Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2020, 00:11   #1
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Pendragon - Teutoni w słowiańskiej puszczy


Marzec Anno Domini 1232

Refektarz opustoszał, W wiejącej chłodem sali ostał się ino stary Ładysław i jego chromy syn Bolko. Samodwóch porządek po wieczerzy czynili i tak do siebie gadali.
- Tatko i co tera z nami bydzie?
- A cu ma być? Pójdymy my tam, kaj nam świnte braciszki wskażą. Ni nom o tem rozprawiać. Być bydzie, co ma być i tela.
- Ale tatko… jak my pójdym z nymi, to przeta nas tam, Sasiny ze skóry obedrą i tyla. Wtydy to i nom sam Kristus ni pomoże.
- Bolko! - ojciec podniósł głos i srogo spojrzał na syna - Ty tok nie gadoj, bo to grzych, a jak świnte braciszki posłyszą, co gadosz to cię wychłoszczą, abo i co gorsze.
Bolko garni skłonił głowę i mocno zacisnął pięść w której trzymał kij od miotły.
- Ja to czuja, że z tygo wyjazdu, to ino jaka przykroć bydzie i tyla.
- Zamilcz - mruknął starzec, choć i jego głowę myśl zaprzątała natrętna, co to też z nimi będzie, gdy Krzyżaki na wschód ruszą. Taką to bowiem decyzję ogłosił komtur, gdy rycerstwo wieczerzę spożywało. Pisma od samego Wielkiego Mistrza przyszły w których stało, że nowy kasztel budować trzeba, coby najazdom Sasinów, Galasów i Pomedan odpór dać. Pora roku odpowiednia ku temu i czasu marnować nie wolno. Życzniem Wielkiego MIstrza było bowiem, coby castellum przed pierwszymi śniegami gotowe już było.
Rzeczą oczywistą, że do budowy takiej wielu ludzi będzie trzeba. Stąd też i obaw obu służebnych, że i oni wyruszyć będą musieli i w dzikim i wrogiem terenie harować będą musieli. Żaden z nich ciężkiej pracy się nie bał. Serca ich trwoga we władanie wzięła, gdyż obaj dzikie obyczaje Prusów znali i żaden z nich nie chciał ze skóry nie chciał być obdarty.


Opuścili zamkowe mury zaraz po jutrzni. Sześciu braci, ich świta w liczbie dwudziestu ludzi oraz tyle samo służebnych. W gronie tym znalazła się jedna niewiasta, siostra Gertruda z Turyngii. Nie należała, co prawda do Zakonu Najświętszej Marii Panny, ale jej obecność była ze wszech miar usprawiedliwiona. Nie tylko uchodziła za kobietę świętą, nie tylko znana była z wielkiej wprawy w leczeniu ran i wszelkich chorób, ale nade wszystko wypełniła misję powierzoną jej przez samego papieża. Została powierzone jej relikwie św. Maurycego, wspaniałego dowódcę rzymskich legionów, który poniósł śmierć męczeńską, gdyż odmówił złożenia pogańskiej ofiary przed jedną z bitew.
Wedle słów komtura z Kauernik, siostra Gertruda miała proroczy sen w którym sam Zbawiciel nakazał jej wyprawę do dziki Prus, aby tutaj założyć kościół pod wezwaniem jednego z pierwszych męczenników świętego Maurycego i w ołtarzu umieścić jego relikwie.


Biała flaga z czarnym krzyżem łopotała pod wpływem silnych podmuchów wiosennego wiatru. Chorąży jadący na czele grupy z trudem utrzymywał zakonny proporzec. Od kilku dobrych godzin grupa przemierzała już teren będący poza bezpośrednią kontrolą Zakonu. Wedle życzenia Wielkiego Mistrza nowy kasztel miał być wysunięty daleko na południowy-wschód od ostatniej twierdzy. Stanowiło to złamanie dotychczasowej taktyki, którą stosowano z powodzeniem od kilku lat w walce z pruskimi plemionami. Kolejne budowane zamki stawiano nie dalej, jak jeden dzień drogi od poprzedniego. Dzięki temu zabiegowi tworzono gęstą sieć warowni, ale także w razie konieczności można było łatwo ściągnąć posiłki.
Istniał wyraźny powód, aby postąpić wbrew dotychczasowej taktyce.. Nowy kasztel miał być ulokowany daleko w głąb wrogiego terytorium, aby stanowić pierwszą linię obrony przeciw rodzącemu się ponoć pogańskiemu powstaniu. Jak głosiły coraz głośniej powtarzane plotki wśród pruskich plemion pojawił się nowy wódz. Człowiek nie tylko potężnego, nie tylko odważny i waleczny, ale nade wszystko bystry i charyzmatyczny. Ponoć udało mu się zyskać posłuch wrogich dotychczas sobie plemion. Mogło to stanowić poważny kłopot dla szeroko zakrojonych planów Zakonu.
Przed kilkoma braćmi, którzy podjęli się tej misji stało, zatem nie lada zadanie. Mieli jednak odwagę, mieli siłę, a nade wszystko mieli Boga w sercu, a także relikwie świętego męczennika ze sobą. Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?


Dzień chylił się z wolna ku zachodzi, gdy kompania zakonna wjechała na odsłonięty pagórek. Z jego szczytu rozciągał się rozległy widok na okolicę. Doskonale widać było szeroką rzekę meandrującą pośród porośniętych wysokimi drzewami wzgórz, a także skraj wielkiej dzikiej puszczy ciągnącej się aż po horyzont oraz rozległe mokradła pośrodku których majaczyła tajemnicza wyspa. Stojący na szczycie wzgórza rycerze wiedzieli, że gdzieś pośród tej okolicy muszą ulokować swoją przyszłą siedzibę.

Gdy służebni rozbili namioty, bracia zebrali się w jednym miejscu na modlitwę i wieczerzę.Ciepła wiosenna noc była doskonała okazją do tego, aby omówić która z lokalizacji będzie najlepsza.

 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 21-08-2020 o 07:31.
Pinhead jest offline