Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2020, 20:39   #2
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Brat Bruno jechał w nikomu z nich nieznane tereny. Niewielka kolumna wozów, pachołków, koni i najważniejszych członków wyprawy Rycerzy Zakonnych. Przez pogan nazywanych Krzyżakami. Bruno wylądował na tym bezludzi wprost ze słonecznych Włoch. Nikt nie wiedział czemu a on niezbyt garnął się do tego typu rozmów.

Po obu bokach Książęcego syna jechali ciężkozbrojni rycerze z Fryzji. Menno i Aacht. Z ich rozmowy Bratem Bruno można było wywnioskować, że byli uczestnikami krucjat. Gdy on mówił o wyprawie w "niekończącą się puszczę" oni odparli mu, że lepsze to niż "niekończący się piasek". Pozostałym Braciom dwójka weteranów została przedstawiona jako goście Zakonu. Gotowi pomóc ich szlachetnej sprawie....

Dalszą cześć kolumny osłaniali Bernardo, Arturo, Emilio, Fabio czterej kusznicy. Którzy radośnie podśpiewywali sobie przez pierwsza kilka kilometrów drogi. Gdy wjechali na tereny opanowane przez Prusów widać było na ich twarzach nienaturalne wręcz skupienie. Wykonywali swoją pracę gorliwie ale zdecydowanie bardziej woleliby być za murami miejskimi. Może ze względu na bezpieczeństwo i łatwość w ich obronie. Może ze względu na karczmy, wino i muzykę.

Fabio rozmawiał w łamanym niemieckim z Galirem. Dla Włocha ani Prusa nie był to język ojczysty. Widać jednak było między nimi zrozumienie. Co i rusz żywo gestykulowali. Wskazywali na elementy wyposażenia czy żywo między drzewa. O czym rozmawiali tego nikt nie słyszał. Galir jednak był jedyną osobą która poczuła się swobodniej w miarę oddalania od ludzkich siedzib.

Na jednym z największym wozów jechali Jakub, Isak i Luigi trzy sługi Bruna. Każdy o odmiennych talentach od handlu poprzez żeglarstwo kończąc na gotowaniu. Wóz był wyładowany po brzegi prywatną własnością Jakuba. Zgodę na podróż i handel na własną rękę wyprosił dla Żyda sam Bruno. "Wszak Braciom nie wypada kupczyć. Wprawy w tym brak jak i niegodne to rycerza." musiał przekonać przełożonych w ten czy w inny sposób. Skoro zgodę dostał a obecności Jakuba nikt nie kwestionował.

Trzy długie dni dawały czas do przemyśleń i dyskusji. Zwłaszcza przy posiłkach i w czasie postoju. Bruno był raczej otwarty do każdej rozmowy bo i droga dłużyła się niemiłosiernie. Każdego z Braci Zakonnych obdarzył uwagą. Bez wyjątku obdarzył w dyskusji każdego komplementem. Starał się był miły i uśmiechnięty jakby byli na szlacheckim dworze nie zaś w surowej kniei. Był też jak na wydawałoby się tak młodego rycerza sprawnym organizatorem. Dbał i wystawienie wart, szyk, osłonę i zwiad. Obóz co wieczór był otoczony kołem z wozów i należycie zabezpieczany. Cztery psy myśliwskie które przed wyjazdem zakupił i podarował zakonnikom Jakub pełniły wartę wraz z ludźmi. Zmysły miały lepsze i czulsze. Póki co jednak ich "alarmy" oznaczały głównie przybycie wiewiórek, zajęcy czy przyszłej kolacji w postaci sarny.

Po trzech dniach wyprawa zawitała na wzgórze. Bracia zaczęli rozprawiać o miejscu na obóz. Brat Bruno wskazał wzgórza w oddali.

- Od lasu i rzeki co prawda daleko ale z góry otwarty teren dojrzeć można jak na dłoni. Pozycji do obrony dobra i oczywista. Głazy aż stąd widać na zachodnim stoku. Kamienny kasztel szybciej byśmy postawili. Koni i ludzi mamy a drewno się tam dociągnie na pewno łatwiej niż głazy w drugą stronę. Umocnimy się tam bo okolica nieprzyjazna. Co Bracia sądzą? Ze zwiadem bym poczekał póki pozycji swej nie umocnimy należycie. - dodał na koniec Zakonnik.

Bruno uważał swój wybór za oczywisty i zgody ze sztuką wojenną. Chciał po zajęciu wzgórza umocnić je palisadą. Rozejrzeć się za źródłem wody lub choćby przygotować miejsce by wodę z deszczówki gromadzić. Przystąpić do budowy kamiennej siedziby a w miarę możliwości nawet sprawdzić czy bogactw naturalnych na wzgórzu nie ma w postaci rudy jakowejś. Pobliska rzeka zapewnić mogła ryby. Jadło było to do zjedzenia na bieżąco jak i zapas po osoleniu stanowić mogły. Prowiant co prawda mieli ale aprowizacji nigdy zbyt wiele.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 23-08-2020 o 22:09.
Icarius jest offline