Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2020, 15:28   #147
Draugdin
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Chociaż ustalili kolejność wart, a do jego tury było jeszcze daleko, nie mógł jakoś spać. Był zmęczony, ale jakoś nie przesadnie. Tym co przede wszystkim nie dawało mu spokojnie zaznać odpoczynku była buzująca w jego żyłach adrenalina. Nigdy chyba nie zostałby kapłanem, zaklinaczem czy innym magiem samym w sobie. Godziny ślęczenia nad księgami, odpowiednia ilość godzin na sen, żeby odnowić czary. To zdecydowanie nie było w zgodzie z jego charakterem. Kapłan bitewny to jednak zupełnie inna bajka. Czary kapłańskie były przydatne jednak Draugdin zawsze wychodził przede wszystkim z jednego głównego założenia i przekonania. Nie ma większej magii niż dobrej jakości stal. Natomiast ostrze z porządnej stali w rękach kogoś potrafiącego się nim posługiwać było bardziej zabójcze niż najbardziej niebezpieczny czar. Oczywiście o ile będzie odpowiedni użyte, zanim zaklęcie zostanie wypowiedziane.

Póki co wszystko szło jak po sznurku, a jego umiejętności bojowe były nader przydatne. Jednak też było to teraz jedną z przyczyn jego bezsenności. Nie był już co prawda dyletantem czy też żółtodziobem, jednak adrenalina robił swoje. Nie miał porównania i doświadczenia w tym temacie, jednak jak sądził gdy przestanie "cierpieć" na tą dolegliwość pewnie wtedy dopiero powinien się zacząć martwić. Całkowita tak zwana zimna krew charakteryzowała albo tych, którzy widzieli już za dużo i był to pierwszy stopień do szaleństwa, albo weterani zbyt wielu bitew, albo psychopatyczni mordercy. Także póki co pocieszał się, że tak długo jak po bitwie czy innej walce nie będzie mógł zasnąć ze względu na buzującą adrenalinę, póty zachowywał będzie człowieczeństwo. Dokładnie rzecz ujmując - orkowstwo.

Pierwsze warty przypadły Astrid i Traivyrowi. Nikomu chyba jednak nie uszło uwadze, że postanowili połączyć swoje zmiany w jedną i odbyć ją razem. Draugdin nie potrafił tego zrozumieć. Ludzie mają często dziwne zwyczaje, ale to było nie tyle niecodzienne, co nawet całkowicie nierozsądne. Raz, że każde z nich poświęcało swoje cenne godziny na dodatkowy sen, a dwa czy oni na pewno pełnili wartę w pełni gotowości? Wyostrzone dzięki wciąż wysokiej adrenalinie zmysły kapłana pozwoliły mu przelotnie usłyszeć przyciszone rozmowy i odgłos uderzających o siebie kieliszków. Dziwni są ci ludzie. Draugdin potrafił zrozumieć wiele i nie miał nic przeciwko zawężaniu więzi, ale nie w środku obcego terenu, w trakcie misji i przy potencjalnie dużym prawdopodobieństwie pojawienia się w każdej chwili magicznych nieprzyjaznych lodowych stworów.
Postanowił nie zwracać nikomu uwagi gdyż relacje w drużynie szły w dobrym kierunku i nie potrzebne im były dodatkowe kłótnie i niesnaski. Jednak jest czas na zabawy przy winie i kominku i jest czas na zachowanie najwyższej czujności.

Draugdin praktycznie nie spał, aż do momentu gdy Mihael przyszedł obudzić go, żeby przejął kolejną zmianę zaraz po nim. Nie martwił się zbytnio praktycznie nieprzespaną nocą. Raz, że nie potrzebował dużo czasu żeby się zregenerować - taka osobista cecha charakterystyczna. Dwa, że nie potrzebował też iluś tam godzin na zregenerowania czarów kapłańskich, a trzy praktycznie pełnił tej nocy dwie warty. Jednak zrobił to z przekonania i na ochotnika chociaż nikt poza nim samym o tym nie wiedział. Dodatkową w trakcie gdy dwoje lekkomyślnych w jego odczuciu ludzkich towarzyszy spędzało swoją zmianę razem tyle, że przy kieliszkach wina grzejąc się przy płonącym kominku. I tak nie mógł zasnąć, tak więc przynajmniej jakoś praktycznie spożytkował ten czas będąc dodatkowymi oczami i uszami, nie zmąconymi działaniem ciepła i alkoholu.

Zdrzemnął się gdy usłyszał, że Mihael przejął zmianę. Na chwile głębszego pozwoli sobie potem lub gdy dotrą w bezpieczniejsze miejsce. Wyrwany z niespokojnego, czujnego snu był lekko zdezorientowany przez krótką chwilę jednak niemalże całkowicie trzeźwy. Zauważył, że Michael, który go obudził był w futrze. Wymienił z towarzyszem uścisk poszukiwaczy przygód i objął swoją wartę. Nie można było nie zauważyć mokrych, pomału wysychających śladów stóp wiodących od drzwi wejściowych. Kapłan szybko dodał dwa do dwóch. Nie tylko on wykazał się tej nocy wzmożoną czujnością. Mihael widocznie nie mógł się opanować, żeby nie sprawdzić jeszcze dodatkowo terenu dookoła budynków. Chwaliło mu się to i bardzo zyskał w oczach Draugdina.

Noc minęła spokojnie, znacznie spokojnie w stosunku do przedsięwziętych środków ostrożności przez Mihaela i Draugdina. Kapłan jednak zawsze wychodził z przekonania, że lepiej być o podwójnie czujnym niż raz za mało i obudzić się z ręką w nocniku albo w ogóle bez ręki czy co gorsze bez głowy.
Na szczęście wszystkie trudny nocy, niespokojnego snu i dodatkowego czuwania od samego rana rozwiał cudowny zapach jajecznicy na cebuli. Drzazga okazała się dobrą kucharką.
Posileni i wypoczęci, zabrawszy wszystko co mogli plus konie zmarłych z przyczyn bardziej lub mniej naturalnych bandytów ruszyli w drogę powrotną do Heldren. Drzazga zabrała się z nimi. Dotarli tam praktycznie po tych samych ścieżkach, które zaprowadziły ich wcześniej do strażnicy. Tym razem nie niepokojeni i bez żadnych dodatkowych przygód.
Do Heldren dotarli pod wieczór, a na ich widok i widok ocalonej lady Argentei miasteczko oszalało z radości. Witano ich jak bohaterów. Draugdin był lekko skonsternowany gdyż przecież w gruncie rzeczy nie zrobili wiele więcej poza ubiciem kilku łotrów i uwolnieniu przetrzymywanej przez nich kobiety, jednak nie dawał po sobie poznać, że nie uważa tego za zbytnio heroiczny czyn. Natomiast okazji do świętowania przy dobrym jadle i trunkach nigdy by nie odmówił, a na to prędzej czy później się zapowiadało.

Jak było do przewidzenia po powitaniach zaproszono ich na krótką naradę, na której zwrócono się z prośbą do całej drużyny czy nie zechcą kontynuować poszukiwań, żeby rozwiązać zagadkę tajemniczych zjawisk pogodowych, znaleźć odpowiedzi na wiele pytań i być może na ostateczne rozwiązanie zaistniałego kryzysu.
Draugdin w sumie i tak nie miał innych planów. Drużyna współpracowała całkiem nieźle, tak więc mieli duże szanse na powodzenie powierzonej im misji. Nigdzie się nie spieszył. Zapowiedziana nagroda pieniężna oraz jak pokazały ich dotychczasowe dokonania fanty znajdowane w trakcie, warte były poświęcenia czasu na to czy inne zadanie. Nie dość, że czas spędzony przede wszystkim pożytecznie, w całkiem miłym gronie, to jeszcze okazywało się całkiem opłacalne. Fakt, że na każdym kroku być może igrali z bliżej nieokreślonym i nieznanym niebezpieczeństwem był wkalkulowanym ryzykiem. W końcu będą chociażby w jakimś większym mieście w okresie dorocznego festynu równie dobrze można by się potknąć i zostać przejechanym przez wóz z kapustą. Lepiej już chyba zginąć w walce w słusznym celu z mieczem w dłoni. Chociaż to ostatnie wolałby żeby przyszło jak najpóźniej.

Draugdin oczywiście potwierdził swój dalszy udział w wyprawie. Nigdy nie rzucał słów na wiatr i jak się powiedziało jedno to trzeba było doprowadzić to do końca. Na ulgę i rozluźnienie pozwolił sobie dopiero w swoim pokoju. Wiedział, że dziś w nocy w końcu porządnie się wyśpi. Zanim udał się na spoczynek przygotował sobie zestaw czarów, które jak przypuszczał powinny być najbardziej uniwersalne w miarę potrzeby. Nigdy nie można przygotować się na każdą ewentualność, ale można być gotowym prawie na wszystko.
Żałował jedynie, że nie zna jeszcze zbyt potężnych zaklęć związanych z ogniem, które mogły być najbardziej skuteczne podczas starć ze stworami wrażliwymi na ten żywioł. Postawił na tą chwilę za zakupienie ognia alchemicznego. Póki co powinno to wyrównać szanse.
To wszystko jednak rano. Będzie czas na posiłek, uzupełnienie zapasów, zebranie drużyny i wyruszenie w drogę. Z takimi myślami zapadł w twardy, spokojny i przynoszący odpoczynek sen.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline