Opiewając swoją niezwykłość Pinokio spacerował po kafelkowej podłodze. Jego nos to wydłużał się, to skracał. Widział ja reszta, która podążała za nim jak za mentorem i mistrzem zaczyna obnosić się honorem i kłócić. "To niedobrze wróży dla władcy"- pomyślał, a najważniejsze było to, że myślał z sensem, co nie zdarza mu się często. Zazwyczaj jego drewniana głowa zajęta jest snuciem marzeń o potężnym państwie, którym rządzi. Siedzi sobie na tronie, popija najlepsze wino i skazuje na śmierć wszystkich po kolei. Byłby tyranem, o tak. Pinokio aż podskoczył do góry. Jego skarbiec byłby wypełniony złotem po brzegi, a wszystki zabawki czciłyby go jak boga. Tylko najpierw trzeba się pozbyć tego ścierwa zza lodówki. Wtedy zostanie bohaterem, a od tego prosta już droga na upragniony tron. -Ruszcie się tam z tyłu. Czeka na ważna misja! Musimy uratować kuchenne królestwo!- dopingował drużynę.
Nieraz ćwiczył podobne tricki przed zwierciadłem. Wyczytał w jakiejś ludzkiej gazecie, że pewien znakomity dyktator na "h" chyba, umiejętnością mówienia przejął władzę w wielkim państwie. On też tak zrobi. Trzeba tylko pójść zza lodówkę i zrobić porządek z łyżką i widelcem. |