Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2020, 19:49   #360
Ketharian
Dział Postapokalipsa
 
Ketharian's Avatar
 
Reputacja: 1 Ketharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputacjęKetharian ma wspaniałą reputację
Dom pielgrzyma, noc 1 lipca 2595

Za niskim kamiennym murkiem ukryta była jedynie pogniecona trawa. Ktokolwiek się tam czaił, ktokolwiek zamierzał podkraść się do pierworodnego Sanguine i ambasadora Montpellier w północnej Purgarii, zniknął. Dusząc w ustach przekleństwa Alpejczyk przeskoczył przez ogrodzenie, wbił wzrok w kołysane wiatrem łany wysokiej kukurydzy ciągnące się hen ku porastającymi dolne partie gór lasom. Ukryty w ciemnościach nocy i gęstej roślinności, zielonooki infiltrator przepadł bez śladu.

- Żadne kropele od krewy - powiedział ściszonym głosem Kiwolo, potężnie zbudowany czarnoskóry najemnik budzący od początku ogromne poruszenie wśród obserwujących go miejscowych - Koj to bywał, obyrkał.

Nathan pokiwał głową do siebie samego, zabezpieczył pistolet i wsunął go do kabury. Noc pulsowała niesłabnącymi krzykami przerażenia, płaczem kobiet i dzieci, gniewnymi i pełnymi skonfundowania wrzaskami mężczyzn. Pielgrzymi obozujący na dziedzińcu w przeważającej większości pouciekali na wszystkie strony, pozostawiając jedynie kilku niezdolnych do samodzielnej ewakuacji rozwrzeszczanych starców. W łanach kukurydzy i zboża słychać było tupot licznych nóg, trzask łamanych pędów, przekleństwa i szlochy. Odnalezienie w tych warunkach intruza graniczyło z niemożliwością, nadto zaś bardzo podnosiło prawdopodobieństwo zastrzelenia jakiegoś pechowego zbiega z domu pielgrzyma.

W szeroko otwartej bramie miejskich murów zamigotały liczne pochodnie, inne zapłonęły na zachodnich blankach. Barthez westchnął bezsilnie wiedząc, co to oznaczało, przeniósł spojrzenie na ledwie widoczną bryłę klasztoru wiszącą nad horyzontem po przeciwnej stronie Lucatore. Huk wystrzałów postawił na nogi całą nocną straż, pobudził mieszczan, wywołał panikę, która najpewniej nadal się szerzyła. Pamiętny ataku paniki tłuszczy na cmentarzu, Alpejczyk mógł sobie tylko wyobrazić, co działo się teraz na ulicach Lucatore.

I tylko kwestią czasu była wizyta pod domem pielgrzyma prawdziwych władców tej krainy, żołnierzy Złamanego Krzyża pod wodzą Furora.

- Wasza miłość, znaleźliśmy to... coś - u boku Bartheza wyrósł szepczący zmieszanym głosem Ludovic - Nie pozwoliłem nikomu dotykać, tak na wszelki wypadek. Chyba nie żyje.

- Zabezpieczyć perymetr wokół budowli - polecił Helweta - Nie wypuszczać na zewnątrz szlachetnie urodzonych nawet, jeśliby grozili wam śmiercią. I nikogo nie wpuszczacie do środka bez mojej zgody.


Intruz zniknął pozostawiając po sobie intrygujące znalezisko. Pojawienie się na miejscu straży miejskiej, anabaptystów, zapewne również grześcijan i żądnych podniety gapiów jest tylko kwestią czasu. Jakieś deklaracje na szybko?

 
Ketharian jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem