Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2020, 23:43   #5
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację

Zmysły Rogala wyły jak wściekłe. Znosiły ostrzegawczą pieśń pod sklepienie czaszki, żywiąc nadzieję, że umysł zwierzchnika wsłucha się w ich głos. Wsłucha i wysłucha.

Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie,
patrzeć będziecie, a nie zobaczycie.
Bo stwardniało serce tego ludu,
ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli,
żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli,
ani swym sercem nie rozumieli”
Mt 13,14-15


Chłód przeszedł całe jego ciało. Czy to od deszczu? Czy to od wiatru? - pytał sam siebie. Odpowiedzi nie było, jeno cisza straszliwa. Obezwładniająca,dusząca, odrażająca głusza.
Niepohamowana inercja rozlewała się z każdym uderzeniem serca. Czuł, jak traci kontrolę, jak traci władzę nad ciałem, nad umysłem, na całym swym jestestwem.
Nieujawniona potencja rozerwała go kawałek, po kawałeczku, cząstka po cząstce. Atomy jego ciała jęły odpychać się od siebie z każdą upływającą sekundą coraz silniej i coraz mocniej. Chciał wyć. Pragnął wrzeszczeć z bólu, wyartykułować swoje cierpienie, aby cały świat dowiedział się jakie bezbrzeżne przeżywa katusze. Z jego krtani nie wydobył się ani jeden ton. Żadna fala nie rozniosła się w powietrzu.

Rozdarty na pojedyncze elektrony, kwarki, neutrina i bozony lewitował. Płynął poprzez mgławice znaczeń, symbol i struktur. Wymiary przenikały przez niego. Czuł ich dotyk. Zimny, bezduszny i obcy. Cuchnący śmiercią, rozkładem i niebytem. Muśnięcia nieskończonego uniwersum sprawiały męki bardziej srogie niż najsilniejsze ciosy ojcowskiej pięści.

TO dyszało. Przy każdym kolejnym wdechu w powietrzu roznosiły się odrażający świst. Po kilku wdechach następowała seria mlaśnięć, przywołujących w umyśle obrazy kanibalskich uczt i pedofilskich orgii.
TO stało w bezruchu, chłonąc każdym receptorem swego liszajowatego cielska, napływające zewsząd informacje.




Tehillah! -wydobyło się z oślizgłej gardzieli.




Ben-'adam! - wycharczało TO.


Wilhelm zachwiał się. Instynktownie wyciągnął rękę, aby się czegoś przytrzymać. Jego dłoń spoczęła na drewnianej poręczy. Muśnięcie materii przywróciło go do realności. Przed oczami miał migoczące punkciki, jakby godzinami wpatrywał się w słońce. Na ustach poczuł lepką i wilgotną strużkę spływającą wolno w dół. Lewą dłonią otarł usta i nos. Widok zakrwawionych palców otrzeźwił go zupełnie. W uszach ciągle słyszał drażniący szum przypominający brzęczenie komara zmiksowane z radiowym trzaskiem, gdy nie można znaleźć żadnej stacji. Gdzieś na rubieżach umysłu, na krawędzi poznania i zrozumienia, szum układał się w sylaby, a te w słowa - tehillah, ben adam.

Takiego kaca, to Wilhelm nie miał jeszcze nigdy w życiu. Fizycznie był wykończony, jakby właśnie przechodził malarię. Psychicznie nie było lepiej. Rogala czuł się brudny, skażony, jakby ktoś właśnie przecweli go w ciemnej bramie. Chciało mu się rzygać. Obrzydzenie, to jedyne co teraz odczuwał względem samego siebie. Pragnął uciec od tego wszystkie, choć podświadomość podpowiadała mu, że przed tym nie da się uciec. Nigdy!

Za uchylonymi drzwiami z numerem “12” czaiło się coś strasznego. Nie widział, ale czuł to. Miał przekonanie graniczące z pewnością, że nie obędzie się bez rozlewu krwi.

Nie chciał tego, ale czy miał inne wyjście?
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 25-08-2020 o 07:31.
Pinhead jest offline