Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2020, 13:14   #352
Surelion
 
Surelion's Avatar
 
Reputacja: 1 Surelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputacjęSurelion ma wspaniałą reputację
Dom pielgrzyma, późny wieczór 1 lipca 2595

Dziedzic jadł spokojnie w zamyśleniu przełamując chleb ustawiony przez kucharza. Nie zwracał większej uwagi jedzącym za rozliczne nietakty okazane podczas posiłku, choć trudno było powiedzieć że ich nie zauważał. Owszem zauważał i brał nawet nieco za celową prowokację bowiem dzisiejszego wieczora . Ale jak mawiał jego ojciec nie ćwiczy się do krwi konia, który dobrze biegnie, zwłaszcza kiedy właśnie wygrywa dla ciebie wyścig. Tak było z Barthezem i Leonem. Obaj panowie zdawali się rywalizować w ilości faux pas popełnianych przy stole. Ale skoro w ten właśnie sposób chcieli zdeprecjonować swoje sukcesy i właśnie w ten sposób chcieli odebrać swoją nagrodę, to zgodnie z naukami Geofreya Sanguine wypadało im na to pozwolić. W drodze wyjątku, rzecz jasna. Należała im się nagroda, tak jak kostka cukru należy się koniowi po dobrym wyścigu jaki wykonał. Oczywiście, z czasem należy ściągnąć im cugle. I to już wkrótce.

Dziedzic spodziewał się, że jeśli mogli coś jeszcze znaleźć ze śladów to znajdą je akurat na akwedukcie lub zbiornikach. Nie zaskoczyło go to więc. Jednakże, znalezisko poczynione przez tropicieli Alpejczyka mocno przekroczyło skalę oczekiwań dziedzica. I bynajmniej nie chodziło o samą wartość za jaką mógłby je spieniężyć, bowiem gardził tego typu kupieckimi zachowaniami, niegodnymi ani ambasadora, ani syna zacnego domu Snguine. Chodziło o zbliżenie się do prawdy. Prawdy którą zamierzał odkryć i swobodnie wykorzystać do manipulacji wedle własnych zachcianek i potrzeb.

No i jeszcze jedna rzecz, sama wizja krwi świętego w połączeniu z podnieceniem jakie zaoferowała mu ta prosta kobiecina, matka dziewczynki, zdecydowanie zaostrzyło mu apetyty. Rozciął swojego krwistego stęka na dwoje, napawając się wypływającym szkarłatem na talerz. Krew świętego. Krew matki dziewczynki. Poczuł jak biel napływa mu od oczu i jak traci widzenie, słabnie jakby miał zemdleć. Czuł olbrzymie ciśnienie wynikające z tego że nie mógł sobie pofolgować od tak długie czasu przyjemnościom. Tęsknił do przyjemnego kształtu bata w dłoni. Tęsknił bardzo.

Drugie odkrycie dokonane przez jego kuzyna wywołało w nim równie duże zainteresowanie. Fakt iż Neognostyk leżał pod płytą a nie w ziemi, dawało kolosalne możliwości. Oczywiście jeśli tylko by się pozbyć sprytnie straży znajdującej się przy grobie.

No i już wiem co będziemy robić dzisiejszej nocy. Mój boże, co to by była za frajda spojrzeć tej piździe jutro w oczy kiedy będziemy na audiencji w klasztorze. Wiedząc przy tym, że poprzedniej nocy moi ludzie przewracali jak chcieli ciało jej ukochanego i świętobliwego małżonka, niczym nadgniły worek kartofli.

Abdel uśmiechnął się do swoich myśli. Powoli rozpiłowywał mięso napawając wizją się bólu jaką mógłby zadawać gdyby to była żywa myśląca istota.

- Całkiem niezłe Jambonie... - powiedział cicho, przełykając kolejny kęs. Tak to bowiem już jest, że najlepszą przyprawą jest zawsze głód.

- Niech mi pan powie panie Barthez, czy odcisk krwi pana zdaniem raczej należał do kobiety, mężczyzny czy dziecka? I jak rozumiem, pana ludzie już zapewne sprawdzili czy z akweduktu da się przejść do klasztoru nie zauważonym? Miejscowi przeszukali już zapewne wszelkie inne tereny wokół dobrych kilkanaście razy.

Szef nie zdążył odpowiedzieć, zastrzygł uszami i się zaczęło.

- Jeśli dam rozkaz wyjdziecie szybko z pokoju, zamkniecie za sobą drzwi I skierujecie się biegiem ku najbliższemu z najemników lub Sangów. - Rzucił Alpejczyk i dziedzic już wiedział, że coś jest mocno nie tak. Dziedzic przykucnął za stołem jak nakazał szef ochrony.
Uznał jednak, że zapewne jest to znów ten cholerny tłum, zafascynowany w jakiś niezrozumiały sposób cudownymi właściwościami jego frankońskiej kupy.

- Merde! Dajcież mi spokój do diaska. Jeszcze nie zrobiłem. Dopiero trawię... - syknął przez zęby, jednak nie ryzykował sprawdzenia swych przypuszczeń.
 
__________________
"Gdy chcesz opisać prawdę, elegancję pozostaw krawcom. " A. Einstein
Surelion jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem