Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2020, 12:16   #227
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Miejsce: Ostland; Zamek Lenkster; podgrodzie
Czas: 2519.VIII.32 Konistag (6/8); ranek
Jaruha podreptała za dziewkami, podpierając się kosturem i zerkając od czasu do czasu, by nie zgubić śladu. Tak kuśtykając dotarła w końcu nad strumień gdzie rzeczywiście kobiety w różnym wieku robiły pranie.
- Niech Rhya wam błogosławi - przywitała się i rozejrzała za ławą lub kamieniem, gdzie mogła przycupnąć. - Pozwólcie, że sobie odpocznę, strudzonam trochę - dodała, nie zważając na rzucane na nią spojrzenia.

- Wczora z wieczora przybyłam, nowa tu jestem, chwilę się zatrzymam - kontynuowała już mosząc się na tyle wygodnie, na ile trzeba. - Białogłowom w szerokim świecie zwykłam radą służyć. Znam się na leczeniu, ziołach. Ból uśmierzam, choroby zamawiam, uroki odczyniam, w miłości pomagam, he, he - dodała wyciągając przed siebie nogi i odsłaniając kostki, coby ostatnie letnie promienie ją ogrzały.

Kobiece towarzystwo przywitało ją z mieszanymi uczuciami. Było ich kilka, może z pół tuzina, może trochę więcej. W większości młode kobiety i dziewczyny co to pewnie prały na korzyść swoich rodzin czy karczm w jakich pracowały. Nawet wśród nich była chyba ta kelnerka od Madeja co wczoraj wieczorem prowadziła gości do pokoju i usługiwała przy stole. Widok starej i obcej kobiety wprowadził moment konsternacji i ciszy. Śmiechy i rozmowy ucichły więc ten silny wiatr który smagał wszystkimi i wszystkim czuć było jeszcze wyraźniej. Dlatego praczki pracowały pod jakąś wiatą przy brzegu wartkiego strumyka i miały różne haftowane narzuty na plecy chroniące przed zimnem. Rąk jednak nie mogły tak chronić, cały czas musiały nimi pracować w zimnej wodzie.

- Siadajcie, siadajcie, pochwalony! - zawołała jedna która była wyraźnie starsza i pulchniejsza od większości koleżanek. No i stopniowo jakoś znów te rozmowy zaczęły się toczyć. - A na długo przyjechaliście? Na festyn? - zagaiła ta najstarsza co i tak pewnie było młodsza o pokolenie od gościa.

- A czy na długo, to się obaczy, hi hi hi - stara jednak schowała kulasy, bo wiatr chłodny smagał. - Zimno się zbliża, mnie starej już po lasach się włóczyć w chłód nie w smak. Jak się znajdzie kąt to może przezimuję. A jak nie, to zabawię się na festynie i pociągnę gdzie dalej… Słyszałyście już, jak w Jaarheim minotaura ubili? Sama łatałam tych, co przeżyli… - zawiesiła głos, aby się nie narzucać i wybadać reakcje. Twarz nieco do słońca nastawiła i czekała.

- O no! Tak my też słyszały! Dobrze, że ktoś się wziął za tą maszkarę i porządek zrobił! Do nas to pod twierdzę nie ale już na trakcie do twierdzy to różnie bywało - ta najstarsza i najpulchniejsza była też chyba najbardziej wygadana i widać było, że wiedzie prym wśród tych młodszych i szczuplejszych. Te chyba uznawały jej nieformalne przywództwo bo jakoś żadna nie kwapiła się by się wybić coś w innym stylu.

- Ja słyszała, że to na pewno tą poczwarę jakiś dzielny rycerz ubił. Żeby do nas taki dzielny rycerz przyjechał. Ale bym mu pranie zrobiła - zaśmiała się jakaś młoda dziewuszka pozwalając sobie na snucie swoich marzeń i fantazji przy trzepaniu prania kijanką. Jak ją sobie przyłożyła czule do piersi to dało się wyczuć jak by potrafiła zadbać o takiego wymarzonego, dzielnego rycerza. Ale jak na zwykłą praczkę to lico i kibić miała całkiem urokliwe.

- Tobie Krista to same chłopy w głowie! - fuknęła na nią ta najstarsza. Właściwie to ta młoda to chyba była ta kelnerka od Madeja co wczoraj była na wieczornej zmianie. Ale reszta dziewczyn roześmiała się wesoło i swawolnie nic sobie nie robiąc z gderania starszej.

- Do porządnej roboty byś się wzięła! Co to za robota usługiwać w karczmie! - jakaś druga matrona poczuła się chyba w obowiązku sprostować młodą na tyle by wskazać jej właściwe zachowanie.

- O pewnie! Jakoś wasza Selene robi to samo co ja! Tylko na zamku! I ona może a ja nie?! - Krista zaperzyła się gdy przytyk widocznie ją trafił w czułe miejsce. I szybko zrewanżowała się tej starszej wskazując na jeszcze inną dziewczynę, tym razem zbliżoną do siebie wiekiem i aparycją.

- Robota taka sama ale płacą lepiej. A i jak w tyłek klepie cię jakiś pan to mniejsza ujma niż jakiś cham prawda? - Selene nic sobie nie robiła z takich uwag i beztrosko wzruszyła ramionami na takie uwagi. Co wreszcie wywołało szelmowskie uśmiechy na tych młodszych twarzach i krzywe spojrzenie pełne dezaprobaty na tych o pokolenie starszych.

- A, juści - odezwała się w końcu Jaruha. - Młodość ma swoje prawa. Gdybym ja jeszcze parę krzyżyków mniej miała i skórę gładką a mięciuchną, he, he… - zaśmiała się. - A poza tym, dobrze z tym rycerzem mówicie. Dwu takich się u Madeja zatrzymało. Jeden to jaśniepan ślachcic, von Schatzberg, z Wolfenburga. Bił się z potworem tak, że ledwo udało się go do życia wrócić. Cud, że przeżył. No ale teraz to on w pełni sprawny, he, he… A i jego przyboczny, rycerzyk jak malowanie, a jaki grzecznie ułożony. Jakby która chciała, to ja wiem, jak ich podejść, he, he… - zamilkła znowu, aby słuchać, co ciekawego powiedzą.

- „U Madeja”? Krista ty tam robisz. Widziałaś ich? - jedna z młodszych kobiet spojrzała z zaciekawieniem na koleżankę. Sama wręcz z wirtuozerią w paru ruchach złożyła już upraną koszulę w kostkę. Tak sprawnie, że wyglądało jak jakaś cyrkowa sztuczka. Ale chyba reszta towarzystwa była do tego przyzwyczajona bo nie zwróciła na to większej uwagi.

- Chyba. Wiem który stół wczoraj mieli. Ale nie bardzo wiem którzy to by mieli być. Trudno coś powiedzieć, zjedli i poszli do swoich pokojów. Ani żaden nie zagadał ani nic. A! Ale to jacyś służbowo. Bo papier pokazali i Madej musiał im wszystko za darmo dać - kelnerka z karczmy przypomniała sobie zdarzenia z wczorajszego wieczoru. I widocznie towarzyszy Jaruhy kojarzyła głównie z listu żelaznego jakim się wczoraj wylegitymowali.

- Niedługo to co drugi będzie z takimi papierami jeździł. Wszystko przez ten zamek. Kurierzy, sprawy służbowe, listy, pierścienie no jak tu ma zwykły człowiek wyżyć? A ty jak musisz płacić to wszystko na czas i nie ma zmiłowania. Może my też powinnyśmy poprosić o jakieś zwolenienia? Takie, że jak nam zapłacą dzisiaj a my im będziemy pranie czy jedzenie robić za pół roku? - jedna z kobiet trochę żartem a trochę z irytacją mówiła do swoich koleżanek. Te zaśmiały się i pokiwały ze zrozumieniem głowami. Widocznie tutaj takie listy żelazne i różni uprzywilejowani goście nie były taką rzadkością.

- A wiecie, że ci sami to jeszcze w Kalkengardzie jednego minotaura usiekli? Tam, gdzie ta złota buława zaginęła, co to jej teraz szukają jak lekarstwa na trypra, he he… Oj, bogowie, co też to się dzieje… dobrze, że święto tuż tuż, to się na chwilę o troskach zapomni. Ale ci junacy, hej! Oni przyjechali tu szukać starej twierdzy, bastionem ją zowią i tylko ten bastion i bastion. Wasze babki jakiej historii wam nie mówiły w dzieciństwie? O Bastionie? O Falkenhorstach? O Aberschlosse? O starych cmentarzyskach? Ha? - wyciągnęła w ich stronę swój zakrzywiony paluch.

- Bastion? Ta twierdza Falkenhorstów? - ta pulchna matrona znów postanowiła przypomnieć o sobie. Widząc, że to o to chodzi tylko po raz kolejny uderzyła kijanką w pranie rozchlapując zimną wodę na tym zimnym wietrze. - No to taka legenda. Był piękny zamek, piękni rycerze z tego zamku no ale nie ma. Od dawna nie ma. Nie ma co sobie tym głowy psować - widocznie kobieta, pewnie matka i żona, podpora rodziny co żyła twardą, zimną i wietrzną rzeczywistością nie była za bardzo zainteresowana bajami i legendami z odległych czasów i przestrzeni.

- A ja kiedyś na zamku słyszała, że jak ktoś jest wierny to jak Falkenhorst. Znaczy jak rycerz jakiś i słowo jak da i można na nim polegać. A jak się powie do takiego Falkenhorsta “rycerzu o posłuchanie proszę” to on zawsze to posłuchanie dawał. Nawet zwykłemu chłopu albo banicie jak go mu w kajdanach przywiedli przed oblicze - Selene dodała coś od siebie gdy wstała i wytrzepała już uprane ubranie odkładając je do kosza do tych już upranych. Mokre i zmarznięte dłonie próbowała ogrzać sobie trzymając je chwilę pod pachami.

- Ale ty głupia jesteś. Gdzie ty jakiego Falkenhorsta znajdziesz? I rycerz co wieśniaka słucha. Takie rzeczy to tylko w bajkach - fuknęła na nią któraś ze starszych kobiet. Praczka wzruszyła tylko ramionami urażona, że przecież tylko powtarza co na zamku słyszała a sama tego nie wymyśliła.

- No, ja sobie przycupnę trochę z dala, bo mi od wody wilgoć ciągnie - Jaruha dźwignęła się na nogi i poszurała dalej. Poczeka tu sobie, aż praczki odejdą. Będzie która chciała, to z drogi zawróci i do niej przyjdzie. Nie będzie, no cóż… wróci do gospody.

Pranie stopniowo kończyło się razem i z pochmurnym i wietrznym porankiem. Praczki zbierały swoje rzeczy, jedna skończyła trochę wcześniej, druga trochę później ale żadna nie mogła zbyt długo wytrzymać mocząc ręce w zimnej wodzie i wystawiona na działanie zimnego wiatru. Więc jak tylko która się uwinęła to żegnała się z towarzystwem i wracała do siebie. Więc grupka kobiet stopniowo rzedniała, pod wiatą nad strumieniem było mniej głosów, śmiechów i praczek. W końcu jedna z ostatnich kobiet chyba już miała koszyk z praniem gotowy do powrotu do domu. Ale po chwili wahania podeszła jednak do Jaruhy.

- A to się na ranach i chorobach znacie? - zapytała niepewnie chyba trochę nie wiedząc jak zagaić rozmowę z obcą.

- A znam się córuś, znam - potaknęła. - Kto zachorzał? Prowadź, obaczę, czy mogę pomóc - dźwignęła się stękając, gdy zabolało ją w krzyżu. - Jak cię zowią?

- Gretel. Gretel Dunkelberg. A syn dostał jakiejś wysypki. Nie wiem co to jest - kobieta była w średnim wieku. Pokoleniowo to tak pewnie pomiędzy Jaruhą a większością młodych praczek. Poprawiła swój kosz, pożegnała się z kumoszkami i ruszyła w stronę zabudowań podgrodzia. Jaruha podreptała za nią.
 

Ostatnio edytowane przez Gladin : 27-08-2020 o 21:22.
Gladin jest offline