Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2020, 17:59   #50
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
- Taaa… - stwierdziła madame Marai starając się zachować nonszalancką maskę zblazowania na swoim obliczu. Niemniej ten widok eksplozji trochę nią wstrząsnął. Poprawiła okulary na nosie dając czas na opanowanie drżenia w swoim głosie.
- Myślę, że skoro to załatwione to ja udam się do sali nawigacyjnej. I tam możemy, oczywiście ci chcą… możemy wyjaśnić razem całą sytuację. No i przekażę wam co zebrałam, bo skoro i wy i Destiny twierdzicie że jesteś jego nową załogą…- zaczęła przemowę w którą wtrącił się Statek.
- Potwierdzam… są…
- Właśnie. Więc myślę że taką naradę najlepiej robić w cywilizowanych warunkach, przy stole, alkoholu i ciastkach. - po tych słowach ruszyła do sali nawigacyjnej kręcąc pupą i ogonem co wprawiało bransolety na jej ogonie dźwięczne brzęczenie.
Kvaser zgodnie z zamiarem nie spuszczania przybyłej z oczu, ruszył tuż za nią, wyprzedzając nawet jej ochronę. Nie skomentował manier obcej. Niektórzy mają taki styl bycia i chcąc coś od nich uzyskać, należało się powstrzymać z tego typu uwagami.
Jej dwaj ochroniarze podążyli za nią. Ze względu na rozmiar musieli pokombinować przy przeciskaniu się przez drzwi. Niemniej sala nawigacyjna miała na tyle wysoki sufit, że mogli tam stać wyprostowani. Drugi z nich zamknął za sobą drzwi.
- Co!? - Imra powiedziała bardzo głośno. - Co ten kozioł gadał? Czemu ona się tak tu panoszy??
Pomimo głośnego mówienia półelfka nie wydawała się przesadnie zła.
- Pewnie uważa, że jako gość ma większe prawa - zażartował zaklinacz.
Imra kiwnęła głową w odpowiedzi. Starała się nachylać do tych co mówią aby lepiej słyszeć.
- Marai zbierała informacje dla poprzedniej załogi - krótko wyjaśniła jej Mmho, uprzednio zbliżając się do pół-elfki i mówiąc głośno - chce nam je przekazać - dodała. Nie lubiła, kiedy nieobecni zostawali bez informacji. W podzięce dostała kiwnięcie z aprobatą.


Niziołek za drzwiami rzucił do kobiety lekko zaczepnym, lecz żartobliwym tonem
- Widzę, że nie trzeba ci mówić abyś czuła się jak u siebie - zaśmiał się - oni - pokazał ochroniarzy palcem, agresywnym gestem z którego był zresztą znani - stoją pod ścianą - stwierdził poważnie i głośno.
- Niestety… ja mam z nimi umowę. Nie wtrącam się w ich robotę, a oni nie przeszkadzają mi w mojej. - odparła rogata sięgając pomiędzy fałdy swojej sukni i wyjmując stamtąd niedużą ozdobną skrzyneczkę. Otworzyła ją i zaczęła wyjmować…
- Ale nie martw się. Nie będą przeszkadzać. Są jak cienie… moje cienie.- … palcami ze skrzynki wyjmowała nieduże ale pojemne szklaneczki. Sześć w sumie. Wiele zapewne warte. Jej ochroniarze zaś kucnęli pod ścianą, blisko rogatej co by w razie czego ją osłaniać i flankować potencjalnych agresorów.
Wędrowiec wszedł do pomieszczenia zaraz za nimi, nie komentując panoszenia się diablęcia. Stanął przy stole nawigacyjnym i znieruchomiał, czekając na resztę załogi. Tym razem pozostawał w pełnej zbroi, prawie dorównując rozmiarami ochroniarzom Marai.
- Aaach, do piekieł. Choćmy - półelfka zagarnęła ramieniem Harrana i inną z pozostałych osób aby nie ominęła ich rozmowa… i aby ktoś jej tłumaczył.
- Ej, a widział ktoś Ambroṩa? - zapytała na tyle cicho na ile mogła.
- Całe jego szczęście, że go nie widziałam jeszcze - odpowiedziała Mmho, która ruszyła z nimi w drogę, wcześniej zerkając na Vaalę by ocenić czy rusza z miejsca, czy zostaje.
- Nie wyczuwam jego sił życiowych, natomiast jego ciało jest w okolicy dziury na najniższym pokładzie.- wtrącił uprzejmie Statek, podczas gdy diabliczka zaczęła wyciągać znów z pomiędzy fałdów spódnicy sporą karafkę z płynem o barwie, obiecującej wiele alkoholu.
- Pokieruj mnie tam. Idę po niego - powiedział Wędrowiec i pospieszył do miejsca, gdzie miał być Ambros - Zaopiekujcie się gośćmi - rzucił, wychodząc.
- Oczywiście… zejdź na sam dół. Jest obok maszynowni od strony lewej burty. Obok wielkiej dziury…- tłumaczył Statek, gdy Wędrowiec wychodził. I to tłumaczenie urwało się wraz jego opuszczeniem komnaty.

Kierowany wskazówkami Statku, Wędrowiec szybko dotarł na miejsce… na pokład załadunkowy. Tu… można było ocenić skalę zniszczeń, w postaci ziejącej dwumetrowej dziury. Tu też mógł zobaczyć niedawno poznanego towarzysza broni którego ciało było w straszliwym stanie. Uszkodzona już przy kolizji burta postrzelona przez wielkiego skarabeusza zmieniła się deszcz odłamków przed którym nie dało się uciec i nie dało uniknąć. Ciało nieszczęśnika zostało rozerwane przez nie, acz na twarzy półelfa było widać jedynie zaskoczenie. Śmierć przyszła zbyt szybko, by poczuł ból. Duża część ciała Ambroṩa musiała wypaść ze Statku gdy w końcu oderwał się od ziemi. I wraz z nim jego ekwipunek… rozsypało się trochę zwyczajnych strzał, ocalała przepaska na głowie półelfa oraz pierścień na palcu jednej dłoni. Oraz karwasz… lecz niestety bezużyteczny bez drugiego… który to został zapewne na urwanej ręce. Oraz…
- Czy możesz mnie podnieść i schować. Domagam się dostarczenia w ręce szlachetnego elfa lub półelfa, bym mógł nadal spełniać swe przeznaczenie. - stwierdził mentorskim tonem gadający łuk.
Automaton spojrzał na ciało łucznika i westchnął cicho. Liczył na dowiedzenie się, skąd Ambros rzekomo tyle o nich wiedział, o ile w ogóle to była prawda. Cóż… jasnowidz zapewne przewidziałby, gdzie uderzy pocisk skarabeusza... Jego wzrok przeniósł się na dziurę w burcie statku - to był znacznie ważniejszy i naglący problem.
-Statku, jak to uszkodzenie wpłynie na twoje funkcjonowanie? Dysponujesz materiałami do jego naprawy? - pytał, mechanicznie przeglądając pozostałości półelfa. Opaskę oraz pierścień zabrał, zaś słowa wypowiedziane przez łuk sprawiły, że aż podskoczył. Z pewnym wahaniem sięgnął po broń - czuł, że jest niedoskonała, pełna wad i niegodna prawdziwego wojownika, który nie boi się stawać z wrogiem twarzą w twarz. Ale przecież nie zamierzał jej używać, prawda? Teraz była tylko ciekawostką.
- Jakie to przeznaczenie? - spytał po elficku zastanawiając się, czy Aerenalski wysoki dialekt będzie dla przedmiotu zrozumiały.
- Chronić elfią rasę i właściciela… i zabijać złe istoty… orki. - odparł łuk dumnie w języku elfów.- To chyba zrozumiałe, jest elfim łukiem przysięgi. Przysięga się mi sięgając po mnie i wybierając wroga do ubicia.
- Uszkodzenie poszycia nie pozwala mi przebywać na planach, które są szczególnie niebezpieczne dla załogi. Takie jak plan żywiołu wody. - odpał zaś uprzejmie Statek.- Na szczęście wręgi są całe, choć dwie mają poważne pęknięcia. Jestem w stanie je zagoić, podobnie jak tą dziurę. Wymaga to jednak sporo czasu. Okres ten można przyspieszyć poprzez dostarczenie desek ze skamieniałego drewna które mógłbym zaasymilować umagiczniając je przy okazji jako część mojego ciała. Większym problemem natomiast jest utracony kryształ tworzący sieć oplatającą całe moje ciało. Tego… nie jestem w stanie sam odtworzyć. Przewidywany okres zasklepienia obecnych uszkodzeń w burcie wynosi 32 doby.
- I tylko elf może cię używać? - Wędrowiec najwyraźniej nie miał problemu z prowadzeniem dwóch konwersacji z inteligentnymi przedmiotami jednocześnie. Zaraz po pytaniu do łuku zwrócił się do Statku - Gdzie można znaleźć to drewno, i jak bardzo przyspieszy naprawę? Poszukiwanie jest opłacalne? Powiedz też więcej o tym krysztale ...Destiny -
- Tylko elf powinien mnie używać. Ewentualnie półkrwi. Jestem obrońcą elfiej rasy i pogromcą zła…- przypomniał łuk, a Destiny zaczął wyjaśniać. - Informacja o krysztale jest obecnie niedostępna. W celu uzyskania szczegółów proszę zapoznać się zapiskami w Pracowni Magicznej. Co do drewna najbliższe źródło tego surowca znajduje się w Thuldanin, warstwie Acheronu. Przelot tam jednak jest obecnie niebezpieczny. Nie mogę zapewnić załodze ochrony przed konserwującym efektem tej warstwy planu.
- I liczysz, że dostarczę cię do godnej ciebie osoby? - pytanie do łuku było szybkie, Wędrowiec bardziej skupiał się na sytuacji statku - Konserwującym? Czyżby zamieniającym w kamień? Zapewne w Rigus da się kupić trochę tego drewna, prawda? Czy na czas regeneracji jesteś w stanie wykorzystać na przykład stal do tymczasowego zasłonięcia dziury?
- Tak. Na to liczę. - odparł łuk, zaś Destiny stwierdził. - Nie mogę spekulować. Nie mogę więc odpowiedzieć czy w Rigus da się coś takiego kupić. Nie mam informacji na temat. Natomiast stalowe, czy drewniane płyty mogą co prawda posłużyć do zasłonięcia dziury. Niemniej nie pozwolą mi odtworzenie ochrony, by móc swobodnie się udawać na potencjalne groźne dla mnie lub załogi plany egzystencji.
- Ale zapewnią tymczasową ochronę na czas napraw. Mamy zapas stali, przygotujemy taką osłonę - tym razem Statek pierwszy otrzymał odpowiedź. Wędrowiec musiał się zastanowić, co zrobić z łukiem - Pomogę kogoś takiego odnaleźć, jeśli ty podzielisz się ze mną wiedzą na temat świata, z którego pochodził twój poprzedni właściciel.
- Zauważyłeś chyba że jestem łukiem. Nie gromadzę doświadczeń, nie uczę się świata. - wyjaśnił cierpliwie oręż.- Nie mam szczególnej wiedzy na temat miejsca z którego pochodzę.
- Jesteś zdolny do postrzegania, prawda? Czy nie potrafisz zapamiętywać? - Wędrowiec był zaskoczony tą odpowiedzią. Możliwość zbierania doświadczeń była dla niego podstawowym wyznacznikiem świadomości i inteligencji.
- Nie gromadzę jednak wiedzy… królestwa przemijają, królowie stają się tylko imionami w księgach. Ja tkwię zapomniany w zbrojowni lub ruszam przytroczony do ramienia łucznika. Namierzam cel z jego pomocą.- tu wyraźnie wkradała się próźność broni, gdy to łuk mówił. - I usuwam zło z tego świata. Nie dbam jednak i nie wnikam w szczegóły wojen i potyczek w których biorę udział. Jedynie co się liczy, to bycie po stronie dobra.
Wędrowiec pokręcił delikatnie głową, a zakryty hełm ukrył jego uśmiech. Oto rozmawiał z prostym narzędziem, którego nie interesowało nic poza wypełnianiem swojego zadania. O ironio…
- A jak rozpoznajesz to zło i wiesz, która strona jest tą dobrą? - zapytał, sam siebie zaskakując.
- Oceniając czyny i słowa właściciela. Jak i wszystkich innych. No i naturę właściciela każdy magiczny przedmiot potrafi wyczuć… nie będąc z nim kompatybilny. - wyjaśnił łuk i dodał z lekko arogancką nutą. - No i wiadomo, że elfy są dobre z natury, a orki złe.
Tym razem automaton nie wytrzymał i prychnął śmiechem.
- Chyba stworzono cię niedawno, albo na prostym świecie. Co takiego jeszcze potrafisz? I jak w ogóle brzmi twoje imię?
- Zostałem stworzony przez elfa, mówię w ich języku i słowa mnie budzące też muszą być wypowiedziane po elfiemu. I moim celem jest obrona elfów… jeśli sugerujesz że elfy mogą być złe, to chyba rozumiesz że moja natura się temu sprzeciwia. - stwierdził chłodno łuk. - Ochrona elfów i walka ze złem. Niuanse polityki i relacji istot żywych… to nie moja sprawa Wędrowcze. Jestem bronią a nie żywą istotą. A imię moje to Kaelas… nie… to imię miałem kiedyś. Nie używam już żadnego.
- Hm... - automaton zamyślił się na moment - W załodze jest jeszcze jedna półelfka, może będzie tobą zainteresowana. Jeśli nie, to możemy zostawić cię w świecie, w którym orki doszczętnie powybijały wszystkie elfy - próbował udawać poważny ton.
- Czuję że czegoś mi brakuje… że nie jestem cały… że…. gdzie jest drugi karwasz?! Gdzie on jest? Niepełny jestem bez niego! - łuk nagle spanikował.- Dusza z której mnie stworzona jest rozdzielona także pomiędzy karwasze. Bez nich nie jestem sobą.
- Karwasz zaginął, lub został zniszczony - Wędrowiec niezbyt przejął się atakiem paniki - Czyli jesteś czyjąś duszą zaklętą w broni? - dopytał, ściągając ocalały karwasz z ciała półelfa.
- Tak… zaklął mnie brat, którego poprzysiągłem zabić. Nie odczuwam już tego pragnienia, a więc pewnie został ubity. - stwierdził łuk “Kaelas” już spokojniejszy. Już bardziej pogodzony z tym co się stało.- Natomiast czuję się niekompletny, aczkolwiek moja moc jest nietknięta. Po prostu… po prostu dostarcz mnie w dłonie kogoś kto ceni dobro i nie czuje się związany kajdanami praw. Najlepiej elfa.
- Zobaczę, co da się z tym zrobić… - powiedział Wędrowiec, odkładając na chwilę łuk, by ułożyć ciało Ambrosa w “godniejszej” pozycji - Szkoda, że to się chyba wyklucza… - mruknął sam do siebie, przez moment obserwując efekt swojej pracy, po czym zabrał łuk, karwasz i resztę dobytku zmarłego. Ruszył z powrotem do sali nawigacyjnej.
 
Sindarin jest offline