Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2020, 08:18   #131
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
- Wygląda odpowiednio - mruknęła Mama widząc krzykliwą witrynę i pchnęła drzwi, a durna muzyczka zapowiedziała jej wejście.


--------------------------------------------
SHEMROCK&CO
Ubezpieczenia bez głupich pytań - wszystkie agencje
Uczciwe kredyty w ciężkich czasach bez sprawdzania w BIK!!!
Przyjmujemy gotówkę lub złoty zastaw
Punkt Ksero - Tanio
--------------------------------------------

W poczekalni było pustawo. I niezbyt czysto. Stało tu kilka krzeseł i puste biurko, za którym pewnie siedziała w lepszych czasach sekretarka. Tak jak przypuszczała "&Co" istniało tylko w wyobraźni.
Za drzwiami z pofałdowanego szkła z napisem "Jacob T. Shemrock, mecenas" ktoś gwałtownie się zerwał i coś strącił.
- Taki z ciebie mecenas jak ze mnie zakonnica - mruknęła Mama pod nosem gdy zza drzwi wyszedł sam wyżej podpisany, pospiesznie chowając koszulę w spodnie.
- Szanowna Pani wybaczy nieporządek, sekretarka ma urlop - wybąkał pospiesznie. Delikatna nuta taniego whisky była wyczuwalna, ale nie powalająca.
- Nic nie szkodzi młody człowieku. Potrzebuję pożyczki i ubezpieczenia auta, a stara jestem, chodzić daleko mnie się nie chce. Załatwimy oba?
- Oczywiście - na twarzy pojawił się zawodowy uśmiech - zapraszam do biura. Proszę sobie usiąść - podsunął krzesło.
Gdy mama usiadła on także usiadł.
- Jaka kwota panią interesuje?

- Muszę odkupić auto mężowi wnusi, już chyba trzeci palant jeden. Ile teraz kosztują samochody? Parę tysiączków chyba. Tyle że emeryturki nie mam, ciągnę z czego innego kasę. Ale dobre pieniądze, spokojnie stać mnie. Właśnie co do tego odkupienia auta... no... dałoby ubezpieczyć się wstecz? Tak powiedzmy od przedwczoraj? Koszta dodatkowe mogę ponieść.
- Czy samochód miał już wypadek? Jak poważny? - zapytał agent, jakby mama poprosiła o standardową usługę. - To może podnieść koszt o 5 tys. Lub więcej... zależy od wypadku.
- Jakiś idiota w hummerze nie wyrobił zakrętu i wpieprzył się na mojego jak kupowałam bagietkę i pomidory. Winny spierdolił aż się kurzyło, pewnie jeździł bez prawka tym swoim ulicznym czołgiem. Ale autko do kasacji. Syn sąsiadki odholował na złom, nie zgłaszałam jeszcze nigdzie. Mąż wnusi to idiota i skąpiec, wątpię czy ubezpieczył. Sprawdzi Pan? Wnusia nazywa się Jarkowski, ale to po swoim pierwszym mężu, drugiego nie pamiętam. Woła na niego Misio. Ale mam blachy. Chciałam odkręcić z wraku, ale ostatecznie spisałam, śrubokręt to nie moja bajka, wolę wałek i patelnię. Od kiedy zmarł mój świętej pamięci Alan, Panie świeć nad jego duszą... (Mama robi klasyczną babcię gadułę, dając kartkę ze spisanym numerem).
Agent zwiał kartkę i wpisał numery do komputera. Chwilę poklikał, a potem z kamienną miną powiedział:
- Albo pani pomyliła się przy przepisywaniu blach, albo... chodzi o inny zakres usługi...
To był chyba ten moment by sięgnąć do torebki, pytanie tylko czy w dłoni znajdzie się karbowana rękojeść pistoletu czy koperta... ale Mama zdecydowała się na inne rozwiązanie.
- Bzdury, pokaż pan - i na bezczela odwróciła sobie monitor. Chwilę popatrzyła mrużąc oczy niby ze starości - Pokaż no kartkę. Dobrze Pan wpisał. Ale to nie to auto... chyba rzeczywiście pacnęłam ze starości kulfona (w rzeczywistości notując sobie w głowie właściciela polisy i adres).
- Wygląda na to że czeka mnie droga powrotna na wysypisko... - powiedziała smutno, wzięła wizytówkę i wyszła. Zaraz na zewnątrz zanotowała sobie nazwisko i adres.
Zostało złożyć wizytę.

Mama do tej roboty zabrała dodatkowo mniejszą klamkę z tłumikiem. Nie aby była potrzebna, zamierzała załątwić to bez jednego wystrzału.
Była w końcu, psia mać, na emeryturze.

Po drodze kupiła cztery puszki z wołowiną w sosie własnym i włożyła do torby. Gdy dojechała na miejce, wystarczyło "przypadkiem" machnąć ciężką torbą tak by stłuc światło samochodu, uruchomić autoalarm i zaczekać aż przyjdzie właściciel...

A tu klops. Auta na głównej ulicy nie było, krótkie śledztwo znalazło je zaparkowane od zaplecza. Nijak "przypadkiem" stłuc cokolwiek. No nic, mama spojrzała na ciężką od puszek torbę, przyda się kiedy indziej. Zostało zaczekać na właściciela albo wejść do paszczy lwa.

Mama dziarskim krokiem wbiła się frontowym wejściem i krzyknęła.
- Hej, czyj to ten gruchot od zaplecza zaparkowany?
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 10-08-2020 o 12:24.
TomaszJ jest offline