- Słuchaj, no - Tommy nie zamierzał silić się na uprzejmość. - Nie jestem twoim lokajem, nie żebyś wyglądała na taką, którą stać na jakiegoś. Jeśli wiesz kim jestem... - za późno ugryzł się w język. Ale skoro już tak się stało, to nie wypadało nie kontynuować. - Jeśli wiesz kim jestem, to wiesz na co mnie stać, a więc wiesz, że łatwo ze mną nie pójdzie. Chcesz grzecznie porozmawiać, to sama zachowuj się grzecznie. Chcesz się spróbować, proszę bardzo, wołaj kolegów czy kogo tam masz w zanadrzu. Tylko wyjdźmy najpierw na zewnątrz, szkoda by było tego lokalu. A jeśli chcesz wypić pieprzoną herbatę, to sobie zrób. Tam jest czajnik.
Chłopak przerwał na chwilę, jakby coś właśnie do niego dotarło.
- Czekaj, jakiego małego Francisko?
O Franko można było powiedzieć wiele, ale na pewno nie, że jest mały. Stąd wniosek, że babie musiało chodzić o jakiegoś innego Francisko Giovanniego. Tommy zaczynał się w tym wszystkim gubić.