Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2020, 10:25   #45
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację


Rano obudziła się bez kołdry. Z diabliczką okrakiem klęczącą nad nią i dłońmi obejmującą krągłe piersi przyciśniętej do łóżka czarodziejki. Jej palce ściskały drapieżnie pochwycone półkule ocierając je o siebie.
- Coś długo wczoraj nie wracałaś.- stwierdziła figlarnie Frolica.
- Yhym… - El ledwo się dobudzała.- … kochanek mnie… przytrzymał.
- Mhmm….- rogata ścisnęła mocniej pochwycone krągłości i uśmiechnęła się lubieżnie.- Ten twój Charles?
- N..nie… on by mnie nie przytrzymał o zmroku. - budząca się El sięgnęła dłońmi do pupy diablicy i zaczęła ją masować.
- To pewnie nic się teraz nie chce?- mruczała kochanka poruszając biodrami i pocierając kciukami coraz bardziej twarde szczyty Elizabeth.
- Może… nieco spać? - Zaproponowała El dotykając podstawy ogona diablicy.
- Ja jestem wyspana.- wymruczała diabliczka kręcą pośladkami pod wpływem dotyku kochanki.
- Widzę… i zakładam, że skoro jesteś na nogach to jest dosyć późno? - Czarodziejka delikatnie zanurzyła jeden z palców w pupie diablicy.
- Widzę… że nieźle… sobie poczynasz….- jęknęła Frolica i lekko uderzyła pierś El prawą dłonią, karcąc ją za ten figielek… przedwczesny w mniemaniu rogatej.
El cofnęła ręce i wróciła do masażu pupy.
- Co mogę dla ciebie zrobić? Bo niestety dziś także czeka mnie wieczorna eskapada.
- Hmm… nie wiem… - mruknęła diabliczka figlarnie, zmieniając pozycję. Nie przerywając zabawy krągłościami piersi El rogata obróciła się tak, że jej podbrzusze znalazło się nad twarzą panny Morgan zupełnie zasłaniając jej widok.- … zupełnie nie wiem.
-Yhym...jesteś potwornie niezdecydowana. - El sięgnęła wargami do kobiecości diablicy i possała ją mocno.
- Bardzo…- jęknęła głośno rogata, ściskając mocniej dwie krągłości czarodziejki bawiąc się nimi władczo. El niespiesznie pieściła ustami kwiat Frolicy samej starając się dobudzić. Musiała się przygotować na wieczorną wyprawę… wybrać zaklęcia. Teraz jednak na pewno nie mogła się skupić.
- … jeszcze… niezdecydowana… jeszcze trochę.- pojękiwała Frolica poruszając biodrami coraz bardziej rozpalona i coraz bliżej spełnienia.
Czarodziejka mocno masowała pośladki diablicy pieszcząc ustami jej kobiecość i czując jak jej ledwo co przebudzone ciało, samo się rozpala.
- Coraz… lepsza… w tym jeeeesteś….- głośno rozpalony jęk diabliczki i prężące się ciało dowodziło tego i bez jej wypowiedzi. Aż w końcu jęk przeszedł w krzyk ekstazy.
El jeszcze przez chwilę pieściła delikatnie diabliczkę, która osunęła się w końcu na łóżko i zaczęła narzekać, cmokając udo kochanki.
- Nic ciekawego nie ma w rozkładzie. Dwie sale wykładowe.Czeka nas dużo pracy z mopem.
- Dla mnie to całkiem dobrze. - El usiadła na łóżku. - Wieczorem raczej znów mnie nie będzie… chyba nie zdążę wrócić, a chyba wolę nie ryzykować powrotu nocą przez las.
- Pfff… znowu randka? - prychnęła ze śmiechem diabliczka leżąc na łóżku i spoglądając na El.- A rodzina ma cię za taaką grzeczną.
- Teraz wyjątkowo nie. - Czarodziejka pomału wstała z łóżka. - Dobrze znam Downtown, mam pomóc komuś coś znaleźć.
- Twój kumpel? Przyjaciel rodziny? No wiesz… ten któremu masz pomóc? - zapytała diabliczka niechętnie wstając i zabierając się za ubieranie.
- Znajoma, która poleciła mnie tutaj, zaproponowała mu moją pomoc. - El wydobyła z szafy czystą bieliznę i zabrała się za ubieranie swojego rozgrzanego ciała. - Jest szansa, że wpadnie mi nieco gotówki to warto skorzystać.
- Nieźle.- odparła z uśmiechem diabliczka i spytała. - Ja się nie mogę takim czymś pochwalić. Ale też chętnie dorobię jak by była okazja.
- Jakbym o czymś słyszała to dam znać. - El uśmiechnęła się ciepło do współlokatorki stojąc jedynie w bieliźnie i sięgając po strój pokojówki. - Tylko wolałabym cię nie ładować w kłopoty związane z nie przychodzeniem do dormitorium w odpowiednim momencie.
- Oczywiście. - odparła rogata i dodała z tak fałszywym “entuzjazmem”, że aż słowa zgrzytały jej w ustach.- A teraz chodźmy po mopy.
- Do boju. - El uśmiechnęła się do diablicy i zerknęła tęsknie na księgę gdy zamykała szafę.

Eeech… Frolica miała rację z tym brakiem entuzjazmu. Sprzątanie sal wykładowych było męczącą harówką. Mop w dłoń i szorowanie tam i z powrotem. Plecy od tego bolą i jedyną rozrywką jest wypięty zadek przyjaciółki. A co gorsza… czekały ich takie dwie sale.
Po godzinie pucowania, wreszcie mogły sobie zrobić kilka minut przerwy. A potem znów machanie mopem. I w końcu, w końcu wyczyściły całkiem jedną salę wykładową.

- Uff… skoczyłabym do pokoju po jakąś wodę dla nas… co ty na to? - El obolałymi dłońmi chwyciła pełne wiadro i mopa.
- Chcesz się wymigać, co? - zapytała Frolica, po czym wyprostowała się z jękiem i dodała pojednawczo.- Ech… czemu nie.
- Przyjdę do drugiej sali za chwilkę. - El ruszyła szybkim krokiem zabierając z soba wiadro z wodą do wymienienia. EL zostawiła wiadro i mopa w schowku i puściła się biegiem w kierunku pokoju. Czekała ją wieczorna wyprawa… musiała się przygotować. W głowie przypominałą sobie zawartość księgi i gdy tylko dopadła do pokoju, zabrała się za ich przygotowywanie. Wiedziała, że jej chwilę to zajmie, potem czeka ją więc kolejny bieg. No i musiała pamiętać o wodzie!


Pamiętała o wodzie. Ale niewielki limit czasowy wymagał, by się z nią pospieszyła. El nie pamiętała jednak, że pośpiech jest złym doradcą i na kolejnym zakręcie korytarza nie wyrobiła z gładkim wejściem w niego. I wpadła z wiadrem wprost na egzotyczną elegantkę. oblewając ją wodą obficie i przewracając. Ta powalona na ziemię i mając na sobie mokrą sukienkę i rozmyty makijaż na twarzy, zaczęła głośno obrzucać inwektywami El wyładowując na niej swoją furię. Trzy czwarte z jej obelg, były dla czarodziejki niezrozumiałe… bo wydzierała się w swoim języku… przyciągając uwagę przechodzących uczniów i uczennic.
- Ja.. ja przepraszam. - El sięgnęła do kieszeni po chustkę i podała ją Azjatce, zabierając się za zbieranie swoich rzeczy. - Najmocniej przepraszam.
Odpowiedzią rozzłoszczonej kobiety, była kolejna seria inwektyw, niezrozumiałych w ogóle dla El bo w rodzinnym języku elegantki.
- Myślisz że twoje przeprosiny… naprawią godziny przygotowań? - odparła w końcu znanym czarodziejce języku. Po czym spytała.- Gdzie tu jest łazienka?
- Niedaleko… mogę pokazać. - El podniosła wiadro i mopa. Sama też musiała się udać po wodę.
Panienka spojrzała z “góry” na czarodziejkę i fuknęła.- Prowadź.
El dygnęła i poprowadziła azjatkę w kierunku łazienki.
Ta od razu pognała do jednej z kabin, by zdjąć z siebie sukienkę i przewiesić ją przez ściankę. Po czym w dość skąpej i fikuśnej bieliźnie podeszła do lusterka na umywalką by poprawić rozmyty makijaż.
El w ciszy ponownie napełniła wiadro tylko od czasu do czasu zerkając na azjatkę. Była ciekawa czy to jedna z ekstrawaganckich pokojówek czy też masażystka z azjatown.
Dość szybko przyciągnęły jej uwagę wypukłości ukryte w gorsecie. I bynajmniej nie chodziło tu o drobny zgrabny biust. Nie… te wypukłości, były w kształcie liści i gwiazdek. Ukryte we wszytych w gorset ukrytych kieszonkach. Prawdziwe arcydziełko sztuki bieliźniarskiej. Nawet Elizabeth nie zauważyła ich od razu. Dopiero dłuższe spoglądanie fachowego oka odsłoniło te sekrety.
- Piękny gorset. - El nie dała rady powstrzymać zachwytu. Zerkała to na azjatkę to na wypełniające się wiadro.
- Tak.- odparła krótko obca kobieta skupiona na tym znów zrobić się na bóstwo. Wypięte pośladki instynktownie ustawiała tak by budzić podziw. Cóż… z pewnością była doświadczoną kurtyzaną. Nic w jej stroju nie świadczyło, by była kimś innym.
- Jestem Elizabeth… jeszcze raz przepraszam. - El zakręciła wodę gotowa znów ruszyć w kierunku Frolicy.
- No trudno… stało się… - odparła ugodowo kobieta nie racząc jednakże ujawnić swojego imienia. A diabliczka czekała…


… i nie omieszkała narzekać, gdy El się zjawiła.
- Co tak długo, co?- zapytała od razu po jej wejściu. - Mogłabym tu sobie uciąć drzemkę.
- Niechcący wpadłam na jakąś azjatkę i oblałam ją wodą. - El podała diablicy butelkę z napojem, który dla niej wzięła, a sama zabrała się do pracy. - Odprowadziłam ją do łazienki.. wiesz.. by przeprosić.
- I… jak przepraszałaś?- zaciekawiła się Frolica upijając nieco napoju.
- Po prostu.. słowami. - El wzruszyła ramionami. - Wyglądała na kurtyzanę.. nie była mną zainteresowana.
- Nie wie co dobre. - zażartowałą Frolica z łobuzerskim uśmiechem.
Czarodziejka wzruszyła ramionami.
- Klient to klient. Pewnie się do niego spieszyła. - Obejrzała się na diablice i uśmiechnęła. - Jestem ciekawa kto ją sobie zamówił.
- Hmmm… - zamyśliła się diabliczka.- … pewnie ktoś bogaty i wpływowy. Byle mag raczej nie może sobie pozwolić na coś takiego. Idzie do zamtuzu.
- Słyszałam, że niektórzy magowie zamawiają tu “masażystki” z azjatown. - El skupiła się na szorowaniu podłogi. - Może to jedna z nich. Wątpię by te dziewczyny świadczyły tylko jedną usługę.
- To z pewnością nie jest tani “masaż”. - zachichotała diabliczka łobuzersko.
- Prawda… - El westchnęła. - A jeśli chodzi o dorabianie… muszę dziś wpaść też do Almais. Masz jakieś plany na popołudnie?
- Cóż… nie bardzo. - zamyśliła się Frolica drapiąc po podbródku. - Ale po tym wszystkim chyba sobie poleżę w pokoju i zjem coś słodkiego. Tylko wpierw muszę kupić.
- Kupiłam jakieś ciastka w Downtown, jak chcesz to się częstuj. - Czarodziejka uśmiechnęła się do przyjaciółki. - Jest też butelka wina… i udało mi się dostać samowar!
- To sprawdzę czy działa.- odparła entuzjastycznie diabliczka.
- Powinien. - El zaśmiała się i sięgnęła po szmatkę by przetrzeć ławy.
- Noo… nigdy nic nie wiadomo.- odparła diabliczka wystawiając język.
- To chodź skończymy tutaj i sprawdzimy ten ekspres. - Czarodziejka pomachała diabliczce ścierką.
- No… możemy.- odparła Frolica wstając i biorąc się wraz El do sprzątania.
Czarodziejka układała sobie w głowie plany na popołudnie. Musiała jeszcze zwęzić spodnie. Myślała o odwiedzeniu Dawida nim uda się do Almais… no i ten cały wieczorny wypad. Dobrze, że Waynecroft nie siedziła im jeszcze na głowie.
Minęło jeszcze pół godziny, nim wreszcie uporały się ze wszystkim.
- To ja zaniosę sprzęt do składzika i załatwię kawę i herbatę w kuchni, a ty przygotuj samowar.- zaproponowała diabliczka po wszystkim.
- Jasne. - El przytaknęła. Przekazała swój sprzęt diabliczce i ruszyła szybkim krokiem w stronę ich pokoju.

Miała kilka chwil dla siebie, nim diabliczka zjawiła się ze zdobyczną kawą.
- Droga przez mękę. - jęknęła stawiając na stoliku zdobyczne torebki. Jedną z kawą, drugą z cukrem… pozostałe z różnymi przyprawami. - Mam nadzieję że docenisz me poświęcenie. Rozgryzłaś już te ustrojstwo?

W tym czasie El zasiadła do zwężania spodni, przyglądając się samowarowi.
- Chyba nie ma co tu rozgryzać. Na tym metalowym podeściku, pod którym jest to korytko rozpala się niewielki płomień. - Czarodziejka wskazała na samowar, który już na wszelki wypadek ustawiła na kamiennym parapecie. - Do pojemnika wyżej leje się wodę, a do pojemniczka, pod dziwnym czajniczkiem wsypuje kawę.
- Acha… no to już się za to biorę. Jaką kawę lubisz? - zapytała Frolica biorąc się za wypełnianie poleceń przyjaciółki.
- Czarną… ale delikatniejszą od tej, którą podają w jadalni. - Palce El sprawnie zwężały nogawki spodni prowadząc pewnie nić przez materiał. - Zaraz ci pomogę, już kończę.
- Po co? Myślisz, że sobie nie poradzę z samowarem? - uniosła się dumą diabliczka, zerkając przez ramię na czarodziejkę.
- Bo chciałabym pomóc. - Przyznała szczerze El obszywając pierwszą nogawkę. Nie mogła się powstrzymać, przed wyszyciem niewielkiego kwiatu tuż powyżej biodra, teraz pozostało obrobić drugą nogawkę.
- Już masz co robić. - przypomniała jej rogata zajmując się przygotowaniem obu kaw. - Po co te przeróbki?
- W Downtown ciężko dostać kobiece spodnie, a nie stać mnie na zakupy w Uptown. - El uniosła swoje dzieło by pokazać je diablicy. - Chciałam by były bardziej dopasowane.
- Wyglądają ładnie, acz wiesz jakie kobiety noszą spodnie prawda? - odparła z uśmiechem Frolica.
- Te które nie lubią by je przewiało? - El spotykała czasem w Pączku kobiety w spodniach ale nie słyszała jak o nich mówiono.
- Sufrażystki, obrończynie dzikusów z wielkich równin, gangsterki i nie zapominajmy o awanturniczkach. Dobrze wychowana panienka z Uptown nie nosi spodni.- wyjaśniła Frolica unosząc mentorsko palec.
- To chyba tą fuchą łapie się na to ostatnie. - El spakowała spodnie do torby, którą planowała wziąć z sobą. - Jak ci idzie?
- Zalewam.- odparła diabliczka szykując napary. - Nie boisz się. Awanturnictwo to ciężki i niebezpieczny kawałek chleba.
- Na razie to niewielka pomoc, a ja nie chcę biegać wieczorem w spódnicy. - El usiadła przy stole i zabrała się za pisanie listy do Charlesa czekając aż kawa będzie gotowa.
Rogata podała jej filiżankę i sama zaczęła pić ze swojej. - To znaczy? Co właściwie masz robić?
- Chyba będę robić za przewodnika po Downtown. - Czarodziejka upiła nieco kawy. - Jest pyszna. Dziękuję.
- Przystojnym awanturnikom? - wyszczerzyła się w uśmiechu diabliczka.
- Ten od którego brałam zlecenie to był jakiś staruszek. - El zaśmiała się.
- Mhmm… taaa… jakoś wątpię by wycieczki po Downtown składały się z emerytów.- odparła ironicznie diabliczka.
- Pewnie nie… ale wiesz… naprawdę nie wszyscy na mnie lecą. - Czarodziejka skończyła pisać list i spakowała list do koperty.
- No tak. Aczkolwiek mało kto ci się opiera, co?- zapytała z szerokim uśmiechem rogata.
- Bo trafiam na samych wygłodniałych? - El spakowała list do torby, potem dorzuciła tam też płaszcz.
- Bo jesteś smakowitym kąskiem.- mocne uderzenie ogonem w pośladki El miało być dodatkowym potwierdzeniem tego faktu.
- Uważaj bo jeszcze jakiś mag mi cię zabierze. - Czarodziejka pokazała diablicy język i wyjęła z koszyka bułkę planując ją zjeść po drodze.
- No… nie zdziwiłabym się.- odparła z chichotem diabliczka.
El podeszła do diablicy i pocałowała ją. - To ja idę. Widzimy się jutro.
- Paa… -odparła z uśmiechem rogata.
Czarodziejka zaszła na pocztę zostawiając list do Charlesa i spytała czy nic dla niej nie ma. I dowiedziała się, że nic dla niej nie zostawiono. Więc skierowała swoje kroki do Dawida.
I wkrótce zapukała do drzwi siedziby czarodzieja.
- Proszę.- usłyszała w odpowiedzi.
El wzięła głębszy oddech i zajrzała do środka.
- Nie przeszkadzam? - Spytała niepewnie.
- Nie bardzo… choć to zależy od tego, jak chcesz przeszkadzać.- mag siedział za biurkiem i przed nim piętrzył się stosik papierów, które przeglądał od czasu do czasu notując coś przy nich. Wpatrzony w tekst nie zwrócił uwagi na El, mając wciąż oczy wlepione w tekst na biurku.
Czarodziejka weszła i zamknęła za sobą drzwi.
- Chciałam tylko zadać jedno pytanie. - El oparła się o znajdujące się za nią skrzydło drzwi. - Mówiłeś, że mógłbyś mi pomóc… a ja… potrzebuje pewnego eliksiru. Zrozumiem jak odmówisz.
- Eliksiru? A na co panience eliksir?- zapytał podejrzliwie, acz rubasznie mężczyzna zerkając na Elizabeth.
- Chroniący przed ciążą. - Czarodziejka spojrzała na mężczyźnie niepewnie.
- Aaaa to…- zadumał się mag i podrapał się po głowie. - Cóż. Zabawne jak wiele czarodziejek potrzebuje takich ziół.
Podrapał się po karku.- Mam coś takiego.
- Mogę zapłacić. - El miała obawy czy ją stać, ale warto było spytać.
- Nie martw się tym.- machnął ręką Dave.- Od ciebie nie mógłbym wziąć pieniędzy.
Zamyślił się splatając dłonie razem i spoglądając na El. - Niemniej coś będę chciał w zamian. Przysługę. Nic trudnego. Ot, kiedyś dam ci listę ze sprawunkami i kupisz mi odpowiednie zioła w Downtown. Bo wiesz… mag o moim statusie nie powinien robić takich mikstur. Nie wypada.- zakończył rubasznym śmiechem.
- Nie ma problemu, prawie codziennie jestem w Downtown.- Czarodziejka uśmiechnęła się do maga. - Masz swoich handlarzy czy trzeba będzie poszukać?
- Nie ma więc sprawy.- odparł czarodziej odsuwając się od biurka.- Poczekaj tu chwilę.
Następnie wyszedł do pokoju obok, w którym było jego laboratorium.
El podeszła do jego biurka i rozglądając się po pokoju, aż w końcu jej wzrok spoczął na notatkach maga.
Wyglądało na jakieś prace uczniów dotyczące alchemii. Ta notatka na którą patrzyła była cała pokryta czerwonymi dopiskami i przekreśleniami. Chyba nie był to najbystrzejszy umysł na uczelni. Czarodziejka była ciekawa jakby ona sobie poradziła, ale nigdy nie dane jej będzie sprawdzić. Zerknęła odruchowo w stronę sypialni sprawdzić czy łóżko jest zasłane.
Było… Dave był schludnym człowiekiem.
- Proszę.- wrócił wkrótce z niedużą flaszeczką i podał ją El. - W razie czego… nigdy nic takiego ci nie dałem. Sama kupiłaś.
- Oczywiście. - El przyjęła buteleczkę i pocałowała maga. - A karteczka ze sprawunkami?
- Kiedyś… jeszcze nie teraz.- odparł Dave cmokając ją w czubek nosa.- Dam ci znać. Nie martw się.
- Dobrze. To już ci nie przeszkadzam. - Czarodziejka podeszła do drzwi. Teraz chciała odwiedzić Almais.
- Do następnego spotkania.- odparł wesoło czarodziej wracając do pracy.


Dojście do pokoju Almais zajęło pannie Morgan kilka minut.
- Tak będzie gotów na jutro. Oczywiście.- męski głos dochodził zza niedomkniętych drzwi do pokoju czarodziejki. To wystarczyło by podejrzeć, jak krępy gnom o rudej brodzie rozmawia z Almais na temat trzymanego w dłoni metalowego i rzeźbionego w znaki prętu.
- Nie musi być na jutro. Musi być dobrze. Dokładnie takie znaki jak tutaj na tą samą głębokość. Ten sam materiał i pamiętaj o precyzji. Żadnych odstępstw od wzorca.- pouczała półelfia czarodziejka.
- Niech się panienka nie martwi. Będzie według zaleceń. - wyjaśnił rzemieślnik.
- Pani Almais…. Tu Elizabeth.
- Ach Elizabeth….- półelfka gestem dłoni odprawiła gnoma.- Wejdź wejdź moja droga. Nie krępuj się.
- Jeśli przeszkadzam mogę zaczekać. - Morgan niepewnie weszła do środka i zerknęła na towarzysza półelfki.
- Nonsens. On już wychodzi.- machnęła ręką czarodziejka, a gnom skinął głową mówiąc.- Żegnam piękne panie.
Po czym ruszył do drzwi.
Elizabeth zaczekała, aż gnom opuści pomieszczenie.
- Chciałam porozmawiać o naszej współ… o tym jak mogę ci pomóc.
- Zależy jak chcesz pomóc. - odparła Almais z uśmiechem.- Zajmuję się wymiarami, choć głównie wymiarami przechodnimi. Astralnym, eterycznym, planem Cienia. Zarówno zerkanie tam, przechodzenie jak i sprowadzanie potworów stamtąd. To nie jest zabawa dla grzecznych panienek.
- Taką miałyśmy umowę, mój sekret staje się twoim, a ja pomagam. - Elizabeth przyjrzała się z zaciekawieniem Almais. - Wspominałaś, że potrzebujesz kogoś do pomocy przy swoich eksperymentach.
- Nooo… jeśli znajdziesz czas późną nocą, to możemy spróbować różnych eksperymentów. W małym dyskretnym gronie. Tych magicznych… i tych…- Almais podeszła do El i musnęła dłonią biust czarodziejki.- … niemagicznych.
- Yhym… - Czarodziejka zadrżała od dotyku półelfki. - A masz pomysł co zrobić by nie dopadli mnie strażnicy przy powrocie?
- No… zostaniesz ze mną do rana. Jakoś ci to wynagrodzę.- odparła figlarnie rudowłosa rozpinając koszulę pokojówki powiększając jej dekolt. - Nie będziesz marzła przy mnie, to pewne.
- T..tak. - Morgan westchnęła czując chłód na swoich piersiach. - To kiedy mam się stawić? I co z naszymi lekcjami?
- Mam kilka grzybków do przetestowania. Mają rozszerzać percepcję rzeczywistości. Przynajmniej w teorii.- palce półelfki wodziły po dekolcie czarodziejki, ciepłe i delikatne muskały skórę. - Mogę dzisiaj… mogę jutro.
- To może jutro? Uprzedzę Frolicę. - El czuła jak od dotyku drugiej kobiety robi się jej przyjemnie ciepło w podbrzuszu.
- Może być jutro…- zachichotała półelfka drugą dłonią powiększając dekolt El, nie zaprzestawszy muskania palcami po jej skórze.- Powiedz mi, czy lubisz liczne towarzystwo? Możliwe że nie będziemy tylko we dwie.
- Nie mam.. takich doświadczeń. - Morgan czuła jak jej piersi napinają się i zaczynają niemal boleśnie napierać na materiał gorsetu.
- Nie o to pytam.- zamruczała Almais muskając palcami i skórę i korzystając z powiększonego dekoltu wsunęła dłoń pod koszulę i ścisnęła delikatnie pierś przez gorset.- Tylko czy miłe by ci było liczniejsze towarzystwo… czy chcesz mnie tylko dla siebie. Bo eksperymenty nie będą… pruderyjne.
Elizabeth jęknęła cicho.
- Chętnie poeksperymentuję. - Wyszeptałą rozpalonym głosem sama nieco się dziwiąc temu stwierdzeniu. A może naprawdę chciała poznać gdzie jest jej granica i czy się jej to spodoba?
- Cieszy mnie to… bo inaczej mój najnowszy zakup w “Sekretach Skandalistki” panny Mortens by się zmarnował.- Almais całkiem odsłoniła gorset El i objęła dłońmi biust czarodziejki.- To naprawdę piękne skarby.
- Masz równie cudowne we własnym gorsecie. - Morgan spróbowała użyć żartobliwego tonu, ale niezbyt jej to wyszło. Czuła jak na jej bieliźnie zaczyna zbierać się wilgoć. - Co to za.. zakup?
- To niespodzianka…- odparła półelfka, nachylając się i całując jej szyję zaczepnie.- Masz ochotę zobaczyć moje? Masz… czas?
Ścisnęła razem piersi Elizabeth.
- Tak… mam jeszcze chwilę. - Dłonie Morgan powędrowały do stroju Almais by odsłonić skarby półelfki.
- To dobrze… bo ja też.- odparła czarodziejka chwytając ją za koszulę i ciagnąc ku biurku. Przysiadła na nim pupą i całować zaczęła zachłannie Elizabeth, językiem muskając wargi, podczas gdy palce panny Morgan, rozpięły żabot koszuli półelfki i sięgnęły ku drobnym zgrabnym piersiom ukrytym pod delikatnym jedwabnym gorsecikiem.
Elizabeth ścisnęła je zachłannie odpowiadając na pocałunki. Swoje biodra docisnęła do bioder półelfki na tyle na ile pozwalała im ta pozycja.
- Mmm...- mruknęła rozpalonym głosem Almais i gwałtownie ścisnęła gorset wyciskając sprężyste krągłości El z niego. Uwolnione skarby przyciągnęły uwagę półelfki, a potem jej usta w pocałunkach wędrujących po jej obojczyku i w dół. - Co teraz… zrobimy?
- Nie wiem jak ty.. ale mi potwornie mokro. - Morgan zsunęła jedną z dłoni sięgając nią do krocza półelfki. Oczywiście natrafiając na barierę materiału jej sukni.
- Cóż… mi też… ale która z nas bardziej potrzebuje atencji… jak sądzisz?- mruknęła w odpowiedzi rudowłosa całując potem usta panny Morgan.
- Będę w stanie odpowiedzieć jak sprawdzę. - Wyszeptała El podwijając suknię Almais. - Nie wiem na ile twoje drażnienie mnie było dla ciebie podniecające.
- Było…- zamruczała Almais głaszcząc kochankę, po głowie, gdy ta odsłaniała wysokie sznurowane buty okrywające zgrabne nogi, czarne pończoszki z podwiązkami i skromne majteczki przylepione już do podbrzusza. Almais pachniała wilgocią i pożądaniem.
- Wygląda jakbyś potrzebowałą dużo troski. - Palce Elizabeth naparły na bieliznę półelfki, dociskając ją do rozpalonego ciała.
- A ty… nie…- pisnęła rozpalonym głosem Almais układając nogi na ramionach pokojówki i głaszcząc ją po głowie.- Starczy czasu na jedną z nas.
- Cóż.. jestem duża i samodzielna. - El pokazała palce, którymi zazwyczaj się z sobą zabawiała i przyklęknęła przed gospodynią. Odsłoniła jej kobiecy kwiat i sięgnęła wargami do rozpalonego ciała.
- Jaaa.. też…- jęknęła Almais z trudem panując nad swoim ciałem, gdy El przekonywała się jak ciasna jest jej rudowłosa kochanka, jak miękka, jak drobna… jak rozpalona. I słodka.
Czarodziejka podniecona roztaczający się przed na widokami, sięgnęła pod własną spódnicę i pieszcząc pólelfkę starała się nieco sobie ulżyć.
- Ooo… tak… nie krępuj się… nie jestem ze porcelany….- jęknęła cicho Almais napierając biodrami.- Baw się mną…
Jej jęki jak i ciało pełne było wzbierającej żądzy i drżały zbliżając się do spełnienia. Elizabeth zanurzyła palce w kochance, jednocześnie sięgając do swoich głębin. Czuła jak oba ciała zacisnęły się na intruzach i z trudnem powstrzymała własny jęk rozkoszy nie chcąc przerywać pieszczot, które oferowała Almais.
Ciało rudowłosej wygięło się w łuk, z ust wyrwał się jęk roszkoszy…. a potem ulgi.
- No to zapowiada się ciekawa… współpraca. - wyszeptała lubieżnie półelfka.
El doszła z ustami przyklejonymi do kobiecości kochanki i dopiero po dłuzszej chwili udało się jej złapać oddech.
- Tak… to prawda. - Morgan podniosła wzrok na górującą nad nią półelfkę. - Ale wiesz, że chciałabym byś mnie uczyła?
-Taaak… acz zaczynam zastanawiać się czego chcesz bym cię uczyła.- wymruczała lubieżnie Almais, a czubej jej obutej stopy musnął szyję i policzek El.
- Podstaw magii. - Elizabeth wypowiedziała szczerze swoje pragnienie spoglądając na półelfkę. Nie zabrała twarzy pozwalając by but Almais się po niej przesunął.
- Czemu nie… jeśli ty nie powiesz nikomu i ja nie powiem… to nie powinno być z tym problemu.- zamruczała Almais muskając stopą usta El.- Oczywiście nie wolno ci posługiwać się magią na terenie uczelni.
- Dobrze. - Czarodziejka delikatnie ujęła nogę półelfki i pocałowała jej łydkę, tuż powyżej buta. Rudowłosa nawet nie udawała zaskoczenia, uśmiechnęła się po chwili poprosiła lubieżnym tonem.
- Pokażesz mi… wszystko?
- Czy to nie tak, że miałyśmy tylko chwilę? - El mrugnęła do gospodyni. - Cóż miałabym ci pokazać?
- Podwinięcie spódnicy… nie jest aż takie czasochłonne. - zachichotała Almais poprawiając okulary na nosie.
Morgan podniosła się z kolan i otrzepała. W końcu podwinęła spódnicę ukazując sięgajace połowy łydki sznurowane buty, bordowe pończochy i koronkowe majtki w tym samym kolorze, które teraz opuszczone były do połowy uda.
Rudowłosa równie zwinnie zeskoczyła z biurka, kucnęła przed El i nachyliła się by cmoknąć odsłonięty obszar podbrzusza, a potem musnąć ją językiem zaczepnie.
- Słodki… zajmę się tym twoim skarbem później.- gdy to mówiła, otworzyły się a potem zamknęły drzwi wejściowe. Niewątpliwie zostały zobaczone w takiej… niedwuznacznej sytuacji.
El spojrzała w tamtym kierunku z niepokojem. Oby to tylko.. nie była Clarice.
Niestety drzwi były zamknięte już. Trzeba by było sprawdzić.
- Czas nam się skończył. Wyglądasz uroczo.- nie przejmując się drzwiami Almais wstała i zabrała się za poprawianie garderoby.
- Miała cię odwiedzić Clarice? - El poprawiła swoją bieliznę i wygładziła spódnicę.
- Nie. To nie Clarice czeka. Swoją drogą… aż dziw, że jeszcze potrafi ci się opierać.- zachichotała Almais.
- Ja.. ostatnio już się nie oparłam. Martwię się czy wszystko u niej dobrze. - Morgan podniosła porzuconą na ziemi torbę i przerzuciła ją przez ramię. - Och.. mam pytanie. Jeśli to nie problem.
- Raczej nie wydaje mi się, by się jakoś coś u niej zmieniło. Zarumieniła się gdy o tobie wspomniałam mimochodem.- zadumała się czarodziejka.
- Zasłabła na koniec, zostawiłam list i nie wiem.. czy powinnam ją odwiedzać. - El westchnęła ciężko.- Nie wydaje mi się by była na ciebie obrażona. Acz może lepiej nie nadużywać moich perfum.- zachichotała półelfka.
- Nie miałam takiego planu. - El uśmiechnęła się. - Czy magowie zamawiając czasem dziewczyny z Azjatown? Ostatnio wpadłam na jedną i byłam ciekawa co tu robi.
- Nie z Azjatown. Jest ekskluzywny burdel w Uptown specjalizujący się w egzotycznym masażu niewiast stamtąd pochodzących. Gdyby nie był strasznie drogi poradziłabym, byś sama go spróbowała choć raz.- odpowiedziała z uśmiechem półelfka.
- Obawiam się, że będę musiała polegać na opowieściach. - Morgan zaśmiała się. - Nie zajmuje ci więcej czasu, widzimy się jutro.
- Do jutra więc… nie zapomnij koszulki nocnej.- zażartowała półelfia czarodziejka.
- Zadbam by była odpowiednia. - El mrugnęła ponownie do Almais i wyszła z pomieszczenia. Czekała ją jeszcze wyprawa do Downtown.
Minęła się w drzwiach z młodym mężczyzną, magiem zapewne, którego wyróżniało dziwne znamię…czerwona do łokcia ręka. Uśmiechnął się do niej porozumiewawczo potwierdzając to, że on był świadkiem spotkania El z Almais.
El posłała mu powłóczyste spojrzenie pokazując, że nie przeszkadza jej ta sytuacja i ruszyła w kierunku wyjścia z uczelni. W parku ukryta pomiędzy drzewami przebrała się w spodnie i schowawszy spódnicę do torby ruszyła dalej.


“Gorzki Pocałunek” szczycił się wampirzymi ustami na szyldzie, wykrzywionymi w szyderczym uśmiechu i poznaczonym śladami ostrzy i kul. Był to jeden z tych ironicznych szyldów, które nie były tak zabawne po upiciu się na smutno. W środku było całkiem ładnie i czysto. Takoś jakoś awanturniczo i przygodowo, z tymi witrażami w okiennicach. I pustawo.
El rozejrzała się szukając Johnsona lub kogoś, kto mógłby jej zdradzić gdzie znajdzie awanturnika. Jedyną postacią którą mogła spytać był wysoki zombie. No.. na pewno nie był to zombie. Po prostu był blady i taki kanciasty… człowiek o dość charakterystycznych rysach. Człowiek wyglądający jak żywy trup. Zajęty typowym dla barmanów zajęciem; czyszczeniem kufli.
- Przepraszam… szukam drużyny Johnsona. - Spytała nieco niepewnie.
- Taaak… Johnson jeszcze śpi. A drużyna zbierze się wieczorem. Bo otwieram późnym wieczorem.- wyjaśnił barman przeciągając nosowo samogłoski.
- Rozumiem. - El uśmiechnęła się i wyjrzała przez okno ciekawa ile ma czasu. - Czyli… nie ma możliwości teraz zjeść i napić się piwa?
- Piwa… i zjeść suszonej wołowiny lub słone ciastka, suszone sardynki i suchej kiełbasy. Mam piwo… i przekąski.- odpowiedział niemal grobowym głosem barman.- Jakie piwo?
- Jasne. Najchętniej krasnoludzkie. - El rozejrzała się szukajac miejsca dla siebie. - I jeszcze może być tej suszonej kiełbasy i ciastek. - Wskazała miejsce pod oknem naprzeciwko drzwi. - Tam usiądę.
- Dooobra. - odparł barman i zabrał się za swoją robotę. Wkrótce zresztą przyszedł do El, wraz dużym kuflem “Bruerbucknera” (sądząc po aromacie i pianie), kawałkiem suchej kiełbasy oraz misą z kawałkami ciasta pokrytymi kawałkami soli.
- Proooszę.- rzekł podsuwając dziewczynie “posiłek”.
- Dziękuję. - Morgan rozsiadła się wygodnie popijając piwo i spoglądając na drzwi do knajpy. Była tu po raz pierwszy i ciekawa była jaka klientela odwiedza ten lokal.
Było to miejsce w którym matka nie chciała widzieć Elizabeth. Wchodzące osoby były zarośnięte, pokryte bliznami i uzbrojone po zęby. I rzucali łobuzerskie uśmiechy w kierunku siedzącej samotnie siedzącej pannie Morgan. Często były to męskie uśmiechy, ale i kobiet się zdarzały. “Gorzki Pocałunek” okazał wodopojem dla “rzezimieszków do wynajęcia” jak ich w jej domu nazywano.
Morgan starała się na nikim nie zawieszać wzroku na dłużej by nie przyciągnąć jeszcze więcej uwagi do swojej osoby. Może tu by miała okazję nabyć wytrychy? A może jednak zostawić do Cycione by swojej osoby nie wystawić na świecznik. Wzrokiem szukała mężczyzny, z którym spotkała się tamtego wieczoru w Pączku.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline