Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2020, 07:00   #50
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Słońce jeszcze świeciło nad horyzontem, gdy orszak Basi zbliżał się do zamku. Droga była stroma, a zamek wyglądał lepiej niźli się magnatka spodziewała.

Zamek wznosił się na wzgórzu i wydawał się niedostępny, acz mniej ponury. I zdecydowanie nie był się rozlatującą ruiną. Aczkolwiek może trudno to było ocenić z zewnątrz. Z pewnością był zamieszkany, bo na powitanie orszaku wyruszyła już służba i zbrojni.
Barbara odsłoniła okna kolaski i przyglądała się zamkowi z zaciekawieniem.
- Pani Brzeska wita waćpani na swoich ziemiach i w swoim zamku. I oczekuje w sali głównej. Jeśli waćpani potrzebuje odświeżenia i posiłku. Mam zaprowadzić waćpanią do przygotowanych komnat.- wyjaśnił wysoki sługa witając orszak i podjeżdżając do kolaski.
- Nie chcę kazać gospodyni czekać. A droga nie była uciążliwa. - Magnatka uśmiechnęła się do sługi.
- Pani Brzeska się niewątpliwie ucieszy. - rzekł sługa kłaniając się szlachciance. Wkrótce wjeżdżać poczęli po drewnianym mostku na mały kamienny dziedziniec. Tam Basia wysiadła i w towarzystwie swoich służek ruszyła do komnat zamkowych mając wysłannika za przewodnika. Michał zaś zajął się organizowaniem postoju i porządkowaniem orszaku, oraz wydawaniem poleceń.


Po przejściu od sali wejściowej korytarzem Basia i jej służki dotarły do dużej sali z wielkim kominkiem zdobionym płaskorzeźbami i z arrasami na ścianach. Tam też czekała na nią gospodyni w szafirowej sukni w towarzystwie mężczyzny ubranego na niemiecką modłę.
- Młodsza niż się spodziewałam.- wyszeptała do niego, a Basia mogła powiedzieć w sumie to samo.
Pani Brzeska gestem dłoni wskazała mężczyznę za sobą.
- Werner Herzer, mój ochmistrz. - a on się skłonił dwornie, gdy Brzeska kontynuowała.- On zajmie się twoimi potrzebami pan, cokolwiek sobie zażyczysz on spełni.
Barbara dygnęła przed gospodynią.
- Dziękuję za to zaproszenie. Wielka to ulga będzie dla mnie i mych ludzi wypocząć w tych gościnnych progach. - Uśmiechnęła się do Brzeskiej.
- Nie ma za co dziękować. Tak rzadko mam gości. Mało kto chce się wspinać do mojego… “klasztoru”, więc rzadko mam gości.- odpowiedziała z ciepłym uśmiechem Magdalena Brzeska bacznie przyglądając magnatce.
- Dziwi mnie to wielce bo droga bardzo przyjemna i lekka była, a przyjęcie ciepłe. - Barbara nie zważała na spojrzenia gospodyni. Wierzyła, że większość okolicznej szlachty wiedziała, po co sobie ją Józef na żone wziął.
- Cóż… to kwestia dość skomplikowana i związana z moją rodziną.- odparła z perlistym śmiechem Magdalena. - Moja synowa najchętniej wysłałaby mnie do klasztoru, a i syn mój niepokoi się, gdy odwiedzają mnie goście. Zwłaszcza mężczyźni.
- Och… - Barbara zasłoniła usta by ukryć rozbawienie. - Wobec tego mój orszak napędziłby mu poważnego stracha gdyż pełno w nim przystojnych mężczyzn.
- Ooo tak. Obecność Michała z pewnością by go zaniepokoiła.- odparła z łagodną nutką ironii w głosie.
- Dołączyli też do mnie bracia Strzyżewscy. - Barbara posłała gospodyni zaciekawione spojrzenie. Czyżby byli blisko z Michałem?
- Niewątpliwie nie mogę się równać urodą z tobą… zwłaszcza że tak młoda jesteś.- odparła żartobliwie Magdalena. - Przy tobie… nawet na mnie wzroku nie zawieszą.
- Pani jeśliby tak było miałabym o nich złe mniemanie, bo widać żeś ozdobą tego zamku. - Barbara pozwoliła sobie także na żartobliwy ton.
- Powiedziałabym że pochlebstwo do niczego nie prowadzi, ale nie uwierzyłabyś w to kłamstewko.- Magdalena zaśmiała się głośno, a jej prawa dłoń musnęła palcami podskakujący lekko od głośnego śmiechu, na tyle na ile sztywna suknia pozwalała.
- Większość mężczyzn to nieudolni pochlebcy, co będziemy miały z życia, jak czasem nie pozwolimy sobie na komplementy w kobiecym gronie? - Barbara musiała przyznać, że jakoś odruchowo polubiła gospodynię, a jej atrybuty przyjemnie kusiły wzrok.
- To prawda… niewielu mężczyzn potrafi używać języka do rozmów z niewiastą, a jeszcze mniej do innych użytecznych czynności, poza piciem i jedzeniem oczywiście. W tym są dobrzy.- przyznała ze śmiechem Magdalena.
- Tak z tym radzą sobie doskonale. - Barbara zaśmiała się zakrywając dłonią usta. Czuła, że i jej piersi zafalowały w mocno wyciętej sukni.
- Och tak.. zdecydowanie. Walka i jedzenie to główna rozrywka.. zwłaszcza poza dużymi miastami. A im dalej na wschód tym gorzej jest.- potwierdziła Magdalena, po czym zerknęła za siebie na ochmistrza.- Na zachód potrafią z czasem wykazać się inicjatywą. Ale dopiero w Paryżu czy też w Italii… tam dopiero bywa ciekawie.
- Niestety nie dane mi było odwiedzić tych miejsc. - Barbara przyjrzała się swej gospodyni i towarzyszącemu jej mężczyźnie. - Acz moja ochmistrzyni czasem raczy mnie opowieściami z Francji.
Herzer uśmiechnął się uprzejmie widząc ciekawskie wspomnienie Barbary, ale nic się nie odezwał.
- A tak… słyszałam od niej od pana Gierałtowicza, acz sama nie miałam okazji jej poznać.- odparła uprzejmie Magdalena.
- Radować się będzie moje serce jeśli dasz mi sposobność odwdzięczyć się za gościnę i odwiedzisz zamek Żmigrodzkich. - Barbara odpowiedziała uśmiechem na uśmiech. - Czyżbyście dobrze znali się z Panem Michałem?
- Nie ja jedna. Był zaufanym twojego męża. I często był wysyłany z jego listami i przeznaczonymi mu zadaniami. Z pewnością mógłby ci o tym opowiedzieć znacznie więcej niż ja.- wyjaśniła gospodyni.
- Myślałam raczej i czymś ponad oficjalne wizytacje. Wybacz. - Barbara uśmiechnęła się przepraszająco. - O powinnościach Michała doskonale wiem, jako że i mnie do Józefa przywiózł.
- Jest między nami trochę przyjaźni, ale nic ponad to.- dodała Magdalena.- Zresztą on rzadko przebywa długo w jednym miejscu.
- Przybył wraz ze mną i wierzę, że na pewno znajdzie chwilę by oderwać się od swych obowiązków. - Magnatka zerknęła w kierunku okien, ciekawa jak idą przygotowania do noclegu.
- Obawiam się, że nie mogę zapewnić zbyt wiele rozrywek. Rzadko miewam gości i nie ma u mnie muzykantów.- odparła przepraszająco, podczas gdy Basia zdołała dojrzeć że już na dziedzińcu panuje spokój.
- Jeśli masz chwilę by spędzić czas ze mną i podzielić się swym doświadczeniem, to mnie więcej rozrywek nie trzeba. - Barbara obejrzała się na gospodynię.
- Och… to zależy jakie doświadczenia cię interesują.- zaśmiała się Magdalena i skinęła na ochmistrza. Ten skłonił się obu kobietom i wyszedł.
Barbara odprawiła ruchem dłoni towarzyszące jej służące.
- Jak radzisz sobie sama w tym zamku? - Magnatka zatoczyła dłonią koło wskazując na mury siedziby rodu Brzeskich.
- W tym więzieniu? Jako tako. Są gorsze klatki.- odparła Magdalena z łagodnym uśmiechem.
- Czemu? Czy ktoś cię tu trzyma pod kluczem? - Barbara przyjrzała się gospodyni.
- Nie. Nikt mnie nie trzyma.- odparła melancholijnie Magdalena.- To więzienie bez krat i kajdany wykute z poświęcenia.
- A dla kogo się poświęcasz Pani? - Barbara nie odrywała wzroku od starszej kobiety.
- Dla syna… - westchnęła Magdalena i dodała cierpko.- ...i synowej. Tak jak ty jestem wdową… może nie tak piękną, młodą i bogatą. Ale wystarczająco, by znalazł się ktoś kto gotów by uderzyć w konkury. Mój syn zaś nie chce ojczyma który by komplikował sprawy spadkowe po mojej śmierci, a tym bardziej rodzeństwo z drugiego małżeństwa swojej matki.
- Rozumiem… to wielkie poświęcenie. - Barbara zamyśliła się, ciekawa czy też ją to kiedyś czeka.
- Nie aż tak wielkie. Zważywszy kto spalił do mnie cholewki. Sąsiad nasz, Jaromir Zdrojewski… zwany Gońcem. Bo jedno jego oko goni drugie.- zaśmiała się Magdalena.
- Myślę, że nie on jeden rozczarowany był taką twą decyzją. - Basia zaśmiała się. - Ja niedawno żałobę zakończyłam… więc spokojem na włościach cieszyć się mogłam.
- To się skończy szybko.- odparła żartobliwe Magdalena, zakładając nogę na nogę.
- Tak też twierdzi moja ochmistrzyni. - Basia zaśmiała się i przysiadła się do gospodyni. - Nie nudno ci tu samej?
- Nudno… przyznaję że jedynie widoki są w tym miejscu ciekawe.- westchnęła Magdalena.
- Przyznaję, że ochmistrza masz miłego oku. - Basia pozwoliła sobie na żartobliwy ton.
- I bardzo kompetentnego. Poznałam go w Wiedniu.- opowiedziała Magdalena z uśmiechem.
- To się chwali. Lanoire także jest wspaniałą ochmistrzynią. - Barbara była szczerze wdzięczna Cosette za jej umiejętności.
- Użyteczni słudzy to skarb moja droga.- odparła z uśmiechem Magdalena klepiąc Basię po udzie. - Wierz mi.
- Wierzę… choć jeszcze uczę się na niej polegać. - Barbara przysłuchiwała się gospodyni z zainteresowaniem.
- Z pewnością warto dobrze opłacać użyteczne sługi.- potwierdziła Magdalena i spytała się. - Ale nie chcę cię zanudzać poradami, gdzie się wybierasz?
- Do Krakowa. - Magnatka powiedziała to co kazał jej Gierłatowicz. Barbara obiecała sobie też, że spojrzy na pensje Michała, Cosette i Libeny. Była niemal pewna, że Józef się o nie zatroszczył. Ale ostatnie czego chciała to by czegoś im u niej zabrakło. - Niestety okoliczności zmusiły nas do szybkiego wyjazdu, gdy byłam tam po raz ostatni..
- Słyszałam… doszły mnie plotki o niefortunnym zejściu twojego małżonka.- odparła w odpowiedzi Magdalena odruchowo zaciskając mocniej dłoń, która nadal spoczywała na kolanie młodziutkiej magnatki.
- Było to dla mnie bardzo trudne. - Basia nie cofnęła nogi nieco zaciekawiona takim zachowaniem Magdaleny. Współczucie? Czy może pragnęła ugrać coś innego? - Teraz jednak już czas powrócić do obowiązków.
- No tak… obowiązki. Ale tych tu nie masz skoro jesteś moim gościem? - zapytała zaciekawiona gospodyni.
Barbara zaśmiała się.
- Tylko jeśli zapoznanie się z sąsiadami można nazwać obowiązkiem. Przyznam jednak, że jeśli nawet, to jest to wielka przyjemność. - Uśmiechnęła się ciepło do gospodyni.
- Och doprawdy… to także przyjemność z mojej strony. Jeśli jednak moje towarzystwo cię nuży to powiedz tylko słowo.- na razie pogłaskała czule kolano Basi. - Czy masz jeszcze jakieś życzenia? Postaram się je spełnić w miarę możliwości.
- Nawet na chwilę taka myśl nie zagościła w mej głowie. - Barbara poczuła przyjemność, która poczęła rozlewać się od strony jej kolana. - Z przyjemnością napiłabym się wina. Może też chciałabyś pokazać mi swój zamek, Pani?
- Z miłą chęcią. Widoki z okien zapierają dech w piersi.- co podkreśliła dotykając palcami swojego dekoltu drugą dłonią. Wstała uśmiechając się. - A potem napijemy się wina.
Magnatka pozwoliła spojrzeniu powędrować na piersi gospodyni.
- Nie mam co do tego, żadnych wątpliwości. - Uśmiechnęła się raz jeszcze do Magdaleny i podniosła się z fotela gotowa ruszyć za gospodynią.


Obie kobiety opuściły komnatę. Po drodze Magdalena nakazała czekającemu na korytarzu zamkowym Herzerowi, by ten przygotował karafkę wina w salonie błękitnym. A następnie ruszyły na obchód zamku przemierzając po drodze ponure i zimne korytarze i komnaty. Arrasy, meble i obrazy nieco ociepliły co prawda samo miejsce, ale widać było że to miejsce nie było zbudowane z myślą o rodzinie. Czuć było wojskowy charakter budowli. O czym zresztą gospodyni wspomniała nie raz zabawiając Basię rozmową. Wszak była to stanica w której stało królewskie wojsko pilnujące szlaku do Krakowa i polujące na bandytów. A czasami była to zamek graniczny. W dawnych czasach… obecnie od lat znajdował się w posiadaniu rodu Brzeskich oddana im za zasługi wojenne… choć czasami Magdalena w to wątpiła. Utrzymanie tego zamku kosztowało sporo, tym bardziej że ciężko było tu sprowadzić materiały. Uważała że król pozbył się kłopotu na rzecz jednego ze swoich stronników. Obecnie część zamku została porzucona i popadała w ruinę. Magdalena pokazała palcem obszar rozsypujących się murów i zabite deskami przejścia do nich. Ale inne widoki z okien były romantyczne. Jakby obie były orłami szybującymi na wysokościach niebios… z góry wszystko się wydawało takie małe.
Barbara przysiadła na jednym z okien spoglądając w dal.
- Rzeczywiście widoki zapierają dech piersi. - Jakby na znak tego ułożyła dłoń na odsłoniętych fragmentach własnych krągłości.
- To prawda.- odparła z uśmiechem Magdalena zerknąwszy na dłoń Basi, po czym przed siebie. - Widoki poniekąd nieco rekompensują mi moje odosobnienie… jak i fakt, że większość miejscowej szlachty to … osoby pozbawione odpowiednich manier.
- Czyżby narzucano ci się? - Barbara opuściła dłoń pozostawiając ciepły ślad na swej piersi i przyjrzała się z zaciekawieniem Magdalenie.
- Oczywiście… mniej lub bardziej nachalnie. - odparła ironicznie Magdalena. - Wdowa musi stanowczo powiedzieć NIE… wiele razy, nim większość sobie odpuści.
- To kolejna rzecz, której będę się musiała nauczyć. - Basia westchnęła ciężko i wyjrzała na zewnątrz jeszcze raz zachwycając się widokami.
- Człowiek uczy się przez całe życie.- odparła ciepło Magdalena i zapytała. - A komu planujesz powiedzieć “nie” ?
- Na razie mam w orszaku dwóch kogucików, na których ćwiczę. - Magnatka zaśmiała się. - Nie prędko mi do ponownego zamążpójścia.
- Och… to zabawne…- zaśmiała się głośno Magdalena.- … doprawdy silna jest wola.
- Mówisz o woli mej czy potencjalnych adoratorów? - Barbara musiała przyznać, że podziwiała gospodynię za jej decyzję. Choć ciekawiło ją też jak Magdalena wypełniała długie dni w tym zamku.
- Koguciki nie mają silnej woli, co najwyżej silne pragnienia… oby też i w samej alkowie.- odparła ironicznie Magdalena opierając się o przeciwległą ścianę i przyglądając wyglądającej przez okno Basi od tyłu.
- Dość chłopek zbałamucili w rodzinnych stronach. - Magnatka uśmiechnęła się na myśl o bliźniakach. - Niech wiedzą, że nie zawsze jest łatwo.
- Nie wątpię że się postarają.- odparła Magdalena i dodała.- Młodzieńcy tak mają. Myślą że cały świat należy do nich, a każdą oczarują swoim urokiem. Zapominają o tym, że ciała są śmiertelne i pchają się w każdy konflikt nie dbając o wyroki kapryśnej Fortuny.
Barbara obejrzała się na Magdalenę i uśmiechnęła do kobiety ponad ramieniem.
- Pięknie powiedziane, choć im więcej mężczyzn spotykam tym więcej pewności nabieram, że to im z wiekiem nie przechodzi.
- Cóż… większości rzeczywiście nie przechodzi.- potwierdziła Magdalena wesoło.
- Gdzie teraz zmierzamy? - Barbara podeszła do gospodyni.
- Możemy jeszcze zwiedzić piwnice… oraz… loszku chyba niema co oglądać, więc tylko piwnice. - odparła szlachcianka zerkając na dekolt Basi.- Chyba że waćpani ma jakieś jeszcze życzenie. Jeśli nie to po piwnicach pójdziemy napić się… wina.
- Powstrzymuję swą ciekawość by cię nie zasypać pytaniami waćpani. - Barbara pozwoliła by jej spojrzenie opadło na chwilę na dekolt gospodyni. - Niech będą piwnice.
- Ależ się nie krępuj.- odparła z chichotem Magdalena wprawiając swój dekolt w drżenie. - Nie mam żadnych sekretów. Pytaj o co chcesz.
- Nie tęskno ci do męskiego ciepła i bliskości? - Przez myśli Barbary na krótką chwilę przetoczyło się wyobrażenie ich obu w alkowie. Zbyt pociągające.
- Tęskno… czasami.- rzekła w odpowiedzi Magdalena ruszając przodem i zerknęła przez ramię na Basię.- Ale sobie radzę. Zresztą mam swoje lata. Tobie pewnikiem ciężej.
- Nie.. Mam wspaniałą służbę. - Barbara pozwoliła sobie na odrobinę szczerość względem gospodyni. Cóż plotki o niej i stroje od Cosette nie pozwalały na stworzenie choćby pozoru niewinności.
- Och… no cóż…- Magdalena zerknęła przez ramię uśmiechając się. - Więc plotki na twój temat… są prawdziwe?
- Nie znam wszystkich, więc ciężko mi potwierdzić. - Barbara uśmiechnęła się delikatnie. - Mogę na pewno powiedzieć, że Józef zmarł na serce ale nie było w tym mojej winy.
- W jego wieku bliżej do grobu niż do łoża. -zgodziła się Madgalena podążając w dół po schodach.
- A jakież to jeszcze historie dotyczą mej osoby? - Barbara podążała z gospodynią dla wygody nieco unosząc spódnicę.
- Żeś czarownica i go czarowała. Że chutliwa jesteś i go zajeździłaś na śmierć. Żeś go otruła. Zazdrość budzi wiele złych podejrzeń.- Magdalena mówiła spokojnym tonem nie kryjąc niczego przed Basią. Ale też nie wydawała się w nie wierzyć.
- Cóż ...niech gadają, może to odstraszy niektórych absztyfikantów. - Barbara była ciekawa czy kiedyś te plotki ucichną.
- Może… choć wątpię. Taki skarb skusi każdego.- odparła z ironią Magdalena zerkając znów za siebie.- Mało kto dba o opinię zazdrosnych brzydul.
- Nie wiem jakiej urody są osoby plotkujące za mymi plecami. - Barbara zaśmiała się. - Większości zapewne nawet nie spotkam.
- I nie spotkasz. Nikt ci tego nie powie w twarz. Wielka pani budzi respekt, bez względu na reputację.- wyjaśniła gospodyni.
- Przyznam, też że przywykłam do plotek i obrazy. - Barbara westchnęła. - Przed ślubem jednak krytykowano mnie nawet, gdy słyszałam. Ot i jedyna różnica.
- To akurat się zmieniło się.- odparła z uśmiechem Magdalena. Dotarły do drzwi piwniczki. Gospodyni otwarła je i weszła przodem. Wpierw zapalając zawieszoną na ścianie latarnię.
- Co trzymasz w swych piwnicach? - Barbara poczuła jak od chłodu na jej skórze wystąpiła gęsia skórka.
- Wino… cóż innego mogłabym trzymać? - odparła zdziwiona jej pytaniem Magdalena.
- U mnie jest jeszcze zbrojownia, magazyn z jedzeniem. - Basia zaśmiała się.
- Zbrojownia jest w innej części zamku, a worki z żytem i pszenicą…- odparła ze śmiechem Magdalena.-... nie są warte oglądania.
- Lanoire zadbała by sprowadzić do zamku sery. - Barbara ruszyła za gospodynią. - Przyznaję, że te wielkie kręgi potrafią zrobić wrażenie.
- Ja mam wina. Rozjaśniają moje dni i przynoszą wspomnienia.- Magdalena pokazała ruchem ręki rzędy beczułek.- Te są reńskie… te z różnych rejonów Francji, tamte… to z Włoch… te tutaj tokaje z Węgier. Wszystkie przybyły ze mną. I razem ze mną się starzeją.
- Spektakularna kolekcja. - Barbara z uznaniem przyjrzała się beczkom. - A czy ja mogłabym jakoś rozjaśnić ten dzień? Bo obawiam się, że jedynie zasypuję cię waćpani pytaniami.
- Ależ rozjaśniasz… powiedz jakiego wina chcesz spróbować. Co prawda Herzer przygotował karafkę, ale pewnie według własnego gustu. My napijemy się wprost z beczki.- odparła z uśmiechem gospodyni.
- Z przyjemnością skosztuję reńskiego wina. - Barbara odpowiedziała uśmiechem na uśmiech.
Magdalena z wprawą odbiła szpunt za pomocą młotka leżącego między beczkami. I nalała wina do dwóch cynowych kubków.
- Nie jest to wystawnie podany trunek, ale smakowi nie zaszkodzi.- podała jeden z takimi słowami.
- Przyznam, że milszy jest mi ten sposób podania. - Magnatka powąchała wino i uśmiechnęła się. - Za twe zdrowie waćpani i twą urodę. - Uniosła kubek w toaście.
- Za zdrowie… za urodę.- odparła z uśmiechem Magdalena i wypiła wino jednym haustem… zamiast się nim delektować. Zachichotała delikatnie.- A co do rozjaśnienia… jesteś waćpani gościem… nie ty powinnaś mnie zabawiać. Jeno ja ciebie.
Barbara za wzorem gospodyni wychyliła kubek, czując jak pyszny trunek przyjemnie rozgrzewa jej ciało.
- Waćpani cały czas dostarcza mi rozrywek, a miłe mi będzie się jakoś odwdzięczyć. - Magnatka postawiła kubek obok beczki.
- Ach… nie wiem jak mogłabyś.- Magdalena uśmiechnęła się siadając na jednej z małych beczułek. - I mi też rozmowa z tobą sprawia wiele radości.
- Mogę nam na ten przykład dolać. - Barbara skinęła głową w kierunku beczki.
- Tak. Możesz.. ech… spijemy się tutaj jak dwie młódki które ukradły klucze do ojcowskiej piwniczki.- odparła ze śmiechem Magdalena poprawiając niewidoczne fałdki na jej sukni.
- Hm… może po kilku kubkach udamy się do tego błękitnego saloniku? - Barbara dolała wina do obu kubków i podała jeden Magdalenie. - Możemy zapewnić nieco rozrywki twemu ochmistrzowi.
- To raczej on powinien dostarczyć nam. Choć muszę przyznać, że bywa nieco… sztywny. Czasami to zaleta, czasami wada. - odparła żartobliwie Magdalena przyjmując kubek.
- Lanoire też jest bardzo powściągliwa przy obcych. - Barbara usiadła obok Magdaleny, tak że ich uda się się spotykały. - Za co teraz pijemy?
- Nie wiem… za rozrywki? - zaproponowała gospodyni ciepło.
- Za rozrywki i drobne przyjemności. - Basia uniosła kubek i wypiła jego zawartość. Było nieco dziwne pić w ten sposób tak dobre wino.
- Za to właśnie…- zgodziła się gospodyni z uśmiechem i wypiła swój kubek.
Barbara poczuła jak alkohol rozlewa się gorącem po jej ciele. Nie śmiała jednak proponować kolejnego kubka, gdyż nie do niej należały beczki.
- Co teraz…?- uprzejmie zapytała Magdalena dając jej przywilej wyboru.
- Może przeniesiemy się do tego saloniku? - Zaproponowała Basia nieco niepewnie.
- Jeśli sobie tego życzysz. Tu jest przyjemny chłodek, ale z czasem może dać się we znaki. Zwłaszcza przy naszych sukniach.- tu znacząco zerknęła na swój a potem Basi dekolt.
- Wino rozgrzewa moje ciało. - Basia zaśmiała się. - To jeszcze po kubku?
- Z przyjemnością. To samo czy inne?- zaproponowała Magdalena z uśmiechem.
- Może francuskie? - Zaproponowała magnatka.
- Mam całkiem dobre chardonnay. - stwierdziła gospodyni podchodząc do jednej z beczek i nachylając się by napełnić kubki nowym trunkiem.
- Brzmi wspaniale. - Barbara uśmiechnęła się.
- Powinno ci smakować. Ma wspaniały bukiet.- Magdalena wróciła z dwoma kubkami i podała dziewczynie jeden z nich.
- Z chęcią skosztuje. - Barbara upiła wina.
- I jak ?- zaciekawiła się gospodyni, gdy Basia poczuła na języku wino wytrawne i rześkie acz zaskakujące intensywnie słodkim smakiem.
- Wspaniałe. - Magnatka westchnęła z zachwytu.
- Cieszy mnie, bo to jedno z moich ulubionych. Jeszcze?- zapytała Magdalena wyraźnie zadowolona odpowiedzią magnatki.
- Z rozkoszą. - Barbara podała swój kubek Magdalenie. Gospodyni pochwyciła kubki i znów nachyliwszy się, napełniła oba. Następnie podała Basi jeden z nich.
Magnatka czuła jak alkohol zaczyna na nią coraz mocniej działać. Powoli nieco upiła z, kubka.
- Będziemy musiały udać się na górę niebawem, jeśli mam to uczynić o własnych siłach.
- No… powinnyśmy…- zachichotała Magdalena upijając nieco z kubka. Nie miała ochoty jednak wychodzić z piwniczki. -... To co planujesz robić w Krakowie? Dołączyć do dworu królewskiego? Masz bogactwo, którym mogłabyś się wkupić w łaski wpływowych ludzi. Nie mówiąc już o twojej urodzie.
- Obawiam się, że sprawy dużo nudniejsze, handel i temu podobne. - Barbara westchnęła. - Michał lepiej się w tym orientuje.
- Handel nie przystoi szlachcicowi… od tego ma swojego zaufanego Żydka.- odparła z pijackim śmiechem Magdalena.- Ale po co ty jedziesz… nie lepiej Michała posłać?
- Jakieś formalności po Józefie… przy okazji ślubu załatwiał tam jakieś sprawunki… on lubił wszystko robić osobiście. - Barbara pomału kręciła kubkiem w palcach. Utrzymanie historyjki Michała nie było łatwe, a i ją z kolejnymi kubkami kusiło by wylać z siebie prawdę.
- Hmmm… no tak. Nieufny był.- zgodziła się z nią pani Brzeska.
- Bardzo… martwi mnie bo pozostawił po sobie tyle tajemnic.. - Barbara upiła niewielki łyk. - Ja...miałam mu tylko urodzić kolejnego potomka.
- Och… no cóż… wyroków boskich nie zmienisz. - stwierdziła po namyśle gospodyni.
- Czy nie zdążył… - Barbara położyła dłoń na brzuchu i w jakimś dziwnym odruchu uśmiechnęła się. - Tego jeszcze nie wiem.
- W sumie masz rację.- odparła z uśmiechem Magdalena.
Magnatka uśmiechnęła się ciepło do starszej kobiety. - Wybacz, że wylewam na ciebie waćpani me troski.
- Nie przejmuj się tym. To i tak miła odmiana dnia.- odparła ze śmiechem Magdalena dopiła swój trunek i spytała.- Jeszcze?
- Chodźmy do saloniku. - Barbara odstawiła pusty kubek. - Bo jeszcze waćpani beczkę opróżnię.
- Dooobrze…- zachichotała Magdalena wstając chwiejnie i poruszając się lekko chybotliwie.
Gdy Barbara podniosła się, zdała sobie sprawę, że i jej nogi zmiękły nieco. Wesoła robiła się ta wizyta. Tym bardziej, że przyjemnie było patrzeć na rozkołysany krok Magdaleny.
- Pięknaś jest waćpani. - Wyszeptała magnatka z nieukrywanym zachwytem.
- Och… zauważyłaś? - zachichotała pani Brzeska przykładając palce do unoszących się w głośnym chichocie piersi. - Dziękuję za komplement… ty też jesteś bardzo piękna.
- Zauważyłam… - Barbara take zaśmiała się i spojrzała na Magdalenę lubieżnie. - i jak żem rzekła przy powitaniu, ozdobą jesteś tego zamku.
- To teraz ten zamek ma dwie ozdoby.- odparła z lubieżnym pomrukiem pani Brzeska, która naprężyła swoje ciało, jakby świadoma znaczenia spojrzenia jasnowłosej.
- Kusisz… - Wyszeptała Basia powstrzymując się by nie sięgnąć do wyeksponowanych krągłości. Palcami, by je czymś zająć, zaczęła wędrować po krawędzi własnego dekoltu.
- Oczywiście… czyż nie jesteśmy córkami Ewy, pierwszej kusicielki?- zaśmiała się Magdalena lubieżnie przesuwając dłonią po piersiach i biodrach. Mocno opiętych suknią.- Wbrew pragnieniom mojej synowej… nie jestem wysuszonym chwastem pozbawionym pragnień.
- Och raczej świeżym pąkiem. - Basia zaśmiała się i podeszła do Magdaleny tak blisko, że ich piersi niemal się spotkały. - I czego pragniesz waćpani?
- Żaden ze mnie świeży pączek. Raczej rozwinięty kwiat.- odparła z cichym pomrukiem Magdalena, a jej piersi poruszały się przy coraz gwałtowniejszym oddechu ocierając się o Basię. - Ja… myślę, że… lepiej będzie jak nie… pomylimy… intencji… no i to ty jesteś moim gościem.
- Mam poważne przesłanki, że obie zmierzamy w tym samym kierunku. - Basia przysunęła się bardziej i nieco niepewnie sięgnęła dłońmi do talii Magdaleny.
- A jaki to kierunek?- zapytała pani Brzeska poddając się dotykowi jasnowłosej.
Magnatka przyciągnęła do siebie gospodynię i spróbowała ją pocałować. Ta się poddała pocałunkowi, wkrótce przejmując nad nim kontrolę i z wprawą pieszcząc usta jasnowłosej… palce przesunęły się po biodrach zaciskając na pupie.
- Jesteś pijana.. ja też zresztą.- miała rację… zionęła alkoholem niczym smok. Basia pewnie też.
Nachyliła się jednak pocierając czubkiem języka ucho Basi.- … Po pijaku robi się głupie rzeczy.
- Potraktujemy to jako wymówkę? - Magnatka zsunęła dłonie na pupę Magdaleny i docisnęła biodra gospodyni no swoich.
- Na trzeźwo… przecie byśmy… nie czyni… ły…- mruknęła Magdalena nachyliła się i lekko ukąsiła szyję magnatki.
- Zapewne. - Barbara odpowiedziała składając pocałunek na ramieniu drugiej kobiety i poczęła ugniatać jej krągłości.
- Zimno tu jest… musimy… się rozgrzać…- wyszeptała chichocząc pijacko gospodyni mocniej ściskając krągłe pośladki Basi.
- Jakieś pomysły moja gospodyni? - Barbara zamruczała lubieżnie.
- Zrobiło mi się gorąco.. rozbierzesz mnie?- odparła w odpowiedzi Magdalena uśmiechając łobuzersko.
- Nie śmiałabym odmówić takiej prośbe. - Barbara posłała gospodyni zadziorny uśmiech i całując jej ramię poczęła pozbawiać ją sukni. Odsłoniła piersi uwięzione w gorsecie, czując ciepły pijacki oddech Magdaleny i jej palce na oślep delikatnie muskające jej ciało. Nagle chłód piwniczki przestał być tak dojmujący.
Barbara pochyliła się i pocałowała wyeksponowane krągłości, dalej pozbawiając gospodynię odzienia.
- Teraz… kolej… na twoje pomysły… - wydusiła z siebie Magdalena chichocząc cicho.
- Może teraz ty rozbierzesz mnie? - Barbara odsunęła się nieco i przyjrzała się prawie nagiemu ciału gospodyni (bo pończoszki i trzewiki zostały na miejscu, podłoga była wszak zimna). Nadal pełne uroku, a zwłaszcza krągłości gospodyni kusiły.
-Ach… oczywiście…- odparła lekko się jąkając i niezgrabnie zaczęła wodzić po sukni Basi rozpinając ją dość mozolnie.
- Za dużo wysługiwania się służkami…- skomentowała tą kwestię szybko.
- Zawołamy jakąś do pomocy? - Barbara zażartowała, po czym odetchnęła głębiej czując chłód na swych piersiach.
- Poradzę… sobie…- mruknęła w odpowiedzi Magdalena mocując się z wiązaniami gorsetu. - Chyba…
Barbara sięgnęła do własnego sznurowania by nieco pomóc gospodyni.
Po chwili uwolnione piersi, zostały objęte zachłannie dłońmi gospodyni i pieszczone leniwymi ruchami. Czy to przez chłód piwniczki, czy też może przez dotyk samej Magdaleny, szczyty krągłości Basi stały się bardzo twarde i bardzo wrażliwe na dotyk.
Magnatka jęknęła cicho poddając się dotykowi drugiej kobiety. Nie chcąc by ta przerywała pieszczoty, sama pozbyła się reszty odzienia.
Pieszcząc dwie miękkie krągłości Magdalena chichocząc przybliżyła się by całować usta i szyję Basi, mrucząc przy tym cicho.- … co… będzie… jak nas przyłapią… taki wstyd.
- yhym… - Magnatka przesunęła dłońmi po ciele kochanki zaciskając je ponownie na jej pupie, teraz jednak gołej. Docisnęła ciało gospodyni do swojego, wtulając swoje piersi w jej. - Możemy to przerwać.
- Powinnyśmy….- jej oddech zionął alkoholem, jej spojrzenie było mętne… a głos pełen żądzy. Ścisnęła mocniej dłońmi piersi magnatki, ocierając się swoimi o nie.- Dlaczego więc nie przerwiesz?
- Bo jest mi dobrze. - Przyznała szczerze Barbara i pocałowała namiętnie kochankę.
- Mi też… ale to będzie nasz sekret… a teraz usiądź na antałku okrakiem…- wymruczała Magdalena puszcząc piersi Basi, by cmoknąć jej szyję.
Barbara niechętnie wypuściła kochankę ze swych objęć, po czym posłusznie zajęła miejsce na antałku.Magdalena podeszła Basi bezwstydnie odsłaniającej wszystko w tej pozycji, nachyliła się by całować obojczyki i piersi jasnowłosej… i palcami sięgnąć między szeroko rozchylone uda, by dotrzeć nimi do rozpalonej sytuacją groty pożądania szlachcianki. Żmijewska jęknęła czując tą napaść na swą kobiecość. Jej dłonie zacisnęły się na krawędzi antałka.
Magdalena całowała rozpalone ciało Basi z lubością i doświadczeniem. Jej usta i język lubieżnie muskały rozpaloną skórę jasnowłosej… a palce poruszały się leniwie zanurzając i wynurzając między udami magnatki. Widać było, że gospodyni nie pierwszy raz uczestniczy w takich zabaw, gdy podgrzewała pożądanie w ciele kochanki, subtelnymi ruchami palców.
Barbara wiła się coraz mocniej, spoglądając na pieszczącą ją kobietę, aż doszła z głośniejszym nieco jękiem, który poniósł się echem po winnej piwniczce.
- Jesteś bardzo… śliczna.- wyszeptała pożądliwie Magdalena… było coś dzikiego w jej wzrok... nienasyconego. Ukąsiła delikatnie szczyt piersi kochanki i popchnęła ją na beczkę. - Połóż się.
- Yhym… - Barbara opadła na znajdującą się za nią beczkę, przyglądając się gospodyni z zaciekawieniem i.. nutką obawy?
- Sprawdźmy czy… słodka…- zamruczała lubieżnie gospodyni mocniejszymi ruchami dłoni szturmując kwiatuszek jasnowłosej… nie dbając o niedawno przeżyty przez nią szczyt. Nachyliła się nad leżącą kochanką, by smakować jej wrażliwy obszar językiem.- … mmm… bardzo.
Barbara zamruczała z rozkoszy. Czuła jak jej ciało rozpala się bardziej, jak nie dane jest mu ostygnąć po niedawnym szczycie.
A Magdalena kontynuowała swoją zabawę, przyspieszając ruchy palców lubieżnie mlaskające w piwnicy. Jej język wodził po skórze Basi i była ona kąsana zębami. Mrok ledwie rozświetlany latarnią pełen był cieni i przez to myśli szlachcianki otumanione winem tkały z nich ludzkie, a czasem nieludzkie sylwetki przyglądające się ze mroku dwóm lubieżnym niewiastom.Być może czekające na okazję by dołączyć do zabawy.
Barbara ułożyła dłonie na włosach kochanki dociskając jej usta do swego kwiatu, czuła jak zatraca się w spełnienieniu, jak wizja bycia obserwowaną nakręca ją, jak rozkosz wypełnia całe jej ciało.
I dlatego pewnie, rozpalona sytuacją i ignorująca niewygody ponownie dotarła na szczyt rozkoszy. Opadła zdyszana cały czas trzymając głowę Magdaleny.
- Co… teraz…- wymruczała chrapliwie gospodyni kąsając uda Basi nadal.
- Chyba powinnam się odwdzięczyć, czyż nie? - Barbara spojrzała na kochankę zza swoich piersi.
- A jak planujesz?- zapytała cicho Magdalena uśmiechając się łobuzersko.
- Wygodnie mi się leży, więc chodź tutaj i stań okrakiem. - Basia zaśmiałą sie wprawiając swoje piersi w kołysanie.
- Leniuszek…- mruknęła gospodyni podeszła do kochanki i okrakiem stanęła nad twarzą leżącej Basi.
Barbara ujęła Magdalenę za biodra i docisnęła jej kwiat do swoich ust.
- Mm… dooobrze…- szepnęła cicho rozpalonym głosem Magdalena, jej ciało mówiło Basi o silnym podniecony. Smakowało nim, wręcz spływało.
Magnatka smakowała pożądanie drugiej kobiety. Leniwie wodziła językiem po wyeksponowanym kwiecie, dłońmi masujac pośladki kochanki.
 
Aiko jest offline