Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2020, 16:53   #144
Umbree
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Dziękuję za dialog, Kerm! :)

Kolejne informacje, które uzyskali od Rokhara jednocześnie rozjaśniały nieco jak i gmatwały całą sytuację. Lodowy mefit, mchowy troll… Astrid z uniesioną brwią słuchała o tym wszystkim. Wyglądało na to, że całe to porwanie i zima panująca w okolicy były bardzo przemyślanym działaniem, w które zaangażowane były przeróżne istoty. Aż jej się nie chciało myśleć o tym, co by się stało z Argenteą, gdyby trafiła w ręce Lodowych Wiedźm. Wciąż pozostawało jednak zagadką, w jakim celu chciały ją wykorzystać? Czyżby chodziło o odwrócenie uwagi od problemu w Lesie Granicznym? Kupienie sobie czasu? Zaangażowanie militarne Taldoru w odbicie szlachcianki? A może coś jeszcze innego? Plątanina myśli przelatywała Astrid przez głowę, ale pewności co do żadnej z nich mieć nie mogła.

Po kolacji nagrzała sobie wody w trzech garach i zaszyła się w łazience, korzystając z wielkiej balii i możliwości gorącej kąpieli. W końcu mogła odpocząć, umyć się ładnie pachnącym mydłem i po prostu zrelaksować. Zwykle nie marnowała czasu na rzeczy, które można było zrobić szybko, ale kąpiel zawsze była tym, co lubiła celebrować.


Kilka miłych chwil przy kominku
Astrid & Traivyr

Pachnąca po kąpieli i ubrana w świeże ciuchy podróżne znalazła w kuchni butelkę wina i dwa kieliszki, po czym zaciągnęła Traivyra przed kominek i rozlała czerwony trunek do naczyń. I tak mieli objąć pierwsze warty, więc dlaczego nie połączyć przyjemnego z pożytecznym? Za oknem leniwie sypał śnieg, a oświetlony jedynie światłem ogniska salon pogrążony był w półmroku, nadając chwili magiczny wydźwięk. Niedźwiedzie futro było puszyste i miękkie w dotyku, dlatego druidka usadowiła się na nim wygodniej.
- Myślałam o tym, że właśnie tak spędzimy ten wieczór, odkąd dotarliśmy do strażnicy - powiedziała, unosząc kieliszek i uśmiechając się lekko. - Magiczna atmosfera, świetne towarzystwo i alkohol na pewno pomogą nam się zrelaksować po tym całym zwariowanym dniu. Za nas. - Stuknęła się z Traivyrem kieliszkami i upiła wina.
Ciekawe, co by twój ojciec na to powiedział, pomyślał Traivyr, który również odświeżył się po dniu pełnym trudów.
- Bardzo przyjemna, zdecydowanie romantyczna atmosfera - odparł zaklinacz. - Zdrowie mojej uroczej towarzyszki. - Upił łyk wina.
- Aż tak miłego zakończenia dnia się nie spodziewałem - dodał, z uśmiechem wpatrując się w Astrid.
- Ja również - odparła. - Ale trzeba korzystać, póki mamy taką możliwość, prawda? Nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle zdarzy się nam kolejna taka sytuacja, że będziemy mogli sobie posiedzieć przy palenisku, ze szklankami wina, z dala od wścibskich oczu i ust, które zaraz by rozpuszczały plotki. Jak się czujesz na zakończenie tego szalonego dnia? - Spojrzała na niego, uśmiechając lekko.
- Bez wątpienia jesteśmy daleko od wścibskich oczu i plotkarskich języków. - Odpowiedział uśmiechem. - Możemy sobie pozwolić na nieco swobody.
Uśmiechnął się lekko, wspominając swobodę, jaką miał w mieście, gdzie mało kto interesował się poczynaniami innych osób, a spacer z kobietą niebędącą własną żoną nie wywoływał fali plotek często niezgodnych z prawdą.
- A czuję się świetnie - powiedział. - Pokonanie bandytów, uwolnienie Argentei, ogień, trzaskający w kominku, dobrze wyprawione futro, dobre wino, urocza towarzyszka... Czegóż chcieć więcej? - Spojrzał na Astrid z uśmiechem.
Oczywiście mogłoby być jeszcze parę rzeczy, ale przy Astrid nie wypadało o nich mówić.
- Ja z jednej strony czuję radość, że się udało odnaleźć szlachciankę całą i zdrową, a z drugiej jestem zmęczona. Kąpiel trochę pomogła się rozbudzić, ale pewnie dzisiaj będę spać jak niedźwiedź zimą. Zwłaszcza po tym - odpowiedziała, unosząc pełną do połowy szklankę. - Powiem ci, że nigdy nie sądziłam, że będę zaangażowana w taką sprawę, ale czuję się z tym dziwnie dobrze i spokojnie w środku. Czuję, że robimy coś dobrego. No i trzeba będzie wrócić do lasu, żeby sprawdzić te punkty na mapie, jak już odstawimy Argenteę do Heldren. - Upiła nieco wina, pozwalając Traivyrowi zabrać głos.
- To jest nas dwoje. - Traivyr skinął głową. - Mamy do czynienia z bardzo dziwną sprawą i ciekaw jestem, dokąd nas to zaprowadzi. Ale mamy prawo do radości i satysfakcji. - Uśmiechnął się do dziewczyny. - I do zmęczenia - dodał. - Aż dziw że nikt nie powiedział, że jesteśmy za młodzi na taką wyprawę - zażartował, zmieniając nieco temat.
- Myślę, że nikt nie chciał tego wziąć na siebie, a coś należało z tym zrobić, więc nikt też nie narzekał na to, że jesteśmy za młodzi, niedoświadczeni i tak dalej - odrzekła Astrid. - Poza tym jak na żółtodziobów poradziliśmy sobie całkiem sprawnie. Tam, gdzie trzeba było siłą, ale i pomysłem, gdy walka nie wydawała się rozsądna. Uważam, że zgrana z nas ekipa, choć zauważyłam, że chyba nie po drodze ci z Akialem? - Druidka spojrzała na przyjaciela.
Traivyr skrzywił się odrobinę. Wolał nie wyjawiać swych podejrzeń o powód niechęci Akiala do niego, który to powód akurat siedział obok niego.
- Ja do niego nic nie mam, dopóki nie zaczyna się wymądrzać - powiedział. Moim kosztem, dodał w myślach. - Jestem przekonany, że niedługo dojdziemy do porozumienia.
- Nie jesteś człowiekiem, który kogoś od razu skreśla, więc pewnie wam się uda. Zwłaszcza, że zawsze na początku, jak poznajemy kogoś nowego, to nie wszystko musi nam się w tej osobie podobać. Z czasem albo akceptujemy, albo zmieniamy znajomych. - Zaśmiała się, biorąc kolejny łyk wina. - Ale wierzę, że będzie dobrze. Futrzak nie jest taki zły, nawet jak się nie dogadacie, to może będziecie się tolerować.
- Dogadamy się - z przekonaniem odparł Traivyr. - W końcu wspólne przygody łączą, prawda? A my, na szczęście, nie musieliśmy mieć takich przygód, by się polubić, prawda? - Uniósł kieliszek w milczącym toaście na jej cześć.
- No i nie mieliście takich, żeby się nie polubić. No chyba, że tę bierzemy pod uwagę. - Zaśmiała się Astrid. Czuła, jak wino już rozpala jej policzki i wchodzi w oczka. - No ale nie gadajmy o nieobecnych. Cały czas mam nadzieję, że nie wyjedziesz z Heldren po tym wszystkim. Może jednak zostaniesz i pomożesz ojcu w kierowaniu tartakiem? Wiem, że już mówiłeś coś na ten temat, ale zawsze warto być informowanym na bieżąco. Poza tym dopiero teraz tak naprawdę zrozumiałam, że bez ciebie było mi smutno w wiosce. Upsss… - Zasłoniła usta dłonią. - Naprawdę to powiedziałam? To nie ja, to alkohol! Polej mi jeszcze. - Podstawiła Traivyrowi prawie pustą szklankę pod brodę i zaśmiała się.
Traivyr spełnił jej prośbę, sobie również dolał nieco wina.
- A ja stale mam nadzieję, że razem ruszymy w świat - powiedział. - Może zrobimy tak, że będziemy spędzać pół roku w Heldren, a pół na wędrówce? - zaproponował. - Życie z tobą jest zdecydowanie przyjemniejsze i bledną przy tym nawet uroki wielkiego miasta - przyznał. - W winie tkwi prawda - uśmiechnął się do niej.
- To prawda, w winie tkwi prawda. I rozluźnienie - odrzekła, uśmiechając się do niego uroczo. - Chciałabym, żebyśmy podróżowali razem. Jesteś moim przyjacielem i teraz dopiero zdałam sobie sprawę, jak bardzo mi ciebie brakowało, gdy cię nie było. - Spojrzała mu w oczy.
- Mi ciebie też - przyznał Traivyr, chociaż nie do końca był pewien, czy z jego strony to tylko i wyłącznie czysta przyjaźń. - Jakimś dziwnym trafem pewne rzeczy uświadamiamy sobie dziwnie późno. Nie masz pojęcia, jak ciepło zrobiło mi się na sercu, gdy cię ujrzałem po tylu miesiącach. - Odstawił kieliszek, dorzucił parę drew do ognia, po czym usiadł, tym razem bliżej dziewczyny.
- Wiem, sama to czuję. Gdy wróciłeś i znów mogliśmy rozmawiać, wszystkie dawne wspomnienia powróciły ze zdwojoną siłą. Byliśmy niemal nierozłączni, pamiętasz? - Uśmiechnęła się do niego ciepło na wspomnienie dzieciństwa. - Ty mi pomogłeś, gdy wpadłam do zamaskowanej jaskini w lesie, a ja byłam zawsze, gdy potrzebowałeś porozmawiać i wyrzucić coś z siebie. Było wiele takich sytuacji. - Astrid wpatrywała się w tańczące płomienie, po czym przeniosła wzrok na Traivyra. - Dobrze, że znów jesteśmy blisko.
- Bardzo dobrze - powiedział, po czym, korzystając z owej bliskości, pocałował Astrid w czubek nosa.
Co prawda miał ochotę na coś więcej, ale nawet wino nie skłoniło go do zbyt wielkiego ryzyka.
Astrid uśmiechnęła się na pocałunek w nosek, po czym ujęła twarz Traivyra w dłonie i złożyła na jego ustach porządny pocałunek.
- Chyba tak to się powinno robić, jak się coś do kogoś czuje, no nie? - Uśmiechnęła się szeroko i wydudniła resztę wina ze szklanki.
- Zdecydowanie masz rację - odparł, po czym wyjął jej szklankę z dłoni, odstawił na bok i objął dziewczynę, po czym pocałował - mocniej niż poprzednio ona - jego.
Astrid poddała się chwili, czując się z tym wszystkim najwspanialej na świecie i zagłębiła w pocałunek. Trwali tak jeszcze przez kilka dłuższych chwil, po czym druidka oderwała usta od ust przyjaciela.
- Nie spieszmy się z tym wszystkim, dobrze? - Dała mu jasny sygnał, by poprzestali tylko na pocałunkach.
- Przed nami jeszcze wiele spędzonych razem dni - odparł, po czym powtórzył pocałunek. - Nie musimy się z niczym spieszyć - dodał po dłuższej chwili.
- Liczyłam, że to powiesz - odparła, odwzajemniając pocałunki.
Całowali się namiętnie przez jakiś czas, w końcu Astrid uniosła kieliszek.
- Chyba czas dokończyć wino - powiedziała wesoło i upiła trunku.
- I uprzątnąć ślady zbrodni - zażartował, przenosząc wzrok z Astrid na pustą butelkę. - Za naszą przyszłość. - Uniósł kieliszek i wypił wino do końca.
- To jest ładny toast. Za naszą przyszłość - odrzekła, uśmiechając się szeroko.
Traivyr podniósł się, po czym wyciągnął rękę do dziewczyny, pomóc jej wstać. I zaraz skorzystał z okazji, by ją przytulić i ponownie pocałować.
- To jest niebezpieczne - powiedział, gdy wreszcie odzyskał oddech.
- To fakt, ale na pewno masz silną wolę i dasz radę się powstrzymać - odpowiedziała, wciąż się uśmiechając.
- Twoja wiara we mnie podnosi mnie na duchu. - Udał powagę. - Ale nie będę ryzykować - zapewnił, po czym natychmiast postąpił wbrew swym słowom i ponownie ją pocałował.
- Lepiej idź już spać, a ja obudzę Mihaela - zaproponował. Po jakimś czasie.
- Dobrze, ale przyjdź szybko - powiedziała, całując go na “pożegnanie” i ruszając do pokoju.
- Zaraz będę - zapewnił. Wyniósł butelkę i kieliszki, a po chwili wyciągnął z łóżka Mihaela.
- Cisza, spokój. Bandyci grzecznie śpią cicho, Rokhar nie usiłował wydostać się z piwnicy.
Pożegnawszy kompana (któremu nie wypadało życzyć spokojnych snów) skierował się do sypialni, z rozbawieniem myśląc o skandalu, jaki by wybuchł w Heldren na wieść, że Astrid i on spędzili razem noc. Fakt, że w pokoju były dwa łóżka nie miałby najmniejszego znaczenia.
- Śpisz już? - spytał cicho, zamknąwszy za sobą drzwi.
W pokoju, w 'zimową', śnieżną noc, było na tyle jasno, że nie można było pomylić łóżek. A on nie miał zamiaru nadwyrężać pokładanego w nim zaufania.
- Prawie, wino to dobry środek usypiający - odpowiedziała nieco nieprzytomnym głosem.
- Słodkich snów - powiedział, całując ją w policzek. Tylko w policzek, bowiem wolał nie wodzić się na pokuszenie.
- Wzajemnie. I do jutra - odrzekła i nawet nie próbowała walczyć z ogarniającym ją snem. Dosłownie chwilę później już spała. Zasnęła zanim Traivyr zdążył się rozebrać i położyć.
On sam zasnął odrobinę później.

* * *

Poranek

Kolejny dzień zaczęła od lekkiego bólu głowy i paskudnej suchości w ustach. No i pełnego pęcherza, który dawał jej do zrozumienia, że może się poddać przy każdym energiczniejszym ruchu. Wygramoliła się więc z łóżka najbezpieczniej, jak potrafiła i człapiąc powoli wyszła z pokoju, uśmiechając się do wciąż śpiącego Traivyra. Ulżyła sobie w wychodku na zewnątrz, rozmyślając o tym, co się wydarzyło wczorajszego wieczoru. Oczywiście mogła to zrzucić na alkohol, ale fakty były takie, że Traiv jej się po prostu podobał, a po winku była chyba na tyle odważna, żeby w końcu coś z tym zrobić. No i zrobiła. I fajnie, że nie wylądowali od razu w łóżku, bo dzisiaj pewnie nie czuła by się z tym zbyt dobrze. Powoli do wszystkiego pewnie dojdą, na razie Astrid chciała dać się rozwijać tej relacji i zobaczyć, gdzie ich to wszystko zaprowadzi.

Po jakże romantycznych przemyśleniach w wychodku szybko wróciła się ubrać, a pierwszym przystankiem po tym była kuchnia, gdzie napiła się świeżej, zimnej wody.
- Suszy? - Zapytała Drzazga, szczerząc się.
- Nawet nie wiesz, jak… - odpowiedziała Astrid.
- Wierz mi, że wiem. Nie raz i nie dwa byłam w gorszym stanie. Szykuj się do śniadania, zaraz podam jajecznicę - powiedziała półorczyca.
- Jasne, obudzę Traivyra - odrzekła aasimarka i powędrowała do ich wspólnej sypialni. Szturchnęła kilka razy zaklinacza w ramię i ten otworzył oczy.
- Śniadanie zaraz będzie, Drzazga robi jajecznicę. Wstawaj, śpiochu. - Klepnęła go w tyłek przez koc i zaśmiała się łobuzersko.
- Zamknij oczęta - odparł zaklinacz - to wstanę. A poza tym nie spałem.
Zaczął wygrzebywać się spod koca.
- No to wychodzę. Do zobaczenia na śniadaniu, przystojniaku. - Zaśmiała się i posłała mu całusa w powietrze.
- Mało... - rzucił w stronę pleców dziewczyny, po czym odrzucił koc.
- Nie marudź, tylko zwlekaj tyłek - odparła wesoło, wychodząc i starając się nie zerkać przez ramię.
- Już zawleczony - odparł, chociaż tempo jego wstawania nie miało nic wspólnego z określeniem 'wlec się'. Po paru chwilach, porządnie przyodziany, zjawił się w głównej sali.
- Dzień dobry - przywitał nielicznych obecnych.
- Dobry, dobry. Tak samo jak i jajecznica, która stygnie - powiedziała Drzazga. - Siadajcie i się częstujcie, lecę obudzić pozostałych.
- Dzięki, wygląda przepysznie - przyznał Traivyr. - I smakowicie pachnie - dodał, siadając przy stole.
Półorczyca po chwili zniknęła im z oczu.
- Rzeczywiście dobra… Tacey ma talent do gotowania - powiedziała Astrid po spróbowaniu potrawy. - Mam nadzieję, że w drodze powrotnej do domu nie będą czekały na nas żadne niespodzianki.
- Niespodzianki dodają smaku szarej codzienności - zażartował Traivyr, nakładając sobe na talerz solidną porcję jajecznicy. - Ale masz rację, tym razem przydałaby się nam spokojna podróż. Ciekawe, jak nas powitają w domu.
Przede wszystkim był ciekaw, czy ojciec Astrid zrobi mu awanturę, że wyciągnął jego małą córeczkę na taką niebezpieczną eskapadę.
- Pewnie się ucieszą. Ja bym się ucieszyła, że “dzieciaki” - tu zrobiła palcami w powietrzu cudzysłów - wróciły całe i zdrowe do wioski - powiedziała, przygryzając jajecznicę kawałkiem nieco już czerstwego chleba.
- Czujesz się już jak bohaterka? - Uśmiechnął się do dziewczyny znad talerza.
- Zupełnie nie. Wiem, że zrobiliśmy dużo dobrego, ratując szlachciankę, ale nie uważam się za jakąś bohaterkę - odparła, wzruszając ramionami. - Chyba nigdy się nie będę za takową uważać, nawet jeśli uda nam się pozbyć tej paskudnej zimy. A twoje ego już rośnie? - Uśmiechnęła się do niego szeroko.
- Jaaaasneeee... - Pokiwał głową. - Te tłumy dzieci, rzucających kwiaty pod nogi, tłumy dziewcząt, rzucających się na szyję...
- Tego drugiego bym nie przebolała - rzuciła wesoło.
Posłał jej buziaka.
- W takim razie żadnych dziewczyn - obiecał.
- I to mi się podoba - odparła, puszczając mu oczko.

Po śniadaniu wyruszyli z powrotem do Heldren, a druidka podczas podróży trzymała się blisko Traivyra. Nie potrafiła jeszcze nazwać tego, co czuła do mężczyzny, ale z pewnością wykraczało to poza zwykłą przyjaźń. Rozmawiali o wszystkim i o niczym, jednocześnie Astrid miała oko na okolicę, w końcu pośród ośnieżonych drzew wciąż mogły czekać na nich fey albo inne stwory wysłane tu przez wiedźmy z Irrisen. Rozmyślała również o wczorajszym wspaniałym wieczorze spędzonym przy kominku, który naładował ją pozytywnie i pozwolił patrzeć w przyszłość z entuzjazmem. Co jakiś czas jednak wracała też myślami do sytuacji z Argenteą i zastanawiała się, jaki był w tym wszystkim cel. Jedno wiedziała na pewno - szykowało się coś, co miało wpłynąć na życia wszystkich w okolicy (a może i całym Taldorze?) i musieli to powstrzymać.

Droga do wioski okazała się wyjątkowo spokojna a w Heldren ludzie witali ich, jakby same duchy wróciły z cmentarza. Pewnie nawet nie wierzyli, że uda im się powrócić, a co dopiero w towarzystwie uratowanej szlachcianki. Na spotkanie wyszła im Ionnia i zaprosiła do ratusza, gdzie mogli opowiedzieć o wszystkim, co spotkało ich w lesie. Astrid pozwoliła mówić towarzyszom, czasami tylko dodając coś od siebie, gdy uznała, że warto zwrócić na coś uwagę. Burmistrzyni nie była zachwycona nową wiedzą, ale wcale jej się nie dziwiła - trzeba było coś zrobić z tą nienaturalną zimą, a serce i umysł aasimarki ciągnęły w tamtą stronę, by rozwiązać tę sprawę. Ionnia nawet nie musiała jej prosić o to, by tam wyruszyła.
- Na mnie i Traivyra możesz liczyć, zapewne Mihael, Akial i Draugdin również z nami wyruszą - powiedziała. - Zbierzemy się z samego rana i spróbujemy zapobiec dalszym szkodom wyrządzanym przez tę zimę.

Na słowa o ojcu jej serce zabiło mocniej. Chciała go zobaczyć, a jakże, dlatego pożegnała się szybko z wszystkimi i ruszyła do domu. Miała zamiar poświęcić całe popołudnie i wieczór Torvaldowi i Tove, który pewnie ucieszy się z jej obecności jeszcze bardziej, niż ojciec. Nagle naszła ją ochota, by wyprzytulać i wycałować starą psinę. Musiała też odbyć rozmowę z ojcem na temat jutrzejszej wyprawy. Wiedziała, że nie będzie zadowolony, ale przecież była już dużą dziewczynką i nie mógł jej całe życie trzymać w domu i wiosce. Jako ktoś, kto miał przejąć obowiązki po nieżyjącej matce, musiała stawiać sobie cele i je osiągać. Dla dobra Heldren. Poza tym będzie miała przy sobie Traivyra i pozostałych, którzy na pewno zadbają, by nic jej się nie stało. Nawet, jeśli ojciec by się sprzeciwiał, ona i tak podjęła już decyzję. O tym, że między nią a przyjacielem coś kiełkowało wolała Torvaldowi na razie nie mówić, bo gotów był iść do domu Traivyra i zrobić mu wykład, co może, a czego nie może, jeśli już myśli o byciu w związku z jego córką. Traiv również potrzebował chwili spokoju i odpoczynku; na wszelkie dobre wiadomości o ich relacji przyjdzie jeszcze czas.
 
Umbree jest offline