Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-08-2020, 10:43   #43
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Lubiła takie poranki wtulona miękkie ciepłe poduszki, w swoim ukochanym pokoju i łóżeczku. Obudziły ją kroki po schodach i korytarzu. Po chwili El zorientowała się że to jej matka idzie ku nim, zapewne po to by je obudzić i zaprosić na śniadanie. Co prawda nie było w tym nic dziwnego że spały razem… ale to że były nagie, już mogło przynieść na usta parę pytań.
El poderwała się, szybko nakryła Frolicę i podbiegła do szafy by narzucić na siebie koszulę nocną.
- Jak ci się spało? Miałam wrażenie że sąsiedzi byli wczoraj wyjątkowo głośni.- rzekła cicho na powitanie Adelaide otwierając ostrożnie drzwi.
Czarodziejka zasłoniła palcem usta i wskazała na śpiącą pod kołdrą diablicę. Narzuciła na siebie szlafrok i wyszła do mamy na korytarz.
- Potwornie hałasowali, ale sobie porozmawiałyśmy. - El uśmiechnęła się do matki.
- Jakie masz plany na dziś i jak się udała wasza wyprawa wczoraj? Późno wróciłyście z tej Śrubki? - zapytała matka z uśmiechem.
- Było dosyć późno, ale wzięłyśmy dyliżans. - Czarodziejka oparła się o ścianę korytarza. - Niesamowite mają te kostiumy. Dużo odsłaniają, ale naprawdę piękna robota. Och… i gadałam z ciocia Fulli. Podobno zna kupców z Chinatown… może ktoś zajmuje się jedwabiem.
- Jedwab jest drogi moja droga. - przypomniała jej matka.
- Wiem. Ale odłożę nieco z tej pensji.. z kolejnej, a może jak ciocia Fulli ma kontaktu uda się go kupić nie tak drogo. - Elizabeth nie trafila wiary w możliwość zakupy materiału, kto wie.. może po wyprawie z Johnsonem też wpadnie jej nieco gotówki.
- Nie wiem czy powinnaś. Raczej zbieraj na posag.- odparła ciepło Adelaide i pogłaskała córkę po policzku.
- Jeszcze mam na to czas. - El zaśmiała się cicho. - Chciałabym tam popracować z rok, mieć naprawdę coś swojego.
- No cóż… jesteś dorosła. - uśmiechnęła się Adelaide. - Masz prawo decydować o tym co zrobisz ze swoimi pieniędzmi.
- Wiesz, że chciałabym kiedyś wrócić do szycia. - El odpowiedziała uśmiechem na uśmiech matki. - Może się ubiorę i zejdę do kuchni na kawę? Tata wrócił?
- Tak. Jeszcze śpi, ale na śniadaniu będzie.- odparła matka i uśmiechając się dodała.- Twoja przyjaciółka jest uroczą młodą damą.
- Też stara się znaleźć swoje miejsce. - Czarodziejka zerknęła na drzwi za którymi spała Frolica. - To bardzo ciepła istota.
- Hmmm… o jej rodzaju mówi się różne rzeczy. Że są pozbawione pruderii. Ufam że w tej materii nie muszę się martwić?- zapytała cicho Adelaide i dodała. - Wkrótce córka Piddingtonów ma wyjść za mąż. Mogłabym… wcisnąć i ją i ciebie na to weselisko. Będzie pewnie trochę obiecujących kawalerów na nim.
- Nie chciałabyś bym celowała wyżej? - El mrugnęła do matki. - Frolica ma swój charakterek, ale nie musisz się martwić.
- Nie wiem w co celujesz moja droga.- zaśmiała się cicho Adelaide. - Czyżby jacyś czarodzieje wpadli ci w oko?
- Raczej nie ale chyba mogłabym spróbować się dostać do gildii krawieckiej. - El zamyśliła się nad propozycją Samuela, musiała ją choć wiedziała, że najpierw musiałaby zakończyć robotę dla Cycione. - Chcę spróbować, na ślub jeszcze będzie czas.
- Gildia to z pewnością awans. Choć wolałabym żeby moja córka była bardziej niezależna. Gildie to mnóstwo obowiązków.- odparła po namyśle Adelaide.
- Ale też kontakty, dostęp do klientów i materiałów. - El przytaknęła i po chwili namysłu, widząc że mama chyba chce z nią porozmawiać, poprowadziła Adelaide na dół nie zważając na swój mało wyjściowy strój. - Nie zaszkodzi spróbować, nie wiem i tak czy będą chcieli kogoś takiego jak ja.
- Podpiszesz cyrograf. Do gildii ciężko wejść, ale jeszcze ciężej się z niej wydostać.- odparła Adelaide i zabrała sie z przygotowanie kawy dla siebie i córki.
- Na razie muszę odłożyć nieco pieniędzy. - El westchnęła. - Ale wiesz jak wygląda praca poza gildią. Zbyt bogaci klienci, nie, bo się przyczepią. Zlecenia takie jak Śrubka też nie.
- To prawda… nie jest łatwo.- zgodziła się Adelaide, a potem Elizabeth została podstępnie napadnięta. Męskie ramiona otuliły ją znienacka, a usta poczęły całować po policzku.
- Córeczko. Tak żeśmy się o ciebie martwili. Mama nie przespała pierwszej nocy.- no tak.. tata przyszedł się przywitać.
El objęła ojca mocno.
- Tęskniłam. - Uśmiechnęła się do taty.
- I jak sobie tam radzisz? Nie biedujesz? Nie wykorzystują cię? Nie chodzisz głodna? Bo chyba straciłaś na wadze. - rodzic zasypywał ją pytaniami.
- Po prostu muszę nieco więcej podźwigać. - El zaśmiała się ciepło. - Jestem najedzona, właśnie dostałam pierwszą pensję, jest tam wiele życzliwych osób, które mi pomagają. Jest dobrze tato.
- Cieszę. Jak wiesz ja sam też mam duże zlecenie, więc może nie będziesz musiała tak dłu...- zaczął mówić Henry, ale żona go syknięciem uciszyła. Tymczasem do kuchni weszła Fulla i zamarła na moment przyglądając się El, potem zarumieniła, a potem cicho przysiadła przy stole. No tak.. szlafrok nieco zmiętoszony przez ojca, odsłonił nieco więcej na biuście. Rodzice nie zwracali na ten detal uwagi, bo i nie bardzo było na to, ale krasnoludzka przyjaciółka już tak… zwłaszcza po “naukach” z wczorajszego wieczoru.
- Tato… w warsztacie i pracowni przydałby się remont, no i pamiętaj o moich dwóch braciszkach. - Czarodziejka roześmiała się ponownie i poprawiła swoje ubranie mrugając do Fulli. - Dzień dobry.
- Cześć.- odparła cicho Fulla rumieniąc się i uciekając wzrokiem na bok. Adelaide zaś rozlała kawę do kilku kubków.
- Ale córeczka tatusia jest tylko jedna.- dodała ze śmiechem.
- Poradzę sobie tato. - El podała kubek z kawą. - A co do planów na dziś.. - czarodziejka powróciła do przerwanego tematu. - Nie miałam ich na dziś, ot planowałam odpocząć. Muszę wrócić przed wieczorem na uczelnię, gdyż obiecałam coś oddać pewnej bibliotekarce.
- W tym domu się nie próżnuje. - przypomniała surowo matka.
- Więc może, pomożemy wam w czymś? A raczej ja chętnie pomogę. - El uśmiechnęła się do matki.
- Zawsze mamy pracę przy bieliźnie. - odparła wesoło Adelaide.- Albo zakupy, albo pranie.
Czarodziejka ucieszyła się.
- Tak dawno nie szyłam…. - El upiła kawy i zerknęła na górę. - Tylko obudzę może Frolicę i spytam co ona na to.
- Oczywiście, tym bardziej że twoja przyjaciółka jest śpiochem. Tę wadę powinno się skorygować. - oceniła Adelaide popijając kawę.
- W pracy daje radę wstać. - El zaśmiała się. - No i wiesz mamo...wczoraj było ciężko zasnąć. - Mrugnęła do Adelaide i ruszyła w kierunku drzwi by obudzić Frolicę.
Diabliczka korzystała w pełni z faktu, że dziś miały wolne śpiąc i nawet pochrapując. Nie wyglądała na chętną, by w dzień wolny od pracy… dalej pracować. Ba, nawet wstawać się jej nie chciało.
El przysiadła na łóżku, odsłoniła pupę diablicy i pomasowała podstawę jej ogona.
- Pora wstać.
- Nie chcę…- burknęła zaspana diabliczka kręcąc pośladkami.
- Zaraz będzie śniadanie, a potem chciałabym pomóc rodzinie. - El delikatnie naparła palcem na tylny otworek Frolicy.
- W ten sposób… jej nie pomożesz.- diabliczka owinęła ogonem rękę Elizabeth i spojrzała na nią. - Co robisz tą rączką?
- Staram się ciebie wybudzić. - Czarodziejka pomachała przed nosem diablicy kubkiem z kawą.
- Starasz się też coś innego zrobić. - uniosła się z łóżka i naprężyła lubieżnie.
- Chciałabym, ale powinnam wrócić na dół. - El podała diablicy kubek z kawą, a sama wstała z łóżka by się ubrać.
- A co jeśli cię powstrzymam?- zaśmiała się cicho diabliczka pijąc kawę i przyglądając się działaniu czarodziejki.
- To moje wymówki o tym, że to rodzice Fulli tak hałasowali pójdą na marne. - El zdjęła szlafrok i koszulę nocną i zaczęła się ubierać.
- Będziesz musiała wymyślić nowe wymówki.- odparła zadziornie rogata i wykorzystała chwilę, gdy panna Morgan była pochylona, by ogonem uderzyć o jej wypięte pośladki.
El wyprostowała się gwałtownie, prawie się wywracając, o dopiero co wciągane majtki.
- Frol… - Skróciła imię przyjaciółki spoglądając na jej ponętne ciało. - Naprawdę chcę im nieco pomóc.
- Chyba radzą sobie całkiem dobrze.- Nadal siedziała na łóżku naga i z bezczelnym uśmieszkiem, machnęła znów ogonem ponownie uderzając ogonem o pośladki kochanki.- Twój ojciec ma intratną fuchę. Nie potrzebują pomocy.
- Wiem… inaczej bym się nie wyprowadziła, ale jak tu jestem to chcę z nimi pobyć. - Czarodziejka naciągnęła majtki na pupę. - A mama powiedziała, że jest przy czym pomagać.
- Mhmm… a co ja mam robić?- zamruczała Frolica wzruszając ramionami.
- Na co masz ochotę. - El nałożyła gorset i przysiadła na łóżku by naciągnąć pończochy. - Możesz też pomóc, a jak nie to mogę ci wskazać kilka miejsc w okolicy, knajpek… sklepów.
- Na wylegiwanie się w łóżku do południa, a potem…. potem się zobaczy. - zamyśliła się diabliczka z lubieżnym uśmiechem. Dopiła kawę dodając. - Będzie z tym kłopot?
Czarodziejka wzruszyła ramionami.
- Moja mama będzie mi marudzić ale to tyle. Dla niej dzień zaczyna się z pianiem koguta. - El wstała z łóżka, wyjęła z szafy prostą płócienną spódnicę i lnianą koszulę i zakryła nimi dużo bardziej wyszukaną bieliznę.
- Będę tu grzecznie przebywała.- dodała wesoło rogata.- Tak będzie bezpieczniej dla ciebie.
- Czyli nie zejdziesz na śniadanie? - El spięła wysoko brązowe fale swoich włosów.
- A powinnam?- zapytała rogata wstając z łóżka i podchodząc do czarodziejki. Jej dłonie objęły zachłannie piersi przez koszulę El, a usta ukąsiły ząbkami szyję. - Może lepiej nie dawać mi okazji do figli, co?
El westchnęła z rozkoszy.
- Yhym...może lepiej nie. - Wymruczała cicho spoglądając na diablicę coraz bardziej rozpalonym wzrokiem.
- No właśnie…. a skoro mnie zaczepiłaś…- odparła diabliczka ugniatając mocniej piersi kochanki i całując jej kark.- I jesteś już ubrana, a ja naga. To sprawisz mi przyjemność przed opuszczeniem pokoju. A ja pójdę spać…
- Zachłanna…. Tylko bądź cicho. - El klęknęła przed diablicą i od razu sięgnęła wargami do jej kobiecości, chwytając kochankę za pupę.
- Mówiłam żebyś nie dotykała podstawy ogona.- jęknęła diabliczka zakładając nogę na ramię kochanki i dociskając jej twarz do swojego rozpalonego podbrzusza.
El sięgnęła palcami w głąb kochanki, dociskając jej łono do swoich warg.
- I kto… tu jest… zaaachł…- zakrywając usta diabliczka z trudem zdusiła jęk. Jej pieszczone ciało zaciskało się na palcach El i drżało od narastających doznań.
Czarodziejka wiedziała, że nie ma dużo czasu, więc starała się wykorzystać wszystko czego nauczyła się do tej pory, pieszcząc kochankę intensywnie.
I czuła jak przez diabliczkę przechodzi drżenie wywołane falami przyjemności, aż w końcu doszła ze zduszonym desperacko krzykiem.
Czarodziejka uwolniła ją i wstając starannie oblizała palce.
- To teraz bądź grzeczna i do łóżka. - Chciała zabrzmieć spokojnie, ale czuła, że i ją ta sytuacja podkręciła.
- Dobrze…- diabliczka odsunęła się od kochanki i zwinnie wślizgnęła pod kołderkę. Spojrzała z łobuzerskim uśmiechem. - W razie czego wiesz gdzie mnie szukać.
- Ta.. - El przemyła jeszcze twarz w misie z wodą i przepłukała usta. Zabrała pusty kubek i zeszła z powrotem na dół.


Tam już czekała cała rodzina i Fulla przy porannym posiłku. Adelaide widząc, że El schodzi sama spytała.
- A co z twoją przyjaciółką?
- Chce pospać. - El wzruszyła ramionami i dosiadła się do stołu. - Ten tydzień najwyraźniej zmęczył ją bardziej niż mnie.
- Acha. - El dobrze znała to “acha” matki. I ukryty w nim sztylet ironii oraz niewiary. - No cóż… jest gościem, ma prawo. Siadaj do stołu, jedz i opowiadaj o swoim życiu na uczelni.
El nie spodziewała się innej reakcji po matce, ale nie przejmowała się nią.
- Jest dużo pracy. Codziennie dostajemy trzy mieszkania magów do uprzątnięcia.
- Bardzo bałaganią? - zapytała Adelaide. A ojciec spytał.- Dobrze płacą chociaż?
- Płacą dobrze. - El sięgnęła po przygotowane jedzenie. - Co do bałaganienia bywa z tym różnie. Czasem przychodzimy i musimy tylko wymyć łazienkę i odkurzyć pokoje, a czasem wygląda to jakby sztorm przeszedł przez pokój.
- A nie zaczepiają cię tam może? Ci paskudni magowie mogą się imać różnych sztuczek by zbałamucić moją niewinną córeczkę. - Henry miał chyba więcej złudzeń co do dziewiczości córeczki niż Adelaide.
- Szefowa pilnuje by nas nie zaczepiano wbrew naszej woli. - El upiła nieco kawy.
- Niemniej gdyby cię zaczepiano… lub chociaż próbowano zajrzeć pod spódnicę, to wracaj do nas. Żadne pieniądze nie są warte takiego traktowania. - odparł ojciec, a Adelaide spytała. - Wbrew… woli?
- Niektórym pokojówkom odpowiada, że magowie się nimi interesują. - Czarodziejka odpowiedziała matce nim spojrzała na ojca. - Poradzę sobie tato, naprawdę.
- Nie powinnaś się bliżej zapoznawać z takimi pokojówkami. Mogą mieć na ciebie zły wpływ. Ufam że twoja przyjaciółka jest z tych… przyzwoitych?- zapytała matka.
- Mamo… nie pilnuję Frolicy. Najważniejsze, że mnie w nic nie wciąga. - El pokręciła z niedowierzaniem głową.
- To dobrze.- Adelaide zakończyła posiłek i odstąpiła od stołu. Fulla też powoli kończyła jedzenie. - Mamy trochę szycia i poprawek dzisiaj.
- To może posprzątam i wam pomogę? - El odetchnęła w myślach, że temat został zakończony. Może przyjdzie jej kiedyś przyznać się do tego wszystkiego… ale tego dnia nie była jeszcze gotowa.
- Pomoc będzie mile widziana. - uśmiechnęła się Adelaide.
Czarodziejka przytaknęła i zabrała się za sprzątanie po porannym posiłku. Zmyła wszystko, ucałowała ojca, wiedząc że pewnie zaraz pojedzie do pracy i udała się do pracowni by pomóc matce i Fulli.
Obie już pracowały przy poszczególnych detalach nowego kompleciku bielizny. Niewątpliwie na zamówienie kogoś z dużą kieską i kapryśnym charakterem. El spytała matkę w czym może pomóc i zabrała się za wykonywanie poprawek na innej bieliźnie siadając niedaleko Fulli.
Podczas pracy czasem pytała matkę o nowych klientów i co ciekawsze zlecenia, nie chcąc by w ciszy znów pojawiły się trudne pytania.
Dość długo jej się to udawało, niemniej w końcu Adelaide spytała.
- To jak wczoraj było w tej Śrubce. Nauczyłyście się czegoś? Podejrzałyście?-
A Fulla zaczerwieniła się mocno, niczym buraczek.
- Ewidentnie modne są koronki. - El odpowiedziała spokojnie nie odrywając wzroku od zszywanej bielizny.
- A ty Fullo… nauczyłaś się czegoś? - zapytała uprzejmie Adelaide zwracając się na krasnoludzicy. Ta tylko schyliła głowę i czerwieniąc się jeszcze bardziej wydawała z siebie szepty i piski mając problem z formułowaniem słów.
- Dla Fulli było to na razie zbyt szokujące. Pewnie przy kolejnej wizycie byłoby lepiej. - El zamyśliła się. - Amaralde powiedziała, że pewnie mogłaby wejść na zaplecze. Jest tam masa dziewczyn w kostiumach, garderoby. Może to byłoby lepsze.
- Może rzeczywiście trzeba by spróbować. - oceniła Adelaide, a Fulla… próbowała zaprotestować, wydając z siebie jakieś piski i błagalne spojrzenia. Bez powodzenia.
- To z pewnością będzie mniej szokujące. - El szturchnęła delikatnie krasnoludzicę. - naprawdę, powinno być spokojniej.
Zapędzona w kozi róg Fulla poddała się i skinęła jedynie głową.
- Z pewnością nadarzy się okazja. - zamyśliła się Adelaide i spojrzała na krasnoludzicę.- Fulli przyda się łyk wody. Zaprowadzisz ją? Wygląda jakby miała zemdleć od gorąca.
- Oczywiście. - El wstała od stołu. - Chodź. Może chciałabyś kawy?
Krasnoludzica coś wymruczała… a potem skinęła głową.

Czarodziejka sprowadziła ją na dół i zabrała się za przygotowywanie kolejnej porcji kawy ustawiając czajnik z wodą na piecu.
- Aż tak cię to niepokoi? - Spytała zerkając na starą znajomą.
- …- wymruczała Fulla. -....- znów spróbowała. - … eszy.-
- Słucham. - El nachyliła się mocno by usłyszeć krasnoludzicę.
- Peszy… - pisnęła cicho Fulla.
- Co cię peszy? - Czarodziejka musiała niemal przytulić się do Fulli by ją usłyszeć.
- Co… mnie… peszy? Co… mnie peszy? Co mnie peszy?! Przecież tam byłaś! Widziałaś! - krasnoludka wybuchła nagle, a potem umilkła zaskoczona zakrywając swoje usta dłońmi.
- Wybacz, ale wydawało mi sie, że widziałaś siebie w lustrze i widok innych kobiet nawet w negliżu nie powinien być dla ciebie szokujący. - El odsunęła się by zalać ziarna kawy wrzątkiem. W powietrzu uniósł się przyjemny zapach.
- Nie chodzi o strój… tylko o to co robiły w tym stroju… i jak go gubiły. - burknęła Fulla.
- Rozumiem, ale jakie to ma znaczenie? - Czarodziejka oparła się o blat czekając aż kawa się zaparzy.
- Nic… a nic… - odparła znów się czerwieniąc Fulla i unikając wzrokiem panną Morgan. - Nieważne. Zapomnijmy o tym.
- Będzie ci lżej jak się wygadasz wiesz? - El zerknęła niepewnie na krasnoludzicę. - Te kobiety tańczyły tam, rozbierały się. Tak zarabiają na życie. Ale nie robiły tego dla ciebie tylko dla tych wszystkich mężczyzn i kobiet, którzy przyszli by im zapłacić.
- Wiem. Wiem. Po prostu dziwnie się czułam tam siedząc i… w ogóle dziwnie się czułam. I nie powinnam się tak czuć i nie chcę… - Fulla metaforycznie oklapła siadając przy stole.
El przelała kawę do trzech kubków, planując jeden zanieść matce. Inny podała krasnoludzicy siadając obok.
- Co znaczy dziwnie? - Spytała spokojnie upijając nieco z własnego naczynia.
- Dziwnie. - westchnęła krasnoludka rumieniąc się. Napiła ze swojego i dodała pospiesznie.- Nie chcę o tym mówić. Przepraszam.
- Rozumiem. Ale jakbyś chciała… to wal śmiało. - El pogładziła Fullę po ramieniu.
- Śmiałość nie leży w mojej naturze.- bąknęła cichutko krasnoludzica.
- Możemy się umówić na piwo. - Czarodziejka zaśmiała się spoglądając na Fullę.
- Niby tak.- stwierdziła spolegliwie Fulla i poprosiła.- Powiesz mamie, że… dziś nie bardzo mogę pracować? Źle się czuję.
- Jasne. - El wstała od stołu. - Zaniosę jej kawę i przekażę, a ty odpocznij.
- Mogę tu gdzieś? Wolałabym nie wracać do domu.- poprosiła ciszej Fulla.- Tylko nie wiem gdzie. W którym pokoju.
- Hm… ja mogę ci zaoferować moją sypialnię… jeśli nie przeszkadza ci Frolica. - Czarodziejka zamyśliła się. - Śpi jak kłoda tak długo jak nie dotkniesz jej ogona.
- Dobrze… będę pamiętać.- odparła z pewną ulgą krasnoludzica.
- I jakby co… - El zawahała się wstając od stołu. - Po prostu powiedz jej stanowcze nie, dobrze?
Poprowadziła krasnoludzicę na piętro by wpuścić ją do swojego pokoju.
- Jakby co?- zapytała zaciekawiona Fulla podążając za czarodziejką.
- Widziałaś jak zachowywała się wczoraj? - El uśmiechnęła się zerkając za siebie na krasnoludzicę. - Jakby zachowywała się tak dzisiaj.
Wprowadziła Fullę do pokoju gdzie Frolica twardo spała przykryta na szczęście kołdrą. - Połóż się spokojnie obok. Pewnie śpi goła, ale dam ci oddzielny koc.
- Dlaczego goła? Nie wzięła ze sobą koszuli nocnej?- spytała wyrażnie zaskoczona tymi słowami Fulla.
- Po prostu tak ma. - El wzruszyła ramionami. - To kobieta więc mi nie przeszkadza.
Czarodziejka położyła na krawędzi łóżka koc.
- Odpocznij śmiało.
Fulla zaczęła się… rozbierać. Najpierw przepaska, a potem zsunęła suknię powoli odsłaniając przy tym wypiętą pupę w białych acz obszytych koronką majtkach, podwiązki poniżej kolan. Była podobna do cioci, tylko że młodsza i bardziej zgrabna.
El podeszła do drzwi i jeszcze raz obejrzała się na krasnoludzicę.
- Jesteś naprawdę zgrabna. - Uśmiechnęła się do Fulli.
- Dzięki. Aczkolwiek krasnoludom zależy na rozmiarach… pośladków i biustu. - wytłumaczyła Fulla z uśmiechem.- Ty też jesteś bardzo zgrabna…
- I piersi i pupy ci nie brakuje, a nawet jestem pewna, że spokojnie możesz być obiektem westchnień wielu krasnoludów. - El zaśmiała się cicho. - Wracam do mamy.
- Mhmm… nie wiem czy bym potrafiła być obiektem westchnień.- odparła żartobliwie, acz lekkim skrępowaniem Fulla rozpinając koszulę.
- Musiałabyś tylko zechcieć. - El pomachała krasnoludce i zeszła do kuchni po kawę, by wrócić z nią do matki.

- Fulla się słabo poczuła. - Powiedziała stawiając przed Adelaide kubek.
- Dziwne… zwykle jest bardzo twarda i wytrzymała. - zdziwiła się matka. Spojrzała podejrzliwie na El. - Miałyście ją wczoraj na oku, prawda?
- Tak. To po prostu było dla niej bardzo szokujące. - El podała matce kubek i wróciła do swojej pracy.
- A dla ciebie?- zapytała Adelaide z zaintrygowaniem w głosie.
- Te dziewczyny są w pracy. - El wzruszyła ramionami. - Zbyt wiele naoglądałam się przy pracy tutaj nagich kobiecych ciał, by to było dla mnie szokujące.
Adelaide uśmiechnęła się pytając. - Tylko na to zwróciłaś tam uwagę? Nie na muzykę, atmosferę czy… samych gości lokalu?
- Och… atmosfera była niesamowita. Dziewczyny są naprawdę utalentowane. - El nie odrywała wzroku od zszywanego materiału. - Klienci i klientki byli niesamowcie nakręceni.
- Nie wątpię. - odparła matka i skupiła się na swoim kawałku bielizny. Raz po raz wprowadzała kolejne zmiany. - Nie pozwól by cię ta atmosfera pochłonęła.
- Mam inne cele w głowie. - El odpowiedziała spokojnie zerkając na matkę. - Ale jestem ciekawa.. wyrzeklibyście się mnie wtedy z tatą?
- Nie. Jesteś naszą córką. Kochamy cię taką jaka jesteś. - odparła z uśmiechem Adelaide, ale czy naprawdę ją znali?
- Im dłużej jestem na uczelni tym bardziej mam wrażenie, że nie dla mnie życie szczęśliwej żony z gromadką dzieci. - Czarodziejka westchnęła. - Nie to żebym chciała zacząć tańczyć w Śrubce, ale chcę uczyć się więcej.
- Nie napotkałaś jeszcze mężczyzny, który zmieniłby twój punkt widzenia. - odparła ironicznie Adelaide i skupiła wzrok na swojej córce. - A czego chcesz się uczyć?
- Znajoma bibliotekarka powiedziała, że zna profesora, który chętnie pouczy mnie geografii i historii. - El wzruszyła ramionami. - A uczyć się… o świecie, o ludziach.
- To brzmi jak hobby. - stwierdziła sceptycznie matka.- Owszem przydatna to wiedza, ale nie sposób na życie. Elizabeth, bądź realistką, nie zostaniesz nauczycielką. To wymaga czegoś więcej niż korepetycje u profesora.
- Jestem realistką, ale chcę sama spróbować gdzie sięgają moje granice. - El uniosła zszyte majteczki i pokazała je matce.
- Widzę, że nie zapomniałaś moich nauk. - pochwaliła Adelaide i dodała. - Pochwalam twój pęd do wiedzy. Niemniej fach w rękach do podstawa.
- A ja uwielbiam szyć. - Czarodziejka przytaknęła. - To masz tam dla mnie coś jeszcze mamo?
- Niestety nie… chyba cię już nie zatrzymam, acz… młody Tarkens dopytywał się o ciebie. - przypomniała sobie Adelaide. - Może jak się rozejrzysz w okolicy to znajdziesz dla siebie życie żony z gromadką dzieci. To tylko kwestia odpowiedniego męża.
- Wybacz mamo ale młody Tarkens nigdy jakoś nie poruszył mojego serca. A widywaliśmy się dosyć regularnie.
- Ty poruszyłaś jego… - Adelaide próbowała ostatniej desperackiej próby.
El zaśmiała się.
- Nie przypominam sobie choćby kwiatów. - Czarodziejka uśmiechnęła się do matki. - Czyżby was prosił o moją rękę?
- Nie… niezupełnie. Rozmawiałam z Cathy i ponoć zwierzył się swojej matce, że bardzo mu się podobasz. - odparła nieco nerwowym głosem Adelaide.
- Mamo… chyba daleko nam do szlachty czy innych klanów, gdzie układa się małżeństwa. - El machnęła ręką w kierunku, w którym znajdował się dom Fulli. - Jeśli młody Tarkens będzie mną rzeczywiście zainteresowany to to okaże. Może nawet napisać na uczelnię.
- Jest nieśmiały. - odparła matka uśmiechając się lekko. - I oczywiście nikt cię nie zmusza, tyle że… nie rozglądasz się sama za kandydatami.
- Mamo… rozglądam się. Naprawdę chciałabym mieć kogoś dla siebie. - El wstała od stołu i podeszła do matki by ją objąć. - Wierzę, że taki ktoś się kiedyś znajdzie.
- Nie bądź przesadnie wybredna. Jeśli nie jest ideałem, to po ślubie zawsze można go naprostować wałkiem do ciasta.- zażartowała Adelaide przytulona do córki.
- Tylko jeśli obiecasz użyczyć i swojego wałka. - El mrugnęła do matki odsuwając się. - Pozmywam i zajmę się obiadem?
- Zawsze możesz liczyć na mój wałek.- odparła z uśmiechem Adelaide i przytaknęła. - Dobrze mój skarbie.
El przytaknęła matce ruchem głowy i zeszła na dół do kuchni zabierając puste kubki po kawie. Postanowiła, że spokojnie przygotuje posiłek i posprząta nim obudzi ponownie Frolicę i towarzyszącą jej Fullę.
“Niestety” lub “na szczęście” spóźniła się. Obie już były w kuchni i obie już przygotowały posiłek. Diabliczka była grzeczna, a Fulla tylko odrobinę zarumieniona.
- Och.. dzień dobry. - El uśmiechnęła się do obu podchodząc do dużej misy, w której już czekały rzeczy do umycia.
- Dzień dobry? Chyba już pobudki i powitania mamy za sobą.- zażartowała Frolica zerkając przez ramię na czarodziejkę. - Jak tam praca ?
- Pomogłam ile byłam w stanie. - El włożyła brudne kubki do misy i zakasała rękawy biorąc się za zmywanie. - A wy jak tam? Wypoczęte? Lepiej się czujesz Fullo?
- Tak. Dobrze.- potwierdziła krasnoludka, a Frolica stwierdziła z uśmiechem.- Wyobraź sobie moje zdziwienie po otworzeniu oczu.
- Wyobrażam sobie. - El zaśmiała się. Wyprostowała się i pochylając się mocno przekładała umyte naczynia do misy z czystą wodą. - Niestety nie mamy tu pokoju gościnnego.
- Zauważyłam.- odparła z lubieżnym pomrukiem rogata, co nie umknęło Fulli… acz krasnoludzicy zabrakło doświadczenia i by zrozumieć podtekst.
Czarodziejka posłałą diablicy uśmiech i zabrała się za opłukiwanie naczyń.
- Wymyśliłaś co byś chciała porobić po południu?
- Wiesz… że nie przyszło mi to do głowy? Ty już masz jakieś plany?- zapytała rogata zerkając znów przez ramię na El.
- Zakupy. Chciałabym się rozejrzeć po okolicznych targach za samowarem. - El wyjęła czyste i opłukane naczynia z misy i odstawiwszy na blat przeciągnęła się. - Potrzebuję też jeszcze ze dwóch koszul i jakiegoś jedzenie na najbliższe dni.
- Pas… mimo twoich prób. - zachichotała diabliczka. - Może udam się do jakiegoś parku w Uptown?
- Brzmi dobrze. - El przytaknęła. - Ja muszę wrócić na uczelnię, spotkać się z Clarice, a potem jeszcze mam umówione spotkanie.
- Z kim?- zaciekawiły się obie, zarówno Fulla jak i Frolica.
Czarodziejka roześmiała się i wytarła dłonie w leżącą na stole ścierkę.
- Ze znajomym. Nie zdarza wam się spotykać z takowymi? - Spojrzała na przyjaciółki.
- Niee… - odparła diabliczka z lubieżnym uśmiechem i pokręciła ogonem na boki.- Teraz nie będziemy cię więc przepytywać. Popytam po spotkaniu.
El pokręciła głową z niedowierzaniem i zajrzałą do gara.
- Co tam pichcicie?
- Specjalność moją… cahun. Mieszanina sosów i przypraw i kawałków mięsa. Przypomina pikantny gulasz.- wyjaśniła Frolica.
- Bo to jest pikantny gulasz. A właściwie wrzucałaś wszystko co znalazłaś do gara. - wtrąciła krasnoludzica.
- Sprawdzałyscie chociaż czy da się to zjeść? - El zaciągnęła się zapachem dania.
- Oj tam.. mi tam nic nie szkodzi.- odparła z uśmiechem diabliczka, a Fulla wzruszyła ramionami. - My krasnoludy mamy odporne żołądki.
Na szczęście zapach choć mocny nie cuchnął rozkładem. Adelaide pilnowała świeżości w spiżarce.
- Ja też już różne rzeczy jadłam, ale obawiam się o braci. - EL przejęła od Frolicy łyżkę i wzięła nieco gulaszu z gara by spróbować. Palące gardło przekonało czarodziejkę że diabliczka zdecydowanie przesadza z przyprawami .
- Fullo podaj mi tamten gar, Frolico pokrój warzywa. Papryki, pomidory. Nieco to osłabimy. - Czarodziejka odlała część gulaszu do drugiego garu, by w nim zrobić delikatniejsze danie.
Na tych przeróbkach przyłapała ich Adelaide i gulasz zmienił się z autorskiego cahuna, w coś co dało się zjeść. Obiad upłynął więc w rodzinnej i przyjemnej atmosferze i kwestia młodego Tarkensa na szczęście nie wypłynęła. Jedynie ogon diabliczki muskał kostkę i łydkę El pod stołem. El czuła jak nawet ten delikatny dotyk ją pobudza. Cóż.. może uda się jej dziś odreagować z Clarice? Po posiłku spakowała się i pożegnała z rodziną, planując wybrać się na targ a potem tak jak mówiła przyjaciółkom na uczelnię.

Samowary były drogie, zwłaszcza te ozdobne lub te nowoczesna. W Downtown na szczęście można było trafić na tanie wersje. Może niezbyt śliczne, ale i nieskomplikowane w obsłudze. El udało się taki egzemplarz zdobyć. Nic wyjątkowego, ale wedle sprzedającego go półelfa, to był solidny krasnoludzki produkt zza morza. I dość ciężki niestety. Teraz pozostało zakupić “koszule”.

El zakupiła jeszcze na targu kawę, pieczywo i inne jedzenie, które wyglądało jakby miało przetrwać dłużej niż dzień, po czym zanurzyła się w uliczki Downtown. Nigdy nie była na żadnej wyprawie, ale jednego była pewna w spódnicy lub sukni będzie jej raczej niewygodnie.

Pewnie w odpowiednich sklepach znalazłaby nawet kobiecy sprzęt, ale wątpiła by udało się jej znaleźć coś ot tak na targu i to jeszcze za rozsądne pieniądze. Na szczęście udało się jej dostać skórzane chłopięce spodnie i kamizelkę. Wystarczyło wrócić na uczelnię i je nieco przerobić. Spodniom zwęzi nogawki, a w kamizelce talię. Z nadmiaru materiału wykona paski i dodatkowe kieszonki.
Miała czas i miejsce… jak się okazało bowiem diabliczka jeszcze nie wróciła. A wolne mieli także uczniowie, nie tylko służba. Uczelnia więc była cichsza i spokojniejsza niż zazwyczaj, gdy przekraczała jej progi.
El odłożyła zakupione rzeczy, ubrania chowając do szafy, a pod nimi księgę zaklęć. Potem napisała do Diego prosząc go czy odbierze ją późnym wieczorem przy bramie i drugi list do Frolicy, że wróci rano.
Teraz pozostało jej przebrać się i udać się na spotkanie z Clarice. Wybrała mocniej wycięty kostium i użyła perfum od Almais. Tym razem nieco więcej, mając nadzieję, że wytrzymają jej szybki wypad na pocztę. Chwyciła koszyk, by potem zrobić zakupy i zostawiwszy list do diablicy udała się odnieść wiadomość dla Diego.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline