Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2007, 18:20   #237
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Phalenopsis, zamek króla czarodzieja, wieża astrologa.

Elf zaczął przeglądać zgromadzone na półkach księgi. "O obrotach sfer niebieskich, wydanie poprawione", "Gwiazdozbiory pasa gwiezdnego, a wpływ na charakter dziecka"," Kalendarz koniunkcji i opozycji Planet", "Przepowiednie Micheasa", " Tablice Nigguratha, fakty i mity", "Dialogi Alicorniańskie" , "Sekretne stowarzyszenia z czasów przedimperialnych", "Kroniki elfich królestw północy", "Proroctwa kręgu Ourobosa", "Bractwo trzeciego oka", "Legendy wschodu i krain piasków", "Gotowanie dla opornych", "Pielęgnacja Brody" , "101 sposobów przystrzygania brody", "Mapy Wielkiego Cesarstwa Krasnoludzkiego w kontekście historycznym". "Historia Wielkiego Cesarstwa Krasnoludzkiego", "Kapłańskie metody wróżenia". "Podręcznik hodowli i tresury gołębi pocztowych" i inne... Księgozbiór krasnoluda był spory, ale nie zawierał żadnych magicznych woluminów. Gdy elf przeglądał księgi, usłyszała jakiś hałas dochodzący z pomieszczenia nad nim. Beriand rozejrzał się i zobaczył, że Gella znikła. Wszedł po schodach na górę i zobaczył jak jego kotka wywołuje popłoch w gołębniku próbując upolować jednego z gołębi krasnoluda..
Tymczasem z dołu usłyszał odgłos otwieranych i zamykanych drzwi i gniewny głos astrologa. - Gdzie ten elf polazł?!

Phalenopsis, kanały pod miastem...Spokojniejsza część.

Szli jeszcze przez chwilę...Nim światło na rękawicy Mi Raaza zgasło. Obaj pogrążyli się w całkowitych ciemnościach. Przez pewien czas szli po omacku w kierunku najbliższej studzienki ściekowej przez którą wpadało do kanałów nikłe światło dnia... Pozostała sprawa, co dalej. Nagle zauważyli , świecącą bna czerwono strzałkę wskazującą kierunek. Nie pozostało im nic innego jak tylko podążać za nią... Pytania skąd się wzięła, trzeba było zostawić na później. Alternatywą było bowiem błąkanie się na ślepo.

Phalenopsis, Dzielnica Żebracza, Siedziba Władcy Szczurów

Do krasnoluda podbiegł dziwaczny szczur i wdrapał się po jego szacie po czym nad jego głową pojawiła się krwawoczerwona wizja. Starzec potarł swoją brodę przymykając oczy...
Po chwili mruknął gniewnie pod nosem Władca szczurów. - Na razie żaden pożytek z tego klechy. Widzisz do czego doszło? Muszę niańczyć jakiegoś kapłanka trzeciorzędnego bóstewka i jego kumpla niedojdę.
Przesunął dłonią po szczurze, mówiąc. - Wiesz co masz czynić ?
Nad głową owego szczuropodobnego stwora pojawił się czerwony znak "V".
- Ruszaj więc.- rzekł Władca Szczurów.

Phalenopsis, kanały pod miastem...Pole walki

Varryaalda napiął łuk i wymierzywszy posyłał w kierunku głowy stwora ogniste pociski.
Wbijały się one głowę bestii i rozrywając ją...Niemniej stwór jakoś się tym nie przejmował, i po każdym uderzeniu łeb formował się od nowa...Jedynym efektem, tego ostrzału, były dziesiątki martwych pijawek zaścielające kanał pod potworem. Aydenn wykonywał poziome cięcia rozcinając powoli jedna z kończyn potwora, uskakując jednocześnie przed kwasową macką. Nie zdążył jednak, macka uderzyła odrzucając go do tyłu... Nieformalny wódz drużyny poczuł jak jego bok pali żywym ogniem wywołanym przez kwas z macki przesiąkający poprzez oczka kolczugi i oraz ból wywołany przez upadek na ziemię... Prosto w nieczystości płynące płytkim strumieniem w kanale. Oraz czuł i widział pełznące pijawki które potwór zostawił na ciele podczas uderzenia. O wiele gorzej miał Yokura... Stwór wyczuwał w jego pocie zmęczenie... I choć nie dysponował zbytnią inteligencją, to tysiące pijawek z których ten stwór był zbudowany wiedziały, co ten zapach znaczy. Łatwa zdobycz. Potężne ramiona natarły na orka. Ork uchylił się przed jedną z nich, druga chwyciła go w okolicy tułowia i przycisnęła z impetem do ściany. Zbroja uchroniła orka przed połamaniem żeber...Ale i tak ból był ogromny. Niemniej Yokura wykonać zamach i odciąć mackę rosnącą tuż nad ramieniem bestii.. Upadła ona na ziemię i wiła się chwilę...Po czym zamarła. Stwór chyba nie potrafił jej zregenerować. Niewielki sukces, zważywszy na to, że Yokura czuł, jak pijawki wnikają pod jego zbroję by dobrać się do życiodajnej krwi płynącej w jego żyłach.
Amman tymczasem cisnął buteleczką tak by rozbiła się w pobliżu macki stwora, i był to udany rzut. Ale efekt tego rzutu rozczarował, substancja bynajmniej nie zneutralizowała kwasu macki która zaatakowała Aydenna. Na szczęście wykorzystawszy jeden z ze starych manewrów, które poznał podczas swych przygód, Aydenn przetoczył się po śmierdzących ściekach unikając trafienia i powstał na nogi. Następnie rzucił w kierunku bestii butelkę ognia alchemicznego który trafił w tułów potwora wywołując krótkotrwały pożar na jego ciele i smród z dziesiątek przypalanych pijawek.
Tymczasem Turam wystrzelił bełt z kuszy, trafiając w tułów bestii.
"-Nieźle jak na 23 miejsce w turnieju bractwa kurkowego.- "pomyślał krasnolud zapominając, że było tylko 25 uczestników owego turnieju.
Zarówno Mildran jak i Luinehilien wypowiedzieli zaklęcia w tym samym momencie...I otoczyła ich powłoka skrzącego pyłu. Niemniej tym razem zaklęcie czarodzieja zadziałało poprawnie i kwasowe kule uderzywszy w stwora rozerwały drugą z łap pijawkowej bestii, akurat w momencie gdy wznosiła się do uderzenia w unieruchomionego orka. Zaś drugą rękę zdołał odrąbać sam ork... Ale z wielkim trudem. Zadane przez łapy bestii rany krwawiły. Yokura wiedział, że niedługo nie będzie miał sił do walki. Już teraz nie był zdolny podnieść swego miecza. Ten atak był ostatnim. Niestety nie miał przy sobie innego, lżejszego oręża.
Nad stworem zgromadziły się burzowe chmury i po chwili uderzył z niej piorun który przeszedł przez bestię i po mokrym podłożu, przeskoczył wiązkami rażąc całą grupę elektrycznością.
- Pani !- krzyknął do półelfki krasnolud przez zęby. - Może dajmy spokój z piorunami!
Druidka dopiero po chwili odzyskała władanie w mięśniach...Porażenie piorunem, nawet pośrednie, nie jest niczym przyjemnym. A choć bestia oberwała najmocniej, to także ona i jej towarzysze odczuli efekt tego ataku. Co prawda mogła jeszcze za pomocą woli sprowadzić kolejne błyskawice, ale czy było warto?
Potwór natomiast chwiał się. Ciosy Aydenna i Yokury, ogień alchemiczny, kwasowe kule Mildrana i piorun druidki, a także ogniste strzały tropiciela i bełt Turama, niewątpliwe go poraniły. Ale jakim kosztem?... okura był zbyt osłabiony by walczyć swym wielkim mieczem, Aydenn także oberwał podczas tej walki. Reszta trzymała się lepiej, choć porażenie prądem również zadało im rany.
Tymczasem z tunelu obok wybiegli, Rasgan i towarzyszący mu człowiek w złowróżbnie wyglądającej zbroi w towarzystwie sporej liczby szkieletów, którym świecąca strzałka znikła z oczu, gdy tylko u wylotu tunelu którym kroczyli, usłyszeli odgłosy walki.
Bestia zdołała odzyskać już swe łapy i nadal druga kwasowa macka poruszała się złowróżbnie...Ale widać było, że już przegrała.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline