Wątek: Lost Station
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2020, 20:28   #45
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Dzień 09; 06:45; laboratorium, Seth, Vicente

Anubis zeskoczył nagle z fotela i pobiegł do drzwi. Wtedy go zauważyli. Patrzącego z zafascynowaniem na ocierającego się o nogi zwierzaka. Spojrzał na Seth z lekkim rozbawieniem i potrząsnął saszetką z kocimi przysmakami.

- Mogę? - spytał.

Seth siedzieli z głową podpartą dłonią i bez owijania w bawełnę gapili się po prostu zwyczajnie w sufit, nie robiąc absolutnie nic sensownego. Z zadumy wyrwało ich dopiero grzechotanie kocich przysmaków, czemu towarzyszyło potrząśnięcie głową godne psa, który właśnie się obudził po popołudniowej drzemce.

-Tak… jasne. Jasne - odparli mrugając szybko, chyba żeby odzyskać kontakt z rzeczywistością.

Anubis zaczął w tym krótkim czasie oczekiwania na odpowiedź, dopominać się o jedzenie niezwykle… wokalnie. Kolokwialnie mówiąc, darł mordę jak opętany, kręcąc ósemki między nogami Vicente i wlepiając w niego "shrekowe" oczy.

Informatyk wyciągnął kilka przysmaków i rzucił je pod nogi, chyba obawiając się je podać zwierzęciu z ręki. Przez chwilę patrzył jak znikają, by później wysypać pozostałość torebki.

- Śnimy? - spytał nie przerywając obserwacji kota.

- Nie - odparli bez dłuższego zastanowienia, obserwując bezmyślnie Anubisa - Poziomy serotoniny, acetylocholiny, kwasu gamma-aminomasłowego, hipokretyny i wszystkich pozostałych… w normie - wyrecytowali z pamięci - Nic nie wskazuje na to żebyś spał.

- Hmmm…

Wiadomość zasmuciła Vicente, a może tylko wprowadziła w zadumę. Usiadł i rozparł się w wolnym fotelu wpatrując się zamyślony w jakiś odległy, nieistniejący obiekt.

Seth zdawali się wyrywać ze swojego letargu, kiedy Vicente zapadał w swój. Spojrzeli na hakera, a ich brwi zbiegły się ku centralnej części twarzy, tworząc ostatecznie przepiękną mewę - Co się dzieje? - zapytali w końcu, głosem wypełnionym troską i czymś jeszcze, czego na pierwszy "rzut ucha" Vicente nie potrafił zidentyfikować.

- Brak odpowiedzi - odparł przenosząc wzrok ze ściany na lekarza. - Pytania "dlaczego" i "jak" zostają bez odpowiedzi.

Seth zastanowili się chwilę nad odpowiedzią Vicente, po czym skinęli głową ze zrozumieniem. Rozejrzeli się nerwowo po pomieszczeniu, jakby uciekając wzrokiem i rozważając coś - Mogę się czymś z Tobą podzielić? Tylko… Między nami? - zapytali nie patrząc na rozmówcę.

- Ehmmm… - potwierdził.

- Nie wiem co robić… jeśli chodzi o Archimedesa - zaczęli, przesuwając wzrokiem po podłodze by ostatecznie utkwić go w informatyku - Nie chcę tam iść. Boję się… ale nie chcę też zostać tutaj. Sami. Tony… - westchnęli przymykając na chwilę oczy. Vicente mógł już teraz zrozumieć ten drugi ton, który słyszał w ich głosie wcześniej. To było drżenie. Strach. - Tony zachowuje się irracjonalnie. Jego decyzje… nie mają sensu. Jesteśmy na złej orbicie, co chwilę będziemy tracić kontakt z Aurorą… na dodatek kazał tam iść wszystkim z nas, zupełnie bez ładu i składu. Boję się że jego decyzje doprowadzą do tragedii. Nie wiem… nie wiem co robić - oczy Seth zaszkliły się lekko gdy skończyli wyrzucać z siebie wszystkie te przemyślenia. ImNie wyglądało to jednak na wzruszenie tylko objaw bezgranicznej bezsilności.

W oczach Sancheza zapłonął jakiś niebezpieczny ogień. Przez chwilę patrzył się na Seth nim odpowiedział.

- Nie jesteś sama… w obawach.

Zabębnił palcami po oparciu fotela. Spojrzał na Anubisa, który po zjedzeniu zaszył się w kąt i zwinąwszy w kulkę uciął drzemkę.

- Zbyt mało… nas. Bez zbrojnego ramienia przewrotu nie będzie. Róbmy swoje. - Chwilę wahał się czy jeszcze coś dodać po czym zmienił zupełnie temat. - Ogrodnik może pomóc w przywróceniu ogrodu do porządku.

Płynność w zmianie tematów nie należała do mocnych stron Vicente, ale Seth zdążyli się już do tego przyzwyczaić podczas poprzednich rozmów. Co prawda i tak chwilę zajęło im poskładanie myśli do kupy, ale odpowiedzieli dość płynnie - Tak, dzięki za pomoc z tym. Główną część spryskamy z Agnes pestycydem, żeby pozbyć się gęstwiny i dostać do głębszych części po próbki roślin. Problem stanowi instalacja. Potrzebujemy czegoś na tyle małego co może się tam dostać i przynajmniej przebić.

- Hmmm… Mam odpowiednie maszyny. Już pracują. Nie wiem jednak czy poradzą sobie z pnączem.

- Zobaczymy. Najwyżej ja tam wejdę - zaśmiali się, ale po chwili zamknęli usta i znów zmarkotnieli w ciszy.

- Hmmm… - przyznał Vicente. Przez chwilę siedział w milczeniu, po czym niespodziewanie wstał i bez słowa ruszył w kierunku drzwi.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline