----------ROZMOWA-----------
Na pytanie o niebezpieczeństwa czyhające w lesie dziewczyna żywo zaczęła opowiadać o faunie i florze. Widać było, że w przeciwieństwie do przepowiedni na tym temacie znała się jak mało kto i próbowała się popisać. Większość z informacji przedstawionych przez nią równie dobrze mogłoby dotyczyć średniowiecznych europejskich lasów. Zagrożenie mogło pojawić się ze strony wilków, niedźwiedzi, dzików i kilku zwierząt, których tłumacz nazywał... no, dość niespotykanie: tygrysy szablozębne, włochate nosorożce, małpoludy i ritinoson.
-
Owady trochę jak świetliki. Żerują w nocy - ich chmary tworzą kopie zamierzonej ofiary, ale na tyle niewyraźnie, że to bardziej przypomina jakiegoś ducha, czy zjawę. Jak zbytnio zbliży się ofiara to chmara rzuca się na niego i kąsa środkiem usypiającym, aby potem dotkliwie pogryźć. Rzadko kiedy ofiara umiera, ale staje się... no, przypomina ofiarę pożaru. - Siano wyjaśnił ostatnie słowo wyczuwając, że to nie zostało przetłumaczone. -
Dopowiem jeszcze, że w Świecie Snów również grasują drapieżniki. Bardzo niebezpieczne i zaprzeczające prawom fizyki i biologii.
-
Jak byłam mała jeden chłopak wskoczył na dzikiego konia, który przebiegał traktem. Zanim ktokolwiek zareagował to już zniknął. - przyznała Goćcza, a Ajrczal/Siano pokiwał głową. Wyjaśnił wam, że jest rodzaj koni, które żyją pomiędzy snem i jawą i galopują częściowo w rzeczywistości, a częściowo w Świecie Snów.
-
Jednak łatwo je poznać, bo z ich mrocznych oczu wydobywają się wyładowania elektryczne przebiegające w tył ich łbów i po grzywie. Nazywają je Koszmarami, choć z tego co wiem wcale nie uosabiają sennych koszmarów, a po prostu są podróżnikami. Kroczącymi wśród snów - tak jak mój lud.
Na zakończenie tego krótkie kursu o miejscowych zwierzątkach dziewczyna zaznaczyła, że na szczęście roślinność jest nieruchoma i ogółem jeżeli nie wejdziecie do środka rośliny albo nie zjecie, czy nie powąchacie czegoś nieodpowiedniego to nic wam nie będzie.
- Natomiast co do zwierząt to rzadko kiedy coś tutaj zbłąka się w pobliże Hoer. Zbytnio intensywnie polują oddziały zwiadowcze.[/i] - odpowiedziała rzeczowo, ale przyjaźnie -
Pomogę wam. Oczywiście. - dodała z uśmiechem, a Danielowi zdawało się, że flirtuje z nim. I mimo, że wszyscy pozostali wyraźnie słyszeli to jednak Daniel nie zarejestrował słowa "wam". Zobaczył za to wyraźnie kolor oczu dziewczyny: jedno brązowe, a drugie niebieskie.
Później jeszcze rozmawialiście z Goćczą na tematy ogólne. Mały Filip jakby uspokoił się po rozmowie z Aleksandrem i Bartkiem. Przestał być katatoniczny, nie był histeryczny. Przebywał w pobliżu wody, ale większość z tego co było mówione słuchał. Nie patrzył więcej na zwłoki. Podszedł dopiero jak Miras zakopał je. Do tego momentu Ajrczal zabrał głos opowiadając wam legendę, którą poznał w dzieciństwie.
- W dawnych czasach Rojlige tworzyli trzy imperia. Było to na długo przed istnieniem Taumary. Przywódcą jednego z nich był wielki czarownik Jersota. Wśród jego zdolności wymieniano arcymistrzostwo w kroczeniu wśród snów, telekinezę, pyromancję i jasnowidztwo. Od jego imienia nazywane było jego państwo położone na archipelagu na dalekim południu. Na wyspach jego stronnicy pobudowali wiele miast, a wszystkie one były większe niż Taumara. Ich arogancja i nienawiść wobec obcych doprowadziły do zniknięcia jego i jemu podległych, a ich budynki zamieniły się w pył. Zniknięcie było nagłe i totalnie zaskoczyło Rojlige z pozostałych imperiów. Nikt tego nie przewidział. - opowiedział w języku zrozumiałym przez dziewczynę. Ta zmarszczyła brwi i powiedziała, że kiedyś słyszała nazwy czterech starożytnych imperiów:
-
Krak, Otoron, Jersota i Amnesta. - na co Ajrczal odpowiedział jej:
-
Graxor, Othorion i Jersota. To historie z odległych czasów. Ludzie różnie interpretują, a czasami po prostu wymyślają. Taumarę tworzą potomkowie Graxor... prawdopodobnie inni potomkowie Graxor tworzą państwo na północy, ale oni... no cóż. Nie lubią się z Taumarą i nie utrzymują żadnych kontaktów. To dłuższa historia na inny raz. ----------POCHÓWEK-----------
Czy światem rządzi przypadek, czy jest jakaś siła sprawcza kontrolująca los jednostek? Kultura w jakiej dorastaliście wierzyła w wolną wolę. Na tej podstawie była zbudowana religia instytucjonalna, a także organy państwowe. Nie fatum odpowiadało za wydarzenia, ale ludzie i ich wolna wola. Czym różniliście się zatem od bezgłowych zwłok albo topielca z przetrąconym karkiem? Czemu oni zginęli, a wy przeżyliście. Czy - gdyby Siano był człowiekiem - rana śmiertelna od szabli wydarzyłaby się, gdyby Miras nie miał przy sobie swojej szabli? A co z imiennikiem Siano - małym dzieckiem? Czemu akurat w tym momencie był sam w domu? Jaka jest zatem ta wolna wola? Co bardziej liczy się: wasza wolna wola w wybraniu miejsca, w którym przebywaliście, czy konsekwencje zaklęcia, na które zupełnie nie mieliście wpływu?
Zwłoki ułożyliście obok siebie w szerokim grobie. Początkowo w zamyśle były dwa obok siebie, ale wyjątkowo twarde korzenie uniemożliwiły wykopanie drugiego. Miras zmęczony walką z korzeniami po prostu powiększył wcześniej wykopany. Goćcza była pod wrażeniem jego siły fizycznej i energiczności.
Miras zakopał zwłoki i stanęliście przed grobami.
Układacie jakiś krzyż? Kamienie? Odmawiacie modlitwę, mówicie coś, czy tylko stoicie chwilę? Jaki pogrzeb najbardziej zapamiętaliście w swoim życiu? Kogo wtedy chowano? Co z tego pogrzebu zapamiętaliście, czy było w nim coś wyjątkowego?