Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2020, 19:17   #9
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację

Przez lata służby Wilhelm kilka razy otarł się o śmierć. Kilka razy do niego strzelano, a kilka razy musiał odeprzeć ataki agresywnego i zdesperowanego przemytnika. Zagrożenie i zapach śmierci nie były mu obce. Nigdy jednak nie przypuszczał, że dojdzie do czegoś takiego. Trzymał zakrwawioną dłoń kumpla i spoglądał w jego gasnące oczy. Zimny dreszcz przeszedł mu po całym ciele, gdy Widera spróbował coś powiedzieć. Niestety nie zrozumiał ani słowa, gdyż z gardła Pyjtera wydobył się jedynie nieprzyjemny świst i bulgotanie.

Zacisnął mocniej dłoń kumpla dając mu do zrozumienia, że jest przy nim. Słowa były zbędne. Obaj czuli to. Nigdy nie byli jakoś specjalnie blisko, ale lata wspólnej służby stworzyły więź silniejszą niż rodzinne koneksje, czy małżeńska wspólnota. Rozumieli się doskonale i wiedzieli, jak ważna jest ta chwila i że obaj zapamiętają ją do końca swych dni.

Wilhelm wpatrywał się w uchylone drzwi. Lufa Visa nadal wycelowana była na wysokość środka klatki piersiowej przeciętnego stu osiemdziesięciu paru centymetrowego mężczyzny, który w każdej mógł wyskoczyć z mieszkania numer “12”

Oczekiwanie na przyjazd pogotowia dłużyło się w nieskończoność. Truizm? Pewnie, że tak. Czy istnieje jednak lepszy sposób, aby opisać taką chwile? Poetyckie frazy, wymyślne figury retoryczne, hiperbole, alegorie, setki epitetów, to wszystko na nic. Jeżeli ma się choć odrobinę człowieczeństwa, krztynę wrażliwości i choć raz w życiu na coś się czekało z niecierpliwością, to można wyobrazić sobie co czuł w tym momencie Rogala. Rozdarty pomiędzy chęcią wdarcia się do mieszkania i zabicia każdego kto się tam może czaić, a wolą niesienia pomocy Widerze. Zawieszony w próżni i czasie, oczekujący na promyk nadziei, który miał się ukazać wraz z przybyciem pogotowia.

Choć ciało miał nieruchome, to jego umysł aż wrzał. Ciągle wewnątrz czaszki słyszał kołaczący się iście diabelski głos i tajemnicze słowa “Tehillah Ben’Adam”.
Nadal, gdzieś podskórnie miał poczucie wielkiego zagrożenia, które tylko czekało na jego błąd. A niemal fizyczna obecność stojącej nad Widerą kostuchy, doprowadzał Rogala do szału. Bezradność i zniechęcenie wysysały z niego życiodajne siły, a upływający ślamazarnie czas stanowiły prawdziwą torturę.

Wilhelm odetchnął z ulgą, gdy do jego uszu doszedł szum silnika samochodu zatrzymującego się na podwórku Przodowników Pracy 7. Po krótkiej chwili na klatce schodowej rozległy się czyjeś szybkie kroki.
- Rogala! - krzyknął Mario - Jesteś tu?

Kuczyński przyjechał przed karetką. Tego się można było, kurwa spodziewać.
- Jestem - odpowiedział Wilhelm - Na półpiętrze. Chodź tylko ostrożnie, bo mendy nadal mogą być w środku.

Nie minęła minuta, a na podwóko wyjechało pogotowie. Wnętrze klatki zalało pulsujące niebieskie światło oraz rozdzierające bębenki wycie syreny. Dwóch sanitariuszy wbiegło po schodach.
- To dobre ziomki - wyjaśnił na szybko Mario, kiwając głową w stronę nadbiegających ratowników. - Zabiorą Pyjtera i nie będą o nic pytać.
Stało się tak, jak powiedział Kuczyńśki. Dwóch młodych sanitariuszy bez słowa zabezpieczyło Widerę i bez zbędnych słów zabrali rannego do karetki.

- Co tu się odjebało? - zapytał Mario, gdy został sam z Rogalą na klatce. Po chwili machnął dłonią. - Dobra wyjaśnisz później. To, co wchodzimy tam?

Uchylone drzwi mieszkania numer "12" zapraszały i kusiły. Wilhelm czuł nieodpartą chęć, żeby tam wejść, a jednocześnie cały czas z tyłu głowy miał ostrzegawczy krzyk rozsądku "Spierdalaj stąd, to potrzask!"
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 28-08-2020 o 22:12.
Pinhead jest offline