Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2020, 17:20   #95
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Billy zaklął, nie zważając na obecność przedstawicielek płci pięknej, z których jedna, na dodatek, była nieletnia. No ale to, co się stało z Silver, nie napawało optymizmem. Wprost przeciwnie. Niestety, nie można było rozwalić małego robala. Los medyczki zawisł na włosku, ale jego ewentualne przecięcie nie zależało od Billy'ego.
A jakby tego było mało, parę osób w głębi sali też miało problemy.

Billy zostawił Nicky na korytarzu, po czym wrócił do hali.
- Gdzie leziesz?? Cofamy się! - Fuknął na snajpera, nadbiegający z boku sierżant.
- A inni? Dadzą sobie radę bez nas? - spytał Billy. - Chyba stale mają kłopoty...

W tym czasie, ranna Nicky, leżąca pod ścianą, oparta o nią plecami, wyciągnęła pistolet. Mając poza ranną nogą, sprawną tylko jedną rękę, wydawało się to najrozsądniejszym posunięciem… co i tak raczej było marną bronią na Xeno, dziewczyna jednak zgubiła gdzieś swój cholerny miotacz ognia.
- A tobie co?? - spytała McNeel.
- Spadłam z suwnicy i chyba jestem połamana - wyjaśniła "Płonąca Sanders".

Pięęknie… coraz więcej rannych, lub wykluczonych z walki, coraz więcej osób niezdolnych do praktycznie niczego.
- Z całym szacunkiem ma'am! Ale prędzej to bym panią… - Zaczął do da Silvy Dawson, ale nie dokończył, widząc pojawiającego się sierżanta.
- Dokończ synku - powiedziała, z wielką pobłażliwością w głosie, pani dyrektor spoglądając przy tym jak na smarkacza.

Denise łkała już bezgłośnie, z twarzą skrytą we własnych dłoniach, wtulona w panią Dyrektor, a Agnes z pistoletem w dłoni uważnie przyglądała się Dawsonowi.
- Jeśli pani dyrektor ma coś mądrego do powiedzenia - odezwał się Billy - to niech to będzie odpowiedź na pytanie, skąd się w kolonii wziął bojowy android. I dlaczego nam pani tym nie powiedziała.
Hawkes… nie wydawał się zainteresowany odpowiedzią na to pytanie. W zasadzie gdy tylko dotarł i zobaczył Holon z facehuggerem na twarzy, milczał wpatrując się w nią wręcz obsesyjnie, a krew odpływała mu z twarzy. Ba… wydawało się że całe jego ciało traciło “barwy”.
- Reynolds… do mnie.- powiedział dziwnie bezbarwnym i pozbawionym emocji głosem.
- Co jest… sir? - spytał pojawiający się obok dowódcy sierżant, po dwóch sekundach od wezwania.
Pojawiła się również eskortowana przez Ferrisa i Salasa półprzytomna Richards, a na końcu Kovalski i Evanson.
- Około dwudziestu ksenomorfów, poruczniku. A pewnie więcej. Szybko się zbliżają. Rozkazy, Sir! - zapytał ten ostatni, niespecjalnie zawracając sobie głowę stanem uratowanych, a wręcz przeciwnie nadal obserwując otoczenie ich beznadziejnego nadal położenia.
Lufa M56 dymiła gdy przeładowywał karabin i sprawdzał stan amunicji.
- Salas, daj mi jej zapas. Co z nią Ferris?

- Tak myślałam - Veronica nie spojrzała nawet na Dawsona. Delikatnie pociągnęła za sobą Denise. Trzeba było iść dalej.
- Tak myślałem... - powtórzył jej słowa Billy. - Prawda jakoś nie umie przejść jej przez gardło.

- Zabierzesz ludzi i zaspawasz za mną drzwi. Zostanę tu z doktor Holon i spowolnię ich- odparł martwym tonem Hawkes nie odrywając oczu od leżącej na ziemi lekarki. Odpiął swój komunikator, oraz swój IU… podał je sierżantowi.- Kierujcie się na pozycje porucznik Brooks. Gdy zaspawacie drzwi za mną, będziesz dowodził plutonem, Reynolds. No… nie traćcie czasu.- dodał na koniec cicho. Pochylił się by wziąć lekarkę w ramiona i ruszyć w kierunku zbliżających się kseno… gdy kolba karabinu sierżanta trzasnęła w kark porucznika, a ten padł nieprzytomny obok Holon. W sumie niewiele osób to widziało, panowało bowiem spore zamieszanie, i każdy był czymś zajęty.
- Porucznik zemdlał! - zameldował perfidnie sierżant. - Przejmuję chwilowo dowodzenie! Wszyscy uciekać korytarzem, pomóc rannym, zamykamy wrota!

Jak więc Reynolds powiedział, tak też Marines zrobili, opuszczając czym prędzej halę, zamykając za sobą wrota, i pognali korytarzem w głąb kolonii… a po kilku chwilach stado Xeno przypieprzyło w przeszkodę, starając się ją rozwalić, i nadal ścigać ludzi.

- Te tu zaspawać! - krzyknął sierżant, gdy pluton pokonał kolejne wrota. To mogło dać im kilka minut spowolnienia pościgu. McNeel i Dawson wyciągnęli więc spawarki i zabrali się do roboty, ubezpieczani przez Ehosta z MT i miotaczem ognia. Rico co pewien czas jakoś tak dziwnie spoglądał na sierżanta…

Nieprzytomny Hawkes i Holon, mająca Facehuggera na twarzy, oboje ciągnięci po podłodze za szelki.

Ciężko ranna Richards z urwaną (sztuczną)ręką, podtrzymywana przez Ferrisa w trakcie drogi.
- Jakby to była prawdziwa łapa, to już by się wykrwawiła na śmierć - burknął Sanitariusz do Arca.
- Nie znasz Richards - odpowiedział smartgunner zerkając na dziewczynę po czym pozwolił by go wyminęli. Uścisnął tylko jej bezwolnie wiszącą na ramieniu sanitariusza lewą rękę.

Ciężko ranny JJ z zakrwawioną, znowu tą samą ręką, "obijający" się lekko o ściany podczas niby-truchtu.

- Kurwa to gówno jest ciężkie - narzekał Salas, taszczący M56 rannej Naomi.

Połamana Sanders, również była ciągnięta po podłodze przez Billy'ego, chociaż ten ostatni nie narzekał na ciężar...

Pluton był w opłakanym stanie.

- Wszystko w porządku? - spytał nagle sierżant da Silvę. - Uciekamy w tamtym kierunku! - Wskazał dłonią korytarz.
- Dziękuję, wszystko w najlepszym porządku.- Veronica odpowiedziała kurtuazyjnie. - Załatwcie do końca mały problem, który trapi moją kolonię i będzie jeszcze lepiej. - Na jej ustach zagościł jeden ze służbowych uśmiechów.

Denise utykała, ze zranioną, i zakrwawioną kostką u nogi, na polecenie pani dyrektor Agnes wzięła ją więc ponownie na plecy…

- Salas, jak ci tak ciężko, to sobie usiądź i odpocznij - rzucił Billy w stronę marudzącego ex-kaprala.
- Ławeczki nie ma… - zarechotał Salas.
- Aleś ty wybredny... - Billy pokręcił głową. - Może leżaczek?
- A masz? Nie pogardzę… i taki drink z parasolką też?
- To dla mnie też
- wtrąciła się nagle Nicky.
- Na służbie nie pijemy, moja droga, więc chwilowo zapomnij o drinkach - odparł Billy, a Nicky się lekko uśmiechnęła, i chciała coś powiedzieć, gdy znowu otwarł jadaczkę Salas:
- "Moja droga"... ulala…
- Moja, nie twoja, więc się nie przymierzaj. - Billy uśmiechnął się do dziewczyny.
-|Łamiesz mi serduszko Sing, myślałem że my… - zaczął Salas, ale nagle odezwała się idąca przed nimi Winters.
- Stulicie gęby? - fuknęła kobieta.
- Nie... - odparł Billy. - Opowieści skracają drogę, nie wiesz o tym?

Na słowa Singa Winters aż się zatrzymała, po czym spojrzała na snajpera z mieszanką zaskoczenia i wściekłości na twarzy.
- Czy ty właśnie… - warknęła.
- Idziemy dalej - powiedział nadchodzący Pits. - Ranni potrzebują bezpiecznego miejsca… ma'am? - Smart Gunner spojrzał na Winters, ta zaś na Singa. Kobieta warknęła, po czym ruszyła dalej…, Billy zaś olał i spojrzenie, i warknięcie.

- Trzeba to było zrobić jeszcze na Goliacie - mruknął do Kovalskiego pod nosem Evanson podążając w tyle za ciągniętym Hawkesem.
- He? - Kovalski nie zrozumiał.
- Położyć porucznika spać.
Kumpel Arca się cicho zaśmiał, i pokiwał głową, po czym wymownie udał kaszel, gdy zauważył zainteresowanie tą sytuacją Ehosta. Evanson tylko pokręcił głową.
 
Kerm jest offline