Miras otarł pot z czoła. Szkoda że łopata była tylko jedna przydałby się ktoś do pomocy.
W ogóle zdziwiło go z jaką zimną krwią podszedł do grzebania trupów. Po prostu musiał ktoś to zrobić, a okularnicy wyglądali jakby nie wiedzieli za który koniec chwycić. Ex-kalece przecież by tego nie zostawił - chłop musi się nauczyć chodzić.
Rzadko miał okazję uczestniczyć w pogrzebach. Całe szczęście. Ostatni pogrzeb jaki pamiętał i to dość dobrze był przed dziesięciu zgoła laty. Zmarł jeden z dalszych krewnych. Mirosław pomimo że nie był nikim bardzo bliskim poniósł krzyż na czele procesji - sam nie wiedział jak to wyszło. Czuł się jednak odpowiedzialny i zaszczycony tym że to zrobił. Z resztą. To była jedyna okazja by poznać dalszą rodzinę która była dużo większa niż kiedykolwiek przypuszczał.
Teraz kiedy zakopywał tragicznie zmarłe ofiary podróży międzywymiarowej modlił się po cichu za nich z wewnętrznej potrzeby.
Mirek był bowiem starym dobrym katolem.
Choć w sumie… ciężko powiedzieć by się trzymał dogmatu. Wierzył w Boga i trzymał się podstawowych zasad. Lubił czytać o różnych religiach. Lubił czytać historyczne opracowania Biblii i biblijnej symboliki. Kiedy zaczynał studia przeczytał pierwszy raz od deski do deski Biblię i to wydanie z historycznymi i kulturowymi objaśnieniami. Od tego czasu regularnie zdarzało mu się sięgać po różne lektury. Najbardziej lubił te tworzone przez księży naukowców - były wyjątkowo mądre i dobrze spisane zrozumiałem językiem. Nawet u Dana Browna w którejś książce pojawiało się sformułowanie że “nauka i religia opowiadają tą samą historię z różnych punktów widzenia”.
Taki w sumie Miras był jeżeli chodzi o wszystkie rzeczy: nie znosił ignorancji i fanatyzmu w jakiejkolwiek sferze życiowej - w religii przede wszystkim. Obojętnie czy ktoś wierzył czy nie, czy wyznawał wiarę, ideologię czy cokolwiek - dla niego fanatyzm był fanatyzmem i tego typu ludzi należało się wystrzegać jak ognia. Wojujący ateista od patokatola nie różnił się niczym - inne nazwy, a pała do lania innych po głowach ta sama. Katolicyzm w Polsce postrzegał jako neo-poganizm z katolicką nakładką w którym większość wiernych ani razu nawet nie sięgnęła po podstawowy dogmat swojej wiary, czyli Pismo Święte i nie przeczytała go ze zrozumieniem. Szlag go trafiał kiedy ktoś wycierał sobie zakłamaną mordę Chrystusem albo chwalił się wycinaniem okropnych świństw bliźnim w imię Pana Boga. Dlatego starał się trzymać podstawowych zasad, przykazania miłości i zasady że to co dajesz innym do ciebie wraca. Bezrefleksyjne walenie czołem przed figurami i obrazami było pustymi gestami skoro zaraz po wyjściu z przybytku wiary grzeszy się na pełnej kurwie.
Fakt obcowania z czarami i innym światem stawiał go w ciekawej pozycji do dalszych rozważań. W świat duchowy wierzył, acz zawsze go bawiła postawa “nasza wersja jest prawdziwa - a wasza nie”. Katolickie modlitwy, charyzmaty i egzorcyzmy działały, ale prawosławne czy hebrajskie to już nie, a medytacja pod drzewem by się wyciszyć to już w ogóle poganizm, bluźnierstwo i wstęp do satanizmu. Miras lubił wspominać wtedy pochodzenie “polskich katolickich tradycji” - zwykle kończyły się to wtedy nieuprzejmym wyproszeniem go z towarzystwa.
Co do losu i przeznaczenia to osobiście wierzył że wszystko nie było “zaprogramowane na twardo” inaczej wolna wola nie byłaby wolną wolą. Uznawał jednak że pewne punkty w czasie były właśnie “pewnikami” a cała reszta zależała od ludzi i tego co zrobią ze swobodą jaką im dano. Z historii było wiadomo że różnie z tym bywało, a i zwykle ludzie obojętnie czy to z wolnością sumienia czy z wolnością wyboru to słabo sobie radzili.
Bezrefleksyjność. Niefrasobliwość. Bezmyślność. Najgorsze plagi toczące ludzkość.
Cieszył się że przez całe życie pod rodzinnym dachem on dyskutował z rodzicami o książkach, filmach i wszystkim co się dowiedział, gdy koledzy i koleżanki z klasy siedzieli na podwórku.
W końcu trupy były zagrzebane, a on opierając się na łopacie mógł odetchnąć. Z czapką w ręku zadumał się nad Majestatem Śmierci. Ułożył na grobach małe kopczyki z kamieni. Daniel dał niezłą przemowę. Po niej Mirosław zaczął mówić cicho. - Wieczny odpoczynek racz im dać Panie, a Światłość Wiekuista niechaj im świeci. Niech odpoczywają w pokoju wiecznym. Amen. - zakończył i wykonał znak krzyża.
Obojętnie jakiego wyznania zmarli byli modlitwa za nich była “projekcją” dobrej intencji za zmarłych.
Kiedy pogrzeb został zakończony. Miras skinął głową na propozycję Bartosza.
- Dobry pomysł. Po jednym kwiecie na każdego zmarłego powinno wystarczyć. Skoncentrujmy się na zebraniu się do kupy zanim przypłynie łódź. |