Umorli starał się ze wszystkich sił nie przewrócić oczami i chyba nawet mu się udało, choć z wielkim trudem. Ten cały "Zandalus" najpewniej był jakimś szaleńcem, a oddawano mu cześć - i kochano! - bardziej, niż większość ludzi wielbiła jego Boską Patronkę. Bogowie, cóż za bluźnierstwo.
Ghul, który wyglądał na, hm... sprzymierzeńca Zandalusa (?) zaskoczył go, ale starał się po sobie niczego nie poznać. Rzucił okiem na swoich towarzyszy, zastanawiając się, co też uczynią. Rzucił szybko Wykrycie zła, choć i tak miał prawie stuprocentową pewność odnośnie tego, co wykryje. Mimo wszystko, chciał mieć pewny grunt pod nogami. |