Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2020, 21:29   #229
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Miejsce: Ostland; Zamek Lenkster
Czas: 2519.VIII.32 Konistag (6/8); przedpołudnie

Po śniadaniu towarzystwo zajęło się swoimi sprawami. Z czego część z Ragnisem i Stephanem na czele postanowiło udać się na zamek. Ten kawałek od podgrodzia do głównej bramy zamku dało się obejrzeć znacznie lepiej te mury niż wczoraj o zmierzchu i deszczu. Dzisiaj co prawda nie padało. A nawet panował przyjemny dla oka błękit nieba. Jednak wciąż dał zimny, przejmujący wiatr. Taki co potrafił zmieść czapki z głowy i targać nawet grubymi gałęziami.

Same mury zamku wyglądały groźnie, solidnie i ponuro. Były wysokie na dobre kilka wysokości dorosłego człowieka. A do tego jeszcze stały na skalistym wzgórzu co dodatkowo jakby podwyższało ich wysokość. Wszelkie machiny czy drabiny trzeba by wciągnąć na to wzgórze a potem zaczynać wspinaczkę od tych skał, do murów, jeszcze i same mury.

Nad wieżą bramną dumnie powiewał czarno - biały sztandar z byczą, ostlandzką głową. A na murach tam czy tu widać było strażników z kuszami. Ruszali się dość niemrawo ale przy takim wietrze to stróżowanie na wieży czy murach nie było pewnie zbyt przyjemne. Pocieszająco jednak wyglądała sama brama. Bo most zwodzony był otwarty, kratownica podniesiona a wierzeje bramy otwarte na oścież. Gdy się zbliżyli okazało się, że w głębi bramy, chroniąc się przed wiatrem stoi jednak dwóch strażników a fosa okazała się sucha. Albo jak była w niej woda to wyschła przez lato a nowej jeszcze nie napadało. Ot to co w niej było sprawiało dość bagniste wrażenie. Przy bramie jednak ci dwaj strażnicy się jednak ruszyli by dopełnić swoich obowiązków.

- Stać. Czego tu szukacie? - strażnik zastąpił im drogę, także słowem i gestem. Nie wyglądał na zbyt szczęśliwego. Za to dość młodym wiekiem. Zresztą tak samo jak jego koleżanka. Oboje mieli na sobie filcowe pancerze z narzutą w ostlandzkich barwach jakie odróżniały ich od jakiejś ochotniczej milicji. Mężczyzna miał przy pasie szablę a kobieta jakiś czekan. Oboje jednak trzymali w dłoniach halabardy którymi się podpierali w tej strażniczej rutynie.

Karl zlustrował dwójkę strażników spojrzeniem w którym nie było zbyt wiele aprobaty i szacunku.
- Na początek kogoś, kto tu dowodzi - powiedział, pokazując strażnikowi list żelazny, ze szczególnym uwzględnieniem pieczęci.

Mężczyzna wziął papier od gościa i szybko przebiegł go wzrokiem. Albo czytał strasznie szybko albo w ogóle. Zatrzymał się na dłużej na samym dole gdzie były glejty, podpisy i pieczęcie. To przykuło jego uwagę zresztą kobieta też mu zerknęła przez ramię na to pismo.

- Poczekaj tu ja pójdę po sierżanta - powiedział do niej przekazując jej papier. Ona zaś pokiwała głową twierdząco i teraz ona mogła się napatrzyć na dokument gdy jej kolega cofnął się do tyłów wieży gdzie pewnie urzędował ów sierżant.

- To z Wolfenburga jesteście? - zagaiła strażniczka pewnie rozpoznając przynajmniej ratuszowy herb ze stolicy. A gdy tak pozostali czekali na jej kolegę i sierżanta to dało się dostrzec, że na ścianie tunelu wieży wiszą różne ogłoszenia. Chyba w większości listy gończe sądząc po widocznych mniej lub bardziej schematycznych facjatach i sumie nagrody. Wśród różnych łotrów, zbiegów, dezerterów czy po prostu potworów w oko wpadało całkiem znajome nazwisko Schepke.

- Z samego Wolfenburga - Karl skinął głową. - Kawałek drogi z małymi przygodami.

- Kawał drogi z Wolfenburga - powiedziała młoda strażniczka jakby stolica prowincji wydawała się czymś odległym na końcu świata. - Kiedyś tam byłam - zadumała się na chwilę .

- Za którego tutaj najwięcej płacą?
- zaciekawił się Tladin, przeglądając listy gończe. Stephan przysunął się, by odczytać informacje, zatrzymał się przy nazwisku Schepke.

- Schepke? - zdziwił się zwracając do strażniczki. - Kto to? Czemu jest ścigany?



- Schepke - uwaga krasnoluda przykuła uwagę strażniczki do tych listów gończych wywieszonych na ścianie tunelu. - No to niezły numer z niego. Jeździ po okolicy ze swoimi ludźmi i krwi psuje. Często podatki i opłaty ściąga. Czasem kogoś napadnie czy aresztuje. Kiedyś pracował dla nas. W Straży Granicznej. Ale też i po drugiej stronie granicy w Hochlandzie. I nadal często się podszywa pod naszą Straż Graniczną. Czasem nawet używa naszych glejtów i w ogóle gada jak ktoś od nas. No to ludziom trudno poznać, że on już nie od nas. No i za niego jest najwyższa nagroda - strażniczka mówiła w zamyśleniu nad tymi kolejami losów zamku, jego obsługi i okolicy. O oficerze służby patrolowej po obu stronach granicy zdawała się mówić bez większej niechęci. Z przeciwległej strony tunelu pojawiła się sylwetka z halabardą. Widocznie jej kolega wracał na swój posterunek i zaraz miał dotrzeć do wylotu bramy. Ale na razie wracał sam.

- Stephan, a który z potworów najwięcej wart jest? - dopytywał Gladenson. - Przydałyby się nam kopie takich listów, to może przy okazji kogoś najdziemy i trochę grosza wpadnie, ha?

- Chyba ten
- uczony wskazał na jakąś zdeformowaną facjatę na jednym z listów. Strażniczka spojrzała na niego i pokiwała głową.

- To Podrzynacz. Ma swoją bandę odmieńców gdzieś w lesie. Napadają na traktach i siołach - powiedziała strażniczka szybko bo już jej kolega wrócił do wylotu bramy.

- Sierżant zaraz przyjdzie - wskazał kciukiem na kierunek z wnętrza zamku i rozejrzał się po zebranych jakby sprawdzał co się zmieniło przez te parę chwil co go nie było. Sierżant rzeczywiście niedługo się pojawił. Wydawał się ze dwa razy starszy i dwa razy cięższy od swoich podwładnych.

- Pochwalony - odezwał się do gości sięgając ręką po list żelazny. Trochę dłużej się na nim zatrzymał niż jego podwładni i w końcu podniósł wzrok na przybyszy ponownie. - A w jakiej sprawie chcecie wejść do zamku? - zapytał krótko.

- Szukamy informacji o Bastionie, dawnej siedzibie Falkenhorstów - odparł Karl.

- Za pozwoleniem - wtrącił Glaser. - Stephan Glaser. Jestem badaczem historii z uniwersytetu altdorfskiego. Jak wspomniał pan von Schatzberg, z ramienia ratusza wolfenburskiego prowadzimy poszukiwania legendarnego Bastionu. Mam nadzieję, że uzyskamy pozwolenie na zbadanie historycznych zapisków, jak również na wizytę w świątyniach i zbadanie ich archiwalnych ksiąg.

- Ah, tak… Bastion, historyczne zapiski, archiwa…
- sierżant podrapał się po swoim zarośniętym policzku. Kiwał głową ale widocznie miał niezły zgryz co powinien teraz z tym fantem zrobić. Dało się wyczuć, że gdyby nie waga listu żelaznego z jego podpisami i pieczęciami to pewnie aż takich rozmyślań by nie miał. Zaś goście i jego podwładni w milczeniu czekali na to na co ten się zdecyduje. No i wreszcie się zdecydował.

- Chodźcie ze mną - powiedział w końcu wciąż wpatrzony w kawałek papieru jaki podróżni dostali w wolfenburskim ratuszy. Poprowadził ich do wewnętrznej strony bramnej wieży. A tam ukazała się kolejna wieża bramna wraz z wewnętrznym pierścieniem murów. Stała trochę po skosie w stosunku do tej pierwszej. Ale gruby sierżant wszedł do małych drzwi przy pierwszej bramie.

- Chudy! - zawołał do środka rozkazująco. I zaraz po chwili wyszedł jakiś strażnik wiekiem bardziej zbliżony do tej pierwszej dwójki przy bramie. Rzeczywiście wyglądał dość patykowato.

- Tak panie sierżancie? - zapytał młody strażnik patrząc pytająco na swojego dowódcę i czwórkę gości.

- Oni tu mają papiery z Wolfenburga. Zaprowadź ich do administracji - sierżant machnął listem żelaznym w końcu oddając go właścicielowi a młody, chudzielec skinął głową i machnął ręką na gości by poszli za nim.

- To chodźcie - powiedział do nich prowadząc ich drogą w stronę wewnętrznej bramy. Za bramą był dziedziniec a wokół niego stajnie, karczma i inne mniej oczywiste budynki. Dominował kamień już mocno poszarzały od wiatru. Ten wciąż był bardzo silny i utrudniał mówienie wpychając słowa znów do gardła. A młody strażnik zaprowadził ich do jednego z większych budynków. Otworzył małe drzwi które swobodnie mógłby zastawić nawet pojedynczy obrońca i weszli do jakiegoś biura. Tak to przynajmniej wyglądało by było właśnie biurko a za nim jakiś młody skryba. Pewnie niewiele starszy od chudzielca czy tej dwójki strażników przy bramie. Spojrzał na nich wszystkich znad jakiejś otwartej księgi patrząc na nich enigmatycznie.

- Cześć Will. Oni mają jakieś papiery z Wolfenburga. Sierżant kazał ich tu przyprowadzić - wyjaśnił chudzielec wskazując na grupkę jaką przyprowadził. Skryba też się z nim przywitał. krótko ale skoncentrował swoją uwagę na gościach.

- Tak? A co was do nas sprowadza? - zapytał skryba czekając na przedstawienie sprawy.

- Karl von Schatzberg - przedstawił się Karl. - Z ramienia władz Wolfenburga poszukujemy miejsca zwanego Bastionem, czyli dawnej siedziby Falkenhorstów. Mamy nadzieję, że w Lenkster znajdziemy jakieś zapiski albo stare mapy.

- Ooo… Bastion Falkenhorstów? No, no…
- na skrybie też wrażenie, głównie zdziwienia, zrobiło to wspomnienie o powodzie przybycia na zamek. Wyciągnął rękę po ten wspominany list żelazny i go przeczytał uważnie. Po czym jeszcze trzymał go w rękach zastanawiając się co dalej począć z tą sprawą.

- Oj, nie trafiło wam łatwe zadanie. To, że gdzieś tu w górach był ten zamek to jest pewne. No ale od dawna nie ma o nim żadnych potwierdzonych informacji - przyznał skryba który widocznie cokolwiek musiał być zorientowany w tych bastionowych sprawach. Pogładził kant listu żelaznego dalej się nad tym zastanawiając.

- No ale dobrze. Może coś znajdziecie w naszych archiwach. A gdzie się zatrzymaliście? I na jak długo? - młody skryba popatrzył przez biurko na grupkę gości i jakoś nie sprawiał wrażenia by planował im utrudniać te poszukiwania których chyba sam nie uważał za proste.

- Na razie u Madeja - odparł Karl. - Tak długo, dopóki nie zdobędziemy jakiś informacji, lub przekonamy się, że musimy ruszyć w góry na ślepo. Jakimi najstarszymi mapami dysponujecie? - spytał.

- Nie chcę was wprowadzić w błąd. To już lepiej zapytajcie w archiwum - rzucił skryba nieco mrużąc oczy i mówiąc trochę wolniej. Po czym spojrzał na wojskowego chudzielca co ten przyjął skinieniem głowy na znak, że zaprowadzi gości gdzie trzeba.

- Z tym listem jak chcecie to możecie zatrzymać się w naszym dormitorium - przyznał młody pisarz wskazując na trzymany list i w końcu przesuwając go na drugą stronę biurka by właściciel mógł go zabrać.

- Chyba lepiej, jak na podzamczu pozostaniemy, póki co? Hm? - Tladin po cichu zapytał Karla.

- Nie chcemy robić niepotrzebnego kłopotu - odparł Karl, równocześnie zabierając list żelazny. - Jest nas ośmiu luda. Będziemy się kręcić po okolicy, a u Madeja nie patrzą na nas spode łba. Na zamku wystarczy nam dostęp do archiwum.

- A nie macie może kopii listów gończych, które tam przy bramie wiszą?
- zapytał Gladenson żołnierza.

- No mamy. A co cię interesuje? - skryba zapytał pytającego po krótkim potwierdzeniu, że jakiś zapas listów gończych posiada.

- Szukając Bastionu trochę będziemy pewnie włóczyć się po okolicznych ostępach. Może kogo z nich spotkamy. Ale tak na pamięć to przeca nie będę pewien, czy komu w łeb dawać czy nie. To by się przydały. A tego Schepkego to nawet spoktaliśmy po drodze tutaj. Ino nawet gdybym wiedział, że on poszukiwany, to za dużo cywilów z nami było, a za mało wojaków, by mu sprostać. Może dacie nam parę listów, my trochę wprawy w pozbywaniu się problemów mamy - Tladin napomknął o ich dokonaniach do tej pory.

- Za pozwoleniem - chrząknął Ragnis, zwracając na siebie uwagę. - Chciałbym się zobaczyć z Glarinem Larsonem. Służyliśmy kiedyś razem - dodał celem wyjaśnienia.

- Doprawdy? - skryba lekko uniósł brwi przyglądając się sylwetce starszego z krasnoludów. - W takim razie nic się nie zmieniło. Dalej urzęduje u siebie - urzędnik skinął głową nieco w bok co widocznie Ragnisowi wystarczyło i za zezwolenie i za wskazówkę gdzie ma się udać. Więc też skinął głową w podziękowaniu dla przedstawiciela tutejszej administracji i na pożegnanie z resztą grupki.

- Jeśli młodzieńcze chcesz to możesz iść ze mną - starszy krasnolud zwrócił się do młodszego zanim wyszedł z kancelarii zamkowej. Długobrodzi oddzielili się i poszli w swoją stronę, gdy tymczasem dwóch ludzi poprowadzono dalej, ku archiwum.

 
Gladin jest offline