Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2020, 23:57   #202
MTM
 
MTM's Avatar
 
Reputacja: 1 MTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputacjęMTM ma wspaniałą reputację
Law i Matylda

Propozycja kobiety, by zabrała się z nim na miasto posprawdzać handlarzy broni, była zaskoczeniem; choć dość miło przyjętym. Lawowi wyleciało z głowy, że dwudziestopięcioletnia kanadyjka będzie idealną pomocą w tego typu zadaniu. Była obyta w kontaktach z wszelakimi sprzedawcami – no i przede wszystkim to była ona, Matylda. Ostatnio kierownik skanu miał tyle na głowie, że prawie w ogóle jej nie widywał. Wspólny wypad był przyjemną odmianą. Szybko też odkrył, że im dłużej z nią przebywał, tym swobodniej się czuł w jej towarzystwie. Gdzieś uleciała początkowa nieśmiałość, ustępując miejsca żartom i luźnej dyskusji – nie tylko o pracy.

Mimo to wciąż nie podejmował żadnych kroków poza podbudowywaniem przyjaźni, chociaż Ruben z tym swoim rubasznym usposobieniem nie raz próbował go podjudzić. Law dziękował bogu, że póki co „Ace” trzymał swój nos z dala od tej sprawy i nie próbował żadnych głupstw, by ich spinkąć. Być może z szacunku do przełożonego, a może wierzył w hakera, że on sam w końcu wyjdzie z inicjatywą.


Niespodziewane spotkanie u Bogdanowa na jakiś czas sprowadziło kierownika skanu na ziemię. Wziął bardzo na poważnie pogróżki ludzi Alvareza. XCOMu nie było stać na konflikt z mafiozem, jakkolwiek niewygodny było dla nich usługiwanie mu. Wystarczyło, że tylko raz odmówili pomocy, a już stracili w jego oczach. Co się stanie, jeśli Alvarez przyjrzy się sprawie Bailego i całego tego zamieszania z prochami?

Niestety, wszystkie podejmowane przez Lawa decyzje niosły za sobą konsekwencje. Jedne mniejsze drugie większe, ale zawsze jakieś. Jakże mu brakowało czasów studiów, kiedy i jemu i Georgowi za złe decyzje groziło co najwyżej powtórzenie semestru.

Niemniej, ostatnie miesiące w XCOM utwardziły skórę Japończyka, który przełknął skrywaną w słowach Rando groźbę bez większego stresu. Alvarez nie mógł tak po prostu wypowiedzieć im wojny. Mieli kupę broni no i MEC’a. Taki konflikt skończyłby się krwawo dla obu ze stron. Niemniej pan podziemi mógł utrudniać XCOM’owcom życie w tuzin innych sposobów, czego woleli uniknąć.

Będzie trzeba w najbliższym czasie skontaktować się z wątpliwym sojusznikiem i spróbować załagodzić sytuację, wynagradzając mu ostatnią odmowę współpracy w ten czy inny sposób.


Kolejna kontrola policyjna w ostatnim czasie, która cudem nie skończyła się tragicznie. Tym razem funkcjonariusze mieli okazję capnąć samego Lawa, co niosło za sobą dużo konsekwencji. Mimo to Japończyk nie martwił się o siebie tak jak o Matyldę. Przez moment przemknęło mu przez myśl, że gdyby przyszło co do czego, to próbowałby ją bronić własnymi rękami. Rosnąca w nim ostatnio impulsywność zaczęła go przerażać. Zrzucał to na stres oraz zadawanie się z Grahamem. Jak inaczej miał wytłumaczyć zachodzącą w nim przemianę i dojrzewającego buntownika, który wyciągał broń w tłumie i przemawiał, próbując zaskarbić sobie popleczników?

- Jak tak dalej pójdzie, nie zdążymy się zestarzeć w tej robocie - haker odparł żartobliwie na uwagę Matyldy, pozwalając, by stres go opuścił.

Wtem zasypała go fala wiadomości ze strony Rubena i Yoshiaki.

- Wracajcie do domu. Dam znać pozostałym. Widzimy się na miejscu - odpowiedział dziewczynie z jego wydziału.

- Rozumiem, że to koniec naszej romantycznej przygody? - rzuciła równie rozbawiona (z zastanawiająco rozczarowaną nutką w głosie) Matylda patrząc na Lawa, kiedy ten się rozłączył.

- Wracamy do pracy - skinął głową, odbiegając już myślami w przyszłość.


Biuro Wywiadu

Zebranie zostało zorganizowane tak spontanicznie, że właściwie wzięli w nim udział wszyscy XCOM’owcy, którzy jeszcze przed parenastoma minutami byli na mieście (nie licząc obstawy kamienicy).

... podsumujmy - odezwał się Law, który poprosił Yoshiaki i Rubena, by jeszcze raz przedstawili mu, czego się dowiedzieli. - Po pierwsze wiemy, że krew znaleziony w tamtym markecie należy jednak do Grety Gjesdal, tej od Czerwonych Dłoni, którzy zaopatrywali naszego nowego przyjaciela przed Zamaskowanymi. Zakładamy, że przejęła transport półproduktów do laboratorium. Dlaczego? Bailey w czymś jej podpadł czy zwyczajna rywalizacja między Zamaskowanymi? - rzucił pytanie, ale nikt nie mógł mu dać stuprocentowej odpowiedzi.

- Co by nie było, teraz wiemy kogo szukać - wtrącił George, który od dłuższego czasu unikał spojrzenia Rubena. Czarnoskóry technik wpatrywał się w niego z paskudnym uśmieszkiem na ustach odkąd tylko wrócił do bazy. Bitterstone domyślał się, że jego kolega coś kombinuje, ale wolał to na razie ignorować niż dawać mu satysfakcję.

- Mamy też namiar na handlarza broni i leków, które nas interesują. Greta cierpi na anemię i do tej pory musiała się gdzieś zaopatrywać. Spróbujemy podążyć tym śladem. Ktoś na mieście musiał ją widzieć ostatnimi czasy, chociaż po udanym skoku może spróbować zapaść się pod ziemię... - zakończył Law, z namysłem stukając palcem o ramię drugiej ręki.

- A może chciała upiec dwie pieczenie na jednym rożnie? - odezwała się po chwili Matylda. Wszystkie spojrzenia powędrowały w jej stronę. - Może chciała utrzeć nosa Zamaskowanym, zwiększając przy tym wpływy Czerwonych Dłoni a dodatkowo zdobyć półprodukty, z których sama wyprodukuje sobie leki na anemię? To jest, jeśli ma dostęp do jakiegoś labu i laborantów - zasugerowała, uśmiechając się przy tym perliście, jakby właśnie udało się jej rozgryźć jakąś zagadkę.

- Cóż, nie możemy tego wykluczyć... - dodała Lena. - Sprawdzając listę produktów, które stracił ten cały Bailey, mogę oszacować, czy coś z tego faktycznie by się jej przydało w tym celu.

- Trzeba też wycisnąć więcej szczegółów od niego - wszedł w słowo George. - Gdzie się z nią przedtem spotykał i kto jej towarzyszył. Może wie coś więcej, co pomoże nam ją namierzyć.


Law pokiwał z uznaniem głową, przysłuchując się jak jego zespół właściwie sam rozwiązuje tę sprawę. Ich zapał podnosił go na duchu.

- Doskonale, mamy nowe poszlaki. Bierzmy się do roboty.
 
__________________
"Pulvis et umbra sumus"
MTM jest offline