Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2020, 13:54   #33
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Leopold Kula - szczupły blondyn


- Dzięki stary. - Leo nie ukrywał, że jest wdzięczny kumplowi za te ubraniowe docieplenie. Sam wrócił z wojska bez większych zapasów cywilnych ubrań a w mundurze chodzić nie chciał. Nawet płaszcz wojskowy w jakim czasem wychodził to raczej z braku alternatywy niż upodobania. - Będę musiał w końcu kupić sobie więcej normalnych ciuchów. - zaśmiał się cicho ubierając się w pożyczone od Korka rzeczy.

Potem było zimowo. Mroźnie i śnieżnie. Ale przynajmniej nie wiało to nie przypominało Syberii. Ale i tak mróz szczypał w nozdrza i oczy. Ciekawie się rozglądał po ulicach i targu. Skinął głową kumplowi gdy wskazał mu do jakich sań mają podejść. I dlatego swojego odkrycia kompletnie się nie spodziewał. Ktoś ich obserwował? No w pierwszej chwili było to aż niedorzeczne. Ale w drugiej gdy udawał, że się ciekawie rozgląda po placu jednak uznał, że chyba raczej mu się nie zdaje. I dwaj mężczyźni jednak śledzą ich wzrokiem. Co jest grane?! Poczuł się nieswojo. W trakcie wojny był żołnierzem. Żołnierzem regulanej armii. Najpierw jednej polskiej a potem kolejnej polskiej. No ale nie miał za bardzo doświadczenia w takich podchodach. Zastanawiał się co dalej.

- Korek a mamy jeszcze trochę czasu? Może bym się przeszedł i znalazł coś z ubrań dla siebie. Czy to już musimy jechać teraz? - zapytał odwracając się do kumpla i wskazał gestem na te stragany i wozy dookoła. Nie był pewny jak to rozegrać ani jak bardzo się mu śpieszy z tą dostawą.
Korek na chwilę zsunął szalik z ust by odpowiedzieć przyjacielowi.

- Nie no, jak czego potrzebujesz to mamy chwile… koń jeszcze je. - Skinął na ukryty w obroku pysk zwierzęcia.

- Dzięki Korek. - Kula uśmiechnął się, klepnął ramię kolegi i już odchodząc przez ten skrzypiący pod butami śnieg rzuciła na pożegnanie - To ja pójdę się rozejrzeć. - dał znak gestem palca dookoła i odwrócił się by dalej iść przodem. Ruszył między te wozy i stragany rozglądając się po nich. Właściwie to był niby pretekst ale naprawdę była okazja coś sobie kupić do chodzenia. Szukał więc męskich ubrań, zwłaszcza tych cieplejszych. I czasem rzucał okiem na sanie przy jakich został kumpel ciekaw czy dwa podejrzane typy dadzą się gdzieś dostrzec.

Na targowisku można było na szczęście dostać zarówno ubrania, jak i produkty spożywcze. Jak się człowiek dobrze wsłuchał to też papierosy i coś mocniejszego do picia. Kula szybko więc zlokalizował starszą kobietę, która sprzedawała ubrania po mężu. Większość była w niezłym stanie, a i coś ciepłego można tam było znaleźć.

Co do jego obserwatorów. Gdy zerknął w kierunku wozu okazało się, że jeden zniknął. Szybko jednak zlokalizował go przy straganie nieopodal jak niby oglądał zgromadzone tam starocie.

~ No i co teraz? ~ Leopold zastanawiał się. Zarówno na to co by tu wybrać do kupienia jak i co zrobić z tymi dwoma ogonami. Trochę się już oswoił z tą niecodzienną dla siebie sytuacją na tyle by zacząć główkować. Jednak to jego śledzili. A nie Lucjana. No to sam nie wiedział czy lepiej czy gorzej. Oglądał kurtkę która wydawała mu się całkiem ciepła.

- Przymierzę dobrze? - zapytał dla formalności i rozpiął swoją kurtkę. Z miejsca zaatakował go zimowy chłód ale przez to co miał pod spodem było to jeszcze dość znośne. No i jak położył swoją na ladę to mógł ubrać tą którą przymierzał. Te codzienne czynności jakoś mu pomagały się skoncentrować. Kurtka okazała się całkiem niezła. Widać kobieta dbała jak nie o swojego męża to chociaż o to by przynieść na handel porządny towar.

- Fajna. Podoba mi się. A jak wezmę jeszcze ten golf to ile mi pani spuści? - wskazał na sweter jaki też mu wpadł w oko. Wydawał się ciepły i solidny, też myślał by go nabyć. Z pieniędzmi to nie był takim krezusem jak pan Witold. No ale był dopiero co zdemobilizowanym żołnierzem no a budżetówka dbała by nie dawać swoim mundurowym dzieciom powodów do narzekań skoro byli filarami jej władzy. Trudniej było dostać coś co się chciało za te budżetowe pieniądze.

Starsza kobieta podała mu kwotę i po chwili namowy opuściła nieco z ceny. Kurtka była dużo cieplejsza od tego co miał z sobą, a i golf po oględzinach okazał się być cały i całkiem ciepły. Gdy skończył przymiarki okazało się, że śledzącego mężczyzny nie ma.

Na razie postanowił nie robić nic. Kupić co trzeba i wrócić do Korka. Doszedł do wniosku, że skoro to jego śledzą to pewnie nie chodzi i pana Witolda i jego interes. Co jeszcze z początku miał nadzieję. To kto? Może przez wizytę u Zajączka? Albo ktoś od Lewandowskiego? Ale jacyś byli akowcy by za nim łazili? To wydało mu się naciągane. Jak już ktoś za kimś łaził w tym kraju no to raczej tajniacy z MO czy SB. Tak mu to wychodziło chociaż tak naprawdę zgadywał. Na razie jednak zaczął zdejmować z siebie kurtkę jaką zamierzał kupić by znów ubrać się w swoją. Czy raczej tą pożyczoną od Lucjana.
Pieniędzy mu wystarczyło, a nawet co nieco jeszcze zostało, dzięki ostatniej fusze u Witolda.

Gdy Kula wrócił do Korka okazało się, że drugiego, obserwującego go, mężczyzny też nie ma.

- O... udało ci się coś zdobyć? - przyjaciel obejrzał się na Leopolda, podczas gdy jeden z towarzyszących Korkowi chłopaków pomógł mu wskoczyć na wóz i ulokować się między beczkami. Chwilę później powóz ruszył kierując się od razu w stronę Targowej.

- Najpierw zahaczymy o lokal na Okrzei i pojedziemy do Śródmieścia. - Korek pokrótce przedstawił ich najbliższe plany i odwrócił się tyłem do ładunku by obserwować drogę.

Praga przetrwała wojnę w nienajgorszym stanie. Teraz gdy śnieg przestał padać widać było dobrze znane Kuli kamienice, próżno jednak było szukać znajomych twarzy wśród przebywających na Pradze mieszkańców. Władze uznały, że najlepszym rozwiązaniem będzie odebrać mieszkania dawnym właścicielom, podzielić je i rozdać pomiędzy “budowniczych Warszawy”, którzy to teraz wypełniali niemal każdą bramę popijając coś zza pazuchy. Z uwagi na mrozy pracy budowlane ustały i ich wykonawcy spędzali czas w najlepszy znany sobie sposób.

Lokal na Okrzei okazał się być dużo mniejszy od tego w Śródmieściu, był też pusty z uwagi na porę, więc Kula i drugi siedzący na wozie chłopak, który jak się okazało ma na imię Antek, mogli spokojnie wnieść do środka część towaru podczas gdy Korek załatwiał jakieś formalności z szefem sali. Im dłużej Leopold pomagał Załuskim tym większej nabierał pewności, że to Lucjan zarządza interesem, a nie jego ojciec. Uwinęli się w godzinę. Kelnerka, która przyszła wcześniej do pracy by przygotować salę, uraczyła ich jeszcze gorącą herbatą i ruszyli dalej.

Zapowiadał się przyjemny dzień. Gdy słońce pewnie już zagościła na nieboskłonie mróz przestał też być aż tak dotkliwy. Kula mógł sobie na spokojnie obejrzeć nowe budynki, które zaczęły wypełniać przestrzenie po zniszczonych kamienicach. Gdy jednak dojechali na miejsce okazało się, że już ktoś na nich czeka. Mundury wyraźnie wskazały na MO. Lucjan zszedł z kozła i kuśtykając podszedł do milicjantów.

- Podobno przebywa z Panem nijaki Leopold Kula. - Odpowiedź milicjanta nieco zmroziła Korka, nie obrócił się jednak w kierunku siedzącego na wozie Kuli.

- A czy mogę się dowiedzieć po co on Panom? - Lucjan wyraźnie nie chciał zdradzić przyjaciela, obawiając się co funkcjonariusze chcą z nim zrobić.

- Panie Załuski… nic Panu do tego i albo powie nam Pan gdzie jest pański towarzysz, albo możemy wypytać o to na komisariacie.

Takiego obrotu spraw Leopold się nie spodziewał. Milicja go szuka?! Dlaczego?! Dobrze, że na początek zaczepili Korka to zyskał chwilę do namysłu. Widocznie milicjanci nie mieli konkretnego namiaru jak choćby zdjęcie skoro go nie rozpoznali. A może to Lucjan zwrócił ich uwagę. Właściwie mógłby się nie odzywać i liczyć, że Lucek jakoś ich spławi. Bo jakby nagle zaczął wynosić rzeczy z sań mogło się wydać to dziwne. Ostatecznie słysząc jak kumpel z harcerstwa dzielnie broni swojego drucha nie miał sumienia zostawić go samego. Liczył po cichu, że otoczka armii jaka dopiero co go wypuściła ze swoich szeregów “w razie czego” mu pomoże. ~ Trudno. Raz kozie śmierć. ~ westchnął w duchu po czym wstał i zeskoczył na zaśnieżony chodnik.

- To ja jestem Leopold Kula. Czy coś się stało? - zapytał podchodząc do rozmawiającej trójki. Starał się mówić pewnym siebie głosem jakby chodziło o wyjaśnienie zwykłej formalności. Chociaż zapewne nie był to przypadek jak dojrzał tamtych tajniaków na targu.
Korek spojrzał na niego zaskoczony nie odezwał się jednak.

- Pojedzie Obywatel z nami. - Jeden milicjantów wskazał na zaparkowane dalej auto.

Blondyn miał trochę markotną minę i zastanawiał się w co się wpakował. I czym. Ale już było raczej po ptokach. Skinął głową i odwrócił się jeszcze do kolegi. - Jak do rana nie wrócę daj znać wojskowym. Może coś zrobią. W końcu dopiero co wyszedłem z kamaszy. W wojskowym płaszczu zostawiłem książeczkę wojskową. - rzucił cicho do kolegi podając mu rękę na pożegnanie. Nie był pewny czy wojsko by się za nim wstawiło no ale nic innego nie przyszło mu do głowy. - Serwus Korek. Dzięki za wszystko. - uśmiechnął się pogodnie do kumpla po czym odwrócił się i ruszył z dwoma milicjantami do radiowozu.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline