Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-08-2020, 15:04   #222
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 65 - 2519.VIII.31; południe

Miejsce: Ostland; droga Jaarheim - Lenkster; droga przez las
Czas: 2519.VIII.31 Bezahltag (5/8); południe
Warunki: odgłosy lasu, jasno, pogodnie, ziąb, sła.wiatr


Karl i Tladin



Dzień wyjazdu okazał się zaskakująco pogodny. Słoneczko ładnie świeciło jakby zachęcając do wyjścia na zewnątrz i podróży. Ostatnio nie padało to nawet błoto wyschło więc utworzyło dość twardą powierzchnię. Chociaż po drodze to oznaczało, ze wszelkie dotychczasowe koleiny zaschły na twardą skorupę co na dłuższą podróż było przykre i męczące. Wozy bowiem podskakiwały i kołysały się za każdym razem gdy któreś z kół wjeżdżało, zjeżdżało lub przejeżdżało przez taki ślady swoich poprzedników zostawionych w jeszcze miękkiej glebie.

Ale mimo słonecznej pogody okazało się, że jest dość chłodno. W powietrzu już czuć było jesień. W końcu za parę dni miało być święto, Mittherbst*. I noc zacznie powoli zdobywać przewagę nad dniem i zaczną się typowo jesienne słoty. A jak było wiadomo w górach i jesień i zima przychodzą prędzej niż na nizinach. Samych gór jeszcze nie było widać. Ta wiecznie zielona ściana lasu skutecznie przeszkadzała w łapaniu dalszej perspektywy. Ale samo pogórze w postaci górek, dołków, dolin i pagórków już trudno było przegapić, że jest mniej płasko niż choćby w okolicy Wolfenburga.

- Może zostaniemy w Lenkster na święto? - zaproponował Igor gdy zrobili popas w południe. Jeśli nie zgubili gdzieś dnia w kalendarzu to dziś wieczorem, może jutro rano powinni dotrzeć do granicznej twierdzy jaką był zamek Lenkster. Stanowił silny garnizon Ostlandczyków strzegący zarówno północnej granicy z Hochlandem jak i pilnował by pacyfikować wszelkie tałatajstwo jakie mogło się pokusić by zejść z gór. No i dziś, może jutro rano powinni tam dojechać. Tak mówili i miejscowi w Jaarheim i Herr Keppler. Mniej więcej dzień drogi. Jeszcze zależało od błota, pogody no i sposobu podróży. Dwukółki zaprzężone w kuce i konie do zbyt szybkich nie należały no ale i tak mieli szanse dojechać w jeden dzień. No a jeszcze dwa dni i będzie dzień jesiennej równonocy co zwykle obchodzono festynem. Nie było tajemnicą, że większe miasta miały więcej atrakcji do zaoferowania niż przydrożne sioła i osady.

Na postojach też istną komedię odstawiali Adolphus i Jarucha. Właściwie głównie na postojach bo po drodze woźnica powoził pierwszą dwukółką Karla a Jarucha upodobała sobie towarzystwo Tladina więc jechała na jego wozie. To nie bardzo mieli ze sobą styczność. Dopiero na postojach. Zabobonny woźnica pod względem traktowania Jaruchy był bardzo dwubiegunowy. Albo gderał, że powinno się przegnać tą przeklętą babę bo tylko nieszczęście przyniesie albo okazywał szacunek jak jakiejś świętej czy wieszczce. Co by nie mówić stara wpisywała się w sam środek wyobrażenia o wiedźmach. Stara, brzydka, pomarszczona, obwieszona mnóstwem klekoczących tamizlanów, kości, korali do tego złośliwa i bezczelna. Wydawało się, że nie uznaje żadnych autorytetów i robi to na co ma ochotę i siły na to nie ma. Nic dziwnego, że przerażała prostego Adolphusa. Ale i reszta towarzysta wolała jej unikać i chyba budziła ich większą lub mniejszą niechęć czy obawy. Ale już bardziej to maskowali niż woźnica.

- Jak ona wpadnie w oko i łapy jakiegoś łowcy czarownic to nam też może się oberwać. - rzucił cicho Igor obserwując jak wiedźma idzie na udry w woźnicą. Właśnie groziła, że spojrzy na niego wiedźmim wzrokiem i mu serce stanie, kuśka uschnie i w ogóle będzie miał niezły ambaras. Zresztą cholera wie? Może naprawdę mogła to zrobić? No a gdyby jakiś łowca czarownic czy nadgorliwy kapłan rzucił wobec Jaruchy oskarżenie o herezje no to im też mogło się oberwać jako kultystom czy chociaż tych co sprzyjają takim niecnotom. Ale Igor umilkł bo wiedźma przestała dręczyć woźnicę zadowalając się tym jak tamten schował się z drugiej strony wozu by stara nie mogła na niego rzucić przekleństwa tym spojrzeniem czy czymś innym. I wróciła do dopiero co rozpalanego ogniska i szykowanej strawy. Rurykowicz nieco westchnął czy skrzywił się gdy się do nich dosiadła co ta niby stara a jednak zauważyła.

- Oj nie krzyw się młodzieńcze! Ja teraz jestem stara i brzydka ale kiedyś byłam piękna i młoda! A ileż ja miałam zalotników! - wiedźma zaśmiała się złośliwie zdając sobie widocznie sprawę, że jej uroda już dawno przeminęła.

- Chyba za czasów Magnusa**. - mruknął Stephen nie mogąc się powstrzymać od złośliwości pod jej adresem.

- Uważaj młodzieńcze! Kiedyś znów będę piękna i młoda! Jak ta twoja elfka co tyle z nią przesiadywałeś! I wtedy będę pamiętała kto był dla mnie miły! - starucha błyskawicznie wycelowała w niego swój kostropaty, szponiasty paluch. Młody uczony po chwili namysłu uznał, że nie warto ryzkować dalsze starcie więc wzruszył ramionami.

- Wcale z nią nie przesiadywałem. Tylko graliśmy w domino. - rzucił trochę tonem wyjaśnienia by nie powstały tylko głupie plotki i domysły.

- To tak to się teraz nazywa w wielkim świecie? Domino? No ja nie dostałem od niej całusa na drogę. - Igor zaśmiał się rubasznie patrząc na kolegę z którym chyba byli w podobnym wieku no ale jeden był od ksiąg i bibliotek a drugi od tarczy i miecza.

- Bo nie grałeś z nią w domino. - wyjaśnił spokojnie Stephen pozwalając sobie nie lekki uśmieszek. Pozostali też się roześmiali chociaż nie bardzo było wiadomo z czego to rozmowa rozbawiła chyba większość towarzyswa.

- A może ze mną zagrasz kawalerze? Chociaż z tą twoją elfką też bym chętnie zagrała, widziałam ją, cóż za jędrna jagódka! - Jarucha jakby uparła się dosypać złośliwej goryczy do tej rozmowy i wyciągnęła swoje szponiaste łapy jakby chciała nimi objąć ową wyimaginowaną, Davandrel jaką ostatnio rano widzieli w Jaarheim. Tego chyba nikt poza staruchą nie chciał sobie nawet imaginować no i na ten czas temat się jakoś urwał. A może i dlatego Stephen by jakoś zmienić temat zaczął opowiadać co się wczoraj dowiedział w biblioteczce Herr Kepplera.

- No biblioteka to zbyt wiele powiedziane. Mieli tam ze dwie szafy z księgami. - zaczął od tego jak to wczoraj po obiedzie poszedł za jednym ze służących wąsatego szlachcica do tego pokoju szumnie nazywanego biblioteką. Właściwie to chyba był po prostu gabinet gospodarza gdzie przetrzymywano te księgi.

- Ale jakże to była pasjonująca lektura! Wiecie, że pierwsze wzmianki o Kepplerach sięgają XIII wieku? - Stephen nie omieszkał napomknąć o swojej naukowej pasji do dawnych dziejów. I nawet taki lokalny puzzel jak jeden z wielu ostlandzkich rodów też dokładał do swojej układanki. Wspominał jak to jeden z przodków Herr Kepplera brał udział w krucjacie do Arabii i ponoć był nawet jednym z członków zakonów rycerskich jakie wówczas się utworzyły. I te mniej chwalebne momenty jak utrata jakiegoś majątku na rzecz sąsiadów, powódź co zmyła jedną z wiosek należących do Kepplerów czy krzywdzący ich zdaniem wyrok sądowy lub utrata jakiegoś przywileju.

- No a ten górski zamek gdzie jest? - Igor w pewnym momencie jakby przypomniał koledze od czego zaczęło się to pytanie.

- Ja wiem gdzie! - niespodziewanie zawołała starucha zaskakując chyba wszystkich zebranych. Przez chwilę jakby wahali się czy pytać ją o to. Ale w końcu ciekawość uczonego zwyciężyła to wahanie.

- Gdzie? - Glaser zapytał obdarzając szaruchę wątpiącym spojrzeniem.

- W górach! - zarechotała ze złośliwą ucicechą a reszta skrzywiła się z niesmakiem na ten tani żarcik.

- No tak. W górach. No rzeczywiście. Ale się uśmiałem. - Rurykowicz pokręcił głową z rozczarowaniem.

- No a wracając do tematu… - Stephan machnął na to ręką i by nie robić draki to zaczął mówić to czego się dowiedział z ksiąg Herr Kepplera. No bezpośrednio o Bastionie nie było zbyt wiele. Ale znalazł wzmiankę o von Falkenhorstach.

Okazało się, że Kepplerowie byli swego czasu wasalami von Falkenhorstów i w razie wojny stawiali się w ich poczcie w ich chorągwi. No oczywiście po zniknięciu von Falkenhorstów z kart historii Kepplerowie toczyli już swoje dzieje bez nich. Tak było też podczas tej rozprawy z nekromantą ponad tysiąc lat temu. Wówczas w siedzibie Keppelrów jaka była punktem zbornym dla ostlandzkich wojsk urzędował sam Drago von Falkenhorst. On też dowodził hufem centralnym w bitwie więc wówczas musiał to być ktoś znaczny skoro inni rycerze zgodzili się walczyć pod jego przewodem.

- No i znalazłem wzmiankę, że zanim Drago von Falkehorst przybył tutaj to nadjechał od strony Aberschlosse. No to jeśli znajdziemy to Aberschlosse to będziemy wiedzieć skąd nadjechał hrabia. A w opisie wyglądało, że nadjechał ze swojego zamku czyli z tego Bastionu. - Stephen przedstawił swój wywód czego się dowiedział wczoraj po spędzeniu drugiej połowie dnia nad starymi księgami sprzed kilku wieków. Sama nazwa Aberschlosse nic obozowiczom nie mówiła. Cokolwiek to było przed tysiącem czy więcej lat nie było wiadome czy dotrwało do dzisiejszych czasów.


---



Po obiedzie spędzonym na kawałku wyjeżdżonego przez podróżnych lasu ruszyli dalej. Widocznie w tym miejscu często obozowali podróżni bo nawet były jakieś dwa szałasy, ślady ognisk, resztki po posiłkach i inne takie ślady po podróżnych. Ale w tych leśnych, ponurych trzewiach dalej było dość mroczno. Chociaż przez szczeliny między gałęziami widać było błękit nieba i słonecznego dnia. Nawet mimo tego wilgotnego chłodu jaki dzisiaj panował to nieco to rozjaśniało ten ziemski padół. No i ruszyli dalej.

- Ciekawe czy dojedziemy dzisiaj do zamku. - Oleg zastanawiał się na głos gdy siedział na pace karlowej dwukółki. Na razie podróż szła im całkiem ładnie, pogoda dopisywała to kto wie? Może się uda? Bezpieczniej wydawało się nocować za potężnymi murami zamku, albo chociaż w ich pobliżu no albo chociaż w jakiejś karczmie na trakcie niż tak całkiem w dziczy jak to spędzili obiadową porę. Inni podróżni też tak chyba uważali. Minęła ich para jakichś jeźdźców, z przeciwka mijali jakieś wyładowane wozy a sami minęli grupę pielgrzymów śpiewających psalmy pochwalne na cześć Sigmara. Ale w końcu natknęli się na jeźdźców jacy jechali z przeciwka.

Ci trochę wyglądali jak ubożsi krewni Srebrnych Hełmów jakich wysłannicy wolfenburskiego ratusza spotkali i w Risted i podczas kalkengradzkiej bitwy. Więc jeźdźcy dalej chyba kwalifikowaliby się jako rajtarzy no ale właśnie o wiele mniejszym budżetem. Nie mieli tak ustandardowionych pancerzy i barw, raczej każdy pewnie ekwipował się samodzielnie starając się mniej więcej mieć podobny standard. Ale każdy z nich miał miecz, nadziak czy szablę i po jednym czy dwa pistolety. Tarczę na plecach lub przy siodle, łuk i jakąś dłuższą broń. Jeźdźcy jednak całą tą broń mieli na sobie w olstrach, pochwach i przy siodłach a nie w rękach. Jechali spokojnie znad przeciwka i wydawało się, że tak jak inni podróżni po prostu minął oba wozy. Ale stało się jednak inaczej.

- Porucznik Schepke ze straży granicznej! Stać! Ozwać się! Coście za jedni i dokąd jedziecie!? I co wieziecie?! - zatrzymał ich ten co jechał na przedzie akurat gdy prawie zrównał się z pierwszym karlowym wozem. Jakby Adolphus miał inne plany to na wszelki wypadek dwóch jeźdźców zatarasowało dalszą drogę dwukółce więc woźnica nie mając innego wyjścia zatrzymał wóz. Pozostali jeźdźcy też niejako z musu podjechali bliżej do tych pierwszych i by lepiej widzieć i słyszeć część minęła tych pierwszych i oglądała wozy i podróżnych mijając ich skrajami drogi i pobocza. Przy okazji dało się mniej więcej ich policzyć, że jest ich około dziesiątki. Samo nazwisko Karlowi nic nie mówiło no ale, że na pograniczu jeździ straż graniczna no to słyszał nie raz. Tladinowi zaś samo nazwisko wydało się nawet znajome chociaż tak z zaskoczenia to nie kojarzył przy jakiej okazji je słyszał.


---

*Mittherbst - jesienna równonoc, u nas w drugiej połowie września.

**Magnus Pobożny - imperator z czasów Wielkiej Wojny ok 200 lat temu.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 21-08-2020 o 20:32. Powód: Zmiana Gesler na Glaser.
Pipboy79 jest offline