Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2020, 21:01   #138
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Lei zachowała spokój. Poczuła ukłucie zazdrości i aż jęknęła z przyjemności. Poczekała aż znikną jej z oczu i nabrała sobie tej samej potrawki, którą jadła Siri. Usiadła do stołu i bardzo powoli zaczęła jeść. Celowo, wyobrażając sobie wszystko do czego jej mama jest zdolna i to, jak będzie cudownie to obserwować. Starała się dać im czas. To była tortura, lecz rudowłosa przyjmowała ją w pełni. Tymora, bogini szczęścia, tego dnia wstrzymywała swój uśmiech. Bowiem gdy miska pokazała dno i dziewczyna była gotowa pójść do swojego pokoju, z korytarza dobiegł jej uszu dźwięk otwieranych drzwi.
- Wróciłem, mamo! - głos należał do Marcusa. - Wszystko już kupione. Zniosę do piwniczki!
Może było to właśnie to, na co liczyła Leilena. Na dręczenie się. Coraz bardziej lubiła tego typu tortury, w pełni świadoma tego gdzie jest mama i co robi. Choć fakt, że robiła to z Siri nie był wcale tak bolesny, jak w przypadku kogoś obcego. Dziewczyna wstała i poszła przywitać brata. Zastała go, gdy znosił kosze z zakupami po schodach. Kosze właśnie, nie jakieś koszyki. Wypełnione po brzegi. Kolejny dowód na to, że sytuacja rodziny poprawiała się z każdym mijającym miesiące. Marcusowi brakowało trochę spostrzegawczości, bo zauważył siostrę dopiero, gdy ta sama zaczęła schodzić do piwniczki.
- Lei - uśmiechnął się szeroko na jej widok. Wyprostował się i rozłożył szeroko ramiona. - Witaj w domu.
- Cześć braciszku - uśmiechnęła się do niego szczerze i weszła mu w ramiona, przytulając się całym swoim małym, rozgrzanym ciałkiem. - Tęskniłeś?
- No, może trochę. Więcej trzeba ogarnąć w domu bez ciebie - jak to starszy brat, trochę się z siostrą droczył. - Z drugiej strony - dodał jednak zaraz. - Bez ciebie jest jakby mniej bałaganu.
- Phew, jestem najgrzeczniejszym aniołkiem z was wszystkich! - parsknęła i pokazała mu język, odsuwając się jedynie odrobinę. - Te wszystkie kosze to dla mnie i Siri? Nie wiem czy jemy aż tak dużo - tym razem to ona sobie żartowała.
- Wiesz, że mama jest nadopiekuńcza - nie mogąc się powstrzymać, poczochrał dziewczynę po rudych włosach. - Wszystkiego po trochu. Owoce, słodkie bułeczki, mięsiwa, warzywa. Co tylko goście zapragną.
- Wspaniale, bo muszę bardzo dużo jeść. Inaczej co to za krągłości, co ani popatrzeć ani złapać za nie? - mrugnęła wesoło. - Mama jest teraz zajęta, ale zostało trochę potrawki.
- Nie sprzedawaj się tak tanio. Nabrałaś kształtów przez ostatni rok. Nie wiem jak tam pichcą w tej twojej Akademii, ale widać, że nie narzekasz - popatrzył na schody. Chyba rozmawianie o jedzeniu przekonało jego brzuch do pracy. - Zjesz ze mną?
- W Akademii warto być na posiłku jako pierwszą, wtedy jest tyle ile trzeba. To przez moją koleżankę z roku, opycha się za pięciu, a jest gnomką. Od samego patrzenia cycki mi urosły - zachichotała i ruszyła na schody. Wiedziała, że jak pójdzie za nią, to będzie miał dobre widoki. - Skończyłam jeść tuż przed twoim przyjściem, ale chętnie ci potowarzyszę. Coś się zmieniło podczas mojej nieobecności, nie licząc interesów o których wiem. - Czuła na nogach i pośladkach wzrok brata. Zdecydowanie nie obawiał się korzystać z okazji.
- Tak - przyznał z pewną melancholią mężczyzna. - Zmieniło. Może na lepsze, może nie…
- Nie każ mi wszystkiego z siebie wyciągać. Przecież wiesz, że i tak mi się zwierzysz ze wszystkiego. Nie tu to w łóżku - brzmiała przy tym całkiem poważnie.
- Jak tak stawiasz sprawę, to aż mam ochotę się opierać - zupełnie nie speszony odciął się Leilenie. - Inis praktycznie się wyprowadziła. Od kiedy przestało wisieć nad nią małżeństwo, zaczęła żyć po swojemu. Wpada od czasu do czasu, na obiad albo kolację. Wydaje się szczęśliwa. Ojca też prawie nie ma w domu. Dogląda interesów z chłopakami. Ja pilnuję ksiąg z domu. Twoja pomoc w stolicy postawiła nas na nogi - klepnął Leilenę po bratersku w plecy.
- Ale nas rozjechała po kraju - podsumowała jego wywód, a gdy już dotarli do kuchni, nalała mu potrawki. Wewnątrz siebie czuła jak ciało ją świerzbi, jak bardzo potrzebuje. Obecność brata temu nie pomagała. - Może powinniśmy zmienić dom rodzinny na inny.
Usiadła na stole, zupełnie nie przejmując się krótkością swojej sukienki.
- To raczej niczego nie zmieni. To naturalne, że wszyscy wylatujemy z gniazda. Najpierw był Malik, to naturalne, w końcu to pierworodny. Ty pojechałaś do stolicy, Hugo szybko odnajduje się w nowych miejscach, więc pomaga ojcu. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, że domów rodzinnych będziemy mieć po prostu więcej - w ochotą zaczął jeść. I zerkać na nogi Leileny.
- Może i masz rację. Ale pracuję nad tym, aby umieć przenosić się z jednego do drugiego wyjątkowo szybko - obiecała. - Słyszałam, że mama wyjeżdża, więc zostaniesz tu praktycznie sam. Nie zanudzisz się?
- Handlarz na dorobku? W miasteczku handlowym, do którego ściągają chłopki z okolic? Sam w domu? - rzucał jednym retorycznym pytaniem za drugim.
- Brzmi ciekawie, opowiedz mi więcej - podjudzała z wesołym uśmiechem. - Tylko do ołtarza się nie daj od razu zaciągnać.
- Na ołtarzu jeszcze żadnej nie brałem - Marcus nie tracił rezonu. - Ale Mystra chyba by nie doceniła takiej ofiary.
- Ale znam taką, co właśnie tak sobie wyobraża najlepszy obrządek - Lei przesunęła dłońmi po swoich nagich udach. - Gdybym była bardziej realigijna, to byłaby ciekawa droga. Polubiłbyś Olomę, naszą kapłankę.
- Jakieś zagraniczne bóstwo? - zaciekawił się. Nie tylko słowami, gestami rudowłosej też.
- Bogini hedonizmu. Oloma często daje na ołtarzu, ku chwale swojej pani - Lei uśmiech zmienił się na dwuznaczny.
- No masz - cmoknął Marcus. - A nas uczyli tylko o Azuth’cie, Mystrze i Shaar. Może byłbym bardziej religijny, gdyby znał takie boginie hedonizmu? Ma kapliczkę w Halagardzie?
- Podejrzewam, że takie kapliczki nie są ogólnodostępne, jak ta nasza w Akademii - przyznała Lei po chwili zastanowienia. - Jestem ciekawa co o mnie myśli taka bogini. O całej naszej rodzince - mrugnęła do brata.
- A czemu miałaby w ogóle myśleć? Bogowie są gdzieś hen, daleko. Jeśli już myślą o jakichś śmiertelnikach, to swoich wybranych kapłanach - tutaj chyba Marcus rozminął się z rozumowaniem siostry.
- Może tak, może nie. Może osoby, które mocno… - zawahała, nie wiedząc jak to ubrać w słowa - ...wchodzą na ich domenę, przyciągają ich uwagę? No i też tak czysto hipotetycznie, gdyby jednak zwróciła uwagę na rodzinę Mongle. Czy byłaby zadowolona z takiej puszczalskiej Leileny czy nie?
- Nie wiem - zupełnie poważnie odpowiedział brat. - Nie znam kompletnie dogmatu jej wiary. Ale jeśli mówisz, że to hedonistka, to pewnie tak. Pytałaś o to tej Olomy?
- Nie musiałam, wystarczyło mi na nią popatrzeć. Nikomu nie omówi. Tak jak i ja… - ostatnie słowa dopowiedziała znacznie ciszej.
- E, no kapłanka to chyba jednak powinna mówić. Głosić słowo bogini i w ogóle - Marcus odbiegał myślami w kompletnie nie tym kierunku, co powinien.
Lei nie zamierzała go w żadnym ciągnąć. Myślami była i tak głównie przy tym co przeżyje z mamą.
- Czasami od słów ważniejsze są czyny - zauważyła rozbawionym głosem.
- To powinien o tobie myśleć jakiś bóg handlu - Marcus wyszczerzył się między kolejnymi pochłanianymi łyżkami. - Jak faktycznie się kiedyś nauczysz tej teleportacji, to czekają nas bogactwa i luksusy.
- Oh, już teraz myślę jakie opłaty będzie musiał wnieść mój braciszek, zanim go gdzieś zabiorę - wydęła wargi, udając zamyślenie. - Poza tym handel to nie jest coś, co najbardziej kocham w życiu.
- Ale pieniądze się przydają, kiedy ktoś chce się oddawać swoim pasjom. No i magia wcale nie jest tania - dodał, choć talentu magicznego nie miał za grosz.
- Dokładnie, dlatego zastanów się dobrze nad tym jak zamierzasz mi płacić - roześmiała się. - Za dużo myślisz o pracy i pieniądzach, wiesz? Pasje są ważne. Masz jeszcze jakąś, czy już całkiem się w księgach pogrążyłeś?
- Mam - odpowiedział, dumnie wypinajac tors. - Zacząłem wędkować.
- Oho, afrodyzjak dla każdej zbłąkanej chłopki - zachichotała Leilena, ale wcale nie złośliwie. Nessalina mogła mieć na nią wpływ w wielu aspektach, ale nie w tym, że rudowłosa nie żyła po to, aby sprawiać innym przykrość słowami czy czynami. Nie tym, których lubiła w każdym razie.
- Czasem trzeba po prostu odpocząć i się odprężyć - stwierdził po prostu Marcus. - Swoją drogą, gdzie się podziała matka?
- Pewnie ciągle… oprowadza Siri - roześmiała się Lei i mrugnęła do brata. Dość dwuznacznie. Ten jednak najwyraźniej potrzebował sygnałów jednoznacznych, bo zmarszczył w zdziwieniu brwi.
- Przecież już tu była. Nie zmieniło się aż tak wiele.
- Kobiety łatwiej wychwytują delikatne… niuanse - rudowłosa ani myślała mu tego ułatwiać. Chłopcy bywali tacy zabawni!
- Chyba masz rację. Matka wymieniła firany w moim pokoju i zauważyłem to dopiero po dekadniu - zaśmiał się z własnej nieuwagi.
- Te chłopki chyba zawróciły ci w głowie. Lepiej się rozejrzyj za kimś ciekawszym - mrugnęła do niego i zeszła ze stołu.- Chyba ja też się przejdę, po tym trzęsącym wozie chętnie przez chwilę poleżę na własnym łóżku. No chyba, że wolisz bym skorzystała z twojego - nie odpuszczała sobie drażnienia się z nim.
- Kuszące, ale najpierw odpocznij po podróży - mrugnął do siostry okiem.
 
Zapatashura jest offline