Banałem byłoby stwierdzić, że cała sytuacja w wieży wyraźnie złościła już Hansa. Wszyscy walczą o kolejne minuty swojego życia, a jedyne dwie osoby, które autentycznie mogą coś pomóc, wykorzystując swoje magiczne talenty, stoją i rozwodzą, zamiast zrobić rzecz, która do takiego prostego umysłu jak oprychowy doszła już dawno temu. Gdyby nie fakt, że widział już obie kobiety wcześniej rzucające czary na własne oczy, zacząłby się w tym momencie poważnie zastanawiać, czy nie są zwykłymi szarlatankami.
- KTÓRAŚ Z WAS WY CZARUJĄCE LARWY ZAMIERZA PODNIEŚĆ TEN PIERDOLONY KOSTUR I GO UŻYĆ CZY MOŻE JESZCZE MAM KOGOŚ Z WIOSKI ZAWOŁAĆ ŻEBY TO ZROBIŁ?! - ryknął na całe pomieszczenie, przekrzykując zjawę, jednocześnie unieszkodliwiając kolejnego nieumarłego tłoczącego się przy wejściu. Bezużyteczność co niektórych jego kompanów sprawiała, że propozycja Arforla zaczynała mieć coraz więcej sensu...