| Law i Matylda
Propozycja kobiety, by zabrała się z nim na miasto posprawdzać handlarzy broni, była zaskoczeniem; choć dość miło przyjętym. Lawowi wyleciało z głowy, że dwudziestopięcioletnia kanadyjka będzie idealną pomocą w tego typu zadaniu. Była obyta w kontaktach z wszelakimi sprzedawcami – no i przede wszystkim to była ona, Matylda. Ostatnio kierownik skanu miał tyle na głowie, że prawie w ogóle jej nie widywał. Wspólny wypad był przyjemną odmianą. Szybko też odkrył, że im dłużej z nią przebywał, tym swobodniej się czuł w jej towarzystwie. Gdzieś uleciała początkowa nieśmiałość, ustępując miejsca żartom i luźnej dyskusji – nie tylko o pracy.
Mimo to wciąż nie podejmował żadnych kroków poza podbudowywaniem przyjaźni, chociaż Ruben z tym swoim rubasznym usposobieniem nie raz próbował go podjudzić. Law dziękował bogu, że póki co „Ace” trzymał swój nos z dala od tej sprawy i nie próbował żadnych głupstw, by ich spinkąć. Być może z szacunku do przełożonego, a może wierzył w hakera, że on sam w końcu wyjdzie z inicjatywą.
Niespodziewane spotkanie u Bogdanowa na jakiś czas sprowadziło kierownika skanu na ziemię. Wziął bardzo na poważnie pogróżki ludzi Alvareza. XCOMu nie było stać na konflikt z mafiozem, jakkolwiek niewygodny było dla nich usługiwanie mu. Wystarczyło, że tylko raz odmówili pomocy, a już stracili w jego oczach. Co się stanie, jeśli Alvarez przyjrzy się sprawie Bailego i całego tego zamieszania z prochami?
Niestety, wszystkie podejmowane przez Lawa decyzje niosły za sobą konsekwencje. Jedne mniejsze drugie większe, ale zawsze jakieś. Jakże mu brakowało czasów studiów, kiedy i jemu i Georgowi za złe decyzje groziło co najwyżej powtórzenie semestru.
Niemniej, ostatnie miesiące w XCOM utwardziły skórę Japończyka, który przełknął skrywaną w słowach Rando groźbę bez większego stresu. Alvarez nie mógł tak po prostu wypowiedzieć im wojny. Mieli kupę broni no i MEC’a. Taki konflikt skończyłby się krwawo dla obu ze stron. Niemniej pan podziemi mógł utrudniać XCOM’owcom życie w tuzin innych sposobów, czego woleli uniknąć.
Będzie trzeba w najbliższym czasie skontaktować się z wątpliwym sojusznikiem i spróbować załagodzić sytuację, wynagradzając mu ostatnią odmowę współpracy w ten czy inny sposób.
Kolejna kontrola policyjna w ostatnim czasie, która cudem nie skończyła się tragicznie. Tym razem funkcjonariusze mieli okazję capnąć samego Lawa, co niosło za sobą dużo konsekwencji. Mimo to Japończyk nie martwił się o siebie tak jak o Matyldę. Przez moment przemknęło mu przez myśl, że gdyby przyszło co do czego, to próbowałby ją bronić własnymi rękami. Rosnąca w nim ostatnio impulsywność zaczęła go przerażać. Zrzucał to na stres oraz zadawanie się z Grahamem. Jak inaczej miał wytłumaczyć zachodzącą w nim przemianę i dojrzewającego buntownika, który wyciągał broń w tłumie i przemawiał, próbując zaskarbić sobie popleczników? - Jak tak dalej pójdzie, nie zdążymy się zestarzeć w tej robocie - haker odparł żartobliwie na uwagę Matyldy, pozwalając, by stres go opuścił.
Wtem zasypała go fala wiadomości ze strony Rubena i Yoshiaki. - Wracajcie do domu. Dam znać pozostałym. Widzimy się na miejscu - odpowiedział dziewczynie z jego wydziału. - Rozumiem, że to koniec naszej romantycznej przygody? - rzuciła równie rozbawiona (z zastanawiająco rozczarowaną nutką w głosie) Matylda patrząc na Lawa, kiedy ten się rozłączył. - Wracamy do pracy - skinął głową, odbiegając już myślami w przyszłość. Biuro Wywiadu
Zebranie zostało zorganizowane tak spontanicznie, że właściwie wzięli w nim udział wszyscy XCOM’owcy, którzy jeszcze przed parenastoma minutami byli na mieście (nie licząc obstawy kamienicy). ... podsumujmy - odezwał się Law, który poprosił Yoshiaki i Rubena, by jeszcze raz przedstawili mu, czego się dowiedzieli. - Po pierwsze wiemy, że krew znaleziony w tamtym markecie należy jednak do Grety Gjesdal, tej od Czerwonych Dłoni, którzy zaopatrywali naszego nowego przyjaciela przed Zamaskowanymi. Zakładamy, że przejęła transport półproduktów do laboratorium. Dlaczego? Bailey w czymś jej podpadł czy zwyczajna rywalizacja między Zamaskowanymi? - rzucił pytanie, ale nikt nie mógł mu dać stuprocentowej odpowiedzi. - Co by nie było, teraz wiemy kogo szukać - wtrącił George, który od dłuższego czasu unikał spojrzenia Rubena. Czarnoskóry technik wpatrywał się w niego z paskudnym uśmieszkiem na ustach odkąd tylko wrócił do bazy. Bitterstone domyślał się, że jego kolega coś kombinuje, ale wolał to na razie ignorować niż dawać mu satysfakcję. - Mamy też namiar na handlarza broni i leków, które nas interesują. Greta cierpi na anemię i do tej pory musiała się gdzieś zaopatrywać. Spróbujemy podążyć tym śladem. Ktoś na mieście musiał ją widzieć ostatnimi czasy, chociaż po udanym skoku może spróbować zapaść się pod ziemię... - zakończył Law, z namysłem stukając palcem o ramię drugiej ręki. - A może chciała upiec dwie pieczenie na jednym rożnie? - odezwała się po chwili Matylda. Wszystkie spojrzenia powędrowały w jej stronę. - Może chciała utrzeć nosa Zamaskowanym, zwiększając przy tym wpływy Czerwonych Dłoni a dodatkowo zdobyć półprodukty, z których sama wyprodukuje sobie leki na anemię? To jest, jeśli ma dostęp do jakiegoś labu i laborantów - zasugerowała, uśmiechając się przy tym perliście, jakby właśnie udało się jej rozgryźć jakąś zagadkę. - Cóż, nie możemy tego wykluczyć... - dodała Lena. - Sprawdzając listę produktów, które stracił ten cały Bailey, mogę oszacować, czy coś z tego faktycznie by się jej przydało w tym celu. - Trzeba też wycisnąć więcej szczegółów od niego - wszedł w słowo George. - Gdzie się z nią przedtem spotykał i kto jej towarzyszył. Może wie coś więcej, co pomoże nam ją namierzyć.
Law pokiwał z uznaniem głową, przysłuchując się jak jego zespół właściwie sam rozwiązuje tę sprawę. Ich zapał podnosił go na duchu. - Doskonale, mamy nowe poszlaki. Bierzmy się do roboty.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |