Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-08-2020, 11:27   #52
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Musiał oberwać gdy żuki do nas strzelały... - powiedział z pewnym smutkiem Harran.
Imra kiwnęła głową mężczyźnie i otworzyła drzwi do sali narad wchodząc do środka. Nie zamierzała być poza obradami. Harran wszedł razem z nią. Mmho również.
- Ciastka, ciastka….- mruczała do siebie diabliczka wodząc sukni.-... nie mam żadnych. Obawiam się, że musimy się tylko zadowolić trunkiem.
Wyjęła spomiędzy fałd sukni plik pergaminów i odłożyła na bok. Skłoniła się dwornie sięgając rąbków sukni przy skłonie.
- Pozwólcie że się właściwie przedstawię. Nazywam się Tanegris Marai i jestem bardką, negocjatorką i pozyskiwaczką informacji do wynajęcia. Zapewne wy macie więcej pytań do mnie, niż ja do was… no i jesteście gospodarzami, więc najpierw zadajcie je. Potem pokażę i wyjaśnię co zdobyłam dla waszych poprzedników. A na końcu sama zacznę pytać. Co prawda za informacje żądam zwykle zapłaty… ale zważywszy na sytuację… to tym razem daruję sobie zarobek.- rozlała trunek do kieliszków, usiadła na jednym z krzeseł i rzekła.
- Częstujcie się i pytajcie.
Kvaser siedział w typowej, jak mogli wywnioskować z krótkiej znajomości, pozycji. Łuk i miecz luźno odwieszonego na oparciu krzesła, pozycja niziołka rozłożysta jakby był we własnym domu - lub jego własny dom był wszędzie. Mięśnie mniej napięte, chociaż nerwowo przeczesując wszystko wzrok, sroga mina i nagłe, niespodziewane gesty - tu się podrapie, poprawi pasek zbroi, wygramoli - sugerowały, iż aż kipi od emocji.
- Kvaser - skinął głową w stronę bardki i bez zbytniego ociągania się podjął kieliszek trunku wznosząc symboliczny, milczący toast.
- Harran - przedstawił się zaklinacz, po czym powtórzył gest Kvasera, diabliczka uczyniła podobnie.
- Imra z rodu Orirel - dodała w końcu i półelfka.
- Czym zajmowała się poprzednia załoga? - zapytała Mmho, która już się przedstawiała, więc nie uczyniła tego ponownie.
- To dość… skomplikowane. - zadumała się diabliczka popijając alkohol ze swojego kieliszka drobnymi łykami.- Trochę zapobiegała różnym apokalipsom, lecz to nie było ich głównym celem. Bowiem….- mruknęła machając leniwie ogonem, na którym pobrzękiwały bransolety.- ... Radogast z Villamort pochodził ze świata który uległ zniszczeniu w wyniku takiej apokalipsy. Takiej która dewastuje światy, a nie same cywilizacje. I cóż… podejrzewał, być może słusznie, że istnieje organizacja która zajmuje się wywoływaniem takich wydarzeń na różnych światach...
- Zaczekaj, zaczekaj. Przestań mówić - poprosiła Mmho. - Poczekamy na Bezimiennego, inaczej będziesz musiała to wszystko powtórzyć. Gdzie on u licha?
- Destiny może mu powiedzieć, niemniej… skoro go tu nie ma… to możemy pogadać o innych nie tak istotnych kwestiach. W końcu nie widzę powodu byśmy tu siedzieli i w milczeniu upijali się. - stwierdziła z uśmiechem rogata, a Statek odezwał się mówiąc.- To prawda, mogę przekazać Bezimiennemu wszystko co zostanie tu powiedziane w drodze powrotnej. W tej chwili rozmawia z łukiem Amrosa oraz rozważa możliwości naprawy dziury w mojej burcie.
- Dziury? - dopytała pół-orczyca.
- Struktura mojej lewej burty została poważnie naruszona. Mam dziurę…- wyjaśnił Statek.
- Gdzie możemy dokonać naprawy? - spytał Harran.
- Ta informacja nie jest obecnie dostępna. Niemniej najbliższe obszary pozwalające na dostęp do licznych utalentowanych rzemieślników to miasto planarne Rigus i siedziba boga duergarów Laduguera. - wyjaśnił statek, a Marai skupiła się na popijaniu trunku.
- Długo już jesteście na Destiny?- zapytała w końcu.
- Kilka godzin - westchnęła głośniej Imra czując jak coś jej siada na żołądku.
- Destiny potrafi regenerować “rany”… nie wiem co prawda w jakim stopniu, ale jeśli dacie mu czas to dziura pewnie zniknie. Widziałam jak kawałek burty został oderwany i jak odrastał. - pocieszyła ją Tarai.- To twarda sztuka ten stateczek.
Kvaser pił również powoli, mimo praktykowanego fachu raczej nie był miłośnikiem nazbyt mocnych trunków w zbyt dużej ilości. Na razie milczał, obserwując wymianę zdań, chociaż gdy usłyszał o stanie statku, poruszył ustami, chyba klął pod nosem.
- Cóż, i tak czeka nas podróż na Rigus - powiedział Harran, po czym dodał: - A tam albo naprawimy statek, albo się dowiemy, kto i gdzie może to zrobić. - Odstawił prawie nienaruszony kieliszek. - Nie wypijcie - zażartował. - Niedługo wrócę - dodał, kierując się w stronę drzwi.
- Skooorooo my czekamy na waszych towarzyszy, to może wy odpowiecie na moje pytania? Na przykład co tu się stało? I gdzie jest poprzednia załoga? Przypuszczam, że wy jej nie zabiliście. Destiny nie zaakceptowało by was w takiej sytuacji jako nową załogę.- wtrąciła Tanegris.
- Nie? - Kvaser podniósł brwi i zaśmiał się w głos.
- Nie sądzę. Gnościk chwalił się że Destiny to coś więcej niż latający artefakt, że się rozwija, że ma wolną wolę… że jest jak to on określił. “Sztuczną duszą” a nie tylko jej namiastką czy też elementalem uwięzionym w skorupie.- wzruszyła ramionami rogata.
- Niestety ten proces rozwoju został zahamowany. Zastosowana przeze mnie metoda nie była przewidziana w przy mym tworzeniu. O ile zapisana we mnie wiedza przetrwała w 67%, o tyle własnych wspomnień zachowałem ledwie 19… część kryształów mojej pamięci jest w ogóle odcięta. Większość uległa wymazaniu. - wtrącił uprzejmie Statek.
Pół-orczyca sięgnęła w końcu po swój kieliszek. Skoro wszyscy pili, a do tej pory nikt nie padł trupem, wyglądało na to, że nie jest to żadna trucizna. Upiła kilka łyków od razu i odstawiła.
- Nie wiemy gdzie jest poprzednia załoga. Zniknęli. Nie było tu ich ciał - odpowiedziała zielonoskóra.
- Ponoć ci, których uprzątnęliśmy byli atakującymi i ponoć zabili załogę. Zdążyliśmy tylko wymienić serce statku i trochę uprzątnąć nim się pojawiłaś - Imra zaczynała mówić ciszej, a jej słuch powoli się odnawiał po wybuchu. Tylko to ciągłe dzwonienie w uszach mogłoby minąć.
- Sądząc po jakości ekwipunku jaki miały trupy, coś tu śmierdzi - Kvaser stwierdził będąc w dobrym nastroju - chyba, że było ich bardzo wielu. Ale za mało trupów znaleźliśmy. Poprzedniej załogi też raczej nic.
- Destiny… pamiętasz coś z napaści?- zapytała diabliczka, a Statek odpowiedział.- Tylko przebłyski… napaść była liczna i potężna. Potem zaś…. ostała się szkieletowa załoga, co by mnie zepchnąć w głębię Thuldanin i upewnić się, że stamtąd nie wrócę. Więc… musiałem podjąć kroki zapobiegawcze.
Do sali nawigacyjnej wrócił Wędrowiec, trzymając w pokrwawionych dłoniach łuk Ambrosa i jeden z jego karwaszy. Spojrzał na rozstawione na stole kieliszki.
- Ambrosa zabił pocisk skarabeusza, który mocno uszkodził poszycie Destiny - powiedział beznamiętnie - Ciało jest w opłakanym stanie, ale wskrzeszenie powinno być możliwe. Ktoś z was ma taką możliwość? Jeśli nie, trzeba spalić zwłoki. Przy okazji, jego łuk szuka nowego właściciela, ale to mniej paląca kwestia. - spojrzał na bardkę - Możesz kontynuować, mówiłaś o grupie dążącej do niszczenia światów?
- Tak naprawdę niewiele o tym wiem. To była obsesja Radogasta, być może podsycana przez paranoję innego członka załogi, drowa o imieniu Imvyr. - machnęła dłonią diabliczka.- Przypominam też, że nie byłam członkinią załogi. Nie byłam tu stale i nie brałam udziału w większości misji, więc wiele detali nigdy nie poznałam. Niemniej uważali że statek należący kiedyś do Ilithidów ma coś z tym wspólnego.
- Niewiele to i tak więcej, niż my wiemy o załodze i jej działaniach - stwierdził automaton - Ale w takim razie zacznijmy od nautiloida. Co się o nim dowiedziałaś?
- Wpierw wiedzcie że ciężko śledzić latającym pomiędzy planami okręt, samej poruszając się na własnych nogach.- przesunęła palcami po dokumentach.- Udało mi się jednak ustalić parę miejsc w których przebywał lub miał się pojawić. Zwykle jednak bez informacji dotyczących powodów jego pojawienia właśnie tam. Wpierw… wpierw… a jest… Hommlet na Oerth. Widziano zarys tego okrętu tam. Nie wiem po co się tam zjawił, ale Hommlet ma jakieś ważne znaczenie w okolicy. Odbyła się tam jakaś wielka bitwa… czy coś w tym rodzaju. Historyczką nie jestem, szczegółów nie znam. Niemniej na miejscu łatwo się tego dowiedzieć.
Niziołek wiadomość o śmierci mnicha przyjął na zimno. Tak to już było, że towarzysze umierali. Dziennie trafiało się na nowe twarze które rankiem pogodne, pod wieczór były martwe i zakrwawione. Westchnął tylko ciężko jako komentując ironię losu wobec wszechwiedzącego i wszystkowidzącego ślepca którego zabił drobny niefart.
- Ktoś z was kojarzy to miejsce i świat? - Wędrowiec spojrzał po zebranych - Zarys to niewiele, jeszcze jakieś informacje?
- Wędrowcze a niby skąd mamy go kojarzyć? Ja nawet nie jestem pewna do końca gdzie jestem chociaż już chyba kilkukrotnie było mówione. Gdyby nie ból uznałabym to nawet za sen. - półelfka się wtrąciła.
- Mogę dać mapę jeśli to pomoże. - wtrąciła diabliczka i wyciągnęła spomiędzy fałd sukni, kolejny zabazgrany pergamin. A następnie kolejny na stół.- A tu taki bardziej uproszczony obraz.

Harran, który właśnie wrócił, spojrzał na rozwiniętą mapę. Część nazw była mu znana, ale reszta nie pasowała do jego ojczystej planety.

- To tylko jedno z kilku miejsc… kolejnym jest plan eteryczny… dość nieprzyjemny jego obszar. Gdzie po części łączy się z planem negatywnej energii. Tam znajduje się nieśmiertelna świątynia Ki.. Kiara.. Białej Banshee. Drowiej bogini zemsty i nieśmierci. Coś tam przywieźli. - wyjaśniła diabliczka zerkając w notatki.
- Rozumiem, że nie wiesz, co? - automaton zaczynał powątpiewać w umiejętności wywiadowcze diablęcia - Jakieś kolejne miejsca?
W tym czasie kiedy sypały się kolejne pytania, Imra oglądał podane mapy z rosnącą dezorientacją na twarzy.
- Nie poznaje większości z tych nazw - mruknęła podając mapę dalej. - Ani nie rozpoznaję bogini, o której wspominasz. Tam skąd pochodzę drowy wyznają demony… Uch to będzie problematyczne.
- Na pocieszenie dodam, że… - diabliczka nalała sobie alkoholu.- … że różnica między drowim bóstwem, a demonem czczonym przez czarne elfy dotyczy tylko poziomu Mocy.
- Czy komuś mówi nazwa Oerth? - spytał zaklinacz. - Moim zdaniem to mapa kosmologii tego świata - powiedział.
- Mnie - Kvaser wzruszył ramionami - ale nie znam tej zapyziałej dziury. Może i nawet tam byłem, ale nie przywiązuję szczególnej uwagi to mijanych miasteczek.
Mmho w milczeniu piła alkohol ze swojego kieliszka, rzuciła tylko okiem na mapy. A rogata spojrzała na półorczycę zaciekawionym spojrzeniem, dyskretnie oceniając jej walory, gdy Mmho na chwilę pochyliła się nad mapami.
 
Kerm jest offline