Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2020, 07:31   #49
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Gdy już wróciła spod prysznica… rogata właśnie się przeciągała w łóżku. Spojrzała podejrzliwie na czarodziejkę.
- Przesadziłaś wczoraj. Jakby cię przyłapano… to… panna Waynecroft mogłaby zabrać się za dyscyplinowanie ciebie i mnie. Inne pokojówki mówiły że używa do tego trzcinki.- ziewnęła rogata.- Czemu cię wczoraj nie było?
- Mówiłam ci.. złapałam tą fuchę… oprowadzałam jakąś drużynę po Downtown. - El nalała do kubków kawy i podała jeden diablicy. - Ale masz rację… nie powinnam ciebie narażać.-
- Całą noc?- zapytała podejrzliwie diabliczka popijając kawę.- Nocne życie Downtown nie mogło być aż tak ciekawe.
- Skończyliśmy późno… potem poszliśmy do łaźni. Uznałam że tak będzie bezpieczniej niż przechodzić po ciemku przez park. - Czarodziejka napiła się co nieco kawy spoglądając na diablicę.
- Coś… pomijasz. To gdzie spędziłaś noc? - zapytała z łobuzerskim uśmiechem Frolica.
El zawahała się jednak szybko uznała, że akurat swoich podbojów nie ma co ukrywać przed diablicą.
- Miałaś rację.. szef drużyny nie był staruszkiem. - Uśmiechnęła się do współlokatorki dopijając kawę. - Użyczył mi łóżka.
- Ty figlarko. Zaimponowały ci jego muskuły i bajki jaki ci wciskał o swoich heroicznych czynach.- odparła z łobuzerskim uśmiechem diabliczka.
- Był bardzo.. szarmancki… ale też bardzo w moim typie. - El zaśmiała się. - Naprawdę… gdyby nie to, że udałam się do jego balii w łaźni.. pewnie wylądowałabym w łóżku pewnej diablicy.
- No… masz czym przyciągać uwagę diablic.- ogon Frolicy przesunął się po łydce El.
- Dwie to chyba za mało by wypowiedzieć się za wszystkie. - Morgan uśmiechnęła się do współlokatorki poddając się pieszczocie. - Ona chyba lubi dominować.
- Interesujące… tak jak panna Waynecroft? - wymruczała Frolica drżąc na myśl o swoich własnych fantazjach.
- Hm… chyba była mniej niedostępna w kontaktach, ale ewidentnie lubi baty. - El zaśmiałą się ponownie. - No już ubieraj się, ruszajmy do roboty nim tu kimnę.
- Znowu sprzątanie sali wykładowej. Nie ma się do czego spieszyć.- zamarudziła rogata dopijając kawę.- Zaraz się umyję i ubiorę.
- A dziś znów będę nocować gdzieś indziej. - El przyglądała się swojej współlokatorce. - Almais poprosiła bym z czymś pomogła.
- Pewnie załatwiła sobie pomoc u panny Waynecroft.- wzruszyła ramionami Frolica.- Chyba nie musisz się tym razem martwić szefową. A i… zresztą zapytasz ją osobiście, bo po sali wykładowej sprzątamy u niej.
- U Almais? - El widząc jak wolno zbiera się diabliczka, przygotowała im śniadanie.
- Tak mamy zapisane. Sprzątamy u niej… po sali wykładowej.- wyjaśniła rogata z uśmiechem.
- A tak zmieniając temat.. skoro tak cię kręci Waynecroft, czemu.. czemu nie zakręcisz przy niej tyłkiem, czy coś? - El podała diablicy kanapkę. - Zauważyłam, że jest na to podatna.
- No… ten tego.. zakręciłam…- odparła Frolica i dodała wstydliwie.- .. wczoraj gdy cię nie było. I zostałam skarcona słownie… może następnym razem posunie się dalej?
- Szczególnie jak zasugerujesz, że twoja bielizna wymaga rewizji. - El zaśmiała się.
- Nie mogłabym… - wybąkała rogata zawstydzonym głosem. Westchnęła ciężko dodając.- Tutaj możemy sobie tak żartować, ale przy Waynecroft… ona mnie onieśmiela.
- Cóż… przy takich układach, to chyba dobrze, czyż nie? Wiesz.. w sensie, że jedna rozkazuje, a druga.. ładnie skomle. - El zjadła kanapkę, czując jak temat rozmowy przyjemnie ja pobudza. Obiecała sobie jednak, że po spotkaniu z Charlesem.. o ile się zgodził na jej propozycję, wraca i śpi normalnie.
- Dobrze gdy już się ten układ zawiąże… źle gdy się próbuje zawiązać. Tak bym chciała…- mruknęła pożądliwie rogata i westchnęła ciężko.-... ale cóż poradzić. Nie sprowokuję jej… nie jestem w stanie.
- Hm… nie wiem jak by można to zrobić.. ja raczej nie jestem z tych zupełnie uległych. - Elizabeth posprzątała po śniadaniu. - Gdy zakołysałam przy niej biodrami, widziałam jak zmienia się wyraz na jej twarzy.
- Domyślam się.- stwierdziła Frolica wystawiając język i dodała. - Choć z tym brakiem uległości… to przesadzasz. Trafisz na swoją panią lub pana, to… ulegniesz z rozkoszą. Jestem tego pewna.
- Może… - El zaśmiała się. - Moi dotychczasowi kochankowie.. raczej lubią prostotę. Idziemy?
- Jak się umyję i ubiorę.- odparła Frolica kończąc kawę i zabierając szlafrok, by się udać do łazienki.


Sala wykładowa… nie różniła się od poprzednich jakie przyszło im umyć. Była duża, brudna i wymagała nudnej harówki. Może lepiej się podczepić jako osobista pokojówka któregoś z magów? El coraz częściej ta myśl przychodziła do głowy. Z takim magiem może udałoby się jej dogadać by spędzała, co którąś noc poza uczelnią? Tylko do kogo. Almais? Nie była pewna czy podołałaby życiu z tą kobietą, a jednak ona wiedziała o jej sekrecie i była gotowa ją uczyć. Rozmyślając El zabrała się za mycie podłóg.
Wkrótce dołączyła do niej diabliczka żartując.
- Przyznaj się. Nie tak sobie wyobrażałaś pracę na uczelni, co? Gdzie podawanie do stołu i przysłuchiwanie się ploteczkom. Gdzie splendor? A tymczasem czyść podłogi i przebieraj pościel… i wrzucaj ubrania do pralni.
- O dziwo nie.. tak to sobie wyobrażałam. - El machnęła ręką gdy już wycisnęła mopa i spojrzała na Frolicę. - Myślałam, że będzie więcej bałaganu.
- No to się nie rozczarowałaś. Praca pokojówki w posiadłości bywa bardziej ekscytująca.- a propo ekscytacji rogata bezczelnie podciągała w górę spódnicę pracującej czarodziejki odsłaniając jej pośladki.
Elizabeth lekko zaskoczona podskoczyła. Obejrzała się na diablicę ciekawa jej reakcji na bieliznę niezbyt przystającą pokojówce. Jakoś nie mogła przywyknąć do tutejszej mody “spodniej”.
- Dbasz o to bym się nie nudziła. - Mruknęła cicho.
- Bzdura…- wyjaśniła rogata sprzątając.- Sama się nudzę.
I bezczelnie wodziła ogonem pomiędzy pośladkami, nadal “skupiona” na robocie.
- Za to twój ogon nie. - El czuła jak dotyk diablicy przyjemnie ją rozpala. Przypomniał się jej Simeon, który wypełnił ją w tamtym miejscu.
- On ma własny rozum… - zełgała diabliczka, gdy drzwi się otworzyły do sali i ktoś wkroczył do środka przyłapując je w tak niedwuznacznej sytuacji.
Czarodziejka zamarła na chwilę, a potem powoli obejrzała się na drzwi.

- Co u licha się tu wyprawia?! - rzekł głośno oburzony czarodziej w czarnym garniturze i złotym monoklem.
- P..przepraszamy.. sprzątamy, a.. Frolica niezbyt jest w stanie momentami zapanować nad swoim ogonem. - El pospiesznie poprawiła spódnicę.
- To jest sala wykładowa. Świątynia wiedzy, a nie miejsce na takie… sytuacje. Będę musiał to zgłosić pannie Waynecroft. - stwierdził głośno czarodziej spoglądając z potępieniem na obie pokojówki. Speszona Frolica nie mogła wydukać ni słowa.
- Naprawdę przepraszamy, to się prawie w ogóle nie zdarza. - El zrobiła przepraszajacą minę. Skłoniła się głęboko przed magiem. - Staramy się jak najlepiej wypełniać nasze obowiązki.
- To skupcie się na nich. To nie miejsce na takie bezeceństwa. To świątynia wiedzy na bogów! - odparła czarodziej i pogroził palcem. - Żeby mi to było ostatni raz!
- Oczywiście. - El skłoniła się jeszcze głębiej.
- Tym razem… tego nie zgłoszę.- odparł mag i udał się do biurka wydobywając z niego dokumenty, które zapewne zapomniał wziąć. - Do roboty! Do roboty!
Elizabeth powróciła do przerwanego mycia podłóg teraz dla bezpieczeństwa odsuwając się nieco od Frolicy. Jej wzrok od czasu do czasu uciekał w kierunku maga. Była ciekawa kim był.
Niestety nie otrzymała odpowiedzi. Wykładowca zabrał swoje notatki i wkrótce opuścił pomieszczenie. A Frolica wreszcie się odezwała po długim myciu podłóg.
- Powinnam być ci wdzięczna za uratowanie nam skóry, ale jestem... zakłopotana.
- W jakim sensie? - El obejrzała się na diablicę, po czym roześmiała się. - Liczyłaś na karę od Waynecroft?
- No… - przyznała się wstydliwie rogata. - Przepraszam.
- To może przeskrob coś sama? Większe szanse na to, że cię wtedy weźmie w obroty. - El machnęła ręką. - Wybacz.. już tak odruchowo zaczęłam go przepraszać.
- Nie masz za co… nie powinnyśmy się narażać, tylko dlatego że kara może być fizyczna. Bo nie musi być. - zaprzeczyła głową diabliczka.
- Mam nadzieję, że to nie nauczyciel, który miał mi prowadzić lekcje. Bo chyba nici z nich wtedy. - El westchnęła i zabrała się ponownie za czyszczenie podłogi.
- Zrzuć wtedy wszystko na mnie. - zaproponowała Frolica z uśmiechem.
- Taki gbur… nie wiem czy mu to wystarczy. - El wycisnęła mopa. - Ech.. może naprawdę poszukam sobie jakiegoś maga.
- Ja chyba też spróbuję.- zaśmiała się Frolica.- I potem spróbuję go namówić na liczniejsze towarzystwo.
- Myślisz, że znajdzie się ktoś, kto by tolerował moje nocne eskapady? - Elizabeth wyszczerzyłą się to wpsółlokatorki zabierając się za dalsze mycie podłogi.
- Nie wiem. Myślę jednak że zajmę jego uwagę… lub jej, na całą noc.- odparła dumnie rogata.
El pokręciła z niedowierzaniem głową i skupiła się na czyszczeniu podłóg. Porozmawia z Almais. Kto wie… może nawet wygodne byłoby dla niej, gdyby El raz na jakiś czas nie było?


Skończyły sprzątać i w końcu mogły udać się do kwatery Almais. Sama półelfka pracowała obecnie przy biurku zatopiona w czytaniu ksiąg i robieniu notatek. Spojrzała na moment w górę na dwie pokojówki i uśmiechnęła lubieżnie.
- Pogadamy jak skończycie.-
- Dobrze. - El spojrzała niepewnie na diablicę po czym zabrała do sprzątania. Obie zajęły się sypialnią, bo tam trzeba było posprzątać, pościel wymienić… posprzątać kolorowy popiół tworzący krąg z wyrysowanych nim dziwnych znaków.
Czarodziejka zerkała na te symbole z zainteresowaniem, podczas ich zamiatania. Była ciekawa co chciała im powiedzieć Almais. Może weźmie je obie na służbę?
Diabliczka zaś nie miała takich problemów na głowie, bo bez namysłu zabrała się za wymianę pościeli i zerkając na El dodała żartobliwie.
- Nie rozmyślaj tak na tym popiołem… tylko go sprzątaj. A żwawo… im szybciej skończymy tym lepiej.
- Już… już. - El skończyła zamiatanie, po czym wymyła podłogę. Po chwili zakończyły pracę.
- Dobra dobra… wchodźcie po kolei do gabinetu. I bez podglądania. Najpierw jedna, potem druga.- zadecydowała Almais widząc że skończyły.
- Chcesz iść pierwsza? - El zerknęła na diabliczkę pozwalając jej zadecydować o kolejności.
- Mogę, ale nie muszę. - wzruszyła ramionami Frolica, po czym ruszyła przodem, a gdy usłyszała.
- Zamknij za sobą drzwi.- … z ust Almais, to tak uczyniła odcinając Elizabeth od widoków.
El rozejrzała się po pokoju szukając czegoś interesującego czym mogłaby zająć myśli uciekające w kierunku gabinetu.
W sypialni takim obiektem musiała być szafa z ubraniami. Niestety nie dostrzegała tu żadnych ksiąg, które mogłaby przekart…
- Następna! - krzyk Almais wskazywał, że teraz jej kolej.
El oderwała się od łoża, na którym na chwilę zawiesiła wzrok i ruszyła w kierunku gabinetu.
- Ach… jest moja mała uczennica.- rzekła łobuzersko Almais, będąc sama w gabinecie. Wskazała palcem na drzwi.- Twoja przyjaciółka czeka na korytarzu.
- Jak mogę pomóc Pani? - Morgan podeszła do biurka półelfki przyglądając się jej z zainteresowaniem. Wszak miały się spotkać dziś wieczorem.
- Tu masz napiwek za dobrze zrobioną robotę.- Almais podała czarodziejce zwitek banknotów. - A w środku numer sali i godzinę na którą masz się stawić. Picwigger nie lubi spóźnialskich i nieprzygotowanych. Masz jakiś notatnik i rysik? Może ci się przydać.
- Coś mam. - El przytaknęła i wsunęła zawiniątko do kieszeni. - Czy wieczorem nadal mam się tutaj stawić?
- Możesz. Jeśli chcesz. - przytaknęła półelfka z uśmiechem.
- Taką miałyśmy umowę tylko… byłoby mi łatwiej gdyby Pani Waynecroft wiedziała. - El westchnęła ciężko.
- No dobrze… zajmę się tym.- westchnęła ciężko Almais po chwili namysłu i wodzenia łakomym spojrzeniem po El.- Ładnie ci w tym stroju, choć grzechem jest to że ci nogi zasłania.
Morgan zaśmiała się i spojrzała ciepło na gospodynię.
- Weź mnie na osobistą pokojówkę, a będę chodzić w krótszych spódnicach. - Rzuciła żartobliwym tonem.
- Nie mogę. Złamałabym serduszko pewnej bibliotekarki. Pewnie jesteś świadoma tego, co mówi się na uczelni o osobistych pokojówkach?- przypomniała miedzianowłosa.
- Słyszałam… jednak Clarice nie jest w stanie mnie tak zatrudnić… - El uśmiechnęła się ciepło. - A ja chyba będę musiała kogoś sobie znaleźć.
- Śpieszy ci się?- zapytała Almais figlarnym tonem. - Jeśli nie to możesz spróbować mnie przekonać.
El dygnęła posyłając półelfce lubieżny uśmiech i nieco eksponując swoje piersi.
- Nie chciałabym ci się narzucać Pani.
- Obie dobrze wiemy, że to akurat nieprawda.- odparła Almais z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Och.. nie wiem czemu tak Pani uważa. - Czarodziejka wyprostowała się spoglądając na gospodynię. - O której mam się pojawić wieczorem?
- Myślę że o ósmej będzie… dobrze.- odparła Almais i z uśmiechem wodziła wzrokiem po pokojówce.
- Jaki strój będzie odpowiedni? - El przesunęła dłonią po swoim kostiumie pokojówki, podkreślając kształt swojego ciała.
- Zdam się na twoją pomysłowość. - mruknęła półelfka żartobliwie.
Elizabeth dygnęła.
- Pozwól więc Pani, że się oddalę. - Odpowiedziała uśmiechając się do gospodyni.
- A jak nie pozwolę?- zapytała zadziornie półelfka wstając od biurka i powoli je obchodząc.
Czarodziejka poklepała się po kieszeni, w której czekały zwinięte banknoty..
- Nie wiem jaką godzinę ustalono mi na spotkanie z Profesorem. Nie chciałabym się spóźnić. - Mimo swoich słów Morgan nie ruszyła się z miejsca.
- Muszę cię odpowiednio zmotywować do wieczora.- zachichotała Almais zachodząc pokojówkę od tyłu. Jedną dłonią ścisnęła pierś przez strój, drugą wodziła drapieżnie po brzuchu i podbrzuszu Elizabeth. Piersi jej dociśnięte były do pleców panny Morgan, gdy ta muskała szyję i policzek pochwyconej ofiary mrucząc.- Prawda?
- Mhm… choć wydawało mi się.. iż to ja cię miałam przekonywać Pani. - El otarła się pupą o podbrzusze Almais.
- I do tego też muszę cię zmotywować.- zachichotała półelfka bezczelnie podciągając spódnicę do góry, każdym ruchem dłoni leżącej na podbrzuszu.
Czarodziejka oparła się dłońmi o biurko Almais. Czuła jak mimo zmęczenia narasta w niej gorąc.
- Skoro.. tak mówisz Pani.
- Właśnie…- wymruczała półelfka liżąc czubkiem języka szyję czarodziejki. Jej palce zaciskały się mocno na pochwyconej krągłości, a druga dłoń wślizgnęła się pod spódnicę.
- Chyba nie chcesz bym przestała, prawda? - droczyła się.
El jęknęła czując drobne palce na swojej wilgotnej od pieszczot bieliźnie.
- N..nie Pani. - Wymruczała napierajac biodrami na życzliwą dłoń.
- To dobrze…- bawiąc się ciałem posłusznej pokojówki, rudowłosa sięgnęła palcami pod koronkowy skarb i zaczęła z wprawą muskać i pieścić intymny zakątek El. Czasem jej palce prowokująco zanurzały się z lubieżnym mlaśnięciem… zdecydowanie za rzadko.
Morgan zaczęła drżeć w objęciach drobnej kobiety. Jej pieszczoty tylko pobudzały jej głód nie przynosząc zaspokojenia.
- Więcej… proszę. - Wyszeptała rozgorączkowanym głosem z trudem powstrzymujac ruchy bioder.
- Nie wiem czy powinnam… czy nie lepiej zostawić cię nienasyconą, byś miała odpowiednią motywację na wieczór. - wymruczała Almais kąsając delikatnie płatek uszny czarodziejki, nie sięgając palcami głębiej i częściej.
- Tak.. tęsknić będę Pani do twych palców. - El niemal położyła się na biurku wypinając mocno. - A niezaspokojona.. poszukam spełnienia gdzie indziej.
- Czyżby to był szantaż?- zamruczała Almais ulegając jednak jemu, bo jej palce zachłannie zanurzyły się w słodkim kielichu jej kwiatu.
- N.. nie śmiałabym. - El jęknęła z rozkoszy wijąc się pod dotykiem półelfki i czując jak zbliża się ku spełnieniu.
- Nie wątpię…- odparła Almais czerpiąc przyjemność z krągłości ściskanej dłonią i palców otoczonych ciepłym i miękkim ciałem panny Morgan. Jej ruchy przyspieszyły i stały się bardziej stanowcze. Już po chwili doprowadziły Elizabeth do szczytu, który obwieściła nieco głośniejszym jęknięciem. Zdyszana oparła się całym ciężarem o biurko.
I otrzymała mocnego klapsa wypięty tak pośladek. Niewątpliwie Almais podobały się widoki na jej biurku.
El podsumowała ten atak cichym pomrukiem zadowolenia.
- No… wstań…. chyba że chcesz u mnie zostać na dłużej.- zamruczała Almais dając mocnego klapsa ponownie.
Czarodziejka wyprostowała się i spojrzała z lubieżnym uśmiechem na półelfkę.
- Ja już wyraziłam chęć pozostania z Panią. - Odparła cicho i zabrała się za poprawianie swojego stroju.
- Obie wiemy, że Clarice załatwiła ci nauczyciela. Byłaby niepocieszona, gdyby jej wysiłki poszły na marne.- odparła z uśmiechem Almais.
- Ale mogłabyś mnie mieć każdego dnia. - El przesunęła wzrokiem po ciele półelfki. - W stroju jakiego sobie zażyczysz.
- Są stroje… które mogłabyś uznać za zbyt śmiałe… lub zbyt szalone.- zamruczała Almais przymrużając lekko oczy.-... i zabawy też.
- Nie dowiem się póki nie spróbuję, czyż nie? - Uśmiech El stał się ciepły. - Są też sprawy, które mogłyby cię Pani zniechęcić do mojej osoby, ale… myślę że omówimy to wieczorem.
- Zgoda.- Almais odsunęła się od pokojówki, by ta mogła wstać.
Elizabeth wyprostowała się i poprawiła strój.
- Pozwól, że dołączę do mojej współlokatorki.
- I tak długo cię tu zatrzymałam.- odparła półelfka potakując, gdy oblizywała palce swojej dłoni.
Czarodziejka przyjrzała się temu zabiegowi wygłodniałym wzrokiem po czym skłoniła ponownie i opuściła pokój.

- Długo ci zeszło. Co się stało?- zapytała Frolica na powitanie.
- Nie tylko ty się do mnie dobierasz w wolnych chwilach. - El wydobyła z kieszeni zwitek i wyciągnęła spomiędzy banknotów karteczkę.
- A więc o to chodziło.- mruknęła diabliczka, gdy El przekonywała się że koło siedemnastej ma się zjawić w gabinecie na piętrze. Czarodziejka miała więc trochę czasu. - Chyba się nie opierałaś, bo cicho było…
- Nie… lubię Almais… najchętniej wylądowałabym u niej na “prywatnej służbie” - El złożyła karteczkę i rozejrzała się po korytarzu szukając zegara, i na nim dostrzegła, że dochodziła druga dwadzieścia.
- Sądzę że masz coraz większe szanse na to.- zachichotała Frolica i posmutniała.- Ale to oznacza, że się rozdzielimy.
- Ale chyba też kogoś sobie szukasz czyż nie? - Czarodziejka spojrzała na diablicę. - Coś nam jeszcze zostało? Skoczyłabym na pocztę.
- Jedna pokojówka na maga…- westchnęła Frolica.- Trafi nam się jednej z nas czy obu, żadna różnica bo się rozdzielimy.
- Ale zawsze możemy wybrać jakieś miejsce do schadzek. - Czarodziejka objęła diablicę w pasie i przyciągnęła tak, że ich biodra się spotkały.
- No.. gdy nie będziesz się wiła na łóżku Almais.- zaśmiała się cicho Frolica i dodała.- Na dziś to koniec. Jesteśmy wolne.
- Mam lekcje o 17-tej…chyba powinnam się zdrzemnąć. - El przetarła zmęczoną twarz. - Szykuje mi się długa noc.
- Idź się zdrzemnij. Przyniosę ci coś do jedzenia.- zaproponowała Frolica.
- Jesteś pewna? - El spojrzała czule na diablicę i upewniwszy się, że są same na korytarzu pocałowała Frolicę. - Skoczę na pocztę i zaraz wrócę do pokoju.
- Jestem pewna, że jeśli pozwolimy sobie na okazję.. to ją wykorzystamy nie do snu.- odparła ze śmiechem rogata. - Poza tym ja akurat spałam całą noc.
- Komu dobrze. - Czarodziejka puściła diablicę. - Zaraz wrócę do pokoju.
Pomachała Frolicy i ruszyła szybkim krokiem w kierunku poczty. Była ciekawa czy Charles potwierdził jej spotkanie.. czy ktoś może pisał.


Na poczcie otrzymała trzy koperty. Jedną od Charlesa zawierającą potwierdzenie spotkania. Drugą od Isadore, która podawała swój adres by czarodziejka mogła wysyłać tam raporty i informacje. List był zaadresowany od tajemniczego wielbiciela, więc dopiero otwarcie pozwoliło El przekonać się, że to Isadore ustalała awaryjny sposób komunikacji… na wszelki wypadek. Trzeci list był pomyłką… był zaadresowany do jakiegoś maga i trafił w dłonie El przez przypadek.
El spytała na poczcie, o to czy wiedzą gdzie ów mag mieszka, bo była gotowa dostarczyć owy list nim w końcu uda się na drzemkę.
Dostała od razu wskazówki jak dotrzeć do jego komnat. Jak się okazało, mieszkał on piętro wyżej niż Almais.
El schowała pozostałe listy, jeszcze raz sprawdziłą godzinę i udała się tam szybkim krokiem. Jej czas na sen topił się nieubłaganie.
Dotarcie na miejsce na szczęście nie zajęło jej zbyt wiele czasu. Dotarła do drzwi. Masywnych i okutych żelaznymi sztabami. Jakby broniły dostępu do skarbca… lub nie pozwalały się wydostać czemuś na zewnątrz. Pierwszy raz widziała takie drzwi na tej uczelni.
Morgan podeszła do nich i zapukała mocno by dało się to pukanie usłyszeć w środku.
- Przepraszam.. Elizabeth Morgan.. jestem pokojówką.
- O co chodzi… wejść…- głos który się odezwał, był kobiecy mimo że list sugerował mężczyznę “Chaubert Alderaic”.
- Niechcący do mojej skrzynki trafił list, gospodarza tego pokoju. - Elizabeth pokrótce wyjaśniła sytuację spoglądając na potężne skrzydło drzwi. Może to była pokojówka? Jednak niektórzy magowie mieli już swoje wybranki.
- Proszę wejść.- usłyszała ponownie.
Elizabeth otworzyła drzwi i odezwała się wchodząc.
- Nie chcę przeszkadzać.. zostawiłabym tylko list. - Jej wzrok z zaciekawieniem rozejrzał się po pomieszczeniu.
- No to zostaw na biurku… zajęta jestem. - odparła niziutka kobietka sięgająca El do szyi. Z dokumentami pod pachą próbowała zaprowadzić porządek w tym… chaosie. Księgi i papiery walały się wszędzie, a ona sama próbowała uporządkować ten gabinet. Kilka mosiężnych żarników wypełniało mocno pachnące kadzidło, a plamy… śluzu czy też smaru były widoczne na podłodze. Ta komnata zdecydowanie kwalifikowała się do wysprzątania. To co jednak przyciąnęło uwagę El najbardziej to stary i brudny obraz po części zapaćkany jakimś paskudztwem i pokryty pajęczynami. Głównie dlatego że przedstawiając grupkę siedmiu osób różnych ras i płci… zawierał dwa znajome oblicza.

El zapatrzyła się na obraz zaskoczona. Szybko jednak otrząsnęła się i zaniosła do biurka list.
- Czy nie potrzebujesz pomocy Pani? - Spytała nieco niepewnie niewielką kobietę. Kim była i czemu znała jej wujka? Toż.. wujek nie był “legalnym” magiem.
- Potrzebuję potrzebuję… ale czy dostanę… nieeee… bo za drogo… bo dokumenty tylko dla moich oczu… i palców… bo jestem cudowna i niezastąpiona… bo… wymówki… wymówki… wymówki… - narzekała robiąca porządek kobieta właściwie nie zwracając uwagi na Elizabeth. Dopiero po chwili odłożyła na biurko trzymane dokumenty i skupiła spojrzenie na pannie Morgan.
- A ty nie miałaś przypadkiem zostawić jakiegoś listu?
- Leży na biurku proszę Pani. - El wskazała odłożoną kopertę. - A jeśli dokumenty są cenne.. zawsze może je Pani schować, a zażyczyć sobie jedynie zmycia podłóg… i ścian… - Powstrzymała się przed dodaniem kolejnych elementów, które ubrudzone zostały śluzem.
- Powiedz to Chaubertowi… znajdzie jakiś wykręt.- odparła kobietka robiąc sobie przerwę i sięgając do skórzanej kamizelki po skręta. Zapaliła go za pomocą prostej sztuczki i zaciągnęła się dymem.- Zawsze…
- Nie śmiem zaprzeczyć. - El skłoniła się. - Jeśli jednak pomoc będzie potrzebna proszę to tylko zgłosić Pannie Waynecroft.
- Przekażę to Chaubertowi.- odparła dziewczyna, ale to sugerował że nie wierzyła w zgodę swojego szefa. I zaciągnęła się dymkiem z rozkoszą.
- Nie przeszkadzam więc. - Elizabeth dygnęła i ruszyła w stronę wyjścia z pokoju.
W drodze nikt jej nie przeszkodził, nikt nie zaczepił, niczego ciekawego nie zauważyła. Dotarła więc do pokoju bez przeszkód i wreszcie mogła się przespać… w swoim łóżku.
Zostawiła na stole kartkę z prośbą by Frolica ją obudziła po szesnastej i padła jak długa nawet się nie przykrywając.


- Wstawaj, minęła szesnasta.- szarpnięcie ramienia wyrwało Elizabeth ze snu. Morgan przewróciła się na plecy i potarła zmęczoną twarz.
- D..kuje. - Wybełkotała starając się obudzić. Następnego dnia śpi… w swoim łóżku i to całą noc.
- Nie ma za co…- zachichotała Frolica i podsunęła miskę z polewką.
- Głodna jesteś? Co prawda trochę wystygła, ale da się jeszcze ją przełknąć.
Elizabeth przytaknęła ruchem głowy i usiadła na łóżku. Przetarła jeszcze raz twarz starając się rozbudzić.
- Chętnie zjem…. tylko wezmę prysznic. - Wstała z łóżka i powolnym krokiem podeszła do szafy by wydobyć z niej jakieś skromne ubranie. Na szczęście głównie to zabrała z domu.
 
Aiko jest offline