Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2020, 11:25   #230
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 68 - 2519.VIII.32; południe

Miejsce: Ostland; Zamek Lenkster; biblioteka
Czas: 2519.VIII.32 Konistag (6/8); południe
Warunki: cisza biblioteki, jasno, umiarkowanie na zewnątrz pogodnie, ziąb, sła.wiatr



Karl



Młody szlachcic towarzyszył młodemu uczonemu gdy prowadził ich młody chudzielec odziany w czarno - białe barwy rodzimej prowincji. Z kancelarii znów na ten pochmurny i wietrzny dziedziniec.

- To spotkaliście samego porucznika Schepke? No no… Szczęściarze z was. - trochę trudno było powiedzieć czy młody chudzielec jest bardziej pod wrażeniem takiego spotkania czy tego, że wyszli z niego cało. W każdym razie jego kolega zza biurka na pewno był pod wrażeniem. Oraz rozzłościło go, że ten galant śmiga sobie bezczelnie pół dnia od zamku. Dość dokładnie wypytał o detale tego spotkania a potem posłał gońca po kogoś. Jaki był czy będzie tego finał jeszcze nie wiedzieli bo oba krasnoludy poszły w swoją stronę no a ten młodzik poprowadził ich do biblioteki.

Biblioteka mieściła się po sąsiedzku, w kolejnym kamiennym, szarym budynku osmaganym od dawna przez zimne, górskie wiatry. Z wąskim przejściem jakie mógł zastawić i pojedynczy zbrojny. I też z biurkiem i jego właścicielem. Ten tym razem był znacznie starszy, już w średnim wieku. Toga zdradzała jakiegoś uczonego. Przedstawił się jako Marcus, starszy skryba. Podobnie jak wcześniej sierżant a potem kancelista wypytał się w jakiej sprawie goście przychodzą. I zadumał się nad tym dłużej. Zaczął nabijać swoją fajkę gdy o tym myślał i gestem odprawił młodego strażnika który do tej pory był przewodnikiem gości.

- Tak, tak bastion Falkenhorstów, tak… - mamrotał nabijając swoją fajeczkę. A zanim się namyślił Karl i Stephan mieli okazję rozejrzeć się po tym pomieszczeniu. Wyglądało to jak przedsionek i biuro jednocześnie. W bocznych ścianach widać było inne drzwi prowadzące gdzieś dalej podobnie jak w ścianie naprzeciwko wejścia. Tam też stało kilka regałów w większości z jakimiś księgami. W pewnym momencie Marcus sięgnął po mały dzwonek który jednak miał całkiem przenikliwy dźwięk. Chwilę później było widać jego efekt gdy jedne z bocznych drzwi otworzyły się i do środka wszedł jakiś młodszy skryba.

- Tak mistrzu? - zapytał młodzian zerkając pytająco na gospodarza biurka i dwóch gości. A starszy mężczyzna polecił mu przynieść “Herbarz dawnych wieków”. Młodzian skłonił się pokornie, zniknął za drzwiami a Marcus wreszcie coś zaczął mówić.

- Tak, tak górski bastion, orle gniazdo, twierdza w górach, zamek Falkenhorstów, tak tych historii jest wiele, do dzisiaj się one zachowały wśród ludu i nie tylko. Ale niewielu zdaje sobie sprawę, że to miejsce i ród naprawdę istniało. - starszy skryba zaczął tłumaczyć coś co chyba mu pasowało tematycznie. Przerwał bo te same drzwi znów skrzypnęły i znów pojawił się ten młodszy pomocnik. Tym razem przyniósł jakąś zdobną, grubą księgę którą z powodzeniem by można pewnie użyć by kogoś zdzielić w czerep. Marcus przejął od niego tą księgę i coś zaczął w niej wertować. Widocznie wiedział co i czego szukać bo dość szybko znalazł i przywołał gości słowem i gestem.

- O tutaj. Widzicie? To jest herb von Falkenhorstów. - nieco przesunął księgę na krawędź biurka by dwóch gości mogło spojrzeć na ten wizerunek herbu.





- Tutaj na zamku mamy namacalny dowód istnienia tego rodu. Ich herb widnieje przed wejściem. Ufundowali tą bibliotekę. Wieki temu oczywiście. - starszy skryba cierpliwie tłumaczył wskazując palcem na drzwi wejściowe gdzie od zewnątrz miał się znajdować ten sam herb co był w tej księdze. Tylko wyrzeźbiony w szarym oszlifowanym przez mróz, wiatry i deszcze kamieniu to aż tak nie rzucał się już w oczy.

Gospodarz przez dobrą chwilę z zapałem omawiał ten herb. Czarne tło miało symbolizować niezawodność i solidność. Błękit w pasie głównym lojalność władcy, krajowi i rycerskim ideałom. Pas skierowany ku górze w tym herbie miał oznaczać ochronę i protekcję słabszych przed wszelkim złem. Podobnie jak sokół w centralnym miejscu oznaczający górskiego drapieżnika gotowego spaść na swoich wrogów znienacka. No i korona bo ród był na tyle znaczny by mieć prawo wybierać hrabiego elektora Ostlandu gdyby zaszła taka potrzeba lub mieć wpływ na to co się dzieje w prowincji.

- A to ich motto. “Fidelis usque ad finem”. To z klasycznego. Oznacza “Wierni do końca”. - wskazał na krótki napis opisany we wstędze nad główną częścią herbu i przetłumaczył gościom jego znaczenie.

Potem uczony przeczytał na głos to co w herbarzu stało na temat tego rodu. Początki rodu niknął w pomroce dziejów. Według rodowej legendy wywodziły się z elity Udoseskich wojowników. Podobno założyciel rodu, Ulf, podczas polowania zapędził się w dzikie, górskie ostępy. Do tego nadciągała burza śnieżna więc miał nie lada strapienie. Modlił się do Ulryka i Taala prosząc ich o jakiś znak. W pewnym momencie dostrzegł na niebie krążącego sokoła. Udał się za nim i szedł aż sokół przysiadł na jednym drzewie które rosło wprost nad jaskinią. W tej jaskini Ulf znalazł schronienie przed burzą. A gdy ta się skończyła nastał piękny dzień. Gdy Ulf wyszedł z jaskini oczom ukazał mu się widok na piękną dolinę otoczoną majestatycznymi górami. Gdy wszedł na szczyt góry w jakiej znajdowała się ta jaskinia to uznał, że będzie to świetne miejsce na nową twierdzę. A na cześć owego sokoła zesłanego przez bogów obrał go za swój znak herbowy.

Tak przynajmniej głosiła zapisana w księdze legenda założycielska jaką każdy rycerski ród się szczycił. W zapiskach siedzibą rodu był właśnie ów górski zamek który bez większych finezji był nazywany Falkenschloss. W chwili spisania księgi w XIV wieku wśród włości rodu było wymienionych całkiem sporo pozycji w tym także już znana gościom nazwa Amberschloss. Czyli bursztynowy zamek a nie jak to okoliczna ludność sobie zapamiętała Aberschloss. Podobno w tym zamku była cała komnata zdobiona bursztynem przywiezionym aż z wybrzeża co tylko podkreślało potęgę i bogactwo rodu.

- Kiedyś także to miejsce należało do Falkenhorstów. - Marcus zakreślił palcem przestrzeń dookoła. - Ale w XII wieku sprzedali je elektorowi chociaż o ile mnie pamięć nie myli były chyba potem jakieś rozprawy sądowe gdy próbowali odzyskać ten zamek. - uczony zmarszczył brwi gdy akurat tego aspektu nie był pewny czy może polegać na swojej pamięci.




Miejsce: Ostland; Zamek Lenkster; wieża inżynierów
Czas: 2519.VIII.32 Konistag (6/8); południe
Warunki: cisza, jasno, ciepło na zewnątrz pogodnie, ziąb, sła.wiatr



Tladin






Tladin po rozstaniu z dwójką ludzi dość szybko zorientował się, że Ragnis faktycznie porusza się po zamku jak po swoim podwórku. Bez wahania szedł przez brukowane, ponure uliczki dążąc do wybranego celu. A przy tym pozwala sobie komentować na głos zmiany jakie dostrzegał od swojego ostatniego pobytu w tym miejscu. Z zadowoleniem notował to jak coś było tak samo jak wtedy gdy dekadę czy dwie temu był tu ostatni raz i sarkał gdy dostrzegł jakąś zmianę czy usterkę. Jedyną zmianę na korzyść jaką dostrzegł to nowy bruk na ulicach. Bo ostatnio to wybrukowane były tylko główne drogi i okolice murów i bramy a trzewia zamkowego miasteczka były iście ostlandzkie.

Celem wędrówki okazała się krępa wieża. Wyższa od otaczających ją budynków ale na tyle masywna, że gdyby ją jeszcze trochę rozbudować to mogła by uchodzić za jakiś pełnoprawny budynek a nie wieżę. Właśnie tu jak się okazało urzędował khazad który pełnił rolę zamkowego inżyniera a jednocześnie był starym druhem Ragnisa z lat jego służby w ostlandzkiej armii.

Powitanie obu khazadów było bardzo wylewne. Zwłaszcza gospodarz nie spodziewał się wizyty swojego kamrata. A przynajmniej nie dziś, w środku dnia, tak bez zapowiedzi. W końcu nie widzieli się już z dekadę czy nawet dwie. Jak ten czas leci! A zdawało się, że to wczoraj dopiero co się żegnali gdy Ragnis ruszał w swoją drogę.

Sam Glarin okazał się równie wiekowy jak jego kamrat. Może nawet był starszy co wskazywała jego piękna, siwa i długa broda. Ale nic nie stracił ze swojej żywiołowiości i jowialności.

- A kim jest twój młody towarzysz Ragnisie? - gospodarz zapytał kamrata o gościa z jakim ten przybył gdu już się przywitali ze sobą.

- A to jest Tladin Gladeson. Podróżowałem razem z nim i jego towarzyszami od Risted skoro też tutaj jechali. Zuch chłopak. Świetnie mu idzie rąbanie minotaurów ci powiem. - Ragnis przedstawił swojego młodszego towarzysza w całkiem ciepłych barwach co widocznie wystarczyło jego staremu druhowi by przyjąć go równie ciepło.

- To nie stójmy tak! Wchodźcie, wchodźcie! - zagadnął do nich gospodarz zapraszając ich w głąb owej wieży. Ale ciekawość Ragnisa i chęć pochwalenia się swoimi osiągnięciami sprawiła, że inżynier oprowadził gości po tej wieży.

Na parterze była pracownia. W niej najwidoczniej to właśnie Glarin był szefem. Chociaż tych kilku pracowników jacy tutaj wykonywali swoją pracę było ludźmi. I jak nie omieszkał zauważyć gospodarz był w zamku jedynym khazadem zatrudnionym na stałe więc niejako był skazany na pracę z “umgul” jak tradycyjnie khazadowie między sobą nazywali tych niezdarnych ludzi.

Niemniej ci rzemieślnicy nie byli aż tak niezdarni. I widać było wpływ krasnoludzkiego mentora. Drzwi, szafki, rękojeści narzędzi były ozdobione motywami popularnymi w twierdzach khazadów. Z pewnym przymrużeniem oka można było się nawet poczuć jak w takiej odległej, górskiej ojczyźnie krasnoludów. Ale z okazji tak znamienitego gościa jak odwiedziny starego druha Glarin darował sobie osobisty nadzór nad pracami i całą trójką zasiedli do stołu z kuflami prawdziwego, krasnoludzkiego ale.

- Generał ma do mnie słabość i zna moją słabość do naszego ale więc zamawia specjalnie dla mnie beczułkę czy dwie jak wysyła zamówienie po resztę zapasów. - wyjaśnił skromnie gospodarz zapytany przez kamrata skąd ma tutaj prawdziwe, krasnoludzkie ale. On sam nawet w Ristedt miał kłopot by je zdobyć nie mówiąc o tych przydrożnych karczmach jakie odwiedzali po drodze.



Miejsce: Ostland; Zamek Lenkster; podgrodzie
Czas: 2519.VIII.32 Konistag (6/8); ranek
Warunki: ciesza, półmrok, ciepło na zewnątrz pogodnie, ziąb, sła.wiatr


Jaruha



No nie wyglądało to zbyt dobrze. Faktycznie była wysypka tak jak Gretel Dunkelberg, matka młodego Jensa mówiła. Wcześniej po drodze i już w domu mniej więcej wyjaśniła Jaruhę o co chodzi. No o tą wysypkę. Coś Jensowi wyskoczyło parę dni temu. Na ręku i nadgarstku. No i było. Piekło go, swędziało i szczypało coraz bardziej. Z każdym dniem też bardziej i bardziej. Moczenie w wodzie, okłady z rumianku, polewanie gorącą wodą jakoś nie pomagały. A i Jarucha wiedziała, że na większość drobniejszych ran i schorzeń takie zabiegi powinny pomóc.

Jens okazał się całkiem krzepkim, młodym człowiekiem. Niezbyt rosłym, ledwo trochę wyższym od swojej matki no ale za to był barczysty i postawny. Silny i w kwiecie wieku. No tylko ta wysypka na ręku. No nie wyglądała dobrze.

W pierwszej chwili można było uznać, że ciało zaczyna gnić przy początkach gangreny. No ale jednak nie. Nie widać było sinych barw zapowiadających początek martwicy ani charakterystycznego zapachu rozkładającego się za życia ciała. Więc nomen omen to nie była gangrena. Wtedy trzeba by ciąć a może uciąć całą dłoń by uratować resztę. Szczęście w nieszczęściu, że to była lewa dłoń i nadgarstek a Jens był praworęczny.

No ale też ta wysypka wyglądała dziwnie. Dłoń i kawałek nadgarstka pokrywała dziwna skorupa. Trochę jak jakaś zaschnięta ciecz co się rozlała, zaschła i się zrobiła półprzezroczysta. No ale nie dawała się tak zdrapać ani ruszyć jak zaschnięty wosk. Za to skóra była pokryta pęcherzami które nie były większe jak te od oparzeń pokrzywą. Ale były gęsto przy sobie no i nie schodziły od paru dni. A nawet jakby robiło ich się coraz więcej i były większe. Skóra w tym miejscu była zaczerwieniona a dotyk sprawiał młodzieńcowi ból tak wielki, że właściwie czynił jego lewicę bezużyteczną. Ta wysypka wyglądała trochę jak oparzenie wrzątkiem. No ale trochę bo bąble powinny być większe i pęknąć a skóra powinna odłazić. Właściwie to trochę nawet zaczęła się łuszczyć chociaż nie było wiadomo czy to skutek czy objaw. Bo Jens przyznał, że jak go bolało i swędziało to się drapał no i skóra tam i tu zaczęła mu schodzić. Czy bez tego drapania też by zeszła to teraz trudno było powiedzieć.

Jens podejrzewał, że to przez tamten wóz. Parę dni temu na trakcie w błocie utknął wóz. No to wezwali do pomocy przy jego wyciągnięciu. Dobrze płacili to Jens się zgłosił skoro w godzinę czy dwie można było zarobić całą tygodniówkę. Ale jak szarpali ten wóz w tym błocie to w błoto spadł jakiś kamień. Woźnica się strasznie wściekł, że guzdrały i niezdary no to go Jens szybko wrzucił z powrotem na wóz. Nawet nie taki ciężki jak wyglądał. No i wtedy pierwszy raz poczuł to szczypanie na ręku. Ale wtedy to było jak od pokrzywy, nic strasznego i uznał, że kamień pewnie w coś wpadł w tym błocie albo był czymś wysmarowany. No i potem pan im zapłacił godziwie i pojechał w swoją stronę a Jens szczęśliwy z szybkiego zarobku wrócił do siebie a potem poszedł do karczmy. Tam z kolegami przepili większość tej wypłaty tak skutecznie, że niewiele z tego teraz pamiętał. Może to nie przez ten kamień tylko karczmę? Pamiętał, że chyba łaził tam jakiś handlarz co pokazywał różne specyfiki. Chyba nawet i jemu i mógł smarować mu czymś rękę. Chociaż teraz już słabo to pamiętał, nawet nie był pewny którą to rękę mu wtedy smarował. No albo przez tego pająka co go udziabał kolejnego dnia. Taki brzydki i włochaty. A jaki duży! Jak pół ręki. Ale Jens wiele się nie zastanawiał tylko rozchlapał go łapą jak leci. No ale ten pająk jakby w ostatnim ataku jeszcze zdążył go ukąsić. No i też szczypało.

- I co teraz? Zrobisz coś z tym? - zapytał Jens wpatrując się z niepokojem i nadzieją na starą jaką przyprowadziła jego matka do domu.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 29-08-2020 o 13:57.
Pipboy79 jest offline