Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-08-2020, 21:32   #413
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
23 Brauzeit 2518 KI, grobowiec magistra Arforla

Niosąca w palcach zatruty nóż Valdemara Saxa powróciła do cuchnącego spalenizną sarkofagu w chwili, kiedy ostatnie trawiące szczątki czarodzieja płomienie w końcu dogasły pozostawiając po sobie gorące popioły.

- Tylko się nie skalecz! – ostrzegła ją podniesionym głosem Olivia, wciąż wodząca bacznie wokół siebie wzrokiem, w którym zalęknienie walczyło o lepsze z czujną podejrzliwością – Pani Lautermann, czy on wciąż tu jest?! Nieumarli ciągle próbują się do nas wedrzeć!

Spojrzenie dziewczyny pobiegło w kierunku częściowo zatarasowanego wejścia na schody i uwijających się przy nim ludzi, rąbiących i dźgających przeciskające się przez szczelinę martwe ciała.

- Ożywieńców może animować skondensowana energia Dharu przesycająca to miejsce – odpowiedziała Ametystowa Czarodziejka, jednak w jej tonie brakowało całkowitej pewności – Miej oczy szeroko otwarte, szukaj wstęg czarnej mocy. Ty, dziewko, przynieś mi ten nóż, żwawo!

Leto poruszył się z gracją drapieżnego kota, przeciął Saxie drogę wyciągając ku niej pustą dłoń w zamiarze odebrania noża, którym zdradziecki kapłan Sigmara okaleczył Fostera.

- Jeśli masz rację, możemy nie ujść stąd z życiem – powiedział posępnym tonem do pani Lautermann – Ożywieńców jest dość wielu, aby nas tutaj osaczyć na kilka dni, a nie mamy ani jadła ani wody. Musi być jakieś wyjaśnienie tej zagadki.

Obserwując kątem oka poczynania obrońców przy schodach, Śniący odsunął się znienacka od panny Valdis, zawrócił w kierunku magicznego kostura, który tak uparcie nie poddawał się niszczycielskim zapędom Karla Petera. Pochyliwszy się nad nim jął wwiercać się w ów przedmiot wzrokiem, ale przezornie trzymał od niego na dystans swe ręce.

- Myślę, że coś go tu wciąż kotwiczy...

Przeraźliwy wrzask wypełnił wnętrze grobowca, wydostał się na zewnątrz przez kamienne wykusze płynąc potępieńczą nutą ku pochmurnym zimnym przestworzom. Pulsująca zieloną poświatą zjawa objawiła się pośrodku komnaty, pomiędzy ściskającą swój kostur Kateriną Lautermann, a przywódcą wojowniczych morrytów. Poruszając się z nadnaturalną szybkością, upior spadł wprost na Ametystową Czarodziejkę próbując pochwycić ją wyciągniętymi do przodu widmowymi rękami. Spoglądająca na to straszne widowisko panna Hochberg w jednej chwili pojęła, że pomysł spalenia zwłok magistra jednak spełzł na panewce, nie ujmując Arforlowi w niczym wściekłości i eterycznej gibkości ruchów.

Połyskliwa tarcza fioletowej energii zapłonęła tuż przed obliczem Kateriny, rzuciła jaskrawą poświatę na szczyt wieży wypędzając z jej zakamarków cienie. Odgrodzony od swej ofiary magiczną barierą, Radamus Arforl wzniósł się w powietrze nie bacząc na doskakującego do niego Leto. Wąska klinga miecza Śniącego przecięła zjawę nie czyniąc jej żadnej zauważalnej krzywdy, podobnie jak wcześnie celnie posłana strzała Saxy.

- Shallyo, ujmij się za nami w potrzebie! – krzyknęła panna Hochberg podnosząc dłonie do ust na podobieństwo przestraszonego dziecka – Ocal nas!

- Słabi bogowie was nie ocalą! – w powietrzu rozległ się sardoniczny głos Ametystowego Czarodzieja, nienawistny, złośliwy i pełen satysfakcji – Ani Shallya ani Morr! Niczym bezrozumne robaki wpełzliście do mej domeny realizując plan, o którym nie mieliście pojęcia, wy głupcy! To ja was tu zwabiłem, abyście zerwali pieczęcie mego więzienia. Gdyby nie ta adeptka, wciąż byłbym uwięziony w ścianach sarkofagu. Okazaliście się bezwolnymi marionetkami, podatnymi na sny, na manipulację i podszepty, w które naiwnie uwierzyliście. Naprawdę sądzicie, że moja armia nie zdołałaby zdobyć pierwszej nocy tej zawszonej nory za kamiennym murem? Herrendorf nie upadł tylko dlatego, że ja na to pozwoliłem. To ja tak wiodłem nieumarłe zastępy, aby koniec końców każdej nocy odeszły od murów. A wyście uwierzyli, że to dzięki waszej determinacji!

Widmo zaniosło się przerażającym śmiechem.

- Musiałem zwabić do tej wieży kogoś, kto mógłby mnie uwolnić. Przez całe lata sączyłem jad w sny tego parszywego kapłana, odciągając go coraz bardziej od własnej wiary. Był stary i chory, nie chciał już dłużej cierpieć, a ja obiecałem mu wybawienie od bólu. Czyż nie okazałem się łaskawy? Przcież wcale go nie okłamałem! Przeistoczony w nieumarłego sługę nigdy już nie poczułby bólu, ale wy, tępe żołdaki, musieliście go zepsuć. Lecz trudno, był narzędziem i spełnił swe zadanie. Zwabił do Herrendorfu Ametystową Czarodziejkę, a moja armia oblegała wioskę dość długo, byście stracili nadzieję na ocalenie za murem. Wiedziałem, że prędzej czy później tu dotrzecie. Wszystko było od początku zaplanowane, krok po kroku.

Radagast Arforl spojrzał na ściskającego swój osmalony toporek Felixa, potem przeniósł wzrok na dymiące szczątki w sarkofagu.

- Proch doczesny, bezwartościowy dla kogoś, kto przeniósł się na wyższy plan egzystencji – oznajmił widmowy nekromanta – Nie macie w ręku żadnego oręża, którym moglibyście mi zagrozić. Nie macie żadnego sposobu na ocalenie swego życia... poza jednym. Chociaż jesteście, kim jesteście, koniec końców to wy uwolniliście mnie z okowów zaklęcia. Okażę wam łaskę i wdzięczność, chociaż nie wszystkim. Na pewno nie wszystkim! Ten z was, który zabije pozostałych i ostatni ustanie na nogach, odejdzie z moim błogosławieństwem, aby ponieść Imperium wieść o potędze i majestacie mistrza Arforla.

- Któż zatem chce ocalić swój nędzy żywot, parszywcy?!
 
Ketharian jest offline