- Musiał oberwać gdy żuki do nas strzelały... - powiedział z pewnym smutkiem Harran.
Imra kiwnęła głową mężczyźnie i otworzyła drzwi do sali narad wchodząc do środka. Nie zamierzała być poza obradami. Harran wszedł razem z nią. Mmho również.
- Ciastka, ciastka….- mruczała do siebie diabliczka wodząc sukni.-... nie mam żadnych. Obawiam się, że musimy się tylko zadowolić trunkiem.
Wyjęła spomiędzy fałd sukni plik pergaminów i odłożyła na bok. Skłoniła się dwornie sięgając rąbków sukni przy skłonie.
- Pozwólcie że się właściwie przedstawię. Nazywam się Tanegris Marai i jestem bardką, negocjatorką i pozyskiwaczką informacji do wynajęcia. Zapewne wy macie więcej pytań do mnie, niż ja do was… no i jesteście gospodarzami, więc najpierw zadajcie je. Potem pokażę i wyjaśnię co zdobyłam dla waszych poprzedników. A na końcu sama zacznę pytać. Co prawda za informacje żądam zwykle zapłaty… ale zważywszy na sytuację… to tym razem daruję sobie zarobek.- rozlała trunek do kieliszków, usiadła na jednym z krzeseł i rzekła.
- Częstujcie się i pytajcie.
Kvaser siedział w typowej, jak mogli wywnioskować z krótkiej znajomości, pozycji. Łuk i miecz luźno odwieszonego na oparciu krzesła, pozycja niziołka rozłożysta jakby był we własnym domu - lub jego własny dom był wszędzie. Mięśnie mniej napięte, chociaż nerwowo przeczesując wszystko wzrok, sroga mina i nagłe, niespodziewane gesty - tu się podrapie, poprawi pasek zbroi, wygramoli - sugerowały, iż aż kipi od emocji.
- Kvaser - skinął głową w stronę bardki i bez zbytniego ociągania się podjął kieliszek trunku wznosząc symboliczny, milczący toast.
- Harran - przedstawił się zaklinacz, po czym powtórzył gest Kvasera, diabliczka uczyniła podobnie.
- Imra z rodu Orirel - dodała w końcu i półelfka.
- Czym zajmowała się poprzednia załoga? - zapytała Mmho, która już się przedstawiała, więc nie uczyniła tego ponownie.
- To dość… skomplikowane. - zadumała się diabliczka popijając alkohol ze swojego kieliszka drobnymi łykami.- Trochę zapobiegała różnym apokalipsom, lecz to nie było ich głównym celem. Bowiem….- mruknęła machając leniwie ogonem, na którym pobrzękiwały bransolety.- ... Radogast z Villamort pochodził ze świata który uległ zniszczeniu w wyniku takiej apokalipsy. Takiej która dewastuje światy, a nie same cywilizacje. I cóż… podejrzewał, być może słusznie, że istnieje organizacja która zajmuje się wywoływaniem takich wydarzeń na różnych światach...
- Zaczekaj, zaczekaj. Przestań mówić - poprosiła Mmho. - Poczekamy na Bezimiennego, inaczej będziesz musiała to wszystko powtórzyć. Gdzie on u licha?
- Destiny może mu powiedzieć, niemniej… skoro go tu nie ma… to możemy pogadać o innych nie tak istotnych kwestiach. W końcu nie widzę powodu byśmy tu siedzieli i w milczeniu upijali się. - stwierdziła z uśmiechem rogata, a Statek odezwał się mówiąc.- To prawda, mogę przekazać Bezimiennemu wszystko co zostanie tu powiedziane w drodze powrotnej. W tej chwili rozmawia z łukiem Amrosa oraz rozważa możliwości naprawy dziury w mojej burcie.
- Dziury? - dopytała pół-orczyca.
- Struktura mojej lewej burty została poważnie naruszona. Mam dziurę…- wyjaśnił Statek.
- Gdzie możemy dokonać naprawy? - spytał Harran.
- Ta informacja nie jest obecnie dostępna. Niemniej najbliższe obszary pozwalające na dostęp do licznych utalentowanych rzemieślników to miasto planarne Rigus i siedziba boga duergarów Laduguera. - wyjaśnił statek, a Marai skupiła się na popijaniu trunku.
- Długo już jesteście na Destiny?- zapytała w końcu.
- Kilka godzin - westchnęła głośniej Imra czując jak coś jej siada na żołądku.
- Destiny potrafi regenerować “rany”… nie wiem co prawda w jakim stopniu, ale jeśli dacie mu czas to dziura pewnie zniknie. Widziałam jak kawałek burty został oderwany i jak odrastał. - pocieszyła ją Tarai.- To twarda sztuka ten stateczek.
Kvaser pił również powoli, mimo praktykowanego fachu raczej nie był miłośnikiem nazbyt mocnych trunków w zbyt dużej ilości. Na razie milczał, obserwując wymianę zdań, chociaż gdy usłyszał o stanie statku, poruszył ustami, chyba klął pod nosem.
- Cóż, i tak czeka nas podróż na Rigus - powiedział Harran, po czym dodał: - A tam albo naprawimy statek, albo się dowiemy, kto i gdzie może to zrobić. - Odstawił prawie nienaruszony kieliszek. - Nie wypijcie - zażartował. - Niedługo wrócę - dodał, kierując się w stronę drzwi.
- Skooorooo my czekamy na waszych towarzyszy, to może wy odpowiecie na moje pytania? Na przykład co tu się stało? I gdzie jest poprzednia załoga? Przypuszczam, że wy jej nie zabiliście. Destiny nie zaakceptowało by was w takiej sytuacji jako nową załogę.- wtrąciła Tanegris.
- Nie? - Kvaser podniósł brwi i zaśmiał się w głos.
- Nie sądzę. Gnościk chwalił się że Destiny to coś więcej niż latający artefakt, że się rozwija, że ma wolną wolę… że jest jak to on określił. “Sztuczną duszą” a nie tylko jej namiastką czy też elementalem uwięzionym w skorupie.- wzruszyła ramionami rogata.
- Niestety ten proces rozwoju został zahamowany. Zastosowana przeze mnie metoda nie była przewidziana w przy mym tworzeniu. O ile zapisana we mnie wiedza przetrwała w 67%, o tyle własnych wspomnień zachowałem ledwie 19… część kryształów mojej pamięci jest w ogóle odcięta. Większość uległa wymazaniu. - wtrącił uprzejmie Statek.
Pół-orczyca sięgnęła w końcu po swój kieliszek. Skoro wszyscy pili, a do tej pory nikt nie padł trupem, wyglądało na to, że nie jest to żadna trucizna. Upiła kilka łyków od razu i odstawiła.
- Nie wiemy gdzie jest poprzednia załoga. Zniknęli. Nie było tu ich ciał - odpowiedziała zielonoskóra.
- Ponoć ci, których uprzątnęliśmy byli atakującymi i ponoć zabili załogę. Zdążyliśmy tylko wymienić serce statku i trochę uprzątnąć nim się pojawiłaś - Imra zaczynała mówić ciszej, a jej słuch powoli się odnawiał po wybuchu. Tylko to ciągłe dzwonienie w uszach mogłoby minąć.
- Sądząc po jakości ekwipunku jaki miały trupy, coś tu śmierdzi - Kvaser stwierdził będąc w dobrym nastroju - chyba, że było ich bardzo wielu. Ale za mało trupów znaleźliśmy. Poprzedniej załogi też raczej nic.
- Destiny… pamiętasz coś z napaści?- zapytała diabliczka, a Statek odpowiedział.- Tylko przebłyski… napaść była liczna i potężna. Potem zaś…. ostała się szkieletowa załoga, co by mnie zepchnąć w głębię Thuldanin i upewnić się, że stamtąd nie wrócę. Więc… musiałem podjąć kroki zapobiegawcze.
Do sali nawigacyjnej wrócił Wędrowiec, trzymając w pokrwawionych dłoniach łuk Ambrosa i jeden z jego karwaszy. Spojrzał na rozstawione na stole kieliszki.
- Ambrosa zabił pocisk skarabeusza, który mocno uszkodził poszycie Destiny - powiedział beznamiętnie - Ciało jest w opłakanym stanie, ale wskrzeszenie powinno być możliwe. Ktoś z was ma taką możliwość? Jeśli nie, trzeba spalić zwłoki. Przy okazji, jego łuk szuka nowego właściciela, ale to mniej paląca kwestia. - spojrzał na bardkę - Możesz kontynuować, mówiłaś o grupie dążącej do niszczenia światów?
- Tak naprawdę niewiele o tym wiem. To była obsesja Radogasta, być może podsycana przez paranoję innego członka załogi, drowa o imieniu Imvyr. - machnęła dłonią diabliczka.- Przypominam też, że nie byłam członkinią załogi. Nie byłam tu stale i nie brałam udziału w większości misji, więc wiele detali nigdy nie poznałam. Niemniej uważali że statek należący kiedyś do Ilithidów ma coś z tym wspólnego.
- Niewiele to i tak więcej, niż my wiemy o załodze i jej działaniach - stwierdził automaton - Ale w takim razie zacznijmy od nautiloida. Co się o nim dowiedziałaś?
- Wpierw wiedzcie że ciężko śledzić latającym pomiędzy planami okręt, samej poruszając się na własnych nogach.- przesunęła palcami po dokumentach.- Udało mi się jednak ustalić parę miejsc w których przebywał lub miał się pojawić. Zwykle jednak bez informacji dotyczących powodów jego pojawienia właśnie tam. Wpierw… wpierw… a jest… Hommlet na Oerth. Widziano zarys tego okrętu tam. Nie wiem po co się tam zjawił, ale Hommlet ma jakieś ważne znaczenie w okolicy. Odbyła się tam jakaś wielka bitwa… czy coś w tym rodzaju. Historyczką nie jestem, szczegółów nie znam. Niemniej na miejscu łatwo się tego dowiedzieć.
Niziołek wiadomość o śmierci mnicha przyjął na zimno. Tak to już było, że towarzysze umierali. Dziennie trafiało się na nowe twarze które rankiem pogodne, pod wieczór były martwe i zakrwawione. Westchnął tylko ciężko jako komentując ironię losu wobec wszechwiedzącego i wszystkowidzącego ślepca którego zabił drobny niefart.
- Ktoś z was kojarzy to miejsce i świat? - Wędrowiec spojrzał po zebranych - Zarys to niewiele, jeszcze jakieś informacje?
- Wędrowcze a niby skąd mamy go kojarzyć? Ja nawet nie jestem pewna do końca gdzie jestem chociaż już chyba kilkukrotnie było mówione. Gdyby nie ból uznałabym to nawet za sen. - półelfka się wtrąciła.
- Mogę dać mapę jeśli to pomoże. - wtrąciła diabliczka i wyciągnęła spomiędzy fałd sukni, kolejny zabazgrany
pergamin. A następnie
kolejny na stół.- A tu taki bardziej uproszczony obraz.
Harran, który właśnie wrócił, spojrzał na rozwiniętą mapę. Część nazw była mu znana, ale reszta nie pasowała do jego ojczystej planety.
- To tylko jedno z kilku miejsc… kolejnym jest plan eteryczny… dość nieprzyjemny jego obszar. Gdzie po części łączy się z planem negatywnej energii. Tam znajduje się nieśmiertelna świątynia Ki.. Kiara.. Białej Banshee. Drowiej bogini zemsty i nieśmierci. Coś tam przywieźli. - wyjaśniła diabliczka zerkając w notatki.
- Rozumiem, że nie wiesz, co? - automaton zaczynał powątpiewać w umiejętności wywiadowcze diablęcia - Jakieś kolejne miejsca?
W tym czasie kiedy sypały się kolejne pytania, Imra oglądał podane mapy z rosnącą dezorientacją na twarzy.
- Nie poznaje większości z tych nazw - mruknęła podając mapę dalej. - Ani nie rozpoznaję bogini, o której wspominasz. Tam skąd pochodzę drowy wyznają demony… Uch to będzie problematyczne.
- Na pocieszenie dodam, że… - diabliczka nalała sobie alkoholu.- … że różnica między drowim bóstwem, a demonem czczonym przez czarne elfy dotyczy tylko poziomu Mocy.
- Czy komuś mówi nazwa Oerth? - spytał zaklinacz. - Moim zdaniem to mapa kosmologii tego świata - powiedział.
- Mnie - Kvaser wzruszył ramionami - ale nie znam tej zapyziałej dziury. Może i nawet tam byłem, ale nie przywiązuję szczególnej uwagi to mijanych miasteczek.
Mmho w milczeniu piła alkohol ze swojego kieliszka, rzuciła tylko okiem na mapy. A rogata spojrzała na półorczycę zaciekawionym spojrzeniem, dyskretnie oceniając jej walory, gdy Mmho na chwilę pochyliła się nad mapami.