Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2020, 11:41   #47
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Post wspólny - o sprzątaniu itp.

Pół-orczyca zamknęła się w komnacie, którą zaklepały sobie z Vaalą usiłując jednocześnie posprzątać panujący tam bajzel, jak i rozładować złość. To drugie szło jej nieco gorzej. Nie przywaliła jeszcze pół-elfowi za opuszczenie pola walki podczas walki, co w jej głowie było równie niehonorowe co zdradzieckie, tylko dlatego, że nie było na to czasu. Wiedziała, że nawet jeśli puści mu to płazem, to brak zaufania pozostanie w jej sercu na długo.

Pokój musiał wcześniej należeć do mężczyzny. Przy sprzątaniu Mmho odnalazła rzeczy, które mogłyby być jego prywatnymi. Pierwszą na którą się natknęła był piękny zestaw ciężkiej zbroi płytowej który jednak każdy doświadczony wojownik rozpozna jako pancerz ceremonialny. Nie nadający się do użycia na polu bitwy. Dopasowany do umięśnionego mężczyzny postury człowieka lub półelfa. Kolejną był przenośny ołtarzyk w kształcie napierśnika ze świętym symbolem w postaci miecza wpisanego w słoneczny okrąg.

Trochę czasu zajęło jej układanie i przeglądanie przepowiedni, opisów i tekstów dotyczących różnego rodzaju apokalips i końców świata dotyczących różnych światów.
Zestawu dziwnych kart w skrzyneczce. Wolała nie dotykać. Położyła go wysoko na półce. Podobnie uszkodzony teleskop, który wymaga nowej soczewki.
Po dokładnym układaniu, myciu, pucowaniu, jej emocje związane z walką opadły. Nim opuściła posprzątaną komnatę, przyjrzała się jeszcze mapom astrologicznym, które w niej znalazła. Postanowiła zabrać je ze sobą, by pokazać swoim towarzyszom. Może ktoś z nich będzie potrafił je odczytać i wykorzystać?
Nie wiedziała ile czasu zajęło jej sprzątanie, ani gdzie jest Vaala. Podejrzewała, że druidka albo zajęła się sprzątaniem kuchni albo została na warcie na zewnątrz.
Mmho wychodząc na korytarz postanowiła najpierw sprawdzić, czy nie znajdzie druidki w rozwalonej kuchni.
- Hej Mmho, podoba ci się? - z jednego z pokoi wyszła Imra niosąca jedną z sukni jakie znalazła w pokoju.
- Myślę, że dobrze komplementuje twoją karnację - dodała przystawiając materiał do półorczycy ale nie dotykając jej. - Jeśli ci się podoba to w najbliższym mieście znajdziemy krawca aby ją dopasował do ciebie.
- Chcesz żeby Mhograah nosiła elfie kiecki, bo…? To miejsce na dokończenie zdania - poinformowała, w razie gdyby Imra nie zrozumiała jej pytania. Pół-orczyca stała bez ruchu. Przez chwilę przyglądała się kiecce, ale teraz skupiła wzrok na elfce, nieufnie próbując odczytać jej intencje.
- Nie wydaje mi się aby ta była elfia. Przynajmniej nie takie nosili w moim świecie. Krój w ogóle nie pasuje, za dużo ozdób w niewłaściwych miejscach… no ale kto wie skąd poprzednia właścicielka je miała - Imra krytycznie spojrzała na odzienie. - Niemniej zwyczajnie proponuję. Nie mam pojęcia czy na co dzień nosisz się tak jak tu przybyłaś. Zbroje są użyteczne, ale czasem miło móc przyodziać się w coś bardziej kobiecego. Jak nie chcesz to bez wyrzutów sumienia sobie przygarnę całą szafę.
- Na co dzień? - zapytała Mmho, po czym uśmiechnęła się delikatnie, chociaż była wyraźnie rozbawiona. - Moje plemię na co dzień nosi się w najbardziej kobiecym stroju świata, albo światów. Preferujemy zgodnie z Matką Naturą nagość, przedstawiającą nasze piękne kobiece ciała w pełnej okazałości. Podkreślamy ją koralami, naszyjnikami i rozmaitymi ozdobami natury, lub kośćmi pokonanych przez nas wrogów. - Pół orczyca zrobiła krótką pauzę. - Polecam - jej uśmiech poszerzył się - jestem pewna, że wyglądałabyś w takim stroju przepięknie pół-smoczyco - Mmho mrugnęła jednym okiem do Imry.
- Dokładnie to samo mi powiedział pewien zbyt pewny siebie goblin. Glazgor, parszywa gnida. Czasem za nim tęsknię - Imra wspomniała z rozrzewnieniem zielonego zbereźnika. Na moment odpłynęła we wspomnienia aby po chwili się otrząsnąć.
- O ile chodzenie w fetyszach brzmi kusząco wolę was nieco poznać nim się poczuję na tyle swobodnie. No ale ja tu cię zajmuję a jeszcze tyle mam pracy! - Imra skarciła palcem powietrze. Odwzajemniając mrugnięcie zniknęła na nowo w pokoju.
Mmho co prawda miała ochotę rozwinąć temat chodzenia w fetyszach, chciała też zapytać pół-smoczycę (jak w głowie sama zaczęła ją nazywać, zamiast pół-elfką) o znajomość astrologii, ta jednak szybko zniknęła w swoim pokoju. Uznając, że będzie ku temu jeszcze okazja, ruszyła w dalszą drogę w stronę kuchni.
Nie dane jej jednak było dotrzeć tam w spokoju - w korytarzu pojawił się Wędrowiec, niosący na ramieniu kilka pogiętych napierśników. Widząc papiery w ręku Mmho, odłożył delikatnie pancerze i podszedł do półorczycy, zerkając na mapy.
-Udało ci się znaleźć jakieś zapiski? Czy mógłbym je zobaczyć?
- Znasz się na astrologii? - zapytała zielonoskóra. - W kajucie były też zapiski, mogę ci je pokazać. Ostrzegam, że są bardzo pesymistyczne - dodała ruszając w stronę komnaty, by zaprowadzić do niej Wędrowca.
- Nie jestem specjalistą, ale mam trochę wiedzy na różne tematy. A zapiski chętnie obejrzę, może powiedzą nam więcej o poprzedniej załodze, jakby pesymistyczne nie były - stwierdził ten, ruszając za nią.
- Jasne. Daj znać jeśli wyczytasz z tego wszystkiego coś interesującego - poprosiła Mmho.
Zaprowadziła Wędrowca do posprzątanej kajuty, którą miała dzielić z Vaalą. Już w środku podała mu zapiski apokaliptyczne, wszystkie które znalazła.
- Kajutę najwyraźniej zajmował wcześniej mężczyzna. Została po nim też zbroja ceremonialna, ołtarzyk. Aaaa… i jakieś dziwne karty. Wolałam ich nie ruszać - wskazała palcem pudełeczko umieszczone wysoko na szafie, obok którego leżał też popsuty teleskop.
Wędrowiec przez dłuższą chwilę przeglądał mapy, następnie zaczął wczytywać się w zapiski. Mmho mogła już zacząć tracić cierpliwość, kiedy automaton odłożył papiery, układając je równo na biurku, posegregowane według sfer.
- Zadziwiające… Poprzednia załoga musiała odwiedzić, lub przynajmniej mieć styczność z wieloma sferami materialnymi, światami takimi jak nasze. O, tutaj są mapy nieba mojego świata, ale też kilku innych, może któreś są z twojego. Rozpoznajesz któreś z tych zbiorów gwiazd? - rozłożył część map - W jednym przypadku nawet wydaje się, jakby dwa plany miały prawie identyczny widok nieba, zbadam to później…
Dając Mmho czas na obejrzenie map, automaton mówił dalej.
- Reszta to mniej lub bardziej sensowny zbiór tekstów opisujących, jakie zagłady mogą spotkać przeróżne plany materialne. Mój świat ma zginąć, gdy potężne i wypaczone istoty zwane Daelkyrami dopną swego i doprowadzą do pełnej koniunkcji i wchłonięcia go przez sferę szaleństwa Xoriat. Opowiem wam o nich więcej, jeśli będziecie chcieli. Widzę tu też wzmianki o tej bestii, którą widziała Vaala, oraz że nie jest unikatem. Ciekawy ma być też lost jakiegoś Torilu, w którym kolejna śmierć bogini magii ma ją jakoś potwornie wypaczyć… Wygląda na to, że mieszkaniec tej kajuty nie tylko interesował się planami, ale też tym, jakie czeka je koniec. Pytanie: dlaczego? - rzucił, sięgając po pudełko z kartami i zaglądając do środka. Te skojarzyły mu się… z Vistani o których słyszał niejasne plotki. Wędrowcach przemierzających Plan Cienia w taborach pełnych kolorowych wozów. Nomadach, którzy wydawali się być odporni na subtelną powolną korupcję ciała i umysłu jaka następowała na tym planie.
- Nie rozpoznaje żadnego - odpowiedziała pół-orczyca, nie przeglądając map zgodnie z prośbą Wędrowca - już je oglądałam - dodała w ramach wyjaśnienia swojego zachowania. - Nie znalazłam też zapisków o końcu świata, dotyczącego świata który mógłby być chociaż podobny mojemu. Zauważyłam jednak, że część przepowiedni jest niekompletna. Kajuta była dobrze przeszukana, więc można przypuszczać, że część z nich mogła zostać zabrana. Przeszukaliśmy jednak najeźdźców, nie przypominam sobie by któryś miał przy sobie jakieś zapiski, albo cokolwiek innego ciekawego. A te karty? To coś specjalnego? - zapytała. Mmho wbrew przypuszczeniom nie wydawała się przy tych słowach specjalnie zniecierpliwiona, wręcz przeciwnie. Gdyby mieli tu ciepłą herbatkę mogłaby ją spokojnie teraz sączyć z Wędrowcem rozmawiając o końcu świata, jak o jutrzejszej prognozie pogody.
- W tym miejscu i otoczeniu niekoniecznie, chociaż nie jest to zwykły zbiór kart - odparł automaton, powoli je przeglądając - Podobnymi posługują się grupy nomadów podróżujące po Planie Cieni. Ten członek załogi raczej nie był jednym z nich, moim zdaniem raczej miał z nimi jedynie styczność podczas swoich poszukiwań. Wydaje mi się, że badał przepowiednie, szukał sposobu na przewidzenie przyszłości… Może chciał zapobiegać katastrofom, albo je przyspieszać? W jakiś sposób na nich korzystać? - Wędrowiec rzucił kilkoma pytaniami, jakby zastanawiał się na głos.
- Mam nadzieję, że chodziło o zapobieganie. Hmm… możemy dowiedzieć się jakie rzeczy osobiste zostały po innych członkach załogi. Może wiedza o ich grupie jako całości powie nam więcej o możliwych zamiarach jakie mieli - powiedziała Mmho. Pół-orczyca zaczęła zbierać przejrzane już przez Wędrowca przepowiednie i nieśpiesznie odkładać je na miejsce, która wyznaczyła dla nich wcześniej na półce. - Inni członkowie załogi też mogli prowadzić jakiekolwiek zapiski - zasugerowała.
- Nie natrafiłem jeszcze na żadne, ale nic tego nie wyklucza - zgodził się automaton - Może i Statek po uruchomieniu na pełnym zasilaniu będzie zdolny i skłonny do podzielenia się większą ilością informacji, jeśli jego pamięć nie jest aż tak uszkodzona.
- Statek? No tak… Statek… - mruknęła sceptycznym tonem głosu zielonoskóra. - Na zapiski nie trafiłeś czy osobiste rzeczy? Imra znalazła jakieś suknie. A więc nasz rycerz od przepowiedni miał tu jakąś towarzyszkę.
- Zapewne cała załoga była niegdyś awanturnikami, dopóki nie trafili na Statek. Dostrzegam tu pewną analogię… Z zapisków niestety dotąd nic więcej nie odnalazłem, poza korespondencją tej kobiety - była dość… popularna.
- Rozumiem - powiedziała pół-orczyca - czyli póki co nie mamy nic innego - podsumowała. Mmho zaczęła zwijać mapy nieba, by je również odłożyć na półkę. Do schowania zostały teraz już tylko karty. Wędrowiec przyjrzał się talii po raz ostatni, jakby próbując coś z niej odczytać, po czym oddał ją półorczycy.
- Jutro spróbuję odczytać z tych przedmiotów przynajmniej część ich przeszłości
- Dobrze. W takim razie wracam szukać Vaali. Myślę, że zaszyła się w kuchni, albo została na zewnątrz na straży - powiedziała orczyca, kierując się w stronę wyjścia z kajuty. Otworzyła drzwi i stojąc w progu, czekała czy Bezimienny też ruszy z miejsca, co też ten zrobił, przechodząc ostrożnie jakby nie obawiał się że coś uszkodzi. Następnie udał się do sterówki, oczekiwać na przywrócenie funkcji statku.
Mmho zaś podążyła do kuchni, sprawdzić czy nie skryła się tam druidka.
***
Tymczasem w kuchni, w najlepsze buszował Kvaser. Miecz oraz łuk leżały luźno zawieszone na jednym krześle, gdy niziołek dziwnie fachowym i rozmarzonym okiem dokonywał inspekcji półproduktów, warunków do wypieku oraz pod nosem wyklinał na czym świat stoi, iż nikt najwidoczniej nie zajmował się tutaj uprzednio szlachetnym fachem cukiernictwa - chociaż bardziej chyba chodziło mu efekty tego rzemiosła niż docenienie ludzi pracy.
- Hmmm… - mruknęła zielonoskóra wchodząc do pomieszczenia kuchennego - to ty - powiedziała, jakby spodziewała się kogoś innego. - Sprzątasz tu czy szukasz jedzenia?
- Szukam rzeczy które mogą pomóc w robieniu dobrego jedzenia - niziołek wściekle zaakcentował słowo “dobrego” - potem będę szukał kogoś kto będzie mi pichcił - zaśmiał się w głos.
Zielonoskóra zaśmiała się, na wieści że niziołek będzie szukał kucharza dla siebie.
- Powodzenia - powiedziała. - Jakby co moje umiejętności kulinarne są bliskie zera. Vaala coś wspominała o gotowaniu. Właśnie, widziałeś ją?
- Nauczysz się - uśmiechnął się żartobliwie - nie, nie widziałem - zamknął jedną z szafek - idę do sali nawigacyjnej, trzeba będzie wybrać kapitana jak statek się obudzi, to dobre miejsce na pogadanki. Sądzę, że Vaala prędzej czy później też się tam zjawi.
- Aha. Sprawdzę jeszcze, czy nie ma jej na zewnątrz - powiedziała Mmho, po czym skierowała się w swoją stronę.

***

- Vaaala?! - krzyknęła pół-orczyca wystawiając głowę zza drzwi i wzrokiem przemierzając przez powierzchnię sterówki. Wygladało na to, że jest w trakcie poszukiwań druidki.
- Tu jesteśmy - powiedział Harran, podnosząc się nieco, by Mmho go zobaczyła. - Przyjdziesz do nas?
- Co jest?! - Odkrzyknęła Druidka, nadal siedząc, jak siedziała.
- Nic. Zastanawiałam się, gdzieście się podziali - odpowiedziała Mmho, kierując się w ich stronę.
- Siedzimy na straży. Sta-tek gadał żeby się pilnować - Powiedziała Vaala również już zwyczajowym tonem, podchodząc na wszystkich czterech do krawędzi daszku.
- Zapraszam na górę - powiedział zaklinacz. - Stąd jest bardzo dobry widok - dodał.
- Gadał też różne inne rzeczy, ale widzę, że na razie wszyscy są zajęci sprzątaniem. Nasza komnata - tu Mmho zwróciła się do Vaali - lśni czystością. Musiał wcześniej zamieszkiwać ją jakiś rycerz. Znalazłam jego zbroję, ale taką pokazową, nie nadającą się do walki - powiedziała, po czym zaczęła wspinać się na daszek, zwinnie i bez problemów, a Vaala wyciągnęła do niej dłoń, by pomóc.
- Mnie sprzątanie jeszcze czeka - powiedział Harran, w widoczny sposób nie przejmując się bałaganem i przyszłymi porządkami.
- Niestety, bałagan nie ucieknie - odpowiedziała Mmho, korzystając z pomocy Vaali, chociaż wcale tego nie potrzebowała i uśmiechając się do niej przy tym. - Coś ciekawego wśród tych widoków? - zapytała.
- Zależy, co kto lubi - powiedział zaklinacz. - Ale ogólnie biorąc stwierdziliśmy zgodnie, że takie widoki nam nie odpowiadają. - Spojrzał na Vaalę.
- Pusto i nudno - Dodała Druidka, wciągając Półorczycę bez większych problemów na daszek. Taka mała a tyle krzepy??
- To prawda - odpowiedziała Mmho, gdy była już obok nich. Rozejrzała się by przypomnieć sobie panujące ze statku widoki - brakuje tu pięknego nieba i słońca.
Zielonoskóra usiadła obok Vaali.
- Cokolwiek niepokojącego, bardziej niż samo to miejsce?
- Pusto i nudno - Powtórzyła Druidka, na moment się uśmiechając.
- Za to na towarzystwo nie narzekam - odparł Harran. - Ale jeszcze trochę i ruszymy, więc widok stanie się ciekawszy.
- Jak już nie będzie trzeba siedzieć na warcie, sprzątniesz ze mną kuchnię? - zapytała Mmho, kierując pytanie do Vaali.
- Dobra - Padła krótka odpowiedź.
- Jeśli coś trzeba będzie naprawić, to wołajcie - powiedział zaklinacz.
- Może tak się zdążyć - odpowiedziała Mmho - rozumiem, że jesteś wprawiony w naprawach?
- Z pewną pomocą magii potrafię naprawić różne rzeczy, pod warunkiem, że nie zgubiono znacznej części tego czegoś - odparł.
- Rozumiem. Przydatne - powiedziała Mmho kierując lekki uśmiech do maga. Po czym zmarszczyła brwi i bardziej zaniepokojone spojrzenie przeniosła na Vaalę.
- Jak się czujesz? - zapytała, jednocześnie szukając wzrokiem ran na jej ciele. Po chwili zauważyła na łydce nieco jeszcze zakrwawiony ślad po dzisiejszych przeciwnikach. To chyba była piła jednego z tych skarabeuszy? Rana była jednak mała i już w sumie zaschnięta.
- No… normalnie - Vaala wzruszyła ramionkami, wpatrując się w Mmho - A co?
- Nic. Tak sprawdzam - odpowiedziała jej Mmho z nutą troski. Pół-orczyca chyba jako jedna z niewielu nie odniosła żadnej rany. - A twój orli przyjaciel? - zapytała.
- Rany przeżył, ale jest na mnie zły - Vaala momentalnie się zasępiła, po czym z naburmuszoną miną wbiła spojrzenie gdzieś w horyzont.
- Wydobrzeje - zapewnił ją zaklinacz. - I w końcu wybaczy - dodał.
- Od tego są przyjaciele - odezwała się Mmho. - Nie spodziewałaś się, że narazisz go na cierpienie. Musi być ci ciężko na sercu, chociaż wiesz, że na całe szczęście nie doznał żadnego trwałego urazu. -
Mmho nie starała się pocieszać Vaali na zasadzie "a tam wszystko będzie dobrze", tylko zrozumieć jej emocje i nostalgiczne samopoczucie.
Vaala minimalnie oparła się o siedzącą obok Mmho ciałem, a i po chwili głową.
- Skoro tak gadacie… - Mruknęła.
- Mamy rację - zapewnił ją Harran.
Zielonoskóra objęła druidkę w talii, delikatnie się przy tym uśmiechając.
- Nie wiem czy to miejsce i czas, ale póki On śpi, jeśli faktycznie śpi, to powiem wam, że nie podoba mi się, jak to ujął toksyczna natura nowego serca. Jeśli do tej pory był neutralny, a teraz z toksycznym sercem stanie się zły? - wyraziła głośno swoje wątpliwości.
- Pytanie, czy stare serce było lepsze, niż to nowe - odparł Harran. - Miejmy nadzieję, że neutralność statku nie zależy od serca.
- Ten cały sta-tek nie jest żywy… a gadacie o nim jakby był? Neutralny, zły, to tylko nazwy - Mruknęła Vaala i przymknęła oczy.
- Żywy to on może i nie jest, ale myśli i ma serce - odpowiedział zaklinacz. - A czy Wędrowiec jest tak do końca żywy?
- Konstrukt? Też nie… - Powiedziała Druidka.
- A może działać i nie wiadomo, jak postąpi w danym momencie - stwierdził Harran. - A te nazwy mniej więcej sugerują, czego po kim można się spodziewać.
- Mniej... wilk jest zły, jak zje zająca? Albo chłopa, co się w lesie zgubił? Krowa jest dobra, bo daje mleko i mięso z niej jest? - Vaala, wciąż z przymkniętymi oczkami, lekko sobie ziewnęła.
- Jeśli zje naszego zająca, to jest zły. - Harran się uśmiechnął. - Ale raczej w kategoriach zły, dobry, neutralny oceniamy działania istot myślących. Jeśli kogoś okradnę, to raczej nie będzie to czyn dobry - dodał.
- Mówiąc zły, miałam przede wszystkimi na myśli nikczemne plany lub destrukcyjne zachowania względem nas, czy też wykorzystanie nas do zrobienia czegoś. Macie rację, nie ma co snuć teorii. Nie ufam mu, bo jest maszyną, która w przeciwieństwie do Bezimiennego nie posiada ciała na nasz wzór, więc jest dla mnie dziwna. W dodatku kiedy tu jesteśmy, jest wszędzie i wszystko widzi - powiedziała Mmho, po wysłuchaniu co jej towarzysze mają do powiedzenia odnośnie kategoryzowania jako zły, neutralny czy dobry. - Chcesz się zdrzemnąć? - zapytała półszeptem, zerkając w stronę twarzy Vaali. Pogładziła ją przy tym wolną ręką po czole.
- Tylko chwilę odpocząć... - Mruknęła Druidka, po czym przelotnie się uśmiechnęła na gładzenie po czole, nie otwierając oczu - ...w ciszy… - Dodała po chwili.
- To ja was zostawię - powiedział Harran, który w tym momencie poczuł się całkiem zbędny. - Przyjemnego odpoczynku - dodał cicho, po czym, równie cicho, opuścił dach sterówki.

- Odpoczywaj gwiazdeczko - szepnęła Mmho, jeszcze raz gładząc druidkę, a po tym przestając, nie chciała zakłócać jej odpoczynku. Ta z kolei, trochę jakby bardziej się do Półorczycy przytuliła.
- Popilnujesz mnie? - Szepnęła.
- Oczywiście - odpowiedziała pół-orczyca. Przez chwilę jeszcze przyglądała się Vaali, a po tym skupiła wzrok na widokach i czujnej obserwacji otoczenia.

~

Po niecałym kwadransie Vaala otwarła ślipka, i zerknęła na Mmho.
- Co tam? - Spytała.
- Pusto i nudno - odpowiedziała Mmho naśladując słowa Vaali, tym razem jednak z większym dla nich zrozumieniem. - Lepiej się czujesz?
- Trochę odpoczęłam… ja spać nie muszę prawie wcale… dalej mnie ręce bolą - Powiedziała dziewczyna.
- Ręce? - zdziwiła się Mmho, machinalnie przyglądając się ręką Vaali jakby mogła znaleźć na nich odpowiedź… na co Druidka westchnęła, zerkając Mmho prosto w oczy.
- Od machania skrzydłami - Wyjaśniła następnej osobie.
- Ah - westchnęła Mmho - już rozumiem. Mogę ci je wymasować - zaproponowała pół-orczyca. A Vaala roześmiała się, odrobinkę nawet w trakcie jakby… chrząkając.
- Tak jak i Harran - Powiedziała w końcu.
- Hmm… czyli jesteś już po masażu? To dobrze. Rozluźnienie mięśni pomaga na ból - wyjaśniła przestając patrzeć na Vaale a kierując wzrok w przestrzeń. - Sprzątałam naszą kajutę - dodała, jakby chcąc zmienić temat. - Znalazłam tam jakieś przepowiednie o końcach różnych światów.
- Nic mi nie masował - Szturchnęła ją łokciem, po czym się zasępiła. Przez chwilę chyba nad czymś myślała…
- Ja potrzebuję artefakt, inaczej mój dom spotka zagłada.
- Artefakt? - zdziwiła się zielonoskóra - Coś konkretnego? - zapytała, a jednocześnie przeniosła ręce na jej ramiona, po czym przesunęła w dół aż do łokci, po drodze próbując wyczuć najbardziej napięte mięśnie.
- Serce Ziemi. I już myślałam że mam, ale te od sta-tek to inne. Muszę szukać dalej… - Vaala wzruszyła minimalnie ramionami.
- Aha - powiedziała pół-orczyca, zaczynając delikatnie masować te mięśnie, które uznała za sztywne - powinnaś przeczytać te przepowiednie. Jest tam coś o istocie, której nazwę dziś wspominałaś. Tarrasque? Może więc też coś o twoim świecie, co ci pomoże.
Na słowa o Tarrasque Vaala cała zesztywniała. I to tak naprawdę. Stała się nagle jak z kamienia, a ręce, gdzie Mmho ją dotykała, wyraźnie wprost wibrowały. Genasi spojrzała na Półorczycę, po czym wyjątkowo powoli pokręciła przecząco głową ze łzami w oczach.
Mmho milczała, zdając sobie sprawę, że to jej słowa wprawiły Vaale w taki nastrój. Cóż, chciała pomóc i tak czy inaczej,

Kobietyuważała, że druidka powinna wiedzieć o znalezisku. Gładziła ją delikatnie czekając i dając jej czas na poskładanie myśli.
- Ty przeczytaj i mi opowiesz - Vaala w końcu przerwała ciszę, po czym ruszyła się z miejsca...bardziej ku Mmho. Wyglądało jakby miała zamiar ją pocałować, zbliżając swoją twarz do jej twarzy.
- Dobrze - powiedziała Mmho, nie poruszyła się przy tym, tylko spojrzała Vaali w oczy. Ta z kolei… przytknęła swoje czoło do czoła Wojowniczki. Przymknęła oczka, uśmiechnęła się, po czym głęboko odetchnęła przez nos, zupełnie jakby chciała poczuć zapach Mmho.
- Jesteś głodna? - Spytała nagle, uśmiechając się lekko, wciąż z zamkniętymi oczami.
- Dziękuję. Nie jestem - odpowiedziała pół-orczyca. Ona nie zamknęła oczu, przyglądała się Vaali. Pogładziła po policzku.
- To nie muszę nic pichcić - Odparła Vaala, zupełnie jakby tylko głód(lub jego brak) jedynie u Mmho, miały dla niej jakieś znaczenie…
- Noszę pierścień, nie odczuwam dzięki niemu takich potrzeb - wyjaśniła zielonoskóra - podczas wojny, to bardzo przydatna rzecz. Nie musisz martwić się dodatkowo kwestią zdobycia jedzenia. A w moim świecie wojna trwała wiele lat. Myślę, że statek zaraz się obudzi. Powinniśmy iść do sali nawigacyjnej.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline