Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2020, 07:57   #24
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Kiedy Goćcza opowiadało o miejscowej faunie Kocimiętka przyglądał się jej z mieszanką nieukrywanej ciekawości. Czyżby ten świat był jeszcze dziwniejszy niż mu się wydawał? Starał się spamiętać, szukać powiązań, zaprząc logikę do działania, ale... mało to dało kiedy w końcu zobaczył jej oczy. Dokładniej to drugie oko. Tak to już jest gdy zakłada się coś bazując na widoku jednego...

Nieznacznie przechylił głowę na bok, wyprostował się, dotknął palcami podbródka... Heterochromia Iridum? Prawda, częściowa różnica odcieni nie była taka rzadka, ale pełna obuoczna...? Zdecydowanie rudowłosa odkrywała po sobie coraz to więcej ciekawych szczegółów. Nie ukrywał przed sobą, nie wiedział jeszcze dokładnie jachk się czuł z tym piwnym, brązowym okiem, ale ponieważ było to bardzo rzadkie zjawisko w tym wydaniu... Wyglądało na to, że będzie musiał trzymać się jej bliżej niż sądził by wyrobić sobie opinię!

Podobał mu się ten uśmiech. Miał też silne przeczucie, no, dobra, prawie pewność, że i Goćcza należała do Oddziałów Zwiadowczych. Ubiór, broń, zdolności fizyczne, a nawet sposób mówienia. Rzeczowy. Hmm... czy powinien...? Nie, nie, nie... ale w niedalekiej przyszłości? Pośrednio... Tak!

- Jesteśmy szczęśliwi, że w okolicy działają dzielni mężczyźni i kobiety gotowe ryzykować własne życie dla bezpieczeństwa społeczności. Zagrożenie nie tylko zażegnane, a zarazem żywność i skóry dla bliskich zyskane. To wielki honor i przywilej. Jeśli byłoby to możliwe pragnąłbym poznać tych wspaniałych ludzi.

Cóż, bądźmy szczerzy. Daniel wiedział, że obecność dziecka była mu nie na rękę w tej sytuacji... prawdę mówiąc mały Filipek trochę go krępował. Trochę. Tak trochę... ale przynajmniej Goćcza była ciekawą i miłą osobą, choć jakby trochę z rezerwą podchodziła. Hm, to było nawet logiczne w całej nie logice sytuacji. Zdecydował się więc trzymać prostych tematów i pytać z zaciekawieniem, trzymać się blisko. Może nawet dać jakieś porównanie do własnego świata ... ale jak najbardziej ogólnikowe celem dopytania i szukania powiązań. Jednak, czuł jakiś rodzaj bólu przez cały czas... coś niewygodnego w głowie... coś co drzemało i chciało się wydostać, ale obecność rudowłosej...


* * *


Przyszła pora pogrzebu. "Kocimiętka", chemik, farmaceuta i zielarz... stał na skraju wykopanego dołu. Szczątkowe informacje które zdobył o tym świecie, były... szczątkowe. Poza tym, nie wiedział jakiej byli wiary zmarli. Najpewniej chrześcijańskiej, ale nie wiesz! Zresztą, czy miało to znaczenie? Zdecydował się na język symboli. Uniwersalny, swobodny, ekspresyjny. Symboli wyraźnych i zrozumiałych dla wielu, prostych, wpływających na wyobraźnię ponad z góry upatrzone wierzenia. Oby się nie pogniewali... ale czy zmarli mogą się gniewać? Nie zostawili ich na pastwę zwierząt czy coś...

Przymknął oczy i uniósł lekko ramiona i dłonie tak jak czynili to kapłani podczas nabożeństwa. Mówił lekko przyciszonym i troskliwym głosem.

- Życie odebrane, życie co dokończyło biegu. Niech łaska Światła przywita was i prowadzi przez ścieżki, ukoi dusze waszych bliskich i zaprowadzi do krainy Przodków, którzy was oczekują. Niech Światło rozświetla drogę bezpiecznej podróży w głąb ziemi, ku rzece życia którą skrywa, a która choć niewidoczna daje wszelkie życie. Z nurtem wody, poprzez granicę między światami żywych i umarłych. Przodkowie oczekują i choć wasz czas skończył się przed czasem, choć wasza świeca zgasła zbyt wcześnie targana wichrem losu i przeznaczenia, przyjaciele, pamięć o was nie zaginie, a żyć będzie po wieki w sercach waszych bliskich.


Daniel zamilkł i przymknął oczy pogrążony w myślach. Był silnie wychowany w wierze chrześcijańskiej. Wierzył w te ideały. Bóg był wszechmocny i wszechwiedzący, nie? Więc jaką on miał wolną wolę skoro bóg wszystko wiedział? Wierny ideałom przeżywając swoje życie krok po kroku jego wiara się zmieniała. Bóg miał plan dla każdego, plan by móc na nowo znaleźć właściwą drogę po śmierci. W sumie szedł trochę w herezję, bo cudowne magiczne miejsce za dobre uczynki, a złe za grzeszne pewnie nie istniało. Można było doświadczyć namiastki za życia. Człowiek tak długo umierał i rodził się na nowo, aż poznał naturę boga i swoje miejsce w wielkim planie. Swoją rolę i ją wypełnił. Wtedy łączył się z bogiem.

Uśmiechnął się smutno, nostalgicznie patrząc na ciała. Czy ich rolą było umrzeć? Być czynnikiem zapalnym dla nich? Dla ocalałych? Filipek miał przeżyć, to jasne, bo inaczej by się nie udało go uratować, ale... jaki bóg miał w tym cel? Dlaczego bóg jego świata nie obawiał się, nie czynił cudów? Jeśli bóg był wszechobecny i był wszędzie... a odszedł z jego świata dawno temu i ludzie zatracili prawdę o nim i łączność z nim? Co jeśli bóg odwrócił się od ludzi za ich grzechy? Posłał syna, a widząc, że ludzie nadal grzeszą odszedł, a ludzie stworzyli historię i własną interpretację jego nauk?

Co jeśli bóg był jeden, ale wszyscy interpretowali go po swojemu i każda religia mówiła jedną prawdę, ale była skażona ludzką potrzebą wiary i pragnienia jedni z bogiem której już nie było? Z obcowaniem z jego surową, świetlistą mocą oczyszczającą ciała i umysły? Co jeśli... jeśli bóg był jeden... jeden we wszystkich światach... to czy bóg tego świata... ten w antyku był prawdziwym bogiem żywym? Tym co utracił jego świat? Tylko! Nie był wszechwiedzący! Co jeśli bóg był jeden, ale jego boska cząstka jak boska cząstka w każdej duszy ludzkiej miała własną świadomość, ale nadal była cząstką jednego boga? Jednej siły, energii, miłości, emocji? Podatna na dobro i zło? Tutaj? Co jeśli bóg nigdy nie był wszechwiedzący? Nie wiedział... tak bardzo nie wiedział. Był zagubiony... nostalgiczny i refleksyjny... a tak bardzo chciał wiedzieć, choć troszkę...

Westchnął ciężko i smutno pogrążony w cierpiących myślach człowieka starającego się podążać cnotami chrześcijańskimi. Nadzieją na lepsze, miłością do wszelkiego życia i wiarą... wiarą w coś więcej, w tym w logikę, we wzór, w boski algorytm niepojęty ludzkimi zmysłami i umysłem. Nie był filozofem. Nie znał się, ale czasem... czasem cierpiał... W tym oto smutnym momencie rozpaczy duchowej wynikłej po części z refleksji nad życiem i śmiercią zagubił się w myślach...
 

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 06-08-2020 o 18:15. Powód: v. 1.53.2c
Dhratlach jest offline