Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2020, 17:38   #3
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację

Pod Wrocławiem zaczął padać naprawdę srogi, jak to mawiają po ślunsku, deszcz. Wyglądało na to, że nawet sama natura zwiastowała ponure wydarzenia. Gęste, czarne chmury wiszące nad horyzontem sugerowały, że ulewa potrwa pewnie przez kilka najbliższych godzin, a może nawet do samego rana.
Wilhelm gnał pewnie naprzód, nie zważając na oblewającego go strugi deszczu . Wylatująca woda spod kół tworzyła widowiskowe pióropusze, na Rogali nie robiły one jednak wrażenia. Jego głowę zaprzątały zupełnie inne myśli. Pyjter musiał wpaść w naprawdę poważne kłopoty, skoro wykonał tak dramatyczny telefon.

Ostatnimi czasy, z tego co wiedział Rogala, Pyjter imał się najróżniejszych robót. Jego zwolnienie ze Straży Granicznej odbiło się głośnym echem nie tylko w ich jednostce, ale i całej formacji. Zarzuty jakie ciążyły na Widerze spowodowały, że wydział wewnętrzny przez kilka miesięcy “czesał” jednostkę po jednostce w poszukiwaniu siatki powiązań i zależności. Ponoć miała istnieć zorganizowana grupa, która współpracowała z ukraińską i czeczeńską mafią. Ponoć.. bo wielomiesięczne śledztwo niewiele wykazało. Widera do końca twierdził, że jest niewinny i że narkotyki i pieniądze zostały mu podrzucone. Za nic jednak nie chciał powiedzieć przez kogo. Wszak wychowała go ulica i mimo, że wstąpił do państwowej służby mundurowej, to nigdy nie wyzbył się niepisanego, ulicznego kodeksu. Każdy w końcu wie, że nie ma większego frajera niż taki który pruje się na psach.
Widera, choć wiedział, że zapłaci za to wysoką cenę, nic nikomu nie zdradził.
Wszyscy jednak wiedzieli, że odejście ze służby było dla niego wielkim ciosem. Cudem uniknął więzienia, ale degradacja, pozbawienie świadczeń i odejście w hańbie było nad wyraz srogą karą.

Od tego czasu minęło już ładnych kilka lat, ale Pyjter nigdy się już po tym nie podniósł. Zaczął chlać, topić pieniądze w automatach, a krążyły nawet plotki, że zaczął walić po kablach. Wilhelm widział go ostatnio może ze dwa miesiące temu, jak razem stróżowali na jakimś hiphopowym koncercie. .
Wtedy nic nie wskazywało na to, że plotki te są prawdziwe, albo że Pyjter ma jakieś poważne kłopoty. Wiadomo nie przelewało mu się, ale tak poza tym to wyglądało na to, że wszystko u niego w porządku.


Robiło się już ciemno, gdy Wilhelm wjechał na wzgórze Gedymina. Panorama miasta z tego miejsca robiła niesamowite wrażenie. Fala wspomnień napłynęła mimowolnie. Pytania o losy starych kumpli, byłych miłości i rzecz jasna rodziców pojawiły się same z siebie. Nieproszone i tak naprawdę niechciane. Grzebanie się w przeszłości nigdy nie przynosi nic dobrego.

Rogala przejechał przez Biały Kamień, dzielnicę zamkniętych osiedli i centrów handlowych i skierował się na Sobięcin.
To właśnie w tej robotniczej dzielnicy, w pobliżu kopalni antracytu, mieszkał Widera. Dziwnym trafem wszelkie plany rewitalizacji zatwierdzane przez ratusz, omijały szerokim łukiem Sobięcin. Skutkiem tego cała dzielnica znajdowała się w opłakanym stanie. Walące się rudery z których ostatnie płaty tynku odpadły w ‘98, familoki pozbawione nie tylko sanitariatów i bieżącej wody, ale często także prądu, podwórka studnie na których półnagie bajtle biegały za zrobioną ze szmaty piłką. Taki krajobraz dominował w tej okolicy.
Jednym słowem syf, kiła i mogiła. Jedyną zaletą tego miejsca była wysokość czynszów. Za taki standard to nawet nowi-starzy żydowscy właściciele nie mieli sumienia brać więcej.


Przodowników Pracy, ten kto wpadł na pomysł aby tak nazwać ulicę w robotniczej dzielnicy powinien dostać jakiś medal. Jeszcze większy i jeszcze zaszczytniejsze odznaczenie powinni otrzymać wszyscy ci, którzy byli odpowiedzialni za zmianę nazw ulicy po ‘89. Zmienili Lenina na Jana Pawła II, zmienili Armii Czerwonej na Narodowych Sił Zbrojnych, ale żaden cymbał nie wpadł na to, że Przodowników Pracy także wypadałoby poprawić.
Ta nazwa nie tylko budziła złe skojarzenia, ale po prostu uwłaczała tym wszystkim, którzy tutaj mieszkali.

Wilhelm zsiadł z motoru i ruszył w kierunku ponurej i ziejącej mrokiem bramy. Gdyby nie znał tej okolicy i mieszkańców tej kamienicy, to pewnie ze trzy razy by się zastanowił zanim skierowałby tam swoje kroki.
Podwórko świeciło pustkami. Późna pora i paskudna pogoda przegoniła stąd nie tylko dzieciarnie, ale nawet okupujących zazwyczaj podniszczony murek meneli.

Uwagę Rogali zwróciło zaparkowane na przeciwko kamienicy Widera, czarne BMW. Nie tylko nie pasowało ono do tej okolicy, ale także budziło nieprzyjemne skojarzenia z gangsterskimi filmami. Czerwona lampka ostrzegawcza zaczęła migać wewnątrz czaszki wagabundy.
Gdy wszedł do klatki do ostrzegawczego pulsowania, dołączyło się alarmujące wycie.
Cuchnące wilgocią i kocimi szczynami powietrze pełne było jakieś dziwnej i niepokojącej wibracji.

Wilhelm szedł wolno krok za krokiem po drewnianych , skrzypiących schodach. Gdy dotarł na drugie piętro, zatrzymał się nagle w półkroku. Mięśnie miał całe napięte, a serce zaczęło mu gwałtownie przyspieszać.
Drzwi do mieszkania numer “12” były lekko uchylone.


Nie domknął ich za sobą pijany Widera, czy istniała bardziej niebezpieczna przyczyna takiego stanu rzeczy?

 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 23-08-2020 o 11:56.
Pinhead jest offline