ruszył więc na stołówkę, by zaspokoić głód i może znaleźć sobie towarzystwo. Jednakże w kantynie nikogo nie było, zegar wskazywał że wsiąkł w medytację na około godzinę, czyli wszyscy już mieli obiad za sobą. Spałaszował z apetytem porcję, która wystarczyłaby dla pięciu osób i opadł na fotel z błogim wyrazem twarzy. Wciąż miał dwa dni do wykorzystania i zastanawiał się teraz jak je spędzić. Zazwyczaj poświęciłby po prostu czas na trening, ale tym razem rozważał alternatywy. Niemniej po chwili rozmyślań, okazało się to być najlepszą opcją. Jeśli jego plany miały odnieść optymalny skutek, musiał wcześniej jak najwięcej w sobie poprawić.
Na pierwszy cel wziął osiągi swojego ciała, był już nadludzko sprawny, ale wciąż było miejsce na rozwój. Za punkt zaczepienia wybrał Demoniczną Dłoń. Wcześniej próbował rozszerzyć jej działanie na cały organizm, błędnie interpretując to, jak wykorzystywała energię którą ją karmił. Nie była to moc magiczna, a życiowa, przez co skorupa wokół jego ręki zachowywała się jak pancerz wspomagany. Nie mógł jej przekierować, mógł jednak spróbować zdublować efekt konwersji i zmieniać zapas zgromadzony wewnątrz własnego ciała w tymczasowe jego wzmocnienie.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline