Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2020, 15:19   #51
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
Mimo relatywnego ciepła, które panowało wewnątrz gmachu ciałem Versany wstrząsnął mroźny dreszcz. Jak sięgała pamięcią odwiedziny w takich przybytkach nigdy nie napawały jej optymizmem. Tak było i tym razem. Na wprost niej stała kobieta, która równie dobrze mogłaby być jej matką. Miała na sobie białą szatę z wyhaftowaną po lewej stronie złotą gołębicą oraz spięte w kok ciemnobrązowe włosy, które gdzieniegdzie poprzeplatane były siwymi pasmami.


- Różne plotki krążą po mieście a propos warunków panujących wewnątrz kazamat. W sumie nic dziwnego. To niezbyt przyjemne miejsce. - ton głosu Versany wyrażał troskę i zmartwienie - Mnie jednak wyjątkowo zaniepokoiły te mówiące o dramatycznej sytuacji kobiet odsiadujących tam wyroki. Siostra zapewne wie co mam na myśli. - brunetka rzuciła pytające spojrzenie w kierunku kapłanki - W obliczu takiej tragedi nie mogłam pozostać obojętna i zdecydowałam się działać. Stąd też moja wizyta tutaj. Kapłanki Shallyi jako pierwsze przyszły mi do głowy. - na twarzy brunetki zawitał serdeczny uśmiech - Tak, więc pozwolę sobie przejść do sedna. Czy istnieje możliwość przekazania darów poprzez ręce sióstr lub towarzyszenie wam w trakcie jednej z wizyt w tym owianym nie najlepszą sławą miejscu?

- Darów? - siostra Berta nieco uniosła brwi jakby nie do końca pewna czy dobrze usłyszała. Brena jak należało na dobrze wychowaną służkę nie pytana nie wtrącała się w rozmowę. Zakonnica uśmiechnęła się po tym momencie zwłoki ciepłym, miłym uśmiechem. - Naturalnie. Każdy datek i wsparcie przyjmiemy bardzo chętnie. - skinęła swoją brązową głową z tymi siwymi nitkami tam i tu na znak, że nie widzi przeszkód.

- Doskonale. Pozwoli więc siostra, że spytam o coś jeszcze, gdyż od dłuższego czasu trawi mnie jedna zagwostka. - Ver zmarszczyła delikatnie brwi - Mianowicie. Jak często, to kobiety schodzą na złą drogę i ile ich odsiaduje wyroki za murami kazamat? Czy wyzwolenie jakim wyróżniają się kobiety z północy odnajduje odzwierciedlenie również na tej płaszczyźnie?

- Kobiety z północy? - służka Białej Gołębicy zmarszczyła czoło na znak, że nie bardzo rozumie pytanie albo przynajmniej wydaje jej się zaskakujące. - Nie byłam na północy więc nie wiem jakie zwyczaje mają za morzem. - odparła tak jakby za morzem, w krainie morskich rabusiów i piratów nie spodziewała się niczego dobrego i godnego naśladowania. - Natomiast kobiet które zeszły na złą drogę obawiam się jest nie mniej niż mężczyzn. Aczkolwiek rzadziej trafiają się morderczynie i rozbójniczki. Częściej cudzołóstwo, sprzedawanie swojego ciała, drobne kradzieże, wyłudzenia, oszustwa a za takie rzeczy rzadko trafiają do kazamat. Więc za murami rzadko jest jakaś kobieta. Jak już to zwykle te oskarżone o herezje. - mateczka o brązowych włosach odpowiedziała z zastanowieniem jakby próbowała z pamięci ogarnąć temat tego pytania. Mogło być tak jak mówiła bo Versana nawet z czasów swojej marienburskiej kariery pamiętała, że właśnie zazwyczaj kobiety pracowały podobnie jak ona i jej rodzicielka albo były oszustkami i naciągaczkami. Przynajmniej z tych które żyły na krawędzi. Rzadko która brała się by wziąć nóż czy pałę i atakować przechodniów dla rabunków czy poważniejsze przestępstwa. To było zdominowane przez mężczyzn.

- Rozumiem a czy często siostrom udaje się nawrócić te zbłąkane duszyczki? Czy raczej to droga bez powrotu? - wdowa spytała wyraźnie zaciekawiona tym tematem patrząc swoimi wielkimi oczami na stojącą na wprost starsza od siebie kobietę.

- Często czy rzadko… Nie mnie to oceniać. - siostra Berta wzruszyła ramionami z przepraszającym uśmiechem, że nie czuje się władna do takiej oceny działań swoich i swoich sióstr. - A mogę zapytać co to za plotki o tej dramatycznej sytuacji kobiet w kazamatach skłoniły cię do przyjścia tutaj? - siostra sama zapytała o to o czym na początku mówiła jej rozmówczyni.

- Tak, to nie tajemnica i w sumie żadna filozofia. - odparła bez chwili zawahania - Z resztą łatwo się domyślić. Grupa kobiet wyjętych spod prawa, zamknięta w izolacji od świata zewnętrznego, zdana tylko i wyłącznie na łaskę kilku z reguły podejrzanych mężczyzn, których uczynki raczej nie ujrzą światła dziennego. - twarz wesołej wdówki wyraźnie posmutniała - To co dzieje się za murami kazamat, zostaje za nimi. Każdy ma prawo zbłądzić i popełnić błąd. Jednak w mojej ocenie to nie strażnicy są od wymierzania sprawiedliwości. Dopuszczając się takich czynów stają się tak samo zepsuci jak te kobiety a może i gorzej. - słowa jej przepełnione były emocjami, gdyż dobrze pamiętała czasy ulicznej kariery i wiedziała do czego skłonni są mężczyźni pokroju Franza, bądź Wąsacza - Nie mam tu rzecz jasna na myśli heretyków, bo Ci z reguły sami skazują swoje dusze na potępienie, nie dając tym samym sobie możliwości powrotu. Co zaś siostra myśli na ten temat? Czy zachowanie, o którym wspominałam przed chwilą nie jest haniebne? - wdowa uniosła prawą brew czekając z ciekawością na to co odpowie jej kapłanka.

Kapłanka milczała chwilę gdy jej gość mówił swoje racje. Milczała też chwilę gdy Versana skończyła mówić. Siostra Berta przestała się uśmiechać i na jej twarzy pojawił się wyraz zastanowienia. - Skąd pomysł, że w kazamatach dzieje się coś niestosownego co nie powinno się tam dziać? - zapytała w końcu podnosząc wzrok na swojego gościa. - Mówisz mocne słowa. Poważne oskarżenia. A przecież nie było cię tam chyba. Wątpie by ktoś od kogo słyszałaś takie niestosowne plotki był wewnątrz biorąc pod uwagę kto przebywa w tej placówce. Jeśli masz jakieś podejrzenia, poza plotkami jakie mogą wywołać tylko niesnaski i niepokoje wówczas zgłoś je odpowiednim władzom. Dlatego pytam, skąd masz takie plotki dotyczącym tego miejsca. - zapytała głosem nadal spokojnym chociaż już bardziej poważnym niż łagodnym.

- Zjawiłam się tu raczej po to aby te plotki potwierdzić, bądź rozwijać a nie je rozpowszechniać. - Versana z pełnym spokojem odpowiedziała siwiejącej Shallyance, której pytanie brzmiało niczym zarzut - Dlatego też przyszłam tutaj. Z tego co mi wiadomo i co tajemnicą nie jest to siostry odprawiają tam nabożeństwa i udzielają spowiedzi. Stajecie się tym samym często jedynymi powierniczkami tajemnic, trosk i zmartwień skazanych na odsiadkę. Zaś skąd moich uszu doszły takie szepty? - pomimo tonu siostry zakonnej, Ver wypowiadała się wciąż łagodnie niczym Greta - Wspieram ludzi, o których świat zapomniał, których domem często stała się ulica. Ci ludzie zaś różny bagaż doświadczeń niosą na swych barkach a co za tym idzie odmienne historie życiowe. Nie tylko siostry pamiętają o tych w potrzebie, względem, których większość odwróciła się plecami. - mówiła spokojnie a zarazem pewnie - To, że moja sytuacja jest lepsza od pozostałych nie daje mi podstaw by usiąść na laurach. Daje mi możliwość by pomagać innym. W tym zaś chyba nie ma nic złego? Nieprawdaż? - mówiła wierząc w każde wypowiedziane przez siebie słowo. Wszak bracia i siostry ze zboru także, byli w pewnym sensie zepchnięci na margines i zapomniani przez ogół a Ver często im pomagała. To zaś czyniło jej słowa prawdziwymi. Naturalnie zachowała ten drobny szczegół dla siebie.

- To dobrze. To bardzo dobrze. Cieszę się, że jesteś tak szlachetną osobą by nie myśleć tylko o sobie. - kapłanka powiedziała nieco łagodniej chociaż uśmiech nie wrócił na jej lico. - Ale jeżeli dobrze rozumiem powtarzasz to co usłyszałaś od kogoś. A ten ktoś raczej w tym miejscu nie był o jakim rozpowiada takie niestworzone historie. Więc być może ten ktoś wprowadził cię w błąd lub sam żyje w błędzie. Poproś tą osobę tutaj, może jak porozmawiamy to ta sprawa się wyjaśni. - starsza siostra mówiła jakby chciała wyjaśnić to nieporozumienie i zależało jej na tym by zweryfikować te słyszane na ulicy plotki o jakich mówiła Versana. Zwłaszcza, że jak delikwent trafiał do tych lochów to najczęściej albo wychodził nogami do przodu albo na szafot z okazji jakiegoś festynu. Co znacznie ograniczało liczbę potencjalnych świadków jacy mogli wrócić za mury i opowiadać co tam się działo.

- Natomiast ja w przeciwieństwie do owej twojej znakomicie poinformowanej osoby bywam razem z moimi siostrami w kazamatach. To nie jest miłe miejsce. Ale też osoby jakie tam przebywają nie trafiają tam za błahostki. Także kobiety. Których swoja drogą wcale tak wiele tam nie ma. Są takie okresy, że nie ma tam żadnej. Niesiemy pomoc także i tam. Gdyby działy się tam takie rzeczy o jakich rozpowiada ta świetnie poinformowana osoba to myślę, że coś byśmy zauważyły albo usłyszały. - siostra w białym habicie powiedziała tak jakby uważała, że ktoś życzliwy wprowadził Versanę w błąd na temat miejskich lochów i to sprowadziło tą życzliwą osobę z takimi pytaniami przed oblicze siostry Berty.

- Masz racje siostro. - odparła wysłuchawszy rady kapłanki - Przy nadarzającej się okazji przybędę tutaj z tą osobą. Biorę jednak pod uwagę fakt, że jeżeli informacja to byłaby prawdą. Człowiek taki może obawiać się ewentualnej zemsty ze strony ludzi, których oskarża. - brunetka niemalże z ulgą spojrzała na duchowną z gołębicą na piersi - Nie ukrywam jednak również, że fakt iż bywają okresy w trakcie, których w obrębie kazamat nie ma żadnej, podejrzanej ani skazanej stawia prawdziwość takich zarzutów pod dużym znakiem zapytania. Jak zaś sprawy mają się teraz? Ile aktualnie kobiet siedzi za przysłowiowym kratkami?

- Tylko jedna. I chociaż żal mi tej biednej duszczyczki to jednak znamię jej winy jest oczywiste. Bardzo boleję nad tym, że nic nie możemy dla niej zrobić więcej. - kapłanka rozłożyła dłonie w geście bezradności nad losem tej nieszczęśniczki. - Natomiast czy są prawdą te zarzuty to byłabym bardzo zdziwiona. Właściwie musiałyby pochodzić od kogoś kto przebywał w tym miejscu. A potem go czy ją wypuszczono. Chyba zdajesz sobie sprawę jak bardzo jest to prawdopodobne. - siostra uniosła brwi by jeszcze raz podkreślić jak jej zdaniem wątłe podstawy mają takie oskarżenia. Prawie nie zdarzało się by któryś ze skazańców żywy opuścił kazamaty i sobie dalej hasał po mieście. Na kazamaty skazywano za ciężkie przestępstwa za które prawie zawsze były wyroki śmierci. Tylko rodzaj egzekucji się różnił. Ale do czasu wykonania słusznego wyroku skazańcy przebywali właśnie w kazamatach. Inni więźniowie praktycznie się tam nie trafiali.

- Ale skoro są takie plotki to może i jest w nich ziarno prawdy. Zbadam tą sprawę. Byłoby mi łatwiej gdybyś przyszła tutaj z tym kimś od tych plotek. Może chodzi o zwykłe nieporozumienie. Albo oszczerstwo. Szczerze mówiąc to wydaje mi się bardziej prawdopodobne niż takie historie o jakich słyszałaś. - rozmówczyni Versany wyglądała jakby podjęła jakąś decyzję w tej sprawie na wszelki wypadek gdyby to jednak nie były tylko czcze plotki i wymysły. - Obiecuję, że porozmawiam sam na sam z tą osobą i chciałabym tylko wiedzieć skąd bierze takie informacje. Jeśli natomiast ta osoba obawia się porozmawiać nawet ze służką Białej Gołębicy no to chyba rozumiesz jak “wiarygodna” jest taka osoba i jej “informacje”. - kapłanka nadal nie wydawała się przekonana co do wiarygodności tych pogłosek i nie omieszkała tego podkreślić. Z wszystkich sług bożych właśnie kapłanki Gołębicy cieszyły się zwykle największym zaufaniem ze względu na ich powszechnie znaną dobroć i miłosierdzie. To nie były srogie kapłanki Sigmara czy Ulryka tylko te które leczą, pomagają i są przyjaciółkami potrzebujących. Wsparcie siostry mogło też dodać autorytetu takim zarzutom gdyby okazały się mieć podstawy. Odmowa takiej rozmowy zaś stawiała wiarygodność takich zarzutów na równi ze zwykłymi, ulicznymi, złośliwymi plotkami jakich było pełno po straganach i ulicach.

- Znamię jej winy jest oczywiste? - powtórzyła ze zdziwieniem słowa kobiety w bieli - Czy to by oznaczało, że jest naznaczona… - zaszeptała delikatnie przysłaniając swoją dłonią usta i pochylając się w stronę starszej od siebie kobiety - …przez Chaos? Jest mutantką?

Przedstawicielka bogini miłosierdzia zwlekała chwilę z odpowiedzią. Jakby zastanawiała się nad tym co powiedzieć. W końcu jednak kontynuowała tą rozmowę. - Chyba można tak to ująć. - powiedziała cicho.

Z twarzy Versany zniknął serdeczny uśmiech, który zazwyczaj towarzyszył jej w trakcie rozmowy z ludźmi spoza zboru. Teraz jednak jego miejsce zastąpiły smutek i przygnębienie, które były tak samo prawdziwe jak wypowiadane kilka chwil wcześniej słowa tyczące się pomocy innym. Przecież w każdej chwili to ona bądź któryś z jej braci bądź sióstr mogli znaleźć się na miejscu tej nieszczęsnej dziewczyny. Mimo to nie odczuwała lęku a swoimi przemyśleniami nie zamierzała dzielić sie ze stojącą na wprost niej kobietą.

- Skoro nie jesteście w stanie jej pomóc. Zapewne czeka ją stos. - mówiła raczej cicho a mimo to dało się wyczuć nutę żalu nad losem skazanej - Wiadomo kiedy? - złożyła obie dłonie przeplatając ich palce na wysokości swoich bioder.

- To już nie zależy ode mnie. - odparła kapłanka kręcąc swoją brązową głową przetykaną srebrnymi nitkami.

- Myślałam, że data egzekucji została już wyznaczona. - odparła nieco zdziwiona trzydziestolatka - Znając zaś zwyczaje panujące w kazamatach uczynią z niej widowisko. Hmmmm… - brunetka zadumała chwilę - Wiadomo kim była ta kobieta? Co z jej rodziną? Matce, o ile w ogóle miała z nią kontakt zapewne pęka serce.
 

Ostatnio edytowane przez Pieczar : 21-08-2020 o 17:24.
Pieczar jest offline