Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2020, 21:42   #250
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Czas: IX.21; śr; noc
Miejsce: obóz mutantów, okolice czołgu
Warunki: ciemno, mgła, mżawka, chłodno, gryzący dym


Marcus



Objuczeni ciężkimi kanistrami mężczyźni z trudem łapali oddech. Dopadli do jakiejś ściany i na przemian łapali oddech to kaszleli albo pluli na ziemię. Gardła, płuca, oczy, nozdrza wszysko to paliło żywym ogniem. Ale chyba ta walka dalej sie toczyła bo ciężka strzelanina trwała nadal. Gdzieś znów coś wybuchło, w oddali było widać zamgloną łunę jakby coś się tam ostro paliło. Była szansa, że nikt ich nie dojrzy i nie usłyszy tego kasłania i oddechów.

Marcus i Ricardo chyba najlżej znieśli ten marszobieg z obciążeniem. Znaczy z ulgą rzucili oba kanistry ale ręcę to bolały tak jakby zaraz im miały odpaść. Reszta wyglądała jeszcze gorzej. Ale Stan dał znać, że są na miejscu. Że to za rogiem. I jak wojownik z Kill One wyjrzał za róg to rzeczywiście ujrzał zaskakujący widok.





To był czołg. Jak jasna cholera to był czołg. Wszystko na to wskazywało. Wielkie bydle, wielka lufa, wielkie gąsienice no i w ogóle wielkie bydlę. Robił wrażenie. Marcus nie przypominał sobie by kiedyś z bliska widział czołg. Zwłaszcza taki co wyglądał jakby mógł zadziałać. I to właśnie ten cholerny czołg za którym wszystkie ważniaki uganiały się od Nice City.

No ale czołg nie był tu sam. Stał na małym, wąskim placyku pomiędzy magazynami. Jak wielkie było to magazyny tego we mgle, po ciemku i przez załzawione oczy nie szło dojrzeć. Widać było za to ogrodzenie jakie odgradzało tą ulicę czy gdzie oni teraz tam stali od tego placyku czołgowego. Ogrodzenie było takie sobie. Wbite pale, szyny, drut kolczasty. Może by się jakoś dało przecisnąć a może i nie. Gra wydawała się warta świeczki. Może jakby przekraść się tam czy tu, coś poluzować, coś poszturchać to może by się i jakoś dało radę przejść na drugą stronę.

No albo jakoś dachem. Za cholerę za wysoko aby próbować podskoczyć. No ale jakby jeden podsadził drugiego? No to może, może… Chociaż taka ludzka drabina nie była taką oczywistością dla całej zdyszanej i załzawionej grupki. Bruce co pewnie był najdłużej wystawiony na działanie tego powietrza w końcu puścił pawia. Możliwe, że ich też to czekało bo z każdą chwilą robiło się gorzej z tym widzeniem, oddychaniem i ze wszystkim. No ale może by się dało. Ale tylko do samej krawędzi dachu po ten był dwuspadowy więc im bliżej środka tym było wyżej. Tam już nie było szans by kogoś podsadzić.

No ale był jeden problem. A nawet dwa. Przynajmniej te dwa z miejsca rzucały się w oczy. Dwie sylwetki ubrane w gazmaski i kombinezony ochronne nie musiały obawiać się toksyn jakie unosiły się w powietrzu. Obie też miały jakieś karabiny czy inną broń długą w łapach. I chyba pilnowały jak nie czołgu no to czegoś w jego pobliżu bo nie wyglądały jakby się miały ruszyć z miejsca. A znacznie mogli utrudnić czy to szperanie przy ogrodzeniu czy wspinaczkę na dach. Zwłaszcza, że było nerwowo i mogli strzelać profilaktycznie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline