Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2020, 06:21   #226
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 67 - 2519.VIII.32; ranek

Miejsce: Ostland; Zamek Lenkster; podgrodzie
Czas: 2519.VIII.32 Konistag (6/8); ranek
Warunki: odgłosy karczmy, jasno, ciepło na zewnątrz pogodnie, ziąb, d.si.wiatr



Karl i Tladin







- Ciekawe czy rozwieszą to w całym Ostlandzie. - przy śniadaniu Stephan się zastanawiał gdy w gospodzie wzrok znów mu zahaczył o znany już sobie list gończy na generalską zgubę.

- Możliwe. Ty jak coś zgubisz czy ci ukradną to sam szukaj, rodzinę poproś. A jak herr generał coś zgubi to widzisz. Cały kraj mu zguby szuka. Ot, generalska władza. - Ragnis wzruszył ramionami podchodząc do sprawy dość filozoficznie. Ale tak ten świat był ułożony zgodnie z prawami boskimi i ludzkimi. Że byli ci na górze i ci na dole. Równość zaś była ale wobec sobie podobnych. No i stąd się brały różnice.

- A tam jest chyba jeszcze jeden. - nagle Igor co też już bez większego zaangażowania spojrzał w kierunku kartusza z wyrysowaną buławą dojrzał coś co przegapił wczoraj wieczorem a inni chyba też.

- Co? - Stephen spojrzał w tym samym kierunku ale nie bardzo wiedział o czym mówi kompan.

- No tam, spadło coś chyba i pod ławą leży. - Rurykowicz wskazał drewnianą łyżką na coś co mu się wydawało, że leży pod ławą. Nie był pewny co to ale chyba coś tam leżało jeszcze. No ale tam światło z okien ani świec już tak dobrze nie sięgało to nie było widać zbyt wiele ale chyba leżał tam jeszcze jakiś zwinięty rulon. Albo butelka. Bo takie coś okrągłe.

- Potem się zobaczy. No. A co do dzisiaj. No to ja bym się chętnie przeszedł na zamek. Jak gdzieś mają jakieś archiwum to pewnie tam. - uczony miał nieco inne priorytety i już się nie mógł doczekać aż się zabierze do przeglądania starych ksiąg i woluminów. A w tak statym zamku mogło być ich sporo. No ale właśnie w zamku a nie gdzieś po karczmach.

- No tak młodzieniaszki. Ja też bym się tam przeszedł i mojego przyjaciela Galrina odwiedził. - Ragnis gładko zgodził się z tym pomysłem bo w końcu od Ristedt jechał tutaj właśnie z tym zamiarem i wreszcie dotarł.

- No tak. Ale jak to taka twierdza i zamek no to nas tak po prostu wpuszczą? - uczony wyłuszczył dlaczego tak na głos nawija o tych swoich planach zamkowych odwiedzin. W końcu to, że na noc wszelkie bramy się zamyka to była norma. Ale w miastach czy nawet grodzonych siołach normą było, że otwiera się je wraz ze świtem. No ale garnizony mogły się rządzić własnymi prawami. Na zamku miała być też kapliczka Morra i zawsze tam urzędował jakiś kapłan na wojskowym żołdzie. Ale jak coś trzeba było i zmarło się komuś na podgrodziu no to to zwykłych ludzi też ci czarni dobrodzieje chodzili z ostatnią posługą. Bo wiadomo, ktoś zemrze i nie pochowa się go w ogrodach Morra to grzech i potem mścić się może. Więc dobrze jak tak ci od kruczego boga tak schodzą z zamku gdy potrzeba i czynią swoją powinność.

- Ależ skąd! Cóż to byłby za porządek jakby byle chmyz mógł się władować do zamku i się po nim pętać. Przynajmniej tak być powinno w porządnym zamku. - Ragnis prychnął z miejsca ujawniając swój całkiem sprecyzowany pogląd na tą sprawę. Stephen spojrzał na niego trochę zaskoczony taką gwałtowną reakcją po czym zerknął dyskretnie na pozostałych.

- No właśnie… I dlatego na wszelki wypadek chyba byłoby lepiej jakby ktoś z listem żelaznym udał się z nami do tego zamku. - Gleser dokończył swoją myśl przerwaną mu przez starszego z krasnoludów zatrzymując dla siebie komentarz, że jak patrzeć na to kto jest garnizonem no to raczej wszyscy z nich byli “byle chmyzami”. No chyba, że wolfenburski list żelazny byłby honorowany na zamku. No a jak nie to trzeba by coś wymyślić.

- O! Jakie ładne, rumiane bułeczki! - do rozmowy wtrąciła się wiedźmowata starucha na chwilę przypominając o sobie. Wszyscy spojrzeli na nią a potem za jej wzrokiem. Spoglądała przez okno na ludną, poranną ulicę. Tym razem jej uwagę przykuły dwie młode dziewczyny jakie szły ulicą z koszami pełnymi rzeczy do prania. - Ja też kiedyś takie miałam! A teraz idę się nimi nacieszyć! - zaskrzeczała i jak na tak starą babuszkę to zerwała się od stołu całkiem raźno. Była prawie pewna, że mimo tego silnego wiatru jaki dął na zewnątrz te dwie pewnie idą zrobić pranie więc jak pójdzie z nimi czy za nimi to pewnie trafi do tego strumienia o jakim wczoraj mówił stajenny.

- Niech idzie! Ona nam przyniesie nieszczęście! A może jak poszła to teraz szybko wyjedziemy z miasta? - Adolphus wyjęczał szybko korzystając z okazji, że stara poszła i można o niej mówić na spokojnie. Popatrzył prosząco na zebranych przy stole towarzyszy jakby sprawdzając czy będą się skłonni przychylić do jego prośby.

- Szkoda, że z tylu kobiet przyłączyła się do nas taka stara wiedźma. - Igor wzruszył ramionami i wrócił do jedzenia śniadania. Jego drewniana łyżka wbiła się w kupkę kaszy ze skwarkami jaką podano im na śniadanie. - A może spróbujemy w tym zamtuzie? Tam gdzieś w tym waszym liście jest napisane, że w burdelach się zatrzymywać nie wolno? - Rurykowicz widocznie miał mały żal, że nocy nie spędzili w którymś z burdeli. Pytał tak niby żartując chociaż pewnie byłby pierwszy gdyby mieli zmienić lokal.

- A mnie się tu podoba. Cisza i spokój. Można poczytać albo popisać. - Stephen z kolei miał inne priorytety niż kolega. Wczoraj wieczorem jak tak przez końcówkę dnia każdy z nich solidnie zmókł podczas słoty to jakoś w cieple karczmy zbyt długo nie zdzierżyli i z żołądkiem pełnym kolacji każdy dość szybko skończył pochrapując na swoim łóżku. No ale dzięki temu każdy się wyspał w cieple i spokoju więc nie miał kłopotów by wstać rano na kolejne śniadanie.

- To jak chcesz to możesz zostać jak ci się tu podoba. - Igor nie widział sprzeczności w tych dwóch opcjach i wcale nikogo nie zmuszał by sprawdzili tutejsze przybytki rozrywek dla ducha, ucha i ciała. Zwłaszcza tych od ciała.

---


Rozmowa przy śniadaniu toczyła się dalej. To co mówił Ragnis, karczmarz i kelnerka to wszystko wskazywało, że przybyli w sam raz. Już dzisiaj pewnie będą się zjeżdżać ludzie na festyn jesienny. To będzie się robić tłoczniej i głośniej więc trudniej o pokoje będzie. W końcu to jeszcze tylko dwie ostatnie noce lata zostały do tej równonocy. Przy okazji gdy dziewczyna szła z tacą zamówienia dla innego stołu wskazała im na sylwetkę jakiegoś starego. Chociaż rano pracowała inna zmiana niż wieczorem, tylko karczmarz był ten sam.

- To Stary Bruno. Szef mówił by wam powiedzieć. - rzekła do nich w przelocie po czym poszła dalej. A Stary Bruno widocznie był druciarzem bo chodził z koszykiem swoich wyrobów i oferował gościom a to łapkę na myszy, a to małą klatkę z drutu czy jak coś trzeba było drucianego to mógł naprawić. Niedrogo, może być za jedzenie i szybko coś zrobić może.

- Wygląda jak druga połówka Jaruchy. - Igor pozwolił sobie na nieco złośliwy komentarz. Stary Bruno wyglądał staro. I chodził od stolika do stolika to pewnie w końcu dojdzie i do ich. Poza starym druciarzem co to miał umieć opowiadać historie to część gości kojarzyli z wczorajszego wieczoru. Był ten gruby, jowialny kupiec któremu apetyt przy śniadaniu dopisywał. Gdzieś dalej jakiś oddział wojaków chyba zbierał siły po hulankach ostatniej nocy. Wyglądało jakby skończyła im się przepustka i teraz mieli ostatnie chwile wolności przed powrotem na służbę. Więc jak wczoraj byli hałaśliwi i radośni na całą karczmę, że jeszcze z piętra ich było słychać to dzisiaj wydawali się przygaszeni i mało rozmowni. W oko mogła wpaść też jakaś młoda wojowniczka która przyszła do karczmy jak już śniadali. Pancerz i szabla przy pasie zdradzały jej militarną profesję. Ale wydawała się czekać na coś czy na kogoś bo usiadła przy pustym stole i zerkała na główne wejście ilekroć ktoś wszedł czy wyszedł.

Na słuch to brzmiało jakby tutaj też doścignęła ich plotka o tym nikczemnym rabunku świątyni czy kapliczki w Ristedt. Ludzie kręcili głowami na takie niecnoty i bezbożników co nawet dla domu bożego nie mają poszanowania. Zastanawiali się czy wojsko na festynie zrobi sztuki ogniste jak w zeszłym roku. I jaka będzie niespodzianka w tym roku. Rok temu były skaczące karły, jakie to było zabawne! Dwa lata temu popisy konne, jeszcze wcześniej strzelano z prawdziwej armaty no to ciekawe co generał z generałową wymyślą w tym roku.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline