Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2020, 10:39   #12
rudaad
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Dźwięk głuchego plaśnięcie dłoni o taflę niewzburzonej krwi, zamiast w prozaicznego kliku przełącznika światła porwał Wilhelma w wir wydarzeń, które na zawsze odmieniły jego sposób postrzegania Świata. Poprzez własne i cudze cierpienie nadszarpnął zasłonę niewiedzy o rzeczywistości skrytej za niedostępnymi dla większości zwykłych ludzi drzwiami znaczonymi paszczą szaleństwa. Gdzie był? Nie wiedział. Jak wrócił? Tym bardziej nie miał pojęcia. Rozumiał jednak inaczej i widział znacznie szerzej, choć był pewny, że do oglądu, a tym bardziej pojęcia, całokształtu było mu jeszcze niezmiernie daleko...

Tak daleko, jak do poczucia pełnej kontroli nad własnym ciałem. Niby wstał już ze szpitalnego łóżka i składał powoli myśli, ale ból przyćmiewał rozumienie tego co się wydarzyło. Być może był w szoku? Lub zmagał się z nagłym PTSD? W odruchu obronnym zaczął szukać czegoś namacalnego. Schowany w ciasnej łazience szpitalnej sali chorych, w zmatowionym lustrze, oglądał fragmenty swojego ciała naznaczone niewyobrażalną ilością świeżych ran. "Odważnym jest się do pierwszej wywrotki na moto" - przypomniało mu się upomnienie starych wygów z klubu. Tylko, że nie wyglądało to na wypadek motocyklowy - przede wszystkim nie był połamany, a jego skóra na barku i lewej nodze nie nosiła śladów typowego tarcia ochraniacza kombinezonu o asfalt. Szyja nie była w kołnierzu ortopedycznym i chyba go nie bolała. Za to bolało wszystko inne. Przy wzmożonym wysiłku, świeże strupy pękały odsłaniając ziejące pustką dziury w tkance łącznej, a szwy zaczynały niebezpiecznie ciągnąć organizm w kierunku bezruchu. Był obity, ale równomiernie. Był podrapany, ale nie tam gdzie powinien. Był przypalany, ale... z jakiego powodu?! Bezwiednie przeliczył wszystkie palce - były na miejscu. Ten dziwny mechanizm, obudził skojarzenie z Widerą. "Co z nim?" - przemknęło mu prze myśl.

- Pan Wilhelm Rogala?!
- ktoś zza drzwi wywołał go po nazwisku. Sądząc po władczym tonie i zniecierpliwieniu, za pewne oddziałowa lub lekarka.

- Już wychodzę. - ubrał się szybko w nieswoją piżamę (tego jednego był pewien, bo normalnie nie nosił żadnej) i otworzył drzwi ukazując się w całej swojej sinej okazałości przed pulchną kobietą po 50-tce całą na biało. Niespeszona, zapewne dość pospolitym widokiem w takim miejscu, zanim młody Rogala nawet się przywitał, wręczyła mu plik kartek i pokierowała dalej.

- Pański wypis pielęgniarski, około godziny 12 proszę iść do gabinetu lekarskiego po wypis z oddziału. Pana rzeczy są w szatni na dole, a skoro już chodzimy to sobie przyniesiemy, taaak?

- Tak.
- odpowiedział machinalnie.

- Bardzo dobrze, bo my tu mamy naprawdę chorych ludzi, a nie tylko takich kaskaderów jak Pan.


Kwintesencja polskiej służby zdrowia w jednym zdaniu wróciła byłemu mundurowemu prawidłową ocenę sytuacji i czasu. Była najwyższa pora wyjść i wyprostować trochę rzeczy. Oddziałowa opuściła pokoik, a on przejrzał szybko kartki, które mu wręczyła - zmieniać opatrunki dwa razy dziennie, odkażać, natłuszczać, odpoczywać i tak, jestem zadowolony z warunków i traktowania na oddziale OIOM w tym szpitalu. Wypełnioną ankietę zadowolenia z usług szpitala bez zastanowienia od razu zgniótł i wyrzucił do kosza. Pozostałe sprawunki do 12:00 też wykonał bez zwracania na nie głębszej uwagi, zatrzymując machinę rutyny dopiero w gabinecie lekarskim.

- Był Pan 3 dni w śpiączce. Pana stan jest stabilny, wszystkie rany są powierzchowne i goją się w zadowalającym tempie. Nie ma uszkodzeń wewnętrznych. Pamięć będzie Panu zapewne wracać stopniowo. To normalne. Polecam: nie przeforsowywać się, nie szaleć i nie pakować więcej w kłopoty. A te ostatnie chyba Pana lubią, bo policja już tu była i prosiła żeby zgłosił się Pan do nich po wypisie w celu przesłuchania lub rozmowy. Jak kto woli. Zwolnienie potrzebne?

- Nie, dziękuję. Jestem emerytem wojskowym.

- I dobrze, Pani Asia z sekretariatu będzie miała mniej roboty. Pana rzeczy i zdrówka życzę.


Odebrał od przekonanego o własnej wyższości nad nim inteligenta w białym kitlu i budzących obrzydzenie powycieranych niebieskich crocsach prawie pełen komplet swoich rzeczy osobistych - telefon, papierosy, zapalniczkę, portfel, zegarek, kaburę bez broni. Już wiedział o czym będzie ta rozmowa na posterunku i jakie papiery ma sobie na nią przyszykować. Do tego potrzebował kufrów ze swojej Hondy, która nie sądził, że grzecznie do teraz czekała na niego pod blokiem szpitalnym. Podziękował lekarzowi za papiery, lakoniczne wypowiedzi i straszenie podrzędną formacją, po czym ruszył korytarzem wybierając numer Maria:

- Hej Mario. Ty mnie będziesz jeszcze przy tym wypadzie miał dość.

- Kurwa Stary, tyle nadmiaru twojej wspaniałej osoby to i kochająca matka nie zniesie. Jak dobrze, że jesteś cały. Przyjechać po Ciebie?

- Przyjedź, musi mi ktoś wyprostować ten bałagan we łbie, bo chyba gdzieś się zajebałem i nie mogę wyjść.

- Będę za 40 minut.

- Ok. Będę uprzykrzał życie porządkowym przed głównym wejściem.


Zatrzymał się przed głównym wejściem do budynku szpitala i czekając na oświecenie, wskazówkę lub samego Maria zapalił papierosa.
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."

Ostatnio edytowane przez rudaad : 02-09-2020 o 10:52.
rudaad jest offline