Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2020, 19:45   #48
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Pilnowali statku… z początku. Z początku Harran i Vaala siedzieli na szczycie okrętu i “obserwowali” okolicę zapoznając się bardziej ze sobą niż obszarem dookoła. Trwało to długo, ale w końcu się skończyło. Harran zabrał się za sprzątanie i porządkowanie swojej kajuty, druidka się zdrzemnęła. A gdy zbliżał się czas “przebudzenia” wraz z Mmho udali się do sali nawigacyjnej. Tam też już czekał Wędrowiec, tam też się udał Kvaser.
Ambroṩ zaś wybrał odludne i ciche miejsce, by pogrążyć się w medytacji i słuchaniu.
Imra zaś czytała pomiędzy sprzątaniem listy. Niektóre były nudne… inne cóż… bardzo obrazowe. Właścicielka kajuty zachęcała najwyraźniej w swoich listach do zwierzeń do uzewnętrzniania swoich pragnień. I listy pełne lubieżnych wspomnień, jakby choćby te gwałtowne uniesienia pomiędzy beczkami w ładowni ledwie zagłuszanymi przez trzaski piorunów z maszynowni.

Nikt więc nie pilnował okrętu na kilkanaście minut przed planowanym “obudzeniem”. Nikt nie przewidział że statek może się spóźniać. Nawet Wędrowiec którego przenikliwość i roztropność pozwoliła mu dojrzeć, to co innym umykało. Rozglądający się po komnacie egzotyczny awanturnik nie odkrył w niej nic nowego. Być może dalsze przeszukiwanie kajut pozwoliłoby na więcej. Tu jednak nic nie było, poza schodzącymi się do tej komnaty towarzyszami broni.
Tymczasem to na pokładzie działo się coś ciekawego. Nastąpił błysk teleportacji i pojawiły się trzy sylwetki.
Dwie z nich… kamienne postacie uzbrojone w masywny oręż i metalowe zbroje.


Potężne zbudowane typki rozglądały się złowrogo i podejrzliwie, zaciskając łapy na swoim orężu. Na szczęście, trzecia osóbka nie zachowywała się wrogo. Barwnie ubrana kobieta, o nietypowej urodzie uzbrojona w… banjo.Ta zaskoczona zastaną po teleportacji sytuacją zamrugała oczami i zaczęła krzyczeć głośno.
- Hej! Jest tu kto? Radogaście? Azuriel? Gnościku?
Odpowiedź przyszła zaś z innej strony i wstrząsnęła statkiem uszkadzając burtę. Eksplozję tą wywołał od skarabeusz. Olbrzymi złoty mechaniczny skarabeusz, ten który to Kvaser widział w wnętrzu machiny, której serce ukradł.
Szły takie dwa olbrzymie, oraz jeden platynowy podobnego rozmiaru. Oraz legiony mniejszych, zwykłych, złotych i platynowych… oraz jeden adamantowy. Tym razem to była prawdziwa regularna armia… skarabeusze szły w oddziałach po pięćdziesiąt electrumowych, pięć złotych i jeden platynowy na każdy taki oddział.
Póki co ta armia była za daleko by móc zaatakować statek, jedynie ogniste promienie złotych strzelały w kierunku okrętu… wywołując lekkie wstrząsy i kolejne uszkodzenia.
- Co to jest ? Skąd się to wzięło?- krzyczała równie przestraszona co zafascynowane diablę w falbanach kierując swoje pytania do dwóch kamiennych wojowników. Ci jednak byli równie zaskoczeni i zakłopotani, co ich ekspresyjna towarzyszka.
Obawy Wędrowca sprawdziły się. Skarabeusze ścigali złodziei ich skarbu… tyle że nie byli tak prędcy jak orły Vaali, choć szło im to zaskakująco szybko.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline