Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2020, 19:00   #54
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
- Bezimienny - powiedziała półelfka na wejściu do sali narad. - Wystarczająco dużo osób było chętnych.
Mmho spojrzała na Harrana.
- Statek twierdzi, że kapitan jest potrzebny do wydawania poleceń jemu samemu. Załoga może działać bez wodza.
- To było jasne od początku - odparł. - W każdym razie dla mnie. Ale podział głosów nie rozwiązuje problemu.
- Został jeszcze mój głos.- wtrąciła Tanegris z lisim uśmieszkiem.
- Nie należysz do załogi - uciął Wędrowiec - Sama to powtarzałaś.
- Ranisz moje serduszko mój drogi.- westchnęła smutno Marai i dodała poważniej.- Wolicie nierozwiązany węzeł niż przecięcie problemu? A może…-
Sięgnęła po talię kart ukrytą gdzieś w fałdach szaty.-... pozwolicie fortunie zadecydować?
- Kvaser, Harran? Wy macie decyzję, nie wskazaliście tylko jednej osoby - automaton zignorował diablę.
- Mmho - powiedział Harran.
- Zdajesz sobie sprawę, że ani ona ani ja nie mamy w zasadzie doświadczenia z takimi konstruktami jak Destiny? Bezimienny jako jedyny ma jakąkolwiek na ich temat wiedzę - kobieta spojrzała na zaklinacza w szczerym niezrozumieniu. Mogła to przewidzieć w zasadzie. Nie będzie potrafić zrozumieć kogoś kto nie podąża za rozsądkiem tylko za kaprysem.
- Oczywiście, że nie macie doświadczenia - odparł. - Ale jestem pewien, że Mmho da sobie radę. A po drodze do najbliższego portu zorientuje się, do czego statek jest zdolny, jakie ma zalety i wady.
- Przyznaj się, chcesz aby na ciebie popatrzyła tak samo jak spojrzała na kózkę - Imra wyszczerzyłą się uważając że powiedziała całkiem niezły żart.
Zielonoskóra spojrzała na Harrana, a po tym na kózkę… w jej opinii jeśli chodzi o walory estetyczne, nie było co porównywać. Jej wzrok padł na stojącą w progu Vaalę. Wtedy też sięgnęła po swój kieliszek. Było co zapić.
- Dziękuję Harranie - zwróciła się do mężczyzny. - Myślę, że Kvaser już podjął decyzję.

Vaala nie wiedziała, na co jeszcze ma tu być potrzebna, wzruszyła więc ramionami, "odklejając" się od framugi.
- Wracam do paleniska, tam sprzątać. Wszystkie alchemiczne badziewia wyrzucam - Powiedziała, po czym odwróciła się na pięcie, i ruszyła na powrót do kuchni...przy okazji prezentując wszystkim swój nagi tyłek.
- Uch, może nie wyrzucaj wszystkich..? - Imra rzuciła tylko za druidką nieopatrznie kierując spojrzenie i w dół. Pokręciła głową niedowierzając zachowaniu dziewczyny.
- Lepiej by alchemicznym badziewiem zajął się jakiś znawca tej sztuki. Gnościk dbał o wyposażenie swoich pracowni. Więc jest sporo warte. - wtrąciła mimochodem “koza”.

- Imra - niziołek powtórzył to co mówił wcześniej z delikatną irytacją w głosie.
- Na razie leżą w korytarzu - Rzuciła na odchodne Vaala.
- Nie chce zarządzać statkiem więc możesz wybrać kogoś innego - półelfka westchnęła.
Kvaser uśmiechnął się krzywo.
- Nie widzę aby ktokolwiek tutaj rwał się do tej roboty - stwierdził z nutą goryczy.
- Mmho nie leży i nie zależy na byciu kapitanem, przyjmie to tylko jeśli będziecie chcieć. Imra nie chce. A Wędrowiec nic nie mówi - pół-orczyca z ciekawością spojrzała na Bezimiennego.
Ten zaś przechylił delikatnie głowę w dziwnym geście.
- Swoje zdanie już wyraziłem. Jak było powiedziane, mówimy tu o funkcji kierującego statkiem, a nie przywódcy załogi. Kapitan to tutaj nie do końca precyzyjne określenie. Jeśli jednak zarówno Mmho, jak i Imra nie są tym zainteresowane, a obie wybrały mnie - powiedział to tak, jakby sam się temu dziwił - to ja nie odmówię, jeśli i wy się na to zgodzicie - spojrzał na Harrana i Kvasera.
- Jesteś tak samo zniszczony jak ja, Wędrowcze - Kvaser spojrzał na niego poważnie - tylko od drugiego bieguna. Za dużo własnych demonów - stwierdził bez oskarżycielskiego tonu.
Słowa Kvasera z jakiegoś powodu bardzo rozbawiły Imrę. Przez moment nie mogła się opanować rechocząc cicho.
- No dobrze przerwę ten impas. Zagłosuję na siebie dając sobie najwięcej głosów. Znaczy wygrałam. Statku! Jako twoja kapitan mówię ci abyś się słuchał Wędrowca i to on będzie twoim kapitanem.
- Bezimienny kapitanem, zrozumiałem… utrzymuję kurs na Rigus. Powiadomię jakby pojawiły się jakieś zagrożenia w polu moich zmysłów kapitanie.- Destiny gładko przyjął decyzję półelfki.
A rogata negocjatorka dolała alkohol do kieliszków całkowicie opróżniając butelczynę i stwierdziła.- Skoro poważne rozmowy mamy za sobą, to pogadajmy o czymś przyjemniejszym. Co planujecie w ogóle zrobić z całą tą sytuacją?
Niziołek energicznie zeskoczył z krzesła, zabierając oręż, i typowym dla siebie, gniewnym krokiem wyszedł z sali.
- Idę się trochę wkurwić - stwierdził trzaskając drzwiami, nie wiadomo czy ze złości czy też z nawyku.
- Zdrowie kapitana. - Harran opróżnił kieliszek. - Dobrze, że te wybory się wreszcie skończyły - dodał, po czym odstawił kieliszek na stół. - Gdyby ktoś coś ode mnie potrzebował, to statek mnie znajdzie - powiedział. - Przy jakiejś okazji wpadnij - dodał, kierując te słowa do Wędrowca - bo mam kilka ciekawych rzeczy. Może da się wymyślić, co z nimi zrobić - dodał, po czym poszedł w ślady niziołka, tyle że nie trzaskał drzwiami.
Mmho zaśmiała się, rozbawiona i jednocześnie zadowolona z postąpienia Imry. Pół-smoczyca zdecydowanie bardziej pasowało do niej niż pół-elfka. Zielonoskóra została przy stole, dopijając swój alkohol.
- Jak to co? Najpierw mamy zamiar naprawić statek - zaczęła - ale to już wiesz. Nikt do tej pory nie uskarżał się, że chce znaleźć drogę do domu, wobec czego zapewne podążymy za jego przeznaczeniem.
Wędrowiec był najpierw zaskoczony, potem rozbawiony tym, jak zostali rozegrani przez Imrę - miał już pewność, że kobieta nie pozwoli mówić sobie, co ma robić. Fakt zostania kapitanem, czy może bardziej sternikiem czy nawet obsługującym statek, skwitował jedynie skinieniem głowy. Zaś po reakcji Kvasera tylko westchnął - chyba niziołek nie lubił porażek. Harran też się gdzieś śpieszył, automaton zdążył jedynie kiwnąć głową, przyjmując zaproszenie.
- Cóż… ja zawsze uważałam, że Radogast nie miał talentu do wykorzystywania sytuacji. Był zafiksowany tylko na znalezieniu winnych zniszczenia jego rodzinnego świata. Nie przyszło mu do głowy, że posiadanie okrętu przeskakującego między światami to świetna okazja do zarobku na boku.- wyjaśniła z uśmiechem Tanegris wzruszając ramionami. - Szlachetnymi intencjami nie zapełnisz brzucha.
- Ano nie - Imra nie skomentowała zachowania dwójki jaka właśnie opuściła pomieszczenie. - A ja potrzebuję dużo pieniędzy. Słyszałaś może o jakimś zleceniu? Przyda się i na naprawę statku.
- Nie. Ale skoro lecimy do Rigus, to mogę poszukać na miejscu. Rigus to miasto najemników. Bo choć na Acheronie toczy się wiele wojen, to niespecjalnie nadaje się do podboju. A z trzech najważniejszych frakcji na sześcianach, dwie nie rekrutują najemników a trzecia tutaj w sumie nie walczy.- zaśmiała się diabliczka i potarła w zamyśleniu kciukiem po dolnej wardze.- Natomiast w samym Rigus działają różnego rodzaju naganiacze do różnych armii… najwięcej tych którzy chcą wciągnąć naiwniaków w Wojnę Krwi. Ale nie tylko… więc znalazłabym wam parę fuch na miejscu.
Imra ponownie zmierzyła spojrzeniem diabelstwo. Uśmiechnęła się.
- Jak chcesz zostać dłużej to myślę, że możesz też pomóc w ogarnianiu bałaganu. Co ty na to? Właśnie nam się kajuta zwolniła.
- Mam kilka dób zanim dotrzemy do Rigus.- odparła z czarującym uśmiechem rogata.- A potem się zobaczy.
- A właśnie co robimy z Ambrosem? -dopytała Imra.
Automaton położył na stole łuk półelfa.
- Wskrzeszenie przy obecnych zasobach raczej nie wchodzi w grę, nie wiem, czy byłoby wykonalne. Ciało proponuję spalić - to chyba dość uniwersalny sposób pochówku. Z dobytku zostało niewiele: pierścień, opaska, łuk. Ten ostatni domaga się znalezienia nowego właściciela. - spojrzał na Imrę i Mmho
- Skoro jesteśmy w światach poza światem… rozsypcie jego prochy na niebiańskiej polanie. - odezwał się sam łuk, a diabliczka dodała wyjaśniając.- Jeśli zamierzacie go wskrzesić to potrzebne jest jak najbardziej nienaruszone ciało i najlepiej zrobić to w przeciągu siedmiu do dziesięciu dni od zgonu. Potem dusza jest już zwykle osądzona i sprawa wskrzeszenia staje się bardziej skomplikowana i kosztowna.
- Tego warunku już nie spełnimy, z ciała niewiele zostało - odparł automaton - Więc spalenie i wizyta w wyższych planach - podsumował - Łuk preferuje elfią krew, a jest dość potężną bronią, wystrzelone z niego strzały stają się mordercze, jeśli przysięgnie się zabić cel.
- Do wyboru macie Arboreę gdzie idą zmarłe elfy, albo Celestię…- diabliczka wskazała palcem oba miejsca na jednej z map które położyła wcześniej na stole.-... plan większego dobra. Osobiście wolałabym Celestię… srebrzyste morze poświęconej wody robi za świetne tło dla takiej ceremonii.
- Nie sprzątnęliśmy jeszcze całego statku, może poprzednia załoga miała fundusze na ewentualne remonty, które nie zostały skradzione? - zapytała Mmho. - To wykluczyłoby konieczność działania jako najemnicy dla zarobku. Kajuta po elfie ma dziurę z tego co mówił Statek, nie zaliczałabym jej do wolnych. Cokolwiek bym o nim nie myślała, powinniśmy oddać jego ciału honory.
- Ambros nie zdecydował sobie wybrać kajuty. Medytować musiał na dolnym pokładzie, przy maszynowni… bo tam jest dziura i tam było jego ciało.- wyjaśnił uprzejmie Destiny.
- Nie wiem czy mieli. Wiele rzeczy przy statku robił Gnościk, więc jeśli były jakieś fundusze to właśnie w jego kajucie.- odparła diabliczka odwdzięczając się półorczycy za wcześniejsze spozieranie, bezczelnym zerkaniem na jej biust.
- Ekonomia… nigdy tego nie lubiłam, a jakie to ważne - westchnęła ciężko Imra, która chwilę wczesniej skrzywiła się na samą myśl o niebiańskich planach.
- Bezimienny, czy zajmiesz się ciałem? - zapytała Mmho, która najwyraźniej chciała zakończyć temat przypisując komuś zajęcie się nim, padło na nowego kapitana, głównie dlatego, że to on ciało to odnalazł. - To źle, że wszyscy się rozeszli - mruknęła Mmho, zaglądając do pustego kieliszka - dowiedzenie się, jakie kto ma oczekiwania, pozwoliłoby łatwiej obrać wspólne cele. Póki co, musimy się trzymać po prostu naprawy statku. Imra chciałaby zarobić, a ty? - zwróciła się po raz kolejny do Wędrowca.
- Możliwe, że i żadnych oczekiwań nie mają - skwitował automaton - Zajmę się ciałem, może Harran pomoże mi jakimś czarem. Zgadzam się w kwestii zarobku i naprawy Destiny, to drugie powinno być priorytetem.
- Ciężko mieć jakieś oczekiwania kiedy ni stąd ni zowąd pojawiają się przed tobą drzwi i trafiasz do pokoju pełnych obcych ludzi. Podejrzewam, że z czasem znajdą. A ty Mmho masz coś co chcesz zrobić poza naprawą statku? - Imra dołączyła do tej wymiany zdań.
Pół-orczyca pokręciła głową na boki.
- Wino, piękne kobiety - mrugnęła okiem do "kozy" - nic więcej Mmho nie trzeba. Jestem spełnioną osobą. Chętnie będę walczyć w słusznej sprawie, w imię tych, którzy nie potrafią obronić się sami.
- Interesujące podejście…- uśmiechnęła się rogata.- … i ja je podzielam. Tym bardziej że ci walczący w służbie dobra zwykle nie próbują oszukiwać przy wypłacie.
Zadumała się przez chwilę.
- Rigus to jest miasto planarne i powiązane z Acheronem. Roboty dla najemników tam sporo, acz… trudno nazwać tamtejsze szychy dobrymi. Niemniej… popatrzę to może wam coś znajdę… a co do pięknych kobiet…
Tu diabliczka zerknęła na Imrę, przy okazji muskając delikatnie własny dekolt.- … trafiłaś w niezłe towarzystwo. Są też zamtuzy wojskowe w Rigus, ale z ich odwiedzinami bym uważała. Sukkuby tam się kryć mogą i podsuwać do podpisania rzeczy… pomiędzy jednym a drugim namiętnym splotem ciał.
- Rzeczy? - dopytała Mmho, zaraz po tym podążając za wzrokiem kozy i zerkając na Imrę.
- Kontrakty na duszę, lub pisma najmu na Wojnę Krwi. Pierwszaki się często na to nabierają, ale jak ktoś dłużej podróżował po Planach, wie że od tej wojenki lepiej się trzymać z daleka. - wyjaśniła Marai.
- Od każdej wojenki lepiej trzymać się z daleka - westchnął cicho Wędrowiec. Spojrzał jeszcze raz na leżący na stole łuk - Imra, Mmho, czy któraś z was chce przejąć broń Ambrosa? Domaga się nowego właściciela.
- To zależy… na wojnie dobrze się zarabia, tylko trzeba wiedzieć jak. A co wina, to mam jeszcze jedną butelkę Mmho, ale niestety za małą na tak liczne grono, jak to obecne. - odparła żartobliwie diabliczka, a sam łuk wtrącił. - No… niekoniecznie od razu… tego właściciela chcę. Na pewno jakiś się znajdzie prędzej czy później.
- Pokaż go. Oręż strzelecka to niekoniecznie moja specjalność, ale może będę w stanie go wycenić. Nikt nie powiedział, że nowemu właścicielowi musimy go ODDAWAĆ, nie? - półelfka sięgnęła do łuku aby mu się przyjrzeć. - Kózko, a ty jakieś aluzje próbujesz robić? Dawno cię nikt za rogi nie wytargał?
- To zależy od tego o jakim targaniu za rogi mówimy, a ciebie… ?- odgryzła się diabliczka, gdy półelfka oglądała wspaniałe dzieło sztuki łuczarstwa. Broń niewątpliwie pełną magii i tak jakby jej nieprzyjemnie ciążącą.
- A ty drogi Bezimienny… jakie są twoje plany i ambicje? - zwróciła się tymczasem Marai.
- Odzyskać to, co utraciłem - stwierdził lakonicznie automaton - I stworzyć własną historię.
- Tooo… bardzo… tajemnicze. - oceniła rogata i spojrzała na półelfkę. - Ty też masz takie enigmatyczne cele do zrealizowania?
- Mam znacznie prostsze. Chce wskrzesić swojego szefa. Aczkolwiek to co powiedziałaś mnie nieco zmartwiło. Z tego co słyszałam, nie potrzeba mieć całego ciała, a wystarczy tylko kawałek… i ma się miesiąc czasu… - Imra odłożyła łuk odsuwając go od siebie z niechęcią. Od razu poczuła ulgę.
- To nie broń dla mnie - dodała tylko.
Mmho kierowana ciekawością chwyciła łuk, by go obejrzeć.
- Gadający łuk, interesujące - powiedziała przy tym.
- Proste pragnienie. I drogie.- przyznała diabliczka dopijając swojego drinka, gdy Mmho miała podobne problemy co Imra. Broń jej ciążyła i była wyczerpująca w dotyku.
- Nikt tu nie jest mnie godny.- rozpaczał przy tym łuk.
Wędrowiec spojrzał zdziwiony na obie kobiety, a potem na broń.
- Chyba będę miał z tobą kłopot…-
- Zawsze mogę wam mentorować i uczyć was właściwej drogi, dopóki któreś nie stanie się godne używania mnie. - stwierdził pojednawczo łuk.
- Destiny, które z pomieszczeń jest najbardziej szczelne pod kątem akustyki? - automaton uznał, że nie chce wdawać się w kolejną dyskusję z łukiem.
- Maszynownia z moim sercem.- ocenił okręt.
- Może któraś z szafek? W sumie nie zdążyliśmy ich sprawdzić - Imra wywróciła oczami na komentarz łuku. Teraz była pewna dlaczego Ambros był jaki był.
- Na pewno są wyciszone. - ocenił Destiny, a łuk dodał.- No… to było do przewidzenia. Uparci uczniowie i spróchniałe drewno… wolą się złamać niż nagiąć.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.

Ostatnio edytowane przez Wila : 13-08-2020 o 19:05.
Wila jest offline