Dom pielgrzyma, późny wieczór 1 lipca 2595
Frankańscy arystokraci nie potrzebowali dodatkowej zachęty, okrzyk szefa ochrony połączony z hukiem kolejnych wystrzałów dodał im w jednej sekundzie skrzydeł. Próbujący się wedrzeć do pokoju Polanie momentalnie odskoczyli na boki przepuszczając w progu swych pryncypałów, jeden z nich zasłonił na chwilę własnym ciałem Angeline Leę kładąc dłonie w opiekuńczym geście na jej wyeksponowanym dekolcie.
Nathan Barthez wychylił się za parapet okna, wystrzelił dwukrotnie ze swego pistoletu. Wrzaski przerażonych ludzi rozbrzmiewały już w całym domostwie oraz jego otoczeniu, punktowane gardłowymi okrzykami Sangów i członków ochrony zaciągniętych przez Helwetę.
Na korytarzu pojawił się kapitan Perrault, wymachujący nabitym rewolwerem i dzierżonym w lewej dłoni ceremonialnym kordem.
- Wasze miłości, do mnie! - krzyknął przywołując do siebie trójkę szlachciców.
- Do mojego pokoju! - odkrzyknęła Angeline - Mam w kufrze pistolet!
- Wasza miłość, nie ma na to czasu! - zaprotestował kapitan łapiąc szlachciankę pod ramię. Przyrodnia siostra Abdela rzuciła w odpowiedzi stekiem przekleństw tak dosadnych, że dwaj towarzyszący Jaquesowi sierżanci poczerwienieli mimowolnie słysząc słowa kompletnie nielicujące z przeuroczą aparycją młodej damy.
- Na parter, tam nie ma okien! - wydał rozkaz Barthez - Yuran, Dragan, do mnie!