Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2020, 20:38   #105
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
***

Przepłynięcie między jednym wagonem pociągu a drugim było dość kłopotliwe. Zgodnie jednak z tym, co usłyszał wcześniej Artem, drugi wagon by w większości nad wodą. Drwal zastał tam mężczyznę ubranego w garnitur, z przerośniętą rękawicą założoną na głowie. Pamiętał go ze zbiórki, przyglądał się wtedy Avlii.
- Pan Artem. - nieznajomy brzmiał na zadowolonego. - Artur, miło mi. Jak się powodzi waszej drużynie?
- W rzeczy samej!. Najlepszy drwal na całej planecie - odparł wyraźnie dumny z tego osiągnięcia mężczyzna. - Przepraszam, niestety sam nie potrafię przypisać imienia do pańskiej twarzy… dłoni. - odparł, prosząc o personalia rozmówcy.
- Artur. - powtórzył. - Miło mi.
- Przepraszam. Nieustanne dozorowanie wszystkimi przez ostatnietnie kilkadziesiąt godzin sprawia, że umysł zaczyna płatać figle. Jestem drwalem, nie liderem. To drugie jest dla mnie nowością - odparł, lekko zawstydzony. Trudno było jednak jednoznacznie stwierdzić, czy mężczyzna udawał zakłopotanie, czy faktycznie był zmieszany.
- Postawiliśmy już szpital, niedługo damy radę pokryć siecią radiową cały najbliższy obszar i rozpocząć współpracę z pozostałymi zespołami. - podsumował w końcu sytuację. - A co z Twoją grupą? Czemu znajdujesz się tutaj, a nie ze swoim zespołem?
- Badam jezioro. W tych czasach lubię samotną pracę. - wyjaśnił. - Mamy już sieć radiową, naprawiliśmy jakąś starą. W tym kierunku jest całkiem duże, ludzkie miasto. Większość rzeczy jest niestety zepsuta. Amii? - zamyślił się. - Ta kobieta z wcześniej mówiła, że jesteście w lesie i macie kopalnię. - zainteresował się. - Zbadajcie jakie materiały są w skałach. Dobrze byłoby wiedzieć, po co istniała ta nielegalna kolonia. Może wykopali pod skorupą coś wartościowego. - postawił tezę.
- Czego dowiedziałeś się o jeziorze i tutejszej faunie? - spytał Artem. Liczył, że trójręki mężczyzna nie będzie miał problemu z podaniem mu pomocnej dłoni…
- Mało konkretów. - skrzyżował nogi. - Pierwszego dnia łowiłem je bez problemów. Przy okazji nie są trujące, więc to świetny prowiant. Drugiego dnia zaczęły przegryzać haczyki w pół. Dokładnie ten sam gatunek ryby, tylko o silniejszej szczęce. - wyjaśnił. - Chciałem się z tobą spotkać, bo mam pytanie. Na temat tej... - pomachał ręką na poziomie ust, wykazując szeroki, kanciasty kształt maski. - Jak ona się nazywa?
- Avlii, co z nią? - odparł krótko drwal. W umyśle zanotował fakt szybkiego przystosowania ryb do otoczenia. Może “dzika” będzie zachowywać się dokładnie w ten sam sposób?
- Wygląda znajomo. To źle. - wyjawił Artur. - Byłem kiedyś gangsterem, moja banda dawno się rozleciała, ale czasami poznaję ludzi, których widziałem za tamtych czasów. Nie ufałbym jej. - ostrzegł. - Przyznam, mogę się mylić. Ciężko poznać kogoś, kto ma zasłonięte pół twarzy, miałbym ją jednak na uwadze. Może nie dawaj jej zbyt istotnych ról. - zasugerował.
- Czym różni się wasza sytuacja? Czemu miałbym ufać tobie, a nie jej? - odparł Artem, nie kryjąc przy tym zaskoczenia. Jeśli oboje byli w przeszłości gangsterami, a bycie w półświatku kryminalnym miałoby być wystarczającym powodem do ograniczenia zaufania, to co miałoby zmusić go do zawierzenia rozmówcy?
- Nie pamiętam abym prosił o twoje zaufanie. - zauważył rozmówca, spokojnym głosem.
- Jak tam uważasz - stwierdził Artem, rozstawiając ręce na boki. - Jeśli chodzi o to jezioro, to zalecałbym bardziej bezinwazyjne metody obserwacji. Skoro to nie ewolucja, a jakaś forma przystosowania wewnątrz danego pokolenia, to może lepiej nie dodawać im bodźców. Szkoda byłoby tworzyć bestie, które będą dodatkowym problemem.
- Czy w twoim zespole był ktoś, kto dał radę rozpoznać po modelach pozostawionego ekwipunku czas opuszczenia tej kolonii? - spytał.
- Nie wydaje mi się. Za to po stanach budynków, mówimy o kilkuset latach. Takie jest nasze wstępne założenie. - stwierdził mężczyzna.
- Wstępny obóz założyliśmy w dżungli. Drzewa zaczęły odrastać nim minęło 30 godzin. Przy takim tempie erozja budynków mogła być wyraźnie szybsza. Jeśli coś wygląda jakby miało 300 lat na normalnej planecie, na tej to może być kwestia kilkudziesięciu - odparł drwal. Teoretycznie mogli mieć pecha i rozbić obóz dokładnie w okresie przyspieszonego wzrostu znajdujących się w tym miejscu roślin. Nie zamierzał jednak się oszukiwać, szanse na to były wyjątkowo małe. - Także jeżeli nie robiliście uważnej analizy z wykorzystaniem sprzętu, nie próbowałbym bazować na nich swoich prognoz. - stwierdził w końcu Artem.
- Interesujące... - Artur wyraźnie zaciekawił się tą informacją. - W takim razie mamy związane ręce, aż baza zrzuci sprzęt. Widziałem kilka próbnych skrzyń lecących w waszym kierunku. Niestety my nie dostaliśmy jeszcze nic. Będziemy zakładać stację radiową, żeby naprowadzić bazę. Sugeruję to samo, jeżeli przenieśliście obóz. - poradził.
- Na naszym obszarze znajduje się również coś w rodzaju placówki badawczej. Czy w miejscu, w którym znajduje się wasz obóz znaleźliście coś podobnego? - spytał Artem. Zastanawiał się jak wyglądała infrastruktura całej kolonii, czy każda z baz była niezależną jednostką, czy może wyspecjalizowanym oddziałem.
- Czy te tory prowadzą do miasta o którym wspominałeś? - dodał po chwili.
- Tak, do miasta. - przytaknął. - Praktycznie metropolii. Ciężko powiedzieć co w niej było, z budowli aż tak wiele nie zostało, a zwłaszcza z ich wnętrz. Nie zdziwię się, jeżeli jakieś centra naukowe gdzieś tam będą.
- Czy udało wam odnaleźć jakiekolwiek funkcjonujące źródło energii? Kolonie powinny mieć kilka zapasowych generatorów, może nawet jakieś funkcjonujące bez paliwa - kolejne pytanie wypłynęło z ust Artema.
- Widzieliśmy szczątki dwóch elektrowni. Obie wyglądają na mineralne, pewnie węglowe... - mężczyzna zamyślił się. - Węgiel to w sumie nie minerał, ale wiesz, o co mi chodzi. - wzruszył ramionami. - Udało wam się znaleźć cokolwiek, co jeszcze działa? - spytał.
- Obecnie naprawiamy jeden ze starych pojazdów, do kilku godzin powinno to się udać - odparł Artem. Spojrzał na chwilę za siebie, jakby zamierzał już wracać.
- Chciałem cię tylko ostrzec. Idź jak musisz. - Skomentował Artur.
- Doceniam. Planujesz długo tutaj zostać? Mogę co jakiś czas przysłać kogoś, czy zaprosić Cię na herbatkę - odpowiedizał przyjaźniejszym tonem Artem. Następnie wyruszył w stronę obozowiska.
- Będę tu tyle, ile potrzebuję. - wzruszył ramionami.
Rozmowa nie trwała aż tak długo, po powrocie Eddiego wszyscy byli jeszcze przy pracy. Mężczyzna dołączył do prac przy budowie wieży obserwacyjnej.
Laboratorium okazało się zdewastowane. Dziewczyny nie były w stanie określić, jakie badania w nim prowadzono. Ewentualnie natknęły się jednak ukrytą, żelazną kratę prowadzącą w podziemia. Postanowiły jednak zameldować się, nim zejdą niżej.

Kopalnie okazały się prowadzić wprost, co jakiś czas schodząc windą w dół. Brak bocznych odnóg był bardzo nietypowy. Ściany wyraźnie zdobiły przeróżne lśniące metale, które można byłoby wydobyć i przetopić, a mimo tego zostały zignorowane. Wewnątrz drużyna natknęła się na nieco miejscowej fauny, głównie przerośnięte robactwo. Usunęli je bezproblemowo. Ostatecznie postanowili się wycofać. Droga na sam koniec kopalni może zająć kilka dni, a ci nie przynieśli ze sobą wystarczająco prowiantu.

Artem i Avlii zbudowali wieżę obserwacyjną w 8 godzin.

Drużynie udało się naprawić pojazd. Może on transportować do 6 osób. Dziewczyny nie były w stanie zagwarantować, jak długo pozostanie sprawny.

- Jonas, odpowiada Ci praca z maszynami przy mapowaniu kopalni? Potrzebujesz do tego jeszcze kogoś? - spytał Artem. Nie zamierzał wysyłać na kilka dni zespołu, który nie będzie pewien swoim możliwości przetrwania, nie wspominając nawet o współpracy. - Ogór, czy dasz radę stworzyć stację przekaźnikową w kopalni, która zapewni zasięg w dalszych częściach podziemi? Czego byś do tego potrzebował? - zadał kolejne pytanie. Dopiero wtedy zaczął czekać na odpowiedzi wywołanych.
Ogór podniosła brew. - Zależnie od rozmiaru kopalni to może trochę potrwać. Jak mnie tam zamkniesz samego z Jonasem, to zeświruję.
- Wy i te wasze kompleksy. - zaśmiał się Jonas, rozumiejąc wypowiedź Ogóra na swój sposób.
- Umm... - Venus wtrąciła się na moment w rozmowę. - Czy ktoś karmił naszą małą towarzyszkę? Nie wygląda najlepiej.
- Dałem jej trochę robaków. - przyznał Jonas. - Nie mów, że jeszcze tym gardzi.
- Faktycznie chyba nikt o tym nie pomyślał. - przyznał lider komando. Po chwili zastanowienia spojrzał na Venus. - Zajmiesz się tym? Daję Ci autonomię jeśli chodzi o decyzyjność w tej kwestii, możesz sprawdzać jej reakcje do tutejszej flory by stwierdzić co możemy jeść, możesz wydzielić część naszych zasobów - stwierdził.
- Póki co prosiłbym Cię o stworzenie stacji przesyłowej, Jonas z resztą niech rozpoczną dłuższe zwiedzanie, biorąc zapasy na kilka dni. - zakomunikował. Kopalnia wydawałą się najbarziej intrygującym punktem tej placówki. Artem wskazał również zadania pozostałym członkom zespołu. Stworzył również mały zespół z Metą, by sprawdzić znalezione w labolatorium zejśćie do podziemi.
Artem, Meta i Venus udali się do piwnic laboratorium. Klapa w podłodze była duża, ciężka i przyklejona brudem do ziemi. Przy odrobinie pracy i pomocy Mety z łomem, udało im się ją podnieść. Wyglądało na to, że wcześniej przejście otwierano mechanicznie. Bez zasilania nie mogli jednak liczyć na takie metody.

Po odrobinie krętych schodów trójka znalazła się w brudnym i śmierdzącym podziemiu. Latarki dawały przyzwoite oświetlenie, ale najlepiej sprawdziły się drony Mety, które świecąc spod sufitu, dawały podobne wrażenie do tego, co mogłoby oferować posiadanie działających lamp. Przechodząc przez korytarz, grupa głośno chlapała butami. Woda przeciekała przez sufit kroplami i zebrała się w formie kałuży na utwardzonej, kamiennej posadzce, przez którą ubywała znacznie wolniej. Venus nie była z tego zadowolona. - Polecam się umyć, jak stąd wyjdziemy.

Nie minęło długo, nim trójka natknęła się na pierwsze rozwidlenie dróg, prowadzące do dwóch pomieszczeń. Po lewej: pokój socjalny ze zgniłymi kanapami i serią szuflad w dość dobrym stanie. Znajdowała się tutaj nawet kuchenka, która poza brakiem zasilania nie powinna protestować przy użytku. Po drugiej stronie korytarza znajdowało się szerokie pomieszczenie pełne klatek. W klatkach znajdowały się gnijące zwłoki różnych martwych zwierząt.
- Badania biologiczne. - Meta nie była zachwycona. - Już doświadczyliśmy, jak nietypowa jest tutejsza fauna. Musieli mieć podobny pomysł co my.
- Wbrew pozorom, te stworzenia dalej wyglądają zwierzęco. - skomentowała Venus, wchodząc do prostokątnego pomieszczenia i przyglądając się pozostałościom futer i szkieletom.

- Czy to bezpieczne? - spytała Meta.

- Dla mnie tak. - zapewniła Venus. - Wy powinniście być ostrożni. Nie wiem, czy powinniście przebywać pod tym laboratorium bez hazmatów. - zmartwiła się. - Jestem w stanie...wyobrazić sobie, jakie badania prowadzono na tych stworzeniach. - stwierdziła. - Ich ciała zmieniały się w trakcie badań. Tam, gdzie przeprowadzono cięcie, wszędzie dookoła kość ulegała zgrubieniu. Nie jest to aż tak drastyczna przemiana, jak transformacja naszego dzika, ale jednak... - z poważną miną Venus odwróciła się do pary. - Jeżeli mikroorganizmy tej planety zmieniają się równie raptownie co duże, dorosłe zwierzęta, to możemy już być nosicielami niepowstrzymywalnych wirusów i bakterii.
- Skoro nie kłopotali się na tyle, by usunąć wszystkie ślady po ofiarach eksperymentów, może uda nam się znaleźć jakieś fragmenty dokumentacji? - Artem był pełen nadziei. Nie miał pewności, jednak przeważnie takie pozostałości były poddawane dość dokładnej kąpieli w napalmie czy innej formie dezintegracji.
- Venus, myślisz że przydadzą Ci się jakieś próbki tych trupów? - spytał. - Przejrzę najpierw tamte szuflady, może coś w nich zostało - dodał, udając się do drugiego pomieszczenia.
Szuflady w pokoju socjalnym nie posiadały żadnych dokumentów. Wypełnione były głównie sztućcami, talerzami i kubkami.
- Jeżeli chcemy je badać, wolałabym robić to tutaj. - Stwierdziła Venus. - Żeby ograniczyć nasz kontakt z bakteriami i wirusami, które mogły upodobać sobie zwłoki tutejszej fauny. - kobieta brzmiała na wyjątkowo przejętą. Meta nie była zadowolona z jej raportu.
Walka z kosmicznymi zarazkami nie była nowym wyzwaniem dla ludzkości, jednakże wzmocnionych magicznie wirusów, które mogły adaptować się do swoich wyzwań nawet natychmiastowo, była czymś, z czym nawet współczesna technologia nie miała szansy rywalizować.
- Myślę, że badania mogą być niezbędne. Zwłaszcza, gdy mamy dostęp do martwych eksponatów sprzed jakiegoś okresu - stwierdził Artem. - Jegomość czający się w zalanym pociągu mówił, że w przeciągu jednego dnia ryby w tamtym jeziorze zmienił się na tyle, by móc przegryzać haczyki z jego wędki - dodał, wspominając słowa Artura. - Czy jest konkretny ekwipunek, jakiego będziesz do tego potrzebować? - spytał.
- Tak. Laboratoryjny. - stwierdziła Venus. - Ewentualnie powinniśmy dostać go w pakunku zrzutem. - zapewniła. - Jeżeli nam się poszczęści, to co tu zostało, może dalej działać.
- I tak nie ma tu prądu na ten moment. - zauważyła Meta. Jeżeli drużyna cokolwiek znajdzie, będzie trzeba najpierw to zasilić. - Zaraz. - cyborg zakręciła głowa. - Nie rusza cię to?! - spytała ze zdziwieniem Artema. - Z takim zakażeniem mogą nie pozwolić nam na opuszczenie planety. - zauważyła.
- Ha! - krzyknął wyraźnie zaskoczony. Kilka chwil minęło w ciszy, która w złowieszczy sposób kontrastowała z jego donośnym głosem. Spojrzał w stronę Mety zamyślony. - Jeśli skażenie byłoby tak duże, to z pewnością nie tylko tutaj, większość planety byłaby, w ten czy inny sposób, przepełniona najróżniejszymi ustrojstwami - stwierdził w końcu. Magiczny eliksir, którego właściwości nie pozbawiłaby nawet kilkukrotna filtracja najlepszym chlebem z Mateczki Rosyji, zapewniał mu dodatkową porcję bezpieczeństwa.
- Proponuję iść dalej, wycofanie się w tym momencie nic nie zmieni - dodał.
- I co to zmienia w tym, że prawdopodobnie tu utknęliśmy? - spytała rozgoryczona Meta.

- To tylko teoria. - uspokoiła Venus. - Tak długo jak zarazki nie są śmiertelna, nic nie będzie nam grozić. Zauważ, że poprzedni osadnicy zdołali zbudować tutaj całe miasto. - skomentowała.

Cytat:
Meta nie lubi Artema.

Meta nawiązała dobre stosunki z Venus.
Korytarz zaprowadził grupę do rozwidlenia w kształcie literki T. Najpierw, postanowili sprawdzić oni lewą odnogę. Poza toaletami prowadziła ona do zamkniętego stalowymi drzwiami składziku oraz dużego pomieszczenia pełnego kamieni i aparatury badawczej.

- Musieli badać to, co udało im się zebrać w kopalni. - Venus zanotowała oczywistość. - Ciekawe czy ktoś w drużynie się na tym zna.
Korytarz tej odnogi szedł nieco dalej, kończąc się na niezabezpieczonej ścianie. Tunel próbowano poszerzać dalej w tę stronę, jednak przerwano roboty.

Cofając się do niezbadanej jeszcze odnogi, trójka doszła do kolejnej sali laboratoryjnej, a raczej dwóch. Poprzednie pomieszczenie było ogólnym miejscem badawczym, a tutaj znajdowała się sala sekcyjna oraz ogromne składowisko pełne stalowych krat. Smród pomieszczenia był ogromny. Wszystkie klatki zawierały w sobie pozostałości jakieś fauny.

- Ugh. Spróbujmy jeszcze wyważyć bądź rozwalić wejście do tamtego zamkniętego pomieszczenia. Rzeźnie sprzed wielu tysięcy godzin nie da nam zbyt wiele - stwierdził Artem, biorąc w dłoń swój topór. Zamierzał rozwalić drzwi do ostatniego skrywającego tajemnicę pomieszczenia.

Drużyna cofnęła się pod zamknięte drzwi, gdzie Artem wziął szeroki zamach i rąbnął siekierą w stalowe drzwi. Gdy siła uderzenia rozeszła się po siekierze, ta o mało nie wypadła Artemowi z rąk, a pęknięcia pojawiły się na ostrzu.
- Daj mi. - odezwała się Meta, stając pomiędzy Artemem a wejściem. Machnęła ręką a jeden z jej droidów zatrzymał się przy drzwiach i zaczął laserem przepalać zawiasy. - Trochę to zajmie. - ostrzegła.
- Najpewniej dłużej niż się spodziewamy. Choć nie spodziewam się, żeby materiał martwy był w stanie mutować tak jak żywe kreatury, więc nie powinno być najgorzej. - stwierdziła Venus.
- Zastanawiam się, co mogło wymagać na tyle silnego zabezpieczenia w tym miejscu. - westchnął Artem. Wpatrywał się w drzwi przez dłuższą chwilę [/i] - nie ważne co to było, nie ma możliwości, by pozostało przy życiu, prawda?[/i] - upewnił się, przenosząc wzrok na Venus.
- Tak samo jak to fizycznie niemożliwe przejść genetyczną adaptację w przeciągu sekund. - zauważyła Venus. - Nie chciałabym dać ci złą radę. - stwierdziła.
Artem wzruszył jedynie rękoma, zastępując inne formy odpowiedzi. Pozostało czekać aż Meta otworzy drzwi.
Przepalanie zawiasów zabrało dobrą godzinę, po czym Artem był zmuszony przewrócić same drzwi. Uderzyły one z łomotem w kamienną posadzkę, a woda wylała się z pomieszczenia. Stróżka wody ściekała po suficie, zdradzają obecność żyły wodnej nad małym, ciemnym pokojem, którego jedyną ozdobą były przytwierdzone do ściany kajdany, z których zwisało niezidentyfikowane, zmumifikowane ciało. Venus natychmiast zatrzymała resztę przed wejściem i sama wepchnęła się do pomieszczenia.
- Przypomina tego...dzika, którego sprowadziłeś. - stwierdziła. - Z daleka wygląda, jak ktoś, kto umarł w ubraniu, ale z bliska to całkiem oczywiste, że stanowiło one część skóry. - wzrost osobnika był jednak równy osobie dorosłej. Osobnik ten musiał wyrosnąć z innego zwierzęta lub żyć dużo dłużej.
- Ubranie… Stanowiło część skóry. Masz na myśli, że ciało tej istoty zreplikowało wygląd osób, które ją badały? - Artem próbował sprecyzować pytanie, nie dowierzając pierwszym słowom Venus. - Jak to możliwe? - dopytał.
- Nie wygląda to na płaszcz laboratoryjny. Prędzej...generalną ideę tego, jak wygląda ubranie? - zaproponowała. - Nasz mały dzik zrobił to samo, o ile pamiętasz. - zauważyła. - Najwidoczniej, jeżeli stworzenie dojdzie do wniosku, że jesteśmy lepsi, to próbuje nas skopiować w celu adaptacji? - zaproponowała. - Ewolucja w przeciągu dni bądź tygodni, zamiast pokoleń... - w jej głosie znajdowała się przynajmniej odrobina ekscytacji.
- Ta “ewolucja” musiałaby być ograniczona do konkretnego osobnika. To bardziej adaptacja - zaproponował Artem. - W przeciwnym razie byłaby to planeta co najmniej zamieszkała przez osobników w ten czy inny sposób podobnych do poprzednich kolonizatorów. Zamiast tego mamy dziki i inne żyjątka, które nie są szczególnie szkodliwe dopóki nie wejdą z nami w głębszy kontakt. Wówczas zaczynają dopasowywać swe ciało do danego bodźca. - wytłumaczył, spoglądając na Venus. Niewątpliwie, to ona miała najbardziej obszerną wiedzę o organizmach żywych i to przez nią musiały przejść teorie tworzone na potrzeby pobytu kommando na planecie.
- Na to wygląda. - zgodziła się Venus. - Zastanawia mnie jednak dlaczego Dzik zareagował na wasz wygląd. Nie zrobiliście niczego, co by mu zafascynowało? Jego jedynym bodźcem był wasz widok.
- Wydaje mi się, że nie. Może odbierał nas jako zagrożenie, bądź zwyczajnie nowy bodziec. Nie wiem - odpowiedział. - Możemy przeznaczyć jeden z budynków na klatkę, w której będziemy podawać jedzenie, nie wystawiając Dzika na kontakt z zespołem i zobaczyć, czy jego ciało zacznie wracać do poprzedniego stanu - ton głosu Artema wskazywał, że było to bardziej pytanie, niż propozycja.
- Cóż, to byłoby bezpieczniejsze od zostawiania go z całą drużyną. Jonas już karmił go robakami. - zauważyła Venus.
- Uznajmy to za jedno z zadań, które czekają nas po wyjściu na powierzchnię - stwierdził lider zespołu. Póki co transformacja dzika i nienaturalnie szybki wzrost drzew był jedyną wskazówką dotyczącą natury tej planety. - Wątpię, by udało nam się znaleźć więcej w tym laboratorium. Niestety, poza okropnymi widokami, nie zyskaliśmy zbyt wiele. Wracajmy na górę, drewno samo się nie zbierze.

Po powrocie na powierzchnię okazało się, że drużyna z kopalni jeszcze nie wróciła. Para z magazynu była już za to w obozie. Amii karmiła dzika jedzeniem z puszki, gdy Avlii siedziała na wieży radiowej.
- Nic ciekawego nie znaleźliśmy w magazynach. - stwierdziła Amii. - Zdecydowanie możemy z nich korzystać jako własny skład, jeżeli zajdzie taka potrzeba. Nie było tam jednak żadnych schowków ani użytecznych maszyn, może trochę desek. - wzruszyła ramionami.
- OY! Artem! - Avlii zaczęła machać z wieży. - Grupa z drugiej strony lasu chce wymienić leki za jedzenie. Oferują nam sto godzin prowiantu od paczki.
Venus pokiwała głową. - Nie znaleźliśmy nic z czego można tu zrobić leki, a jeżeli moja obawa o tutejszych mikroorganizmach się sprawdzi, możemy niedługo zacząć chorować.
- Zgadzam się z Venus. Jeśli mają chorego bądź rannego, mogą go tutaj przysłać, pomożemy. Ale sam handel odpada - zadecydował Artem. Złożył rękę w gest przypominający telefon bądź słuchawkę, dają znać podwładnemu, by przekazał tę informację od razu.
- Mają dwóch. - odpowiedziała po chwili Avlii. - Mówią, że łatwiej przenieść leki niż rannych.
- Venus, możesz wybadać przez radio o jakie problemy chodzi i zdecydować, czy to sytuacja zagrażająca życiu, bądź coś związanego z tymi mikroorganizmami? - poprosił Artem. - Avlii, spytaj, czy mają dedykowanego medyka, który może określić stan zdrowia rannych - dodał, zwracając się do osoby znajdującej się na wieży obserwacyjnej.
- Umm...Spytaj ich, czy są ranni, czy chorzy! - poprosiła Venus, ruszając w stronę radia. Nim przeszła pół drogi, Avlii odkrzyknęła - Czekaj! - a kilka minut później, sama zeszła. - Gadaj z nimi. - westchnęła, dłubiąc małym palcem w uchu.
- A więc tak... - podjęła się Avlii - Polowali na jakąś faunę, podobno dla jedzenia, ale pewnie dla sportu. Ewentualnie natknęli się na jakichś ludzi i dostali w ciry. Podobno magowie. Nie chcą się specjalnie chwalić sytuacją, bo myślą, że mają już trop na czarodziejkę. - wyjaśniła.
- Czy bez specjalistycznego sprzętu byłabyś w stanie sprawdzić, czy planeta jakoś na nich oddziałuje? Ewentualnie, czy proces leczenia przechodzi w normalny sposób? - spytał Artem, spoglądając na Venus.
- Mogłabym co najwyżej ich obserwować i zgadywać. - pokręciła głową Venus. - Nie wiem, co miałeś na myśli.
- Mikroorganizmy o których wcześniej wspominałaś… Mogą jakoś zaburzać proces leczenia.To tylko luźna teoria - odparł.
- Nie będę wstanie stwierdzić czegoś tak szczegółowego z samej obserwacji. - stwierdziła Venus. - Biorąc pod uwagę, co się dzieje z kreaturami na tej planecie, prędzej przyśpieszyłyby leczenie i doprowadziły do raka, jeżeli mam zgadywać.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline