Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-08-2020, 20:57   #853
hen_cerbin
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację

Kliknij w miniaturkę

Galeb liczył uciekające gobliny. Jakoś mniej ich było. Dwadzieścia. Może dwadzieścia pięć. Tym razem było to dosyć dokładne przybliżenie. Czarownik nie wyglądał na takiego, który miałby ochotę lub był w stanie magicznie zwiększyć liczbę widzianych zielonoskórych albo ukryć część z nich pod zaklęciem niewidzialności albo jakimś podobnym. Mag może nie umiał czytać w myślach, ale domyślił się, że coś się khazadowi nie zgadza i postanowił go uspokoić.
- Iluzja. Dodatkowi wojownicy dla zmylenia przeciwnika - wyjaśnił. A potem odpowiedział na pytania:
- W momencie mojej śmierci demon powinien zniknąć, w końcu nie zapewnił mi bezpieczeństwa, co złamie naszą umowę z jego winy. Ale dla pewności zamknijcie ćwiek w ołowianej szkatułce i oddajcie imperialnemu czarodziejowi. Moją księgę oraz notatki także. Nie radziłbym ich otwierać niemagom.
W siłach granicznych jest co najmniej kilku magów o różnej mocy, ale trudno mi powiedzieć coś więcej. Wernicky trzyma ich pewnie przy sobie. Osobiście żadnego nie widziałem z bliska, ale zawirowania Aqshy, Ghyranu i Ghur tak by wskazywały. Chamon też był, ale przy takiej koncentracji metalu dziwne żeby nie było żółtego wiatru, w końcu nie tylko złoto i ołów, ale i stal i żelazo, generalnie wszystkie ciężkie metale, czyli te o dużej gęstości, zwłaszcza ty, Kowalu, powinieneś to rozumieć
- Galeb rozumiał. Zwłaszcza to, że czas dać znak. Wiedziony tą samą myślą (i rozwlekłością ostatnich zdań) Detlef uderzył. Zdumienie na twarzy czarodzieja dorównało zadziwieniu khazada - ręka, która ułamek sekundy wcześniej wydawała się leżeć na kolanie, teraz niemal dosięgała brody Thorvaldssona. Cokolwiek mag czy demon zamierzali - spóźnili się. Rozrąbany bark (nie udało się dosięgnąć serca) był jeszcze może do przeżycia, ale przygotowany młot w pewnych rękach dawi skutecznie poprawił efekt końcowy.



Kliknij w miniaturkęKliknij w miniaturkę

Loftus naprawdę doceniał Kadetkę. Wyrwane ze snu niedługo po położeniu się młode dziewczę nie miało niestety zdolności czytania w myślach ani poznawania pochodzenia innych "po oczach", a i nie bardzo rozumiało o co magowi chodzi. Ucieszyła się bardzo z pochwały "od Gustawa" i pokraśniała na samo imię, ale niestety nawet zmotywowana nie była w stanie odnaleźć nikogo "tutejszego", kto znałby tajne górskie ścieżki. Na jej obronę można by wskazać, że chłopi wzięci w jasyr w połowie Wissenlandu raczej rzadko poruszali się po bezludnych obszarach górskich na pograniczu Imperium. A tacy, co do krasnoludów chadzali nie głównym traktem a ich tajnymi ścieżkami, zwykle nie wracali.
Niemniej, pozostałe rzeczy, które sobie zaplanował, udało mu się zrobić bez większych problemów. I tylko snu mu brakowało, ponieważ zaraz po wykonaniu rozkazów został zaczepiony przez Roz. Roz, która im więcej słyszała o tym czego się od niej oczekuje tym mniej miała pomysłów jak ma nadal być w cieniu. Chyba żeby przyjąć takie alter ego. Osób, które osobiście znało tę zwariowaną akolitkę było niewiele i do tego udawały, że to ona nią jest. Dla reszty znakiem rozpoznawczym były szaty akolitki, a te się z grubsza zgadzały. Roz zdała sobie sprawę, że może być zarówno sobą (gdy trzeba) jak i udawać tamtą akolitkę.

Gustaw von Grunnenberg od wielu lat trenował oszukiwanie ludzi. Czy to na dworze, czy to na polu bitwy, umiejętność odkrycia czego chcą inni i ukrycia tego, co planuje się samemu jest równie ważna. Przez ostatnie tygodnie wychodziło mu to różnie. Kłamanie wprost, zwłaszcza kiedy rozmówca ma czas i możliwość sprawdzenia faktów było nadzwyczaj mało wydajne.
Ale już stworzenie sytuacji, kiedy przeciwnik wie niewiele, sprawdzić nie ma jak, a do tego mu się spieszy... kiedy Gustaw w końcu do tego doprowadził "endspiel" okazał się bardzo prosty dla doświadczonego mówcy i manipulanta. Graniczni najwyraźniej się spieszyli, a choć poseł zerkał i na tymczasowe umocnienia i na siły, jakie von Grunnenberg miał do dyspozycji, "Baron" postarał się, by widział je jako dużo większe niż w rzeczywistości, w czym wydatnie pomogli uratowani przez niego w nocy cywile, bardzo nieumiejętnie ukrywający się na wzniesieniach i przy okazji sugerując, że ukrytych jest tam znacznie więcej ludzi.

Wyglądało na to, że zniechęcił granicznych do szturmu na swoje pozycje. I dobrze, ponieważ wiedział, że resztki zmęczonych najemników i zbieranina naprędce uzbrojonych cywilów nie powstrzymają zdecydowanego ataku, zwłaszcza, że choć udało się stworzyć odpowiedni pocisk do balisty, ogólnie nie było ich za dużo, podobnie ze strzałami i bełtami. Co gorsza, stan Harkina Brocka znacząco się pogorszył w nocy. Wyglądało na to, że umrze w ciągu najbliższych godzin. Te informacje jednak udało mu się ukryć przed posłami/szpiegami granicznych. Za to sam się dowiedział, że przednie straże Imperialnych już ścierają się z tylnymi granicznych - dlatego do tej pory ataki były jednak dosyć niemrawe - spora część wrogów broniła zagrabionych dóbr. Jednak jeśli pojawi się groźba utraty życia - pewnie uderzą wszyscy.
Na stole pojawiło się pytanie: czego żąda za przepuszczenie granicznych przez Przełęcz.

 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 05-08-2020 o 21:02.
hen_cerbin jest offline