Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2020, 12:58   #905
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Tym razem walka poszła nieco lepiej. Utrata krwi wyraźnie dawała się we znaki zarówno przeciwnikowi jak i Dirithowi. Tylko tyle, że chimery Riktela są trenowane do ignorowania ran od samego początku swojego istnienia, albo są rozszarpywane przez inne chimery, które nie marnują czasu na przejmowanie się takimi błahymi rzeczami jak brak uzębienia, brak połowy twarzy czy też kilka dziur tu i ówdzie. Ta też wyglądało to starcie. Ill może i walczył, ale popełnił za wiele błędów. Dlatego udało się Dirithowi złapać i zakleszczyć jego broń po czym szarpnąć wyprowadzając z równowagi przeciwnika usiłującego utrzymać sejmitar w ręku dzięki czemu miał wystarczająco czasu i miejsca aby własnoręcznie naprawić błąd popełniony przez Kiti wbijając palce prosto w ledwie zrastającą się ranę po poderżnięciu gardła. W tym momencie walka została przesądzona. Ill był w wyraźnym szoku, że ktoś właśnie łapie go za tchawicę od środka. Został kompletnie przez to zdezorientowany dzięki czemu likantrop miał wystarczająco czasu aby podnieść lekko do góry przeciwnika trzymanego w bardzo nieprzyjemny sposób po czym dać krok w przód uderzając z bara aby kompletnie pozbawić cel równowagi oraz spowodować jego upadek. Zanim doszło do dosłownego rozerwania na strzępy jego gardła Dirith pozwolił Illowi lecieć w dół dopóki nie był w stanie wyprowadzić porządnego kopniaka w klatkę piersiową, dzięki czemu siła z jaką doszło do wyrwania tchawicy spowodowała, że kiedy ciało zdrajcy upadło na ziemię tygrysołak trzymał w ręku spory kawał wyrwanej tchawicy lub czegokolwiek co udało mu się złapać. Jednakże wypuścił zdobycz z ręki abo kontynuować natarcie. Tym razem zamierzał po prostu uderzać w twarz lub głowę przeciwnika ręką, w której miał złapany sejmitar za ostrze. Nie było ważne, że przeciwnik już nie żył, kilka kolejnych ciosów na dokładkę nie zaszkodzi. Dlatego Dirith nie przestał dopóki z głowa przeciwnika nie zmieniła nieco kształtu. Nie było ważne, którą częścią trzymanego za ostrze sejmitara, Tysiącem Ostrzy lub ręką uderzy, ważne było aby jeszcze kilka razy przywalić zdrajcy na do widzenia.
Kiedy wreszcie Dirith stwierdził, że wystarczy bo przeciwnik raczej na pewno nie żyje w końcu przestał i spojrzał na krwawe dzieło aby dokonać ostatecznej oceny stanu przeciwnika. Będąc zadowolonym z rezultatów zabrał się za przeszukanie kieszeni. Stwierdzenie "jemu już to potrzebne nie będzie" w piątym wymiarze zdecydowanie nie było poprawne, ale po prostu było to przyzwyczajenie. Ale kto wie, może to była jego piąta śmierć na minusie, więc faktycznie już nie będzie mu nic potrzebne? Jeśli nie, to przynajmniej może wrócić i upomnieć się o swoją własność, dzięki czemu za każdym razem ponownie zostawi po sobie duszę.
W tym czasie Xenomorphus grzecznie usiłował wykonać dany rozkaz mimo problemu jakim stała się bestia Illa. Jako, że w rozkazie nie było nic o żadnych bestiach usiłował po prostu wyminąć przeciwnika. Jednakże pantera, czy czymkolwiek była bestia zdrajcy, okazała się zdecydowanie problematyczna do obejścia. Na szczęście Dirith tego nie widział i był zdecydowanie bardziej zajęty dobijaniem celu. Dzięki czemu po rozpłynięciu sie w powietrzy jednej bestii, druga mogła wreszcie wypełnić rozkaz dźgając ciało martwego drowa w nogę. Następnie powróciła do miejsca gdzie doszło do wspomnianego rozpłynięcia się i zaczęła kopać w ziemi. Tak po prostu na podstawie zasady "no chyba nie zapadła się pod ziemię?". Mniejsza o to, że bardziej pasowała tu zasada rozpłynięcia się w powietrzu, ale widocznie ta pierwsza zdawała się bardziej prawdopodobna dla bestii kontynuującej kopanie.
W końcu Dirith wstał, wyprostował się nieco chwiejnie i rozejrzał po okolicy.
- Jasda? - zapytał rozkładając lekko ręce na boki zdecydowanie i wyraźnie zastanawiając się co się stało z supportem drugiej części drużyny odpowiedzialnej za leczenie. Ok, no może była trochę zajęta tym całym egzorcyzmem, ale jakiś byle jaki szybki heal w między czasie byłby zdecydowanie przydatny.
Rozglądając się dalej spostrzegł kruka, co go trochę zdziwiło.
- Tej wisyty sie nie spodziewałem. Chodzi o soś konkretnego, czy wisyty ot gospodarza po sakończonym posbywaniu sie przeciwników stały sie normalnością ot mojej ostatniej wisyty? - dopytał się sepleniąc prze wyraźny brak uzębienia.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline