Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2020, 23:40   #10
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Wilhelm z ogromnym wysiłkiem ściągnął Widerę z podłogi drugiego piętra na zajmowany przez siebie poziom. Walcząc o jego przetrwanie, zupełnie nieświadomie, znaczył za nimi ślad świeżej krwi na popękanej betonowej wylewce. Bezmyślnie pozostawiał po nich trop i to mimo, że adrenalina pulsowała mu w żyłach, a każdy ruch poprzedzała myśl o czyhającym zagrożeniu. Młody Rogala, każdą jedną z nich, próbował od siebie odpędzić niemożebnym nakładem sił mięśni jednej ręki, która nawet po odciągnięciu kumpla od epicentrum zagrożenia nie odpuściła ucisku kikuta jego dłoni. Sam nie był pewien, czy chciał Pyjterowi okazać swoje oddanie i wsparcie, czy zwyczajnie wyuczone schematy pierwszej pomocy, nie pozwalały mu zaprzestać ucisku. Gdy ranny niesiony na fali bólu chciał oddać sprawiedliwość wybawcy i rozjaśnić bezładny mrok zastanej sytuacji, biker wpił w jego otwarte rany swoje okute w rękawice palce. Harkot ugrzęzł w gardle Widery - wiedział, że nic mówić nie musiał, bo stali się jednością w cierpieniu.


Każdy ciężki oddech ofiary niczym metrometer uchodzącego życia wyznaczał kolejno mijające minuty. Czas oczekiwania i pustki, rozedrgania i związania, zniechęcenia i omnipotencji. Wilhelm był gotów walczyć, nie bezsilnie patrzeć jak Piotr umiera. Poczucie zniechęcenia towarzyszące niemiłosiernemu sączeniu się przez palce czwartego wymiaru ogarniało umysł wojownika szos. Pozostałe w nim miejsce zajmowały uporczywe, niezrozumiałe szepty “Tehillah Ben’Adam”... Ze stagnacji graniczącej z obłędem wyrwał go głos Kuczyńskiego, który wpadł szalonym pędem na piętro poniżej nich. Chwilę później, ostrzeżony odpowiedzią Wilhelma, podszedł bezszelestnie do eks członków swojego oddziału i zduszonym głosem próbował ich, a przede wszystkim siebie, przywrócić do normalności. Zastany przez niego widok nie był zwyczajny. Zmasakrowany Widera leżący na ziemi w strudze własnej krwi, która przelewała się przez palce ubranego jak na wojnę Rogali. W kominiarce, rękawicach, rozpiętym, zakrwawionym, czarnym stroju motocyklowym i z bronią w ręku wyglądał jak najprawdziwszy oprawca, nie żaden wyzwoliciel. Wszyscy obecni, wliczając w to nawet młodych sanitariuszy, wiedzieli jednak, że pozory mogą mylić. Przynajmniej w tym wypadku.

Chwila, w której wycie syreny zamontowanej na ambulansie odwożącym rannego zaczęło się oddalać, stanowiła moment przeskoku między mentalnymi wymiarami strachu i determinacji. Trzeba było działać. O czym przypomniało motocykliście ostatnie pytanie Kuczyńskiego:

- Wchodzimy tam?

- Raczej nie mamy wyjścia. Skoro nawet na pieprzoną niebieską dyskotekę w środku nocy nikt się nie pofatygował, to znaczy, że nie ma sensu ganiać po chałupach i pytać co się stało. Bo widocznie nikogo tu nie ma albo wszyscy świetnie wiedzą co się dzieje, tyle, że już za wczasu, się obsrali i nic obcym nie powiedzą. Bardziej boją się starych duchów, niż nowych demonów
. - podsumował kumplowi nietypową sytuację braku gapiów Wilhelm. Granicznik skinął głową, widać myślał w ten sam sposób.

- To jak teraz robimy?

- Tak, żeby było raz, a dobrze. Wyciągaj broń, podciągaj pas i włączaj latarkę. Później będziesz szykował blachę jakbyśmy mieli się tłumaczyć. Pójdę przodem. Najprawdopodobniej mamy dwóch cweli do zdjęcia. - zawiesił głos jakby coś sobie przypomniał.

- Marian, stoi na dole nowa, czarna, matowa BMK-a bez przedniej blachy?

- Nie widziałem.

- Kurwa. Wchodzimy, włączę światło, osłaniaj mnie. - jęknął pod nosem tak cicho, aby tylko jego partner go usłyszał.

Nim ruszyli, sprawdzili i przeładowali broń... oraz przez moment przyzwyczajali oczy do światła latarki, żeby zyskać przewagę zaskoczenia z drastycznie zmienionych warunków gry. Gdy tylko uzbrojeni i zdetereminowani do granic możliwości mężczyźni w szyku bojowym, przekroczyli próg mieszkania nr 12, Wilhelm na oślep uderzył w ścianę gdzie zazwyczaj znajdował się przełącznik światła.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."

Ostatnio edytowane przez rudaad : 30-08-2020 o 10:00.
rudaad jest offline