Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2020, 20:07   #56
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Maszynownia

Po zakończonej rozmowie, Mmho zabrała ze stołu łuk po Ambrosie i skierowała się z nim prosto do maszynowni, miejsca, którego jeszcze nie odwiedzała, a gdzie znajdowało się serce statku.
Łuk mruczał coś tam o swojej hańbie i ciężkim losie, ale niezbyt głośno… najwyraźniej nie chcąc zirytować niosącej go półorczycy. Gdy Mmho doszła do pomieszczenia, które napędzało statek, dostrzegła zagęszczenie kryształowych linii, które się tam zbierały.
Gdy otworzyła drzwi ładowni… miała mgnienie oka, nim zamknęła je znów. W środku była burza zielonkawych błyskawic otaczająca serce niczym aureola. Błyskawice te uderzały w wypełnione kryształami pomieszczenie i uderzyłyby w półorczycę, gdyby nie jej refleks. Drzwi zatrzasnęła odruchowo… obecne serce było niebezpieczne i teraz, gdy zostało połączone ze Statkiem, stało się jeszcze groźniejsze. Dobrze że komora była izolowana. To… wykraczało poza znane Mmho maszyny i wydawało się dziełem szaleństwa. Nic dziwnego że zrobił je gnom. Żaden krasnolud czy człowiek nie zbudowałby czy obmyślił czegoś takiego. Niemniej teraz widziała serce działające na pełnych obrotach. I przekonała się, że wejście tam groziło śmiercią.
- Na cycki chędożonej elfki - zaklęła Mmho. Po czym głośno odchrząknęła. - Ty tam, Statku… powiadom innych o zakazie wchodzenia do maszynowni, twoje serce rzuca gromami, niczym śmiercionośna maszyna.
- Tak uczynię.- odparł Statek uprzejmie.
- No i co ja mam teraz z toba zrobić? - Mmho spojrzała na łuk, faktycznie zastanawiając się nad alternatywnym miejscem dla niego. - Noo, ty tam, Statku. Inne miejsca, gdzie będzie maksymalnie odizolowany ten łuk?
- Komnata elementarna obok maszynowni.- stwierdził Destiny.
Wobec czego, pół-orczyca udała się do komnaty obok maszynowni, którą zareklamował Statek.
- Co to znaczy komnata elementarna? - zapytała po drodze.
- Tam znajdowały się esencje żywiołów wyizolowane przez głównego mechanika poprzedniej ekipy.- wyjaśnił Statek i trzeba przyznać że komnata robiła wrażenie, zawierając odpowiednio przygotowane i oznaczone pojemniki na esencję wody, ognia, powietrza, ziemi i drewna… tyle że ktoś je wszystkie opróźnił. I były obecnie puste. Samo pomieszczenie było izolowane kryształem jak i maszynownia.
- Do czego były im potrzebne? - zapytała Mmho, jednocześnie opierając łuk o ścianę.
- Jako zapłata i sposób na ławiejsze tworzenie magicznych broni. Sekret uzyskiwania esencji żywiołów został zdobyty na … ta informacja jest obecnie niedostępna… który jest trudny do znalezienia i przekroczenia. Jest to jeden z tych światów do których nie ma łatwego dostępu i mało kto wie o jego istnieniu. Trafiliśmy tam przez przypadek i zmuszeni byliśmy się zmierzyć z czymś co miejscowi określali jako Horror. Ta dziwna istota istniała jednocześnie na planie fizycznym i w przestrzeni astralnej. I musiała być zabita na obu planach jednocześnie… sekret uzyskiwania esencji żywiołów był nagrodą za jej zniszczenie.- wyjaśnił Statek. Najwyraźniej to wspomnienie ocalało… pomijając detal jakim była nazwa owego świata.
- Pamiętasz ten sekret? - spytała pół-orczyca w zamyśleniu przyglądając się pojemnikowi po esencji ziemi.
- Nie zapisano we mnie wiedzy tego typu… nie gromadzę czarów, ni receptur. Przykro mi.- dodał na koniec Destiny.
Zielonoskóra skierowała się do wyjścia z pomieszczenia, jeszcze raz rzucając okiem na łuk.
- Czy mój świat ma jakąś nazwę? Mój lud nazywał go po prostu Światem - kontynuowała wypytywanie Statku.
- Jak go nazywano w języku twojego ludu? Jak go nazywali szamani podczas obrzędów? Magowie? Bo taka nazwa jest pewnie nazwą twojego świata. Dla mnie zaś każdy świat jest rzędem znaków mistycznych, kombinacją symboli wyznaczających ich miejsce w Wieloświecie. Niczym co dałoby się wypowiedzieć. - wyjaśnił Destiny.
- Możesz mi pokazać znaki określające mój? - zapytała.
- Niestety nie… ta informacja jest obecnie niedostępna… straciłem ją podczas dostrajania się z sercem. Przykro mi ale… wiele już straciłem… czy to jest dla ciebie powód do gniewu? Jeśli tak to przepraszam. Nie było moją intencją zgubić twój świat. Może podczas naprawy uda się coś odtworzyć z moich wspomnień.- stwierdził smutnie Statek.
Mmho, która podążała teraz w stronę balisty, umieszczonej niedaleko maszynowni, zatrzymała się w pół kroku.
- Zgubiłeś mój świat? - powtórzyła z niedowierzaniem, jakby właśnie zdając sobie sprawę, że coś takiego jak "powrót do domu" w tej sytuacji będzie całkowicie niemożliwe. Zrobiło jej się nawet przykro, że nie zostawiła Luthrze jakiejś wiadomości.
- Tak i pozostałe. Niemniej jestem poważnie uszkodzony. I niektóre moje kryształowe ścieżki pękły podczas dostrajania. Być może jak zostaną naprawione odzyskam koordynaty. - wyjaśnił Destiny.
- A gdzie one są? Te kryształowe ścieżki? - zapytała Mmho ruszając z miejsca znów w stronę balisty.
- Wszędzie… w maszynowni i w sterówce i w twoim pokoju… to te kryształowe żyły które przenikają całe moje drewniane ciało.- wyjaśnił uprzejmie i potulnie Statek.
- Czyli przez dostrajanie się straciłeś jeszcze więcej informacji. -powiedziała bardziej do siebie. Zielonoskóra postanowiła dobrze obejrzeć balistę, a przy okazji sprawdzić czy działa. Balista była jak najbardziej sprawna i całkiem porządna. Taka balista mogłaby być dumą jej armii. A pociski… każdy pokryty znakami alchemicznymi różnej barwy. I świecącymi intensywnie. Czyżby wystrzeliwane przez balistę pociski nasycone były owymi tajemniczymi esencjami żywiołów ? Aż korciło ją wypróbować. Właściwie, Mmho przyszła tu z zamiarem wypróbowania, a teraz…
- Mogę ją wypróbować podczas lotu? - skoczyła jeszcze po rozum do głowy i postanowiła zapytać Statek.
Mechaniczne ramiona wysunęły się ze skrytek w suficie i załadowały balistę pociskiem o świecących na czerwono znakach.
- Proszę stanąć za machiną i zakręcić kółkami tak, by cel znalazł się w celowniku… tych krzyżujących się igłach otoczonych okręgiem. Balista jest sparowana z celownikiem… tylko zasięgu nie da się ustalić.- wyjaśnił Destiny.
- Możesz korzystać z nich sam w razie ataku? Czy potrzebujesz do tego fizycznej asysty? - dopytywała Mmho, jednocześnie patrząc w celownik.
- Mogę ich używać samodzielnie, acz… nie jest w tym za dobry. - przyznał Statek smętnie.
- A jeśli będziesz miał awarię, albo zapomnisz jak to się robi - dodała z lekkim przekąsem - można ładować ją ręcznie?
- Oczywiście… jeśli jesteś dość silna by sama unieść i załadować balistę. Celowanie zaś nie używa mnie… tylko dźwigni i bloczków we mnie wbudowanych, więc nie potrzebuję być świadom, by balista była skuteczna. - Statek chyba nie rozumiał ironii.
- Dobra, to do dzieła Stateczku - pół-orczyca uśmiechnęła się szeroko na myśl o pocisku, który zaraz wystrzeli z wielkiej balisty… w celach naukowych.
Zakręciła kółkami, chociaż nie było celu, chciała po prostu sprawdzić jak to działa, by w chwili kiedy ewentualnie miałaby używać jej na poważnie nie musieć już nic testować. Po tym wypuściła pocisk.
Nastąpił huk i błysk, bo wystrzeliwany pocisk zmienił się w ognisty grom wyrzucany z dużą szybkością, przez balistę. Płonący pocisk poleciał łukiem i eksplodował uderzając w pobliski mały sześcianik który znalazł się na torze jego lotu… płosząc olbrzymie kruki, które w nim gniazdowały.
- Ups! - zawołała zaskoczona i podjarana widokiem pół-orczyca.
Poklepała balistę.
- No to ten, chowamy interes. Co zniszczyłam? - zapytała przyglądając się miejscu w które poleciał pocisk.
- Pomniejszy sześcian został trafiony w powierzchnię. Uszkodzenia nieco naruszyły jego strukturę.- powiadomił ją Statek.
- Czym właściwie są te sześciany? - zaciekawiła się zielonoskóra - Jest tu jakaś zbrojownia? Potrzebuję uzupełnić zapas strzał.
- Są magazyny na pociski przy balistach bocznych. Balista dziobowa nie doczekała się. Były plany tam dobudowania takiego pomieszczenia. Było wiele planów.- wyjaśnił Destiny. - A co do sześcianów, to są one główną składową Acheronu i im bliżej im ściany czarnego lodu Ocantusa tym są mniejsze. Tak małe że tam tworzą wieczną burzę odłamków mogą poszatkować nieostrożnych wędrowców na plasterki.- wyjaśnił uprzejmie Destiny, podczas gdy drzwi za plecami półorczycy się otworzyły.
- A to ty tak niegrzecznie się bawisz? - głos dochodzący od nich brzmiał znajomo. Marai pokiwała palcem. - Lepiej tu nie strzelać… można przyciągnąć uwagę naprawdę wrednych stworzeń takimi wybuchami.
- Jak widać, już udało mi się przyciągnąć czyjąś uwagę - odpowiedziała Mmho, dodając do tego szeroki uśmiech - sądziłam, że zajmiesz się sprzątaniem swojej kajuty, nim wpadnę tam w gości.
- Nie jestem typem osoby, która lubi sprzątać i poza tym wpierw wolałam się dowiedzieć, w jakiej części Acheronu jesteśmy. Bezbłędna teleportacja takich informacji nie wymaga, więc…- sięgnęła między swój biust palcami i wyciągać poczęła długi i metalowy przedmiot. Lunetę.
Rozłożyła ją i podała Mmho.
- Użyłam tego i… nie znam tej części Acheronu. Dobrze że Destiny jest w stanie wykryć położenie portalu do Rigus, bo… bylibyśmy bez tego w ciemnej dupie.
Mmho z pewną dozą ostrożności obejrzała lunetę, ostatecznie decydując się przez nią spojrzeć.
Pierwsze jej odkrycie… liczne urocze pieprzyki na dwóch krągłych półkulach unoszących się tuż przed jej nosem. Luneta była zwyczajna, ale za to dość mocna.
Zielonoskóra zaśmiała się krótko, po czym odwróciła by przez lunetę spojrzeć przez szczelinę nad balistą.
Widziała toczące się walki na pobliskich sześcianach przemierzających przestrzeń. Starcia wojowników z widmami próbującymi ich zabić, by dołączyli do martwych ciał na dużym polu bitwy. Potyczki orków z grupą goblinów, które próbowały uciec atakującym je mocarzom… nic niezwykłego. Wszak gobliny z natury są tchórzliwie.
Po chwili jednak miękkie krągłości przyciśnięte do jej pleców zaczęły ją lekko rozpraszać.
- Widzisz coś ciekawego?- zapytała diabliczka przytulając się do jej pleców i szepcząc do ucha. - Czy tylko potyczki, bo Acheron właśnie z nich słynie. Ysgard też, ale tam przynajmniej są uczty po bitwach. Tu tylko śmierć.
- Nic ciekawego - potwierdziła Mmho składając lunetę - czy oni walczą o coś konkretnego, czy to tylko walki dla samej walki? - zapytała, odwracając się by stanąć twarzą w twarz z diabliczką, nie zmniejszając przy tym dystansu między nimi.
- Na początku… tak.- diabliczka wykorzystała to napierając biustem na biust półorczycy. - Przybywają tu z szlachetnymi misjami lub w celach złowieszczych. By coś zdobyć i odnaleźć… na Acheronie jest pełno zniszczonych i zapomnianych machin z wszystkich wojen jakie toczą się na każdym z wieloświatów. Można tu znaleźć skarby, można tu znaleźć artefakty. Ale z biegiem czasu tracą dowódców i współtowarzyszy. Tracą cel i walczą bo już nie widzą innej drogi. Trochę to smutne.- oceniła na koniec ogonem oplatając w talii półorczycę. A potem chichocząc dodała.- Wybacz trochę się zapomniałam.
- Ani trochę się nie zapomniałaś - odpowiedziała jej Mmho, chwytając ją za podbródek jedną ręką, a drugą obejmując w talii - przyznaj, że chcesz po prostu się ze mną pobawić.
- Lubię nowe ekscytujące doświadczenia. A ty… jesteś wyjątkowa. Nie widziałam jeszcze takiej półorczycy jak ty.- mruknęła Marai, a jej czubek długiego języka zahaczył o wargi Mmho. - Żyję pełnią życia i piję z kielicha przyjemności kiedy nadarzy się okazja, bo drugiej może nie być. No i jestem ciebie ciekawa. Twojego świata, zwyczajów, twojego… ciała.
Przez twarz pół-orczycy przebiegł cień złości, zasyczała krótko, niczym wściekły wąż.
- Od mojego świata trzymaj myśli z daleka - przestrzegła ją. Jako, że Destiny był prawdopodobnie (w mniemaniu Mmho) przeznaczony do ratowania światów przed zagładą, ona sama nie akceptowała wizji w której jej własny świat mógłby borykać się z takim przeznaczeniem, podobnie jak "najazdem" kogoś obcego z innych światów. Wydawał jej się zbyt szczelny i odległy od tego wszystkiego. - A wtedy nalejemy do twojego kielicha wiele przyjemności - dodała łagodniej.
- Nie ma sprawy. Rozumiem co to drażliwe tematy. Mój pobyt w Ribcage do nich należy. - odparła z uśmiechem Marai, jej długi niż ludzki czy orczy język przesunął się pieszczotliwie po wargach i kiełkach półorczycy. - Niewątpliwie potrafisz mnie zmotywować do posprzątania komnaty. Wierz mi, rzadki to talent… bo leniuszek ze mnie.
Mmho uśmiechnęła się, spróbowała ją pocałować.
- Chodź, pomogę ci sprzątać - zaproponowała, choć ta chęć sprzątania nie brzmiała całkowicie poważnie.
- No dobrze…- zgodziła się rogata uwalniając półorczycę od swojego ogona. Odsunęła się i ruszyła przodem do drzwi, kręcąc pośladkami tak że jej cała suknia falowała prowokująco.
Mmho obserwowała ruchy pośladków, sukni i ogona, chwilę dłużej skupiając na nim wzrok.
- Tak tak… jest bardzo użyteczny w takich zabawach. I jest nawet podręcznik używania ogona … w alkowie.- zażartowała diabliczka ruszając przodem i podążając do drzwi, ostatnich wolnych. Przy drzwiach stał jeden z jej ochroniarzy niczym żywy posąg. Spojrzał na obie, skinął głową i przepuścił je do środka.
Tam był bajzel i barłóg w miejsce łóżka. Niewątpliwie właściciel tego miejsca miał nietypową anatomię. Bo łóżko przypominało owadzi kokon.
Zielonoskóra nie kryła zdziwienia.
- Serio? - spytała przyglądając się kokonowi - Muszę przyznać, wygód nie oferujesz - zażartowała. Po tym ściągnęła z pleców łuk, by postawić go opartego o ścianę. Zaraz po tym zaczęła odpinać kołczan.
- Postaram ci się to jakoś wynagrodzić. Nie miałam czasu posprzątać.- chybotała się na nogach poruszając powoli pośladkami na boki, lekko wypiętymi… rozwiązała szarfę i rzuciła na ziemię. Powoli zaczęła zsuwać suknię, wpierw odsłaniając ramiona. Uśmiechnęła się zerkając przez ramię. A Mmho przekonywała się, że diabliczka jest weteranem w takich bojach.
Zielonoskóra oparła się łokciem o ścianę i z zadowoloną miną obserwowała zsuwającą się z diabliczki sukienkę. Wolną ręką odpięła od pasa miecz, by i tego oręża się pozbyć.
Odsłonięte plecy intrygująco kontrastowały z czarną czupryną bardki. Teraz kręcąc pupą diabliczka zabrała się za wiązania gorsetu krępujące zapewne piersi. Tych półorczyca dojrzeć obecnie nie mogła… za to wynagradzał jej tę stratę ogon podnoszący w górę suknię odsłaniając zgrabne nogi… i w przyszłości… pupę.
- Pozwól, że ci pomogę - zaproponowała, tym razem odkładając cały zestaw sztyletów do rzucania. Trochę tego żelastwa było… Mmho ruszyła w jej kierunku. Będąc blisko, chwyciła uniesiony materiał sukni by włożyć pod niego dłoń.
- Ty po prostu nie jesteś cierpliwa.- mruknęła żartobliwie diabliczka uwalniając się od gorsetu i rzucając go na ziemię prowokująco. Nie oponowała przed tą napaścią, ale jej ogon miękkim czubkiem przesunął się pomiędzy udami Mmho.
- Ależ zupełnie przesadzasz - odpowiedziała jej Mmho, jednocześnie odnajdując pod suknią jej pośladki, a zaraz po tym ustami całując jej obojczyk - należę do najbardziej cierpliwych przedstawicieli swojego gatunku.
- Na pewno do najładniejszych…- zamruczała kocio diabliczka zsuwając wpierw buty ze stóp, a potem suknię z bioder, wraz z bielizną. Jej ogon prowokacyjnie ocierał się o podbrzusze Mmho. - Miałaś taką jak ja?
Zielonoskóra odsunęła się o pół kroku, by móc przyjrzeć się walorom diabliczki, z trudem wracając do jej twarzy by odpowiedzieć.
- Nie. Taką nie - powiedziała Mmho, po czym odwróciła się tyłem, a na diabliczkę czekało wiązanie jej zbroi (napierśnika).
- To mnie cieszy…- zabierając się za rozpinanie go diabliczka droczyła się z ich apetytem, niemniej osładzała tę udrękę, wodząc leniwie ogonem po skórze ud półorczycy.
- Ogon ci przeszkadza, czy ciekawi?- zapytała delikatnie kąsając szyję zielonoskórej.
- Ciekawi - odpowiedziała krótko - wydaje się zwinny. Jest bardziej jak ozdoba, czy potrafi być praktyczny?
- Nie da się go użyć w walce, ale mogę nim podnosić nieduże przedmioty i robić inne rzeczy.- wymruczala diabliczka, gdy jej ogon niczym wąż wślizgnął się pod strój Mmho. Napierśnik zaś osuwął się na ziemię.
Mmho złapała go w ostatniej chwili, by nie huknął. Lubiła go i wolała z szacunkiem odłożyć na podłogę. Pod spodem miała delikatny niemalże przezroczysty materiał, przypominający halkę, zapewne mający za zadanie tylko osłonić skórę od bezpośredniego kontaktu z napierśnikiem. Zielonoskóra sama pozbyła się dołu, wraz z bielizną a po chwili też butami. Dopiero wtedy odwróciła się do diabliczki prezentując swoje umięśnione, kobiece ciało.
- Mmmm… słodkie…- wymruczałą rogata oblizując się. Jej oczy zaświeciły mocniej, a ciało było ubrane w okulary, biżuterię i rękawiczki bez palców. Była też całkiem mocno zbudowana zaprzeczając stereotypowym kształtom filigranowej bardki. I miała pojedyńczy tatuaż na lewym biodrze. Niezbyt ładny i bardzo charakterystyczny. Jej ogon poruszał się na boki, gdy podeszła do Mmho obejmując ją biodrach ramionami i dociskając swoje miękkie sprężyste piersi do jej biustu z wyraźną przyjemnością. I całując usta Mmho delikatnie.
- Bardzo podoba mi się to co widzę.. i czuję… a ty… nie jesteś rozczarowana? Obawiam się że daleko mi do księżniczek z ballad.- dodała żartobliwie.
- Księżniczeeek z ballaaad… - powtórzyła Mmho, bardzo powoli i przeciągając sylaby, jednocześnie przesuwała dłoń po plecach diabliczki, zatrzymując ją dopiero na miejscu w którym zaczynał się jej ogon. Najwyraźniej zielonoskóra chciała zacząć od najmniej znanych jej obszarów.
- Jest bardzo wrażliwy tam…- jęknęła cichutko rogata czując ten dotyk i poczęła całować szyję półorczycy, jednocześnie czubkiem ogona sięgając między uda zielonoskórej i muskając wrażliwy obszar jej ciała tam ukryty.
Pół-orczyca uśmiechnęła się na tą wiadomość. A po tym zaczęła napierac na diablicę, zmuszając ją do cofania się tak długo, aż ta natrafiła na pierwszą lepszą ścianę. Wtedy Mmho zdecydowanym ruchem podniosła jedną jej nogę zmuszając by ją nią oplotła. Pocałowała ją przy tym w usta.
- Zdołasz mnie utrzymać?- zamruczała rozpalonym głosem rogata oplatając nogami biodra kochanki, ocierając się swoimi piersiami o jej ciało… i utrudniając jej zadanie, bo ogonem sięgnęła w głąb zdobywając jej kobiecość. Było to… nowe doświadczenie. Męskie wyposażenie nie wije się na boki, gdy porusza się w kobiecym ciele.
W odpowiedzi Mmho wsunęła w nią palce, jej kochanka wyglądała na tak rozpaloną, że nie zawracała sobie głowy sprawdzeniem czy powinna. Zresztą, wcale nie miała zamiaru być delikatna.
- Wątpisz w to? - szepnęła w odpowiedzi, gdy jej palce zatańczyły nie tylko w środku diabliczki ale również na jej łechtaczce. Wolną dłoń skierowała do miejsca z którego wyrastał ogon diabliczki i ujęła je delikatnie zaczynając pieścić.
- Mam przewagę…- wysapała rozpalonym głosem rogata całując ucho półorczycy i oplatając rękami jej szyję.- Mi nogi mogą zmięknąć.
Jej ogon przyspieszył sięgając głębiej i poruszając się intensywniej przy odgłosie lubieżnych mlaśnięć. Diabliczka znała swoje ciało i umiała wykorzystać jego przewagi w alkowie.
Mmho nie miała zamiaru za szybko mięknąć. W chwili słabości jęknęła cicho i naparła mocniej na Marai, to co wyprawiała ta diablica ogonem przyprawiało o dreszcze. Zielonoskóra nie zaprzestając rytmicznych ruchów dłoni, wciąż skupiających się na wewnętrznej i zewnętrznej stronie kobiecości kochanki, zaczęła składać pocałunki na jej piersiach. Ostatecznie dochodząc do brodawek i niezbyt delikatne pieszczoty skupiając na nich.
- Masz ostre kiełki…- wymruczała żartobliwie diabliczka prężąc się by ułatwić jej zadanie. Była rozpalona jak piec i mokra podobnie, więc lubieżne ruchy palców półorczycy komponowały się z mlaśnięciami ogona. I była też blisko… najwyraźniej ostre zabawy były w jej guście.
- Oooch… tak… - wymruczała poddając się pocałunkom i kąsaniom Mmho.
Pół-orczyca wyjęła z niej palce, w tym momencie kiedy przecież Marai z pewnością chciała aby dalej tam były. Powoli, bawiąc się z nią przesuwała je w górę ku jej podbrzuszu. Na jej ustach wykwitł uśmiech. Dość nagłym ruchem, spróbowała obrócić dziewczynę tak by znalazła się do niej tyłem co się jej udało bo diabliczka współpracowała z nią uwalniajac przy okazji od ogona. Zaraz po tym Mmho ucałowała jej plecy i obydwoma dłońmi sięgnęła do ogona. Jedną położyła na miejscu z którego wyrastała drugą zaczynała przesuwać po nim w swoją stronę.
- To zostawmy na później… na razie obie… potrzebujemy… mocnych… doznań… prawda?- jęknęła rozpalonym głosem rogata prężąc się pod dotykiem kochanki.- ...teraz?
Mmho skierowała koniec jej ogona w stronę wnętrza jego właścicielki. Była ciekawa, czy diabliczka może sama sobie…
A wolną dłonią objęła ją, z przodu zaczynając pieścić jej łechtaczkę.
- Wolę twoje paluszki…- wyszeptała rogata pieszcząc swoją kobiecość ogonem tylko przez chwilę.- … zaspokoić twoją ciekawość mogę później… pokazując ci…
Poddawała się z rozkoszą dotykowi Mmho, bo i niewiele jej brakowało.
Mmho zostawiła ogon, drugą dłoń używając teraz by zagłębić się znów w środku diabliczki. W wyniku czego, obydwie jej dłonie pracowały nad stymulowaniem kobiecości kochanki. Musnęła pocałunkiem jej plecy, zaraz napierając na nie swoimi piersiami.
Diabliczka stała się uległa pozwalając półorczycy rozkoszować się jej ciałem. I drżąc doszła głośno w jej objęciach, co Mmho poczuła ocierając się o rogatą.
Pozwoliła jej złapać oddech i powoli odwróciła w swoją stronę. Musnęła jej wargi.
- Teraz moja kolej… - mruknęła lubieżnie rogata i odpowiedział czułym pocałunkiem, rozkoszując się miękkimi wargami zielonoskórej kochanki.- ... masz jakiś kaprys?
- Pokaż co potrafisz diabełku - odparła żartobliwym tonem Mmho, jednak odpowiednio ściszonym głosem.
- Dobrze…- diabliczka obróciła się przodem do kochanki i kucnęła przed nią. Oplotła rękami jej uda i przybliżyła usta do kobiecości. Jej język długi dość i zwinny zajął się jej łechtaczką, jak i samym intymnym zakątkiem wijąc się równie mocno co ogon. Jeśli to potrafiły diablęta, to na co stać było ich matki sukkuby? Jednak to nie wszystkie sztuczki jakie zaprezentowała diabliczka… bo ogon też nie był bezczynny. Sięgnęła nim na pupę Mmho… wodziła prowokująco pomiędzy pośladkami. A że półorczyca nie miała okazji ostygnąć po poprzednim szturmie tego wijącego się organu, nogom Mmho groziło zmięknięcie.
Mmho miała donośny i nieco ochrypły głos. Język Marai, był dla pół-orczycy miłym zaskoczeniem. Poddała się mu całkowicie, pozwalając by zmiękły jej nogi. Diabliczka, mogła doskonale poznać kiedy, bo z gardła zielonoskórej wydobył się wtedy okrzyk rozkoszy.
I rogata z przyjemnością doprowadziła do osunięcia się dyszącej od niedawnych intensywnych przeżyć Mmho na podłogę. Następnie wdrapała się na nią i przylgnęła do niej ciałem.
- Hmmm… teraz zdecydowanie będę musiała ją wysprzątać. Bo przecież jest tyle miejsc do przetestowania tutaj, włącznie z łóżkiem.- dodała z chichotem.
Mmho rozejrzała się mimochodem po pomieszczeniu, po czym na jej twarzy pojawił się charakterystyczny uśmieszek. Wyglądało jakby w kilku miejscach tego pomieszczenia właśnie sobie wyobrażała je dwie.
- Zdecydowanie leniuszku, zdecydowanie - powiedziała Mmho.
- Niestety przy tobie to mi się nie uda…- mruknęła żartobliwie i ze smutną minką.- Te skarby aż proszą by je pieścić. Myślałaś kiedyś o bardziej kuszącej garderobie? Wyglądasz uroczo jako złowieszcza wojowniczka, ale w innych strojach byłabyś jeszcze bardziej kusząca.
- Moje plemię - zaczęła ostrożnie Mmho - nie nosi ubrań. Jedynie biżuterię, niekiedy w takich ilościach, że korale zasłaniają bardziej wstydliwe części ciała, o ile ktokolwiek czegokolwiek się wstydzi. Poza naszymi terenami ubieramy zbroję. Mmho nie wie w czym będzie się poruszać po statku jeśli nie w zbroi, tutejsza etykieta raczej nie zaakceptuje ludowego stroju Mmho. Zresztą, nie mam korali.
- Jesteśmy podobnej budowy… założę na siebie moją wyjątkową bieliznę. Sama ocenisz czy wyglądam w niej ślicznie. Czy lepiej golutka.- zaproponowała rogata.- A potem… sprawdzimy jak na tobie będzie leżeć… co ty na to?
- Takie przebieranki? - zapytała niechętnym tonem Mmho. - Może wieczorem - powiedziała wymijająco - przy winie.
- Zgoda… wino to dobry pomysł.- mruknęła ciepło Tanegris całując czule szyję półorczycy. - Mamy czas na jeszcze odrobinę zabawy, a potem… będę naprawdę musiała się zabrać za sprzątanie. Ochrona mi w tym nie pomoże.
Dodała z uśmiechem.- Nooo… nie rób takiej smutnej minki. Wynagrodzę ci wszelkie cierpienia przy… winie… zobaczysz.
I zaczęła muskać szczyt lewej piersi półorczycy ustami i zwinnym językiem.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline