Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2020, 14:03   #55
Pieczar
 
Pieczar's Avatar
 
Reputacja: 1 Pieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputacjęPieczar ma wspaniałą reputację
W pewnym momencie Kornas ożywił się. Przykuł tym uwagę swoich koleżanek. - O. Coś się dzieje. - I rzeczywiście od stołu zajmowanego przez niziołka i jego świtę wstał jakiś mężczyzna i przez zatłoczoną salę ruszył prosto w ich stronę patrząc wprost na Kornasa. Wcześniej gdy Łasica wróciła ze swoich łowów przyniosła dwie wieści. Kornas jako debiutant miał stoczyć walkę z innym debiutantem no ale kto to był tego koleżance nie udało się dowiedzieć. Oraz to, że walki chyba raczej nie odbędą się tutaj bo jej rozmówca mówił, że “pojadą” no to jeśli mu wierzyć no to tutaj mógł być tylko punkt kontaktowy.

- Jesteś gotowy na walkę? To zbieraj się. Zaraz ruszamy. - odparł mężczyzna jaki zatrzymał się przy Kornasie i mówił do niego zerkając tylko na siedzące po drugiej stronie stołu kobiety.

Ver spojrzała tylko słodko ma stojącego na wprost niej osiłka. Nie miała zamiaru w żaden sposób go kokietować. Nie chciała jednak wychodzić ze swojej roli. Zlustrowała go od góry do dołu i puściła mu zalotnie oczko. Nie mniej nie wysilała się zbytnio. Wszak wiedziała, że jest on tylko pachołkiem a wszystkie sprawy związanych z walką i ewentualnymi zakładami dogada z pstrokatym halfingiem.

Osiłek spojrzał na nią z zaciekawieniem, na Łasicę siedzącą obok też a ta posłała mu równie słodki uśmiech. Ten skinął głową i na chwilę jeszcze zostali we trójkę gdy wysłannik impresario wrócił na swoje miejsce. Posiedzieli jeszcze chwilę ale zamieszanie przy innym stole sprawiło, że trzeba było wstać i podejść. Tym razem całą ich trójkę prowadził Kornas i on dość prostolinijnie podszedł do niziołka i jak to miał w zwyczaju czekał na polecenia. I się szybko doczekał.

- Aaa! Jesteś mój drogi! I jak samopoczucie? Jesteś gotowy spuścić komuś łomot? - niziołek z werwą podszedł do Kornasa i wydawał się przy nim mikry jak karzełek. Ale i tak bez trudu zdominował go swoją osobowością i potokiem przyjaznych słów pewnie podobnie jak wcześniej swoją świtę przy stole. Mimo, że sięgał głową może do wielkiego brzucha osiłka.

- Tak. Jestem gotów. - łysy odparł równie poważnym tonem jaki miał przez większość wieczoru. Dało się wyczuć, też jego podekscytowanie. Teraz dopiero chyba Impresario zorientował się, że gladiator dzisiejszego wieczoru nie jest sam.

- A kim są te piękne damy? - niziołek z zaciekawieniem zadarł głowę do góry patrząc na Versanę i Łasicę. Mówił jak rasowy amant i wodzirej, do kogo się nie zwrócił wydawał się poświęcać mu uwagę całkowicie a z tak ujmującą osobowością każdy pewnie wydawał się zaszczycony jego atencją.

- To moja pani. I Łasica. - Kornas bez specjalnej finezji przedstawił obie kobiety dosłownie wskazując każdą z nich dłonią dając przykład, że jako lokaj czy służący to raczej ciężko by mu było zrobić karierę.

- Ah, co za ślicznotki! Całuję rączki pięknym paniom! - Impresario wydawał się nimi równie zachwycony jak przed chwilą nowym zawodnikiem. Pocałował grzecznie dłoń każdej z nich co sądząc po uśmiechu Łasicy bardzo jej schlebiało i przypadło do gustu. - Czy mam rozumieć, że piękne panie zaszczytną naszą skromną uroczystość dzisiejszego wieczoru? - niziołek zapytał z czarującym uśmiechem co brzmiało jak i pytanie jak i zaproszenie.

- A ja zachodziłam w głowę gdzie podziali się prawdziwi mężczyźni. - rzuciła zadziornie w kierunku hobbita ciemnowłosa piękność - Oni zaś cały czas przemykali poniżej poziomu oczu. Na to bym nie wpadła. - zachichotała uroczo - Widocznie słowa odnajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości, bo jak się to mawiają. Mały ciałem, wielki duchem. - wdowa wtrąciła swoisty komplement po czym wyciągnęła rękę w kierunku rozmówcy chcąc sprawdzić czy niziołek nie rzuca słów na wiatr - Jak wszystkie kobiety jesteśmy łase na komplementy. Poza tym, tak uroczym dżentelmenom się nie odmawia. - szeroki uśmiech zawitał na ślicznej buźce wesołej wdówki - Chętnie przyjmiemy zaproszenie. Mamy również nadzieję, że osobiście będzie nam pan towarzyszył w trakcie tej podróży.

- Naturalnie. - Impresario skłonił się jak na amanta ze sztuk teatralnych i romansów przystało i pocałował wyciągniętą dłoń. Po czym skoro formalności mieli załatwione to dał znać i całe pstrokate i żywiołowe towarzystwo się ruszyło od stołu. Wyszli przez główne wejście na mroczne o tej porze doby miasto. Tam część jego obstawy poszła najpierw wzdłuż frontu budynku a potem zniknęli za rogiem. Ale on sam i dwóch jego ochroniarzy zostało przy nim tak samo jak Kornas i jego dwie towarzyszki.

- Jeszcze tylko taka mała formalność. - zaczął niziołek dość przepraszającym tonem jakby chodziło o coś na co nie bardzo ma ochotę ale jednak trzeba to zrobić. - Bardzo bym was prosił byście to założyli. To niestety konieczność aby wziąć udział w tym naszym skromnym, wieczornym spotkaniu. - wyjaśnił Impresario wyjmując coś co chyba było kawałkami ciemnego materiału. Idealnie się nadającego na opaski na oczy. Łasica spojrzała pytająco na niego, na te opaski i w końcu na koleżankę. Bo Kornas przyjął to równie bezrefleksyjnie jak i wszystko co działo się wcześniej.

- A czy to konieczne? - koleżanka Versany zapytała na wszelki wypadek wracając spojrzeniem do niziołka.

- Nie będę nalegał. Ale jak ktoś tego nie włoży to niestety nie będzie mógł się udać razem z nami. Traktujcie to jak bilecik. - wyjaśnił niski dżentelmen i wydawało się, że mimo pierwszorzędnych manier no to jednak w tym punkcie będzie się jednak upierał przy swoim.

- To chyba za wcześnie na takie gierki. Nie wiem nawet jak ci na imię maestro. - rzuciła żartobliwie chcąc poznać imię nieznajomego karzełka - Chyba się pospieszyłam z tymi komplementami a propos prawdziwych mężczyzn. Dość osobliwe maniery względem nowo poznanych dam. - dodała udając nieco oburzoną, obrzucając przy okazji resztę zgromadzonych by upewnić się czy ktoś jeszcze zasłania sobie oczy.

- Widzę, że to warunek konieczny. Nie pozostaje nam nic innego jak przywdziać te opaski. - wyciągnęła rękę w kierunku wodzireja, który trzymał kawałki czarnego materiału - Mam nadzieje, że jako wzorowy gospodarz umili nam pan tą przechadzkę miła rozmową. - uśmiechnęła się serdecznie ukazując swoje bialutkie ząbki.

- Postaram się zrobić co w mojej mocy by zadość uczynić pięknym paniom i temu dzielnemu wojownikowi za te niedogodności. - niziołek ponownie zrobił się wylewny ale samo zawiązywanie opasek sobie darował. Podał je jednemu ze swoich ludzi i ten stanął za Versaną po czym z zauważalną wprawą zawiązał jej oczy.

- Jeszcze jakby było coś do zatkania ust to już prawie jak w domu. - Versana poczuła przy swoim uchu przyjemnie ciepły oddech Łasicy pełen mieszaniny niepokoju i podekscytowania. Ale zaraz i ją spotkał ten sam los co młodą wdowę więc po chwili stania na mrozie poczuła jej dłoń jaka łapie jej własną dłoń. Ten znajomy dotyk jakoś pomagał wystać niepewnym własnego losu.

- A! I już jest. A teraz zapraszam piękne panie do środka. - niziołek odezwał się gdy przy skrzypieniu śniegu zbliżyło się końskie parskanie, wytłumiony przez śnieg odgłos kopyt i odgłosy powozu. Potem trzaśnięcie drzwi gdzieś przed sobą. A potem jakaś dłoń pomogła jej wejść na stopień powozu a potem do środka. W środku było zdecydowanie cieplej niż na zewnątrz. Chociaż nie tak ciepło jak w karczmie. Zaraz obok niej usadowiła się Łasica a za nią pewnie Kornas. Za to naprzeciwko usiadł Impresario i ktoś jeszcze. Potem drzwi się zatrzasnęły i powóz ruszył przed siebie.

- Może coś do picia? Mamy grzane wino i brandy. Mam nadzieję, że obejdzie się bez różnych psikusów ze zdejmowaniem bileciku. Gdy dojedziemy na miejsce oczywiście będziecie mogli patrzeć do woli. Ale wcześniej no obawiam się, że byśmy musieli wyprosić kogoś z sali. - niziołek jednocześnie czynił honory gospodarza i coś tam po ich stronie szeleściło i brzdękało więc może faktycznie mieli jakieś trunki. Ale jednak okazał się dość konsekwentny gdy upominał o należyte zachowanie w tym powozie zupełnie jakby już darzało mu się wozić jakichś “psikuśników”.

- Waś mość może być spokojny. Nie zwykłyśmy łamać danego słowa. - Ver bez chwili zawahania odparła tak jak nadworna etyka nakazuje - Nie znamy jednak wciąż twojego imienia? Nie chce też zwracać się bezosobowo. - sprytnie wplotła zapytanie - Zaś co do napitku. Racja. Zdecydowanie zaschło mi w gardle. - niepostrzeżenie złapała za udo swoją koleżankę licząc, że ta nie zorientuje się kto pokusił się na taki czyn. Cała ta sytuacja a może te dwa wypite piwa wprawiły ją w znakomity humor więc z uśmiechem na ustach zapytała - Posiadacie może tileańską wiśniówkę?
 

Ostatnio edytowane przez Pieczar : 21-08-2020 o 18:33.
Pieczar jest offline