Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-08-2020, 20:28   #57
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Kuchnia - Vaala, Harran + okazyjna wizyta Imry i MG

Pierwsze, co rzuciło się w oczy wchodzącemu do kuchni zaklinaczowi, był nagi tyłek kręcącej się tam Vaali.
- To wygląda zdecydowanie zachęcająco - powiedział.
- Huh? - Druidka spojrzała w jego stronę.
- Twój goły tyłek - odparł, przedkładając szczerość nad dyplomację.
- Tyłek jak tyłek, jeszcze nigdy żadnego nie widziałeś? - Zdziwiła się Vaala.
- Zazwyczaj nie tak od razu na widoku - odparł. - Zazwyczaj trzeba włożyć nieco wysiłku, by taki był.
- Miastowe sprawy? - Wzruszyła ramionami, po czym… wcisnęła Harranowi w ręce kolejną skrzynkę do wyniesienia na korytarz.
- Do dalszego użytku - spytał, przejmując skrzynkę, czy od razu za burtę?
Trudno było na pierwszy rzut oka ocenić przydatność znajdujących się w skrzynce rupieci.
- Posprawdzajcie sobie, a co potem to wasza sprawa… tu to nie ma co szukać. Mi tam kwas nie przeszkadza, ale jak wyląduje w zupie… - Uśmiechnęła się.
- To się narobią kwasy wśród jedzących. - Również się uśmiechnął, po czym wyniósł skrzynkę na korytarz. - Jak widzę, już cię ktoś poklepał. - Ponownie się uśmiechnął.
- Nikt nie klepał - Stwierdziła Druidka, rozglądając się po kuchni, co jeszcze z niej wynieść z alchemicznych badziewi…
- Ślady sugerują coś innego - zażartował, spoglądając na biały odcisk dłoni na pośladku Vaali.
- Ja sama? - Dziewczyna znowu wzruszyła ramionami, patrząc się na chwilę, gdzie i Harran patrzył.
- Po co przyszedłeś? - Dodała - Koniec narad?
- Widać z zapałem pracujesz, nie zwracając uwagi na drobiazgi - stwierdził. - Wędrowiec został kapitanem statku, a pozostali omawiają różne sprawy, chwilowo mnie nie interesujące. Pomóc ci?
- Aha… Nie Mmho i nie Imra? Heh… to pomagaj - Wskazała palcem, na wciąż sporo walających się rzeczy po części pomieszczenia, mającego robić za pracownię alchemiczną. Sama z kolei zaczęła… obwąchiwać jakieś fiolki z płynami.
- Znasz się na tym, to zbieraj i wynoś. Co się przyda zostawicie…ale gdzie indziej.
- Na kuchni i przyprawach znam się średnio, ale raczej nie zostawię tu trutki na szczury lub innego paskudztwa - odparł. - Mmho i Imra? Nie…
- No lepiej nie. Bo sraczka to wtedy najmniejszy problem? - Zaśmiała się Vaala.
- Na razie każdy ma miejsce do spania, więc nie trzeba się pozbywać konkurenta do łóżka - stwierdził żartobliwym tonem. - Nie mówiąc o tym, że sam mógłbym paść ofiarą takiej pomyłki. - Lekko się uśmiechnął.
- Nie ruszaj tego. - Spojrzał surowo na smoczka. - Jeszcze się strujesz.
Afreeta pisnęła na znak protestu, ale posłuchała.
- Aha - Mruknęła Vaala jakoś tak dziwnie, niby do Harrana, po czym wszystkie obwąchiwane fiolki również zostały spakowane do wyniesienia…
- Trucie to wredna sprawa - Powiedziała w końcu - Tak robią tylko tchórze.
- Powiadają, że to broń kobiet - odparł Harran - ale to zazwyczaj mówią ci, co nie lubią kobiet. Chociaż pamiętam, że czasami robiło się głupie, acz niezbyt szkodliwe kawały.
- Jakie? - Zaciekawiła się Vaala, przerywając porządki i wpatrując w mężczyznę.
- Od podrzucenia węża, przemalowanego na żmiję, przez zmianę smaku cukru na słony po uśpienie wrednego nauczyciela - odparł zaklinacz. - Podrzucenie czegoś na rozwolnienie jednemu z donosicieli też kiedyś się zdarzyło. Ale to było dawno temu.
- Aha, aha, aha… - Vaala kiwała głową, a raz się nawet przelotnie uśmiechnęła - A potem ktoś wam za to przylał?
- Z tego węża mi się oberwało - przyznał Harran. - A potem udało mi się uniknąć wykrycia, a nie było to aż takie dokuczliwe, by komuś chciało się przeprowadzić dokładne śledztwo. Skończyło się na awanturze i ostrzeżeniach pod adresem całej grupy. A ty? Co nabroiłaś? Czy może byłaś grzeczna i nienaganna? - Przyjrzał się bacznie Vaali.
- W lesie się za bardzo nabroić nie da? - Vaala wzruszyła ramionami - No ale kiedyś ganialiśmy sarny je strasząc, albo rzucaliśmy grzybami w skrzaty…
- Z pewnością ani sarny, ani skrzaty nie były zachwycone... Ktoś was ukarał? - Wystawił na korytarz kolejną, ostatnią już skrzynkę. Na szczęście korytarzem dało się jeszcze przejść.
- Skrzaty potem próbowały nas złapać w sidła, ale im się nie udało… a starsi Druidzi nas zbesztali, i były pokrzywy na goły tyłek - Vaala pokiwała przecząco głową.
- Pasek jest gorszy. - Harran się uśmiechnął. - Umoralniające mowy są czasami mniej przyjemne. I dużo, dużo dłuższe... Już lepiej dostać w skórę, niż przez tydzień mieć dyżury w kuchni.
- Czyli umiesz obierać ziemniaki? Dobrze wiedzieć - Vaala wyszczerzyła do Harrana ząbki.
- Zdarzało się. - Zaklinacz odpowiedział uśmiechem. - Ba, nawet marchewki zdarzało mi się skrobać - dodał. - Mam liczne talenty - dorzucił żartobliwym tonem.
- Jakie jeszcze? Magiku-znachorze? - Druidka usadowiła zadek na stole, mając już chyba dosyć stania w miejscu.
- To magia leczy, a nie ja - zastrzegł. - Takich talentów nie posiadam. Ale mogę coś oczyścić, naprawić, podgrzać lub schłodzić. Doprawić do smaku.... Przebrać się, znaczy zmienić wygląd. Zapalić świeczkę bez krzesiwa... Posłać łóżko - zażartował.
- I jeszcze nie masz własnej samiczki? Czy może masz? - Druidka zaśmiała się głośno.
- Przy wędrownym trybie życia trudno znaleźć kogoś na stałe. - Uśmiechnął się lekko. - Z drugiej strony... nie szukałem zbyt pilnie. - Ponownie się uśmiechnął.
- A czemu tak wędrujesz? - Spytała Vaala. I tym razem siedziała już grzecznie, ze złączonymi nogami, bez pokazywania tego i owego… co w sumie miało jakieś znaczenie, przy takim stroju?
Harran wolał nie wspominać o starannym unikaniu stałej partnerki, więc wymienił pozostałe dwa, ważniejsze zresztą powody.
- Lubię poznawać nowe rzeczy, nowe krainy - powiedział. - No a z tym związane są przygody i nowa wiedza. Poszukiwanie nowej wiedzy jest charakterystyczne dla tych, co uprawiają mój fach.
- To podróżujesz z nudów, i... dla wiedzy? - Zdziwiła się Vaala - No można i tak - Pokiwała głową.
- Nie do końca z nudów, ale po pewnym czasie przygody w jednym miejscu się kończą. - Harran się uśmiechnął. - Wtedy trzeba się przenieść. A czasami ktoś prosi o pomoc i trzeba ruszyć w drogę.
- Latasz jak jaskółka, można i tak - Powiedziała dziewczyna z lekkim uśmiechem.

Jak motyl, z kwiatka na kwiatek, pomyślał, bo gniazdka nie zakładam..
- Można polubić. Nowe miejsca, nowe znajomości. - Również się uśmiechnął. - Zwykle bywa przyjemnie... I ciekawie. - Spojrzał na Vaalę z zadumą.
- Czyli co… albo... jak? - Przekrzywiła głowę w bok, przypatrując się rozmówcy.
- Tak całkiem szczerze? - Uśmiechnął się lekko.
- No skoro gadamy…
- Brak stałej partnerki nie oznacza braku zainteresowań w tym kierunku - odparł, a Vaala zmarszczyła brewki, chyba ciężko myśląc…
- Nie unikam kobiet - wyjaśnił, gdy dziewczyna przez dłuższą chwilę nie odpowiadała.
- Czyli nie jaskółka, a pszczółka! Z kwiatka na kwiatek! - Zakrzyknęła Druidka, najwyraźniej chyba w końcu rozumiejąc.

Nie zapylam, pomyślał, kryjąc uśmiech.
- Jeśli kwiatkom to odpowiada... - Skinął głową.
- A dużo było tych kwiatków? - Spytała dziewczyna z podejrzanym uśmieszkiem.
Harran spojrzał w górę, a po chwili namysłu odparł:
- Bukiet. Piękny bukiet.
Vaala z kolei pokręciła głową i wzruszyła ramionkami.
- He? - Spytała wielce genialnie.
- Czy wiesz, co to jest bukiet? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- No kwiatki nie? To ile? - Powiedziała Druidka.
- Trzydzieści dwa kwiatki - odparł Harran, mijając się z prawdą o jeden czy dwa.
- O żesz w mordę… - Mruknęła Vaala.
- Co jest nie tak? - zdumiał się zaklinacz, który znał parę osób mogących się pochwalić znacznie lepszymi wynikami. - Wiem, że to nie liczba zwalająca z nóg, ale nie po to wędruję po świecie, by ustanawiać rekordy…
- No bo ja tylko pięć…
Z oddali dało się usłyszeć zbliżające się ciężkie kroki.
- Nie kłamałaś, że robisz gruntowne porządki - mruknęła półelfka pojawiając się w zasięgu wzroku. Zatrzymała się przy skrzyniach na moment. - I tego wszystkiego chcesz się pozbyć?
- Trzymanie tego tu niebezpieczne, obok jadła. Magiki niech patrzą co im się przyda i gdzieś schowają, a reszta na sam dół sta-tek, albo za sta-tek poleci? - Powiedziała Vaala siedząca sobie na stole.
- Mała pomyłka i jedzenie byłoby mało zjadliwe - dodał Harran. - Tylko szaleniec mógł trzymać to wszystko w kuchni. Chyba że oni nic nie jadali.
- Statku - zaklinacz podniósł nieco głos - gdzie możemy schować te skrzynki?
- Na dolnym pokładzie jest magazyn oraz szafki na podręczne przedmioty.- rzekł uprzejmie Destiny.
- Świetnie - odparł Harran. - Dziękuję.
- W zasadzie to dobry pomysł aby hurtowo wszystko sprawdzić. Momencik - Imra na moment zniknęła w “swoim” pokoju aby wynieść z niego fiolkę.
- Coś takiego miała ta damulka, będzie można przy okazji sprawdzić… a właśnie - Imra krytycznie spojrzała na ledwo ubraną Vaalę. - Nie wyglądasz na taką osobą, ale lubisz sukienki?
- Ja się na tym nie znam - zastrzegł Harran. - Znaczy na alchemii - wyjaśnił.
- A to masz, od razu - podała mężczyźnie buteleczkę, którą ten natychmiast odłożył do stojącej tuż za progiem skrzynki.
- Sukienki? - Zdziwiła się Vaala… co prawda nosiła jakąś szmato-spódnicę, ale sukienki…
- Nie, nie lubię sukienki - Powiedziała w końcu Druidka.
- Dla jednych to ozdoba, dla innych zbędny balast - uśmiechnął się Harran, spoglądając na zakutą stal Imrę. - Ty też jakoś nie w damskich łaszkach - dodał żartobliwym tonem.
- Ciut słabo się walczy w pierwszej linii w kiecce. Zawiodę cię jednak, lubię się ubrać ładnie.
- Tym lepiej - odparł. - Zbroja na pokładzie może być niewygodna... dla sąsiadów - zażartował.
Imra pokręciła głową w niedowierzaniu. Ostatni raz spojrzała na fiolkę na szczycie sterty skrzyń.
- Miłej pracy. Ja idę odpocząć - mruknęła bezwiednie sięgając do poparzonych miejsc. Ruszyłą do kajuty zamykając się w niej i zostawiając dwójkę samym sobie.
- Dziękujemy - odparł Harran w imieniu obojga. - Pięć to wcale nie jest zła liczba. - Gdy Imra poszła, wrócił do poprzedniego tematu rozmowy. - I zawsze możesz to zmienić, gdy będziesz chciała.
- Hmmm? - Zamruczała Vaala, schodząc ze stołu, i dziwnie patrząc na Harrana. Chyba nie zrozumiała… skierowała za to swoje kroczki do fiolki pozostawionej przez Imrę, i zaczęła obwąchiwać zawartość owej fiolki.
- Perfumy? Kwas? Eliksir miłości? - zainteresował się Harran.
- Ciul wie - Stwierdziła Vaala, wzruszając ramionami, jak miała chyba w zwyczaju, po czym fiolkę… odrzuciła na miejsce.
- Znaczy w kuchni się nie przyda - uśmiechnął się Harran, który prawdę mówiąc więcej uwagi poświęcał odwrotnej stronie Vaali niż fiolce. - Ale innymi lepiej nie rzucaj. A nuż trafisz na ogień alchemiczny czy coś w tym stylu.
- Meeeh? - Druidka znowu wzruszyła ramionkami, jakby miała jakieś tiki...a może miała? Może spadła o jeden raz za dużo z drzewa??
- To znaczy, że mam rację, czy wprost przeciwnie? - zainteresował się zaklinacz.
- Albo, że mi to zwisa i powiewa? - Zaśmiała się głośno dziewczyna.
- Mi nie powiewa - odparł, przyglądając się Vaali, jakby się zastanawiał, czy dziewczyna ma na myśli odczucia, czy coś... fizycznego.
- To się rozbierz? - Vaala zaśmiała się jeszcze głośniej.
- Tu? - Harran spojrzał na dziewczynę, po czym sięgnął do zapięcia pasa.
- Tu, tam, albo tam… - Dziewczyna wskazała palcem obszar kuchni, korytarza obok i chyba pokładu u góry??
- Gdzie tam chcesz? Wtedy będzie powiewać? - Zrobiła głupawą minkę, nawet jak na nią przystało.
- Bez względu na miejsce nie będzie powiewać - odparł. Przymknął drzwi, po czym ściągnął spodnie. I majtki.
Zdecydowanie nic nie powiewało. I nie zwisało. A Vaala, najpierw była wyraźnie zaskoczona i nieco zmieszana(?), a po chwili… wybuchnęła śmiechem.
- Ty tak zawsze? Chyba tak. Skoro już te trzydzieści kwiatków. Szybki jesteś! - Powiedziała, tłumiąc dalsze śmiechy.
- Nie zawsze, bo to by było niewygodnie - odparł. - A kwiatki by nie były zadowolone, gdybym był za szybki... Chcesz się przekonać? - Zrobił krok w jej stronę.

Vaala przestała się już uśmiechać, i cofnęła o dwa kroki w tył… natrafiając własnym zadkiem na kuchenne meble.
- Nie trzeba… - Powiedziała z nietęgą miną - To były tylko żarty…
- Tak też myślałem - odparł. Odwrócił się i zaczął się ubierać, a Vaala uciekła z kuchni, odprowadzana szyderczym skrzekiem, jaki wydobył się z gardła smoczka.
Zaklinacz ubrał się do końca, a gdy wyszedł na korytarz, rozległ się huk eksplozji.
- Destiny? Co się stało? - spytał.
- Mmho postanowiła sprawdzić skuteczność balisty. Sądząc z jej reakcji moja broń pozytywnie ją zaskoczyła. - wyjaśnił Statek.
- Nieźle brzmiało. - Harran uśmiechnął się lekko, po czym ruszył na poszukiwanie miejsca, gdzie można było schować rzeczy z pracowni alchemicznej.
 
Kerm jest offline